|•2•|
Stałem jak słup soli przed drzwiami szkoły, trzymany przez blondwłosego chłopaka, uśmiechającego się samemu do siebie.
Spojrzałem na Armina i roztrzepałem jego bujną czuprynę z uśmiechem na twarzy.
Nie wcześniej jak rok temu, Arlert uroczyście oświadczył mi że zakochał się po uszy. Bite trzy miesiące starałem się wydusić z niego informacje co to za szczęściara.
Na moje szczęście właśnie takie zachowanie, które pokazuje teraz go zdradziło.
— Czemu po prostu z nim nie porozmawiasz? — niebieskooki popatrzył na mnie jakbym popełnił co najmniej jakieś morderstwo. — No co? Mówię serio, powinieneś się z nim gdzieś umówić.
Wzruszyłem ramionami. Chłopak do którego wzdychał mój najlepszy przyjaciel właśnie szedł w naszą stronę, na co Armin automatycznie schował się za mną.
Kirschtein Jean, gościu z równoległej klasy. Mamy z nim łączony w-f.
Właśnie wtedy doszło do mnie w kim tak naprawdę zakochał się Armin.
Jean był dość... Specyficzny. No dobra, był pojebany. Ale w miarę miły, kiedy się starał.
Z urody też był specyficzny. Jego twarz nad wyraz bardzo przypominała koński pysk. Jak można się domyślić, nie odmawiałem sobie żartowania z tego.
Krótko ścięty szatyn podszedł do nas i się przywitał.
Ciekawe czego chce?
Zbił ze mną piątkę, a w tym czasie ucisk na moim ramieniu się zwiększył.
— Siema, co tam ziomuś? — razem z Janem czasem zdarzyło mi się gdzieś wyskoczyć, ale nie była to jakaś głębsza relacja niż znajomość.
Szczerze, mógłbym się z nim zadawać tylko ze względów na Armina. Ale prawda wygląda inaczej. No cóż.
Armin przecież jak poparzony, boi się podejść do niego i o wszystkim mu powiedzieć. Zachowuje się jak wystraszony szczeniak, uciekający przed fajerwerkami.
Niby wiem dlaczego niebieskooki nie chce do niego podchodzić, bo w końcu oboje są mężczyznami. Jednak mentalnie nadal są chłopcami z pierwszej klasy podstawówki. Nie żebym ja się uważał za jakiegoś wyżej postawionego w rozwoju.
Doskonale wiem, że zachowuje się jak błazen. Co więcej jestem ze swojego zachowania bardzo dumny.
— Cześć. Nic ciekawego, po staremu. Wyskoczymy gdzieś dzisiaj?
— Nie zbyt mam dzisiaj czas — w ułamku sekundy do mojej głowy wpadł plan idealny. — Ale chyba wiem kto z chęcią gdzieś z tobą pójdzie.
Złapałem Armina za kurtkę i wyciągnąłem go zza swoich pleców, lekko popychając go w stronę człowieka o jakże inteligentnym przezwisku, "Koniomordy".
Może i jestem wredny ale zazwyczaj wychodzi to wszystkim na dobre, więc nie ma co narzekać.
Armin prawie się przewrócił a Jean w sekundę zareagował i złapał go żeby nie spadł ze schodów.
Jeszcze mi za to podziękują.
— Kojarzysz Armina prawda? — nie dając mu dość do słowa mówiłem dalej —Świetnie. To ja was zostawiam.
Odszedłem zostawiając ich oboje samych. Armin rzucał w moją stronę błagalne spojrzenia a Jean, z miną jakby nie wiedział o co chodzi, dalej trzymał blondyna stojącego na krawędzi schodów.
Oby tylko do głowy nie przyszło mu skakanie z tak wielkiej, jak na jego wzrost, wysokości.
Widziałem jeszcze jak popatrzyli się na siebie zdziwieni. Blondyn zrobił się bardziej czerwony niż wcześniej, a Jean po prostu zrobił się czerwony. Kto wie, może Armin też mu się podoba?
No ja na pewno tego nie wiem.
Poszedłem w stronę akademika, w którym aktualnie mieszkam.
Docierając na miejsce otworzyłem dość spore drzwi, wszedłem po schodach na drugie piętro i udałem się do mojego pokoju.
Otworzyłem drzwi do pomieszczenia, plecak odłożyłem gdzieś w kąt, kładąc się na łóżku usytuowanym przy oknie, twarzą w poduszce.
Lekko unoszę głowę i opieram się o miękki puchowy materiał. Wyjmuje z kieszeni telefon i zaczynam sprawdzać swoje socjal media.
Aktualnie mieszkam sam, bo mój poprzedni współlokator przeniósł się do innej szkoły. Trochę szkoda, zawsze można się było z kimś pośmiać. Z drugiej strony mam cały pokój tylko i wyłącznie dla siebie.
Win, win dla mnie.
┊┊┊┊
┊┊┊☆
┊┊🌙 *
┊┊
┊☆ °
🌙*
Beta: TwinkleShadow303❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro