14 {Jesteś głupcem}
Nie wiedziałam, gdzie miałabym pójść. Mogłabym zadzwonić do któregoś z przyjaciół, ale oni nigdy nie widzieli mnie w tym stanie. Sama siebie nigdy wcześniej takiej nie widziałam. Było mi wstyd. Za to, że nie zjawiłam się w pracy, że nie miałam odwagi porozmawiać szefem, że potraktowałam tak własnego męża.
Ile kobiet dałoby się za niego pokroić?
Ile kobiet chce, żebyś ktoś kochał je bardziej niż kocha siebie?
Jest taka teoria o miłości, którą znam chyba z Seksu w Wielkim Mieście, która mówi o tym, że jedna ze stron zawsze kocha bardziej. Nie miałam wątpliwości, że to nie ja jestem tą stroną.
Gdy był studentem MIT kochałam to, że kocha mnie bardziej, gdy jest barmanem wolałabym, żeby siebie kochał bardziej.
Jak to o mnie świadczy?
Na pewno mówi to o tym, że teraz znam go lepiej.
Usiadłam na schodach przed domem. Potrzebowałam papierosa, więc wskoczyłam do sklepu, żeby go kupić. Ostatni raz paliłam podczas jakieś imprezy na studiach. Czułam, jak trzęsą mi się ręce. Może było to z zimna, gdyż miałam cały czas mokre włosy i właściwie to nawet ubrania, bo nie wytarłam się po prysznicu.
Mała część mnie chciała wrócić do mieszkania, ale nie miałam pojęcia, co mogłoby się wtedy wydarzyć. Czy moim problem jest to, że nie chcę być sama? Samo myślenie o powrocie na górę było chore.
Gdybym miała powiedzieć, co dopiero jest chore, to to, że przede mną stoi mój szef. Mój cholerny szef. Patrzę na niego jak na fatamorganę, bo nie mogę uwierzyć, że widzi mnie w tym stanie. Nikt nie powinien mnie takiej widzieć. Nie powinnam w ogóle w nim być.
– Rachel? – On też nie wierzył, że ja to ja.
Chciałam się ukryć. Uciec. Było mi wstyd.
Pokiwałam głową i spuściłam ją w dół. Nie mogłam znieść jego rozczarowanego spojrzenia.
– Przyjechałem sprawdzić, co z tobą. Nie uwierzyłem twojemu mężowi, ponieważ zadzwoniłabyś, gdyby to była choroba.
No, ale czy nie jestem chora? Chora z miłości do tego cholernego...
Usiadł obok mnie na schodach i od razu sięgnął po papierosa. Był ubrany w swój granatowy garnitur. Wyglądał przystojnie, z klasą, odpowiednio do dzisiejszego spotkania.
– Co tu się odpierdala, Rachel? – powiedział z papierosem wsuniętym pomiędzy wargi, gdy zdejmował marynarkę z ramion i zakładał ją na moje.
To garnitur szyty na miarę!
Wsunęłam ramiona w za duże rękawy, aby nieco się ogrzać. Wyglądałam jeszcze śmieszniej. Poczułam zapach jego perfum. Zawsze je czułam, ale teraz było to o wiele wyraźniejsze. Nie powinien mnie takiej widzieć. Nie powinnam była przyjmować tej marynarki.
– Proszę zwolnij mnie.
Zamierzałam błagać go o konsekwencje swojego niezjawienia się w pracy. Nie chciałam, żeby rozmawiał ze mną, jak z przyjaciółką, a kimś kto go zawiódł i nie wykonał swoich obowiązków. Po litość mogłam iść na górę. Potrzebowałam opierdolu. Zrozumienia w tym, że moje zachowanie było nieprofesjonalne. Jednak on dawał mi poczucie ciepła i zachowywał się, jakby nic się nie stało.
– Czy on ci coś zrobił? – zapytał z powagą w głosie.
Pokręciłam głową, ale wiedziałam, że muszę się zebrać na słowa. Nie mogłam pozwolić, żeby myślał tak o moim mężu.
– Nie obudził mnie, gdy usłyszał budzik. Kocha mnie bardziej niż wszystko inne. To chyba jego wszystkie przewinienia.
Byłam o krok od ponownego rozpłakania się.
– Calum. – Spojrzałam na niego. – Co tu robisz? Przyszedłeś wręczyć mi wypowiedzenie osobiście?
– Nigdy ci się to nie zdarzyło. Wczoraj spóźniłaś się do pracy. Dziś nie przyszłaś. Poprowadziłem to spotkanie za ciebie. Dobrze być szefem, który wie, co robią jego pracownicy.
Parsknęłam.
– Nie tłumacz mnie.
– Przecież nie mogę cię przełożyć przez kolano, a to jest to, co bym najchętniej z tobą zrobił. – Odwzajemnił się spojrzeniem. Widziałam w jego oczach oczekiwanie na odpowiedź. Nie miałam wątpliwości, że wiedział, jak dwuznaczne i nieodpowiednie to było.
– Nawet, jak jestem w tym stanie? – Spojrzałam w dół na siebie, żeby on też spojrzał i przypomniał sobie, jak wyglądam.
– Zaskakująco tak. – Poczułam, jak tasuje mnie wzrokiem od góry do dołu.
– Zwolnij mnie. Proszę.
– I kto wtedy na tym skorzysta? Ten do góry? – Wskazał na kamienice za nami.
– Nie możesz mnie zatrzymać, bo chcesz mnie przelecieć – poinformowałam go, jakbym to ja rozdawała karty. Byłam w szoku, że udało mi się to powiedzieć bez zająknięcia. Nie flirtowałam z innymi kolesiami, odkąd poznałam Luke'a. Było to bezużyteczne i nudne. – A już najśmieszniejsze jest to, że wyglądam, jak siedem nieszczęść, a ty masz to gdzieś, bo tak bardzo mnie pragniesz. Jak to o tobie świadczy?
– Za mówienie tak do mnie mógłbym cię zwolnić. – Zaciągnął się papierosem, gdy na jego ustach igrał uśmieszek.
– W ogóle nie traktujesz tego poważnie! Ta rozmowa jest niepoważna! Jak możesz w ogóle teraz o tym myśleć? Gdy zawaliłam? Gdy tak wyglądam? – Nie wiedziałam, co mam jeszcze powiedzieć, żeby zrozumiał, co do niego mówię.
– Wystarczy, że ty siebie biczujesz i już do tego nie dopuścisz – zapewnił. – Za drugim razem cię zwolnię.
– Przed tym czy po tym, jak zaciągniesz mnie do łóżka? – Nie wiedziałam, dlaczego szlam tą drogą.
Jego uśmiech się poszerzył.
– Chodź. Zabiorę ci stąd i dam ci coś przyzwoitego do ubrania. Może cały mój garnitur?
Spojrzałam do góry, aby zajrzeć w okna, które należały do mojego mieszkania.
– Zrobiłam mu cyrk życia, żebyś ty się nawet nie przejął? – Powiedzenie tego na głos nie dawało żadnemu z nas przewagi.
Jak mógł się nie przejąć?
Był przystojny. Zniewalający. Dużo kobiet uznałoby go za idealnego, spełnienie marzeń. Gdy Luke był chłopcem, którego oglądało się w filmach dla nastolatek, Calum był mężczyzną z ekskluzywnych reklam perfum czy filmów o wielkich biznesmenach. Luke był kimś z kim chciało się zaliczyć numerek na tyle baru, w którym pracował. Calum był kimś komu chciałaś pozwolić się sobą zaopiekować. Oczywiście, jeśli cię do tego wybrał, gdyż faceci jak on mogą przebierać w kobietach i skreślać je po jednej wadzie, gdyż mają ich na pęczki.
– Chodźmy stąd. – Podniosłam się pierwsza ze schodów.
Bałam się, że Luke prędzej czy później wyjdzie mnie szukać, a nie chciałam, żeby się pobili. Tak, obawiałam się takiego zakończenia.
– Do mnie? – zapytał zaskoczony.
– W publicznym miejscu się tak nie pokażę.
Powinnam pojechać do jakieś przyjaciółki, może nawet do mamy, ale do niej było za daleko, poza tym uwielbiała Luke'a nie zrozumiałaby mojego problemu, gdyż dla niej liczyło się to, jak ktoś cię traktuje, jakim jest człowiekiem, a nie ile zarabia. Cóż, nie była w stanie pojąć, że Luke był czasem dla mnie chujowym człowiekiem. Nie na tyle, żeby zdradzić go z szefem, ale na tyle, żeby nie chcieć go widzieć na oczy i to może nawet przez kilka dni.
A może mogłabym to zrobić po pijaku?
Kurwa.
Nienawidzę seksu po pijaku, a tym bardziej z kimś kto mnie nie zna.
Co to jest za frajda, gdy obijacie się o siebie i ledwo jesteście w stanie znaleźć drogę do celu? Każdego rodzaju celu.
Porażka.
Gdy tak siebie słuchałam, wyczuwałam to bezpieczeństwo, które w jakiś sposób miałam przy Luke'u. Może właściwie powinnam była to nazwać przyzwyczajeniem, ale przecież nie każde jest złe.
Czy musiałabym zaryzykować z kimś nowym? Poświecić czas na niezręczność? Uczenie się siebie? Dopasowywanie?
Tak.
Czy tego chciałam?
Nie.
Przede mną stała jedna z lepszych partii w mieście. Mogłam dostać od niego wszystko, a chciałam, żeby podał mi ciepły posiłek i postawił do pionu, jak się jednak okazało kolesie nie są od dawania kopa w dupę, a od mówienia, że nic się nie stało. Potrzebowałam kogoś kto zrozumie, że wstawanie rano jest dla mnie ważne. Luke mógłby się tego nauczyć. Mógłby to zaakceptować. Cóż, tylko ja wtedy musiałabym przejść do porządku dziennego nad tym, że pracuje w nocy. Zmiana pracy na taką w dzień dłużej pozwoliłaby nam udawać, że nie mamy problemów. Może wtedy nawet bylibyśmy przeszczęśliwi? W końcu mogłabym nas utrzymywać. Z miłości i dla miłości zrobi się wszystko. Naprawdę chciałam wierzyć, że to rozwiązałoby nasze problemy.
*
Jego mieszkanie jest dokładnie takie, jak on. Poukładane. Idealne. W odcieniach cholernego beżu z gigantyczną kobaltową kanapą na środku salonu. Okna wychodzące na Central Park mówią o bogactwie, które ma. To akurat nigdy nie było moim marzeniem. Kamienice są czymś, co o wiele bardziej oddaje mój styl niż niekończący się widok na jeden z najsłynniejszych parków na świecie.
– Zrobiłem na tobie wrażenie? – Przyglądał mi się uważnie, oceniając moją reakcję.
– Przewidziałam to – poinformowałam go bez większych emocji.
Nie chodziło o to, że nie było ładnie, ale nie było tu nic, czego sama nie mogłam mieć, dlatego nie piałam z zachwytu. Moim problemem było to, że wychodziłam z założenia, że nie ma rzeczy, do której nie mogę dojść, nie tyle, co ciężką pracą, ale jakąś wybraną drogą, która może ma kilka utrudnień, a czasem jest drogą na skróty, ale pozwala mi to na posiadanie rzeczy, których chcę. Nie miałam ich może w młodości, ale z powodu pewnego rodzaju bezpieczeństwa, które dała mi moja mama, mogłam sobie pozwolić na to, żeby piąć wyżej. Pewnie, gdyby przyprowadził tu kogoś kto nie posiada ładnego mieszkania, byłby pod większym wrażeniem i zachwytem. Zastanawiałby się, co zrobić, aby to mieć albo dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe. Nie byłam jedną z tych osób.
– Czyli ani trochę ci nie zaimponowałem? – Oczekiwał pochwały, a ja mogłam mu ją dać. To nie tak, że nie było tu ładnie, ale chyba spodziewał się, że zacznę piszczeć z zachwytu, gdy tylko wejdę, bo nawet nie poczekał odpowiednio długo, aby zapytać mnie o wrażenia. Zobaczyłam dopiero jeden pokój!
– Może co najwyżej trochę pozazdrościłam ci tej kanapy.
– Dlaczego tak ciężko cię zadowolić? – Chyba go to bawiło, bo nie brzmiał na zirytowanego.
Zaprosił mnie do siebie, gdy w połowie byłam ubrana w ciuchy mojego męża, które ze mnie spadały, a ja musiałam w kółko zacieśniać sznureczki jego dresów. Prawidłowym pytaniem było:
Czemu tak łatwo zadowolić go?
Ruszyłam w głąb mieszkania. Nie mieliśmy przy sobie filtru i podejrzewam, że to buduje między nami napięcie. Go to chyba nakręca bardziej niż mnie. Umiem się bawić w kotka i myszkę, tylko, że on zwykle jest kotem, a to rola, której tak chętnie nie oddaję. Wydaje mi się, że nie jest do tego przyzwyczajony, dlatego tak go nakręcają moje odmowy i prowokacje. Podejrzewam, że kiedyś któreś z nas przegnie. On mnie wtedy do czego przyciśnie i będzie czegoś oczekiwał lub w końcu postanowię go wykorzystać i będę musiała zwolnić się z tej pracy.
Czy to jest czynnikiem, który powstrzymuje mnie przed zdradą?
W żadnym wypadku.
A jednak przyszłam do jego mieszkania.
– Chcesz, żebym ci coś ugotował? – Podjął kolejną próbę zrobienia na mnie wrażenia.
– Gotujesz? – To zaskoczyło mnie bardziej niż wszystkie te piękne wnętrza.
– Coś tam potrafię. – Zaszczycił mnie swoim pięknym uśmiechem.
Nie rozumiałam, dlaczego tak bardzo chce zrobić na mnie wrażenie. Zależało mu, żeby przekonać mnie do siebie, a może dać mi to czego nie dawał mi mój mąż?
– Jeśli chcesz i nie masz nic lepszego do roboty...
– No to chodźmy do kuchni.
– Ale tu jest tak idealnie, że nie wygląda, żebyś gotował.
Zaczął podwijać rękawy swojej śnieżnobiałej koszuli. Dobra, to było gorące. Przyglądałam się jego dłonią, na których było widać żyły. Spojrzałam nawet na jego biceps, na którym opinała się koszula, gdy uginał rękę, ale nie nosił tak chamsko przylegającej, która nie zostawiała nic wyobraźni. Była idealnie luźna i opięta, gdy wykonywał ruchy. Gotujący faceci ogólnie są bardziej pociągający. Luke umie zrobić kanapki w kształcie serca i to jego największy kuchenny sukces. Nigdy mnie to nie obchodziło, gdyż sama nie posiadam kuchennych zdolności.
Ale może miło jest mieć w domu kogoś kto umie gotować?
– Chcesz wina?
Miałam dosyć alkoholu na długi czas.
– A mogę herbaty? – zaproponowałam.
– Oczywiście. Słodzisz?
Luke by nie musiał pytać. Wsypałby trzy łyżeczki i powiedział, jak bardzo to jest niezdrowe, ale by nie zaprotestował.
– Trzy łyżeczki.
Nic nie powiedział, więc postanowiłam się wytłumaczyć.
–Wiem, że to dużo – zaczęłam się tłumaczyć. – ale moja mama mnie tego nauczyła i nie potrafię się pozbyć tego nawyku, a herbata raczej nie jest czymś, co piję poza domem albo w bardzo towarzyskich sytuacjach.
– Mam to gdzieś, Rachel. Trzy to trzy.
Po dłużej chwili staje przede mną herbata. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobił mi ją ktoś inny niż Luke. Nie byłam u mamy sto lat. Zdarzało się, że to ona nas odwiedzała, ale wtedy Luke grał dobrego zięcia.
Calum nalał sobie szklankę wody, po czym otworzył drzwi lodówki. Była wypełniona po brzegi, co było przeciwieństwem mojej.
– Chcesz mi powiedzieć, że gotujesz codziennie albo co dwa dni? Albo robisz sobie sam śniadania? Kolacje? – Nie mogłam się nadziwić.
– Lubię to.
– Wow. – To pierwsze 'wow', które ode mnie dostał.
– Co powiesz na makaron z krewetkami? Pomidorki cherry, bazyliowe pesto, trochę orzechów, sera?
– Zdaję się na szefa kuchni. – Uśmiechnęłam się do niego i miałam wrażenie, że był to pierwszy szczery uśmiech tego poranka.
Nie byliśmy tu jako szef i pracownica. Chciał mi zaimponować. Zrobić mi posiłek. Podać herbatę zamiast wina, żebym czuła się komfortowo.
Mógł mieć każdą, a chciał mieć mnie.
To chyba wada takich facetów, co mają wszystko, prawda? Próbują sięgnąć po to, co niedostępne, bo gdy to dostaną to faktycznie mogą wszystko. W takich chwilach zastanawiałam się, jak to by było, gdybym na tamtej imprezie nie poznała Luke'a.
Na mojej drodze stanąłby inny student MIT? A może poznałabym kogoś w Nowym Jorku? Może miałabym romans, z którymś z współpracowników? Pomocników profesora? A może byłabym zaręczona z jakimś właścicielem korporacji?
Zapewne tematem do psychoanalizy jest to, dlaczego nie pojawia się w tym zestawieniu nikt bez wyższego wyksztalcenia i perspektyw finansowych.
Marzyłam, żeby cofnąć się do czasu studiów, do początku naszego związku, ale żeby wiedzieć o Luke'u to, co wiem teraz. Oddałabym wszystko, żeby spojrzeć na niego z boku, a nie jak zakochana małolata.
Wzięłam pierwszy łyk herbaty. Była okropna.
Dlaczego?
Wydawała mi się za słodka, a może za mocna. Byłam przekonana, że tego nie wypiję.
– Wsypałeś trzy łyżki cukru? – zapytałam go.
– Tak, jak prosiłaś. A coś jest nie tak? – Spojrzał na mnie z troską w oczach.
Miałam skłamać czy powiedzieć, prawdę? A może wyjść z tego z twarzą i powiedzieć, że zmieniłam zdanie i nie mam wcale ochoty na herbatę, a na coś innego.
Wstałam do niego.
– Chyba jednak napiłabym się wody i chcę ci pomóc – zaproponowałam. – Co prawda nie gotuję, ale może mogłabym się czegoś nauczyć.
– Dlaczego nie gotujesz? – zapytał szczerze zaciekawiony, gdy nalewał wodę do garnka.
Wzruszyłam ramionami.
– Zawsze wydawało mi się, że są ciekawsze rzeczy niż stanie przy garach.
– Domowe posiłki są najlepsze – zapewnił mnie z uśmiechem na ustach.
– Mam w takim razie duże oczekiwania.
– Możesz pokroić pomidorki – wskazał na wcześniej wspomniany produkt, po czym wyjął mi deskę i nóż. – Nie chcesz się przebrać?
– To ty jesteś w domu i powinieneś się przebrać.
Wyszczerzyłam do niego zęby w uśmiechu.
– Nigdy nie widziałam cię w czymś innym niż garniturze. – Stasowałam go wzrokiem od góry do dołu.
Chyba z nim pogrywałam.
Nie wiedziałam, dlaczego.
Wiedziałam, że pójdzie w te grę. Powiedział mi to już kilkukrotnie. Nie wiedziałam tylko, jak daleko mogłam się posunąć. W szczególności, że nie byłam przyzwyczajona do inicjowania flirtu. Dawno temu wypadłam z rynku i nie miałam potrzeby zwodzić chłopaków chociażby w barach. Nudziło mnie to. Nie kręciło mnie zainteresowanie obcych ludzi.
Tylko, że w tej chwili stał przede mną ktoś kto powinien być tą z całą władzą.
Był moim szefem.
Mógł mnie zwolnić.
Nie zrobił tego z powodu słabości do mnie.
Gotował dla mnie.
Wielokrotnie powtórzyłam mu, że nic z tego nie będzie.
On próbował.
A ja zaczynałam zwodzić.
Tak bardzo chciał mnie mieć, że nie obchodziły go moje intencje.
Miałam w domu kogoś kto możliwe, że pragnął mnie jeszcze bardziej, ale nie był w stanie zrobić dla mnie jednej miłej rzeczy. Nie chciał mi zaimponować. Nie chciał, żebym czegokolwiek od niego oczekiwała.
Potrzebowałam tego.
Bardzo potrzebowałam, żeby ktoś zrobił dla mnie coś, co nie leżało w jego naturze.
Może było to głupie i dziecinne.
Mój humor się poprawiał, ale to dlatego, że zmieniłam otoczenie, a Calum był totalnym przeciwieństwem mojego męża.
Wrócił po niej więcej niż pięciu minutach ubrany w szare spodnie dresowe i koszulkę ze spranym logo swojej uczelni. Obróciłam głowę, aby na niego spojrzeć. Wyglądał zupełnie inaczej. Jego włosy dalej były ułożone na żel, ale jego dres przypominał mi, że pod tym całym garniturem jest też zwyczajnym człowiekiem, który na dodatek sam gotuje. Stanął w miejscu, żeby pozwolić mi się sobie przyjrzeć. Z jakiegoś powodu postanowiłam bardzo dokładnie go przetasować wzrokiem od góry do dołu. Podobało mu się to. Widziałam to, gdy dotarłam do jego twarzy.
– Uznałem, że to pojedynek na uczelnie. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Nic nie wiedziałam o jego studenckim życiu, ale podejrzewałam, że było na pewno bujne pod względem towarzyskim. Nie musiał się martwić o pieniądze ani o swoją przyszłość, więc mógł pozwolić sobie na balowanie, co noc.
– Mam na sobie logo MIT, raczej nie jesteś w stanie temu dorównać.
– Kręci cię to? – Zrobił krok w moją stronę. – Że skończył to cholerne MIT?
– Jestem z niego strasznie dumna.
– No, ale czy cię to kręci? – Zrobił kolejny krok w moją stronę. Nawet nie wiem, kiedy stanęłam opierając się tyłkiem o jego kuchenny, marmurowy blat.
Pokiwałam głową.
– Rozumie tak skomplikowane procesy i potrafi robić tak dziwne rzeczy, że kręci mnie to totalnie. Naprawił cholerną zmywarkę, a w niego nie wierzyłam, że to zrobi. Potrafisz? – Może to było wyzwanie. Może chciałam go sprowokować. Może chciałam wielu innych rzeczy, o których nie miałam odwagi mówić.
Zastanawiałam się, czy jestem w stanie go do siebie zniechęcić. Pokazać mu, że cokolwiek nie zrobi nie zajmie miejsca mojego męża. To było szalone. Moja miłość do tego człowieka taka była. Nie rozumiałam jej. Nie rozumiałam siebie.
Zrobił kolejne kroków w moją stronę. Tak, że teraz nie dzieliło nas nic. Nasze biodra się stykały. Naparł na mnie mocniej. Nie wiedziałam, jak się z tym czuję. Nie byłam w takiej sytuacji z innym mężczyzną od lat, od czasu, gdy byłam gówniarą. Był znacząco niższy niż mój mąż. O wiele lepiej zbudowany. Gdy położył dłonie po obu stronach mojego ciała, więżąc mnie w klatce, straciłam kontrolę nad oddechem. Spojrzałam mu w oczy.
Pragnął mnie.
Tylko, że moim problemem nie było to, że ktoś mnie nie pragnie, a że mnie nie rozumie. Był w stanie mnie zrozumieć? Nie byłam pewna, czy go to obchodzi.
– Mam od tego ludzi.
Z jakiegoś powodu to mnie rozbawiło. Najwidoczniej wcale nie kręciła mnie wizja kogoś, kto nie musi robić rzeczy, bo ma aż tyle pieniędzy, a przynajmniej nie sprawiała, że robiłam 'O jejku, ja też chcę'. Z każdą minutą w jego mieszkaniu dowiadywałam się o sobie rzeczy, które mnie szokowały, przecież miałam przyjaciół, którzy także mieli pieniądze, a nigdy nie skłonili mnie do takich refleksji. Czyżby chodziło o intencje? Bo jego zdecydowanie stawały się jeszcze bardziej bezpośrednie z każdą minutą.
– A on ma łeb jak setka ludzi – parsknęłam na swój średnio śmieszny żart.
Brnęłam w to dalej. Naparł na mnie mocniej. Zabrał jedną dłoń z krawędzi blatu, aby odgarnąć mi włosy za ucho. To było dziwne. Inna męska dłoń na moim policzku. Czułam różnice pomiędzy jego palcami przesuwającymi się po mojej skórze, a wspomnieniami, gdy robił to Luke. Dlaczego dalej tu stałam?
Wyciągnęłam szyję. Naparłam na niego. Moje ręce przestały bezwładnie wisieć po moich bokach. Położyłam je na jego talii. Od razu poczułam jego mięśnie. Byłam pewna, że skrywa tam kaloryfer albo przynajmniej sporą ilość mięśni. Czekał, co zrobię dalej. Zostawił dłoń na moim policzku, pomimo, że się w nią nie wtuliłam. Czy chciałam to zrobić? Chociaż spróbować?
Jest przystojny.
Ambitny.
Ma ładne mieszkanie.
Lubi się ze mną bawić w kotka i myszkę.
Nie mógłby się stać takim człowiekiem jak mój mąż.
Chce mnie.
Nie obchodzi go, że mam męża.
Ceni moją osobę bardziej niż to jakim jestem pracownikiem.
Jest bardzo przystojny.
Patrzy na mnie tak, jakby nie mógł się doczekać, aż będzie mnie mieć.
Ściskam go w talii.
Bardzo powoli przysuwam głowę w jego kierunku, zastanawiając się, czy na pewno jestem na to gotowa, ale okazuje się, że nie mam możliwości dłużej czekać, ponieważ Calum zrobił się niecierpliwy i to on pochyla się do pocałunku.
W ostatniej sekundzie odwracam głowę.
Czuję, jak nos mojego szefa uderza w mój policzek, a jego oddech muska moją skórę. Zabieram z niego ręce.
– Twój mąż jest głupcem – wyszeptuje mi do ucha.
– Pewnie, dlatego ja tu teraz stoję i daję ci się przyciskać do twojego kuchennego blatu, bo każdy z nas jest trochę głupcem, co nie?
Chciałam go od siebie odsunąć, ale nie musiałam, ponieważ sam to zrobił.
– Rachel... – W jego spojrzeniu nie było wściekłości, a raczej rozczarowanie.
Sama byłam sobą rozczarowana.
– Nie możesz oczekiwać, że za niewyrzucenie mnie z pracy się z tobą prześpię.
Rozkładanie na czynniki pierwszej relacji z szefem jest o wiele prostsze niż robienie tego z moim małżeństwem. Nie powinnam była mówić do niego połowy tych rzeczy ani robić połowy tych rzeczy.
– Naprawdę nisko mnie cenisz.
Chyba nie potrafił mnie rozszyfrować.
Miałam wrażenie, że chciał mnie tylko, dlatego, że nie mógł mnie mieć.
To nie mogło skończyć się dobrze dla żadnego z nas.
*
Luke
To była pora, żeby wrócić do domu.
Nie byłem pewny, czy ją zastanę ani czy chciałem, żeby tam była.
Gdy wszedłem do domu, a Pączek od razu poleciał do swojej miski, zobaczyłem ją leżącą na kanapie. Miała na wpół otwarte oczy. Było nieco po północy. Musiałem obudzić ją, gdy włożyłem klucz w zamek.
– Co ty tutaj robisz? – zapytałem ją. Moje pytanie było nieprecyzyjne. Chodziło mi o kanapę. Nie o bycie w mieszkaniu.
– Czekam na ciebie – poinformowała mnie, poprawiając głowę na poduszce. – Nie byłam pewna, czy wrócisz, ale...
– Jestem.
Nie wiedziałem, jak się z tym czułem, że na mnie czekała. Nie rozumiałem tego. Kazała mi się wynosić. Co ona do cholery jasne sobie myślała? Że może mnie traktować jak gówno, a potem na mnie czekać? Nie wyglądała, jak ktoś kto chce się kłócić, a jak ktoś cholernie zmęczony.
– No jesteś...
– Chodź, zaniosę cię do łóżka.
Powinienem ją tutaj zostawić. Nie odezwać się ani słowem i pójść spać.
Dlaczego tego po prostu nie zrobiłem?
Pokręciła głową.
Przesunęła się na kanapie.
Robiła mi miejsce?
Miałem się położyć obok?
Patrzyła na mnie wyczekująco.
Po raz pierwszy pomyślałem, że cholernie łatwiej byłoby gdybym jej nie kochał, bo nie pozwalałbym robić sobie sieczki z mózgu tylko, dlatego, że ona potrzebowała cielesnej bliskości ponad zrozumienie mnie.
Byłem głupcem, bo położyłem się obok.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro