|•15•|
Trochę zdziwiłem się faktem, że jakiś zupełnie obcy mężczyzna zainteresował się moim samopoczuciem. Cicho westchnąłem, przypominając sobie moje poprzednie rozmyślania. Niezbyt wiem czy to dobry pomysł, mówić nieznajomemu jak się czuję.
— Chyba czuje się po prostu trochę opuszczony.
Przeszło mi to przez usta naprawdę śmiało, jakbym rozmawiał ze starym znajomym. Może dobrze jeśli komuś bym się wygadał. W końcu, chyba nic się nie stanie.
— Przyjaciel się zakochał, współlokator wyprowadził, nie mam dziewczyny, a rodzina dosyć daleko.
Siwowłosy mężczyzna popatrzył na mnie z pewnym współczuciem, splótł ręce na klatce piersiowej i pokręcił głową na boki.
— Pogadaj z przyjacielem, w końcu nim jest prawda? Powinien pomóc ci w trudnej sytuacji. — Facet że stoiska miał rację. Powinienem porozmawiać z Arminem, o tym jak bardzo samotnie się czuję.
— Racja — przyznałem mu, cicho rację. — Bardzo dziękuję za radę. Do widzenia.
Powoli odszedłem, dziękując jeszcze za lody. Czemu jestem tak głupi, że nie zwróciłem się z tym do przyjaciela? On na pewno zrozumie. W ostateczności zostanie mi porozmawiać z mamą.
Powolnym krokiem ruszyłem w stronę szkolnego akademika. Niecałe trzydzieści minut później, byłem już na schodach, prowadzących na nasze piętro. Bez żadnej zapowiedzi i bez pukania wszedłem do pokoju przyjaciela. Zobaczyłem Jena koło blondyna, siedzieli razem na dywanie i o czymś rozmawiali. Byli zdziwieni moim widokiem, nie dziwię im się.
— Wybaczcie ale, Kirschtein wypad bo muszę pożyczyć Arlerta.
Mówiłem dość stanowczo, zaplotłem ręce na klatce oparłem się o ścianę i czekałem aż Koniomordy, łaskawie, opuści pomieszczenie. Na moje nieszczęście tak się nie stało.
— Kto dał ci pozwolenie aby się tu rządzić, Jaeger? — Wysyczał moje nazwisko jakby się go brzydził. Armin podniósł się i stanął między nami.
— Nie kłućcie się. Jean dokończmy tą rozmowę później, dobrze? — Szatyn westchnął, wstał, podszedł do blondyna roztrzepał jego włosy, powiedział do niego coś po cichu i wyszedł szturchając mnie ramieniem. Zamknął za sobą drzwi.
— Co się stało, Eren? — Powiedział do mnie jakby obrażonym tonem. Jest na mnie zły? Sam potrafił przyjść do mojego pokoju znienacka cały zaryczany strasząc mi dziewczynę, z którą akurat byłem umówiony.
Podszedłem bliżej, kładąc się na jego łóżku, brzuchem do góry i z rozłożonymi rękami. Czyli jak zwykle, kiedy zbiera mi się na poważniejsze tematy. Armin zrozumiał i wyszedł na chwilę z pokoju, zakładam że poszedł po herbatę do stołówki.
Jak się spodziewałem, po chwili wrócił z dwoma kubkami z unoszącą się z nich parą. Usiadł obok mnie na krzesełku i położył kubki na stoliku koło łóżka.
┊┊┊┊
┊┊┊☆
┊┊🌙 *
┊┊
┊☆ °
🌙*
Zdążyłam, mam nadzieję że się podobało. Rety dawno nie pisałam takiego długiego działu mimo, że wiem, iż i tak jest krótki.
Beta: TwinkleShadow303 ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro