24
Dziś ten piękny dzień. Wstałam dosyć wcześnie bo o 7. Przyszykowałam sobie ubrania na kolacje wigilijną i sprawdziłam czy mam zapakowane prezenty dla wszytkich. Zayn nadal spał
-Zayn. -najpierw szepnełam. Nic -Zayn - powiedziałam trochę głośniej. Nic -Zayn! -nadal nic. Nachyliłam się nad nim i lekko pocałam w policzek.
-Tak to ja się mogę budzić codziennie -przyciągnął mnie do siebie -czyli podziałało.
-Zayn?
-Mhm
-Na dole czekają na nas -na to ciężko westchnął, podniusł się i podszedł do szafy
-Mogę ci wybrać ubrania?
-W sumie, czemu nie.
-Jej! -chłopak poszedł do łazienki, a ja zaczęłam mu wybierać ciuchy. Zdecydowałam się na czarne rurkowate spodnie i szarą bluzę. Zapukałam do łazienki i weszłam do niej. Zastałam tam Zayna bez koszulki.
-Ktoś tu się zarumienił. Wstydzisz się mnie?
-Nie -brunet podszedł do mnie i przytulił z całej siły.
-Zaraz mnie udusisz. -odsunęłam się lekko. -tu masz ubrania. Przyszykowałam ci też na wigilię
-Kochana jesteś -lekko mnie pocałował, a ja wyszłam z łazienki i zeszłam na dół.
-Gdzie Zayn?
-W łazience. -podbiegł do mnie biały kotek
-Jak go nazwaliście?
-Kot
-Bardzo oryginalne imię -prychnęłam. Usłyszałam zbieganie po schodach. Nagle ktoś zakrył mi oczy i przytulił do siebie
-Zgadnij kto
-Niech pomyślę, najskromniekszy na świecie pan Zayn?
-No zgadłaś
-Jesteście razem -spytał Niall
-Nie -powiedziałam
-Powinniście -popatrzyłam w te piękne czekoladowe oczy Zayna które mówiły wszystko.
...
Jest 15.30! Za trzydzieści minut kolacja, a ja jeszcze nie gotowa. Szybko weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Wtedy zdalam sobie sprawę, że nie wzięłam ubrań. Oh shit! Owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju, siedział w nim na nieszczęście Zayn. W trybie ekspresowym chwyciłam ubrania i znowu znalazłam się w łazience. Przebrałam się, podkręciłam i weszłam do naszej sypialni.
-Wooow -powiedział Zayn gdy mnie zobaczył
-Pięknie wyglądasz -podszedł do mnie i objął w tali
-Ty też całkiem, całkiem.
Była już 15.54 więc postanowiliśmy zejść i poustawiać prezenty pod choinką. Poprosiłam mulata aby mi pomógł bo sama nie dałam rady unieść tej torby. U chłopaków w domu jest zwyczaj, że najpierw otwieramy prezenty, a potem zasiadamy do stołu. Tak też zrobiliśmy. Harry był zadowolony z kapci, Louis gdy zobaczył wielką pluszową marchewkę zaczął biegać i krzyczeć ,,Mam marchewkę! Dostałem marchewkę!", Niall jak widać też był szczęśliwy bo dostał kupon do nandos, Liam się do mnie uśmiechnął gdy zobaczył książkę, a Zayn podbiegł do mnie i pocałował.
-Musisz zobaczyć mój prezent -szepnął i podał mi białe pudełko. Odkryłam wieczko, a w pudełku było kolejne pudełko, potem znowu, i znowu. Gdy dogrzebałam się do końca na samym dnie leżał mały misio, perfumy które swoją drogą pachniały przepięknie i karteczka z napisem ,,Zostaniesz moją dziewczyną?". Spojrzałam na chłopaka
-Tak
-Co? Nie słyszałem
-Tak!!! -rzuciłam mu się na szyję
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro