Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[ 14 ]

Od autorki: Miłego dnia!

- Maluchu. Kochanie - wymruczałem w wargi chłopca, który nie zamierzał mnie puścić. Wisiałem nad nim, próbując wyjść z łóżka, kiedy od całował mnie i przyciągał jeszcze bliżej, ostatecznie zarzucając nogę na moje biodra - Ni, muszę iść.

Od kiedy pracowałem w firmie Elliota Horana, godziny mojego wstawania czy pracy się zmieniły i nie tylko dla mnie to był problem. Niall często budził się razem ze mną, dość niechętnie ze względu na porę, szczególnie, gdy sam zajęcia miał na później albo w ogóle ich nie miał.

- Proszę jeszcze chwilkę. Jeszcze jedno buzi - powiedział patrząc mi w oczy, gdy przerwaliśmy pocałunek na sekundę. Starałem się powstrzymać uśmiech, musnąłem raz jeszcze jego wargi, ale gdy nie dotrzymał obietnicy, wstałem razem z nim w ramionach - Tatusiu - pisnął, zaczynając się śmiać. Wyszedłem z sypialni z nim wciąż uwieszonym na mnie. Nie był ciężki, więc bez problemu zaniosłem go do łazienki, w której posadziłem go na blacie.

Tak jak ustaliliśmy, przestaliśmy rozmawiać o tamtej sprawie, całkowicie o niej zapomnieliśmy i wszystko było tak jak przedtem. Prawie każdą noc spędzaliśmy razem, czasami w moim mieszkaniu, a czasami tym Nialla, tak jak dziś.

Pochyliłem się nad umywalką opłukując twarz zimną wodą. Niall podał mi ręcznik, obserwując mnie z małym uśmiechem.

- Obok firmy jest naleśnikarnia - zaczął, sięgając po swoją szczoteczkę do zębów, po tym jak wciąż siedząc na blacie, również umył buzię.

- Tak? - uniosłem jedną brew, wyjmując swoją szczoteczkę z ust. Wyplułem pianę spoglądając znów na blondyna - Nie zauważyłem.

- Jest. Mógłbyś mnie tam zabrać na śniadanie - uśmiechnął się uroczo zanim wpakował do buzi szczoteczkę z odrobiną pasty do zębów. Zaśmiałem się cicho, płucząc usta i prostując się.

- To bardzo dobry pomysł - pokiwałem głową i zaczekałem aż skończy myć zęby. Wziąłem go znów na ręce i zaniosłem do sypialni, gdzie obaj przebraliśmy się.

I w moim i w Nialla mieszkaniu mieliśmy jakieś ubrania dla siebie na zmianę. Oszczędzało nam to jeżdzenia z samego rana by wrócić do domu by się przebrać w świeże ciuchy. Kończyłem zapinać guziki białej koszuli, jednocześnie obserwując uważnie blondyna, który mozolnie ściągał z siebie piżamę. Przełknąłem ślinę patrząc jak wsuwa na swoje nagie ciało bokserki. Zauważyłem, że już w ogóle nie wstydził się rozbierać przede mną.

Zerknął na mnie dopiero, gdy zakładał koszulkę, po całym przedstawieniu w postaci próbowania założenia ciasnych jeansów stojąc tyłem do mnie.

Starałem się nie pokazać po sobie, że obserwowałem go i był wciąż na tyle rozespany, że chyba nie zdał sobie sprawy. Podszedł do mnie i zaśmiał się cicho, sięgając do mojej koszuli.

- Pomyliłeś guziczki Tatusiu - wymruczał rozpinając połowę mojej koszuli, niby przypadkiem przebiegając opuszkami palców po mojej skórze, zanim zaczął je znów zapinać. Stanął na palcach cmokając moje usta i odsunął się, zaczynając wkładać moją koszule w spodnie - Jedziemy? - spytał, a ja kiwnąłem głową. Poprawił jeszcze krawat na mojej szyi i uśmiechnął się.

Dotarliśmy do małej knajpki, w której unosił się zapach kawy i naleśników. Usiedliśmy z Niallem przy stoliku, a ja sięgnąłem po kartę.

- Dzień dobry, co dla Panów? - przy naszym stoliku pojawiła się młoda kelnera, a pierwsze co zauważyłem w jej wyglądzie to kolczyki w nosie i wardze. Dopiero potem fioletowe włosy.

- Poprosimy, um.. - przesunąłem po raz pierwszy wzrokiem po pozycjach w menu - Na pewno dwie kawy, jedną z mlekiem, drugą latte - powiedziałem i zmrużyłem lekko oczy nie mogąc się zdecydować.

- Dwa razy te naleśniki z białym serem i cynamonem, odsmażane na maśle - wtrącił blondyn. Nawet nie miał w ręce karty, całkiem jakby zamawiał to codziennie. Pokiwałem wyłącznie głową, posyłając kelnerce uśmiech zanim odeszła.

- Są pyszne - powiedział uśmiechając się. Oparł brodę na zwiniętej w pięść dłoni. Przypatrywałem mu się przez moment, nie mogąc uwierzyć w to jak piękny był. I to, że był mój - Miewałem tu urodziny - zaczął nagle, sięgając do serwetnika. Wyjął białą, cieniutką serwetkę zaczynając ją składać - W stos tych puszystych naleśników wbijali świeczki i śpiewali sto lat - uśmiechnął się pod nosem - Dopiero po pewnym czasie zrozumiałem dlaczego to właśnie tu zabierali mnie rodzice - zerknął na mnie kątem oka - By w każdej chwili móc wrócić na spotkanie do firmy - powiedział, przesuwając w moją stronę złożonego z serwetki ptaka z origami. Westchnąłem cicho, dotykając jego dłoni - Ale mimo to, lubię to miejsce - rzucił, zanim zdążyłem coś powiedzieć. Poczułem jego drugą rączkę na wierzchu mojej.

- Obiecuję, że nie zabiorę cię tu w twoje urodziny.

Niall zaśmiał się cicho i pochylił całując mój policzek.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro