Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 9.


Wkroczyłem do znanego mi domu, w którym panował półmrok. Zdjąłem z siebie kurtkę, czując przyjemne ciepło. Harry odebrał ode mnie odzież, wieszając ją na wieszaku za mną.

- Więc najpierw ten horror? - zapytałem, pocierając dłoń o dłoń, a Harry przewrócił oczami, idąc w stronę kuchni. Zdjąłem buty i podążyłem za nim, śmiejąc się pod nosem.

- No co? Obiecałeś mi - zacząłem się droczyć.
Nonszalancko oparłem się o blat, obserwując jak przekłada ciasteczka z blachy do miski.

- Ale dodałem ci orzechy - jęknął, a ja pokręciłem głową i zwinnym ruchem ukradłem jeden wypiek, na co Harry sarknął coś pod nosem, a ja wystawiłem w jego stronę język, na co uśmiechnął się, prychając cicho.

- Powiedziałem, że wtedy będę twój, a nie, że nie obejrzymy horroru, to są dwie inne kwestie - powiedziałem z pełnymi ustami, wymachując palcem wskazującym w przód i tył.

Mężczyzna westchnął, ale zaśmiał się i chwycił, wypełnioną już, miskę, po czym skinieniem głowy pokazał w stronę salonu. Poruszyłem za nim, byłem zachwycony ciastkami, naprawdę mi smakowały, a rzadko to mówiłem, więc zapunktował u mnie. Może te ciastka uratują mi tę noc.

Na panelach przed kanapą został rozłożony duży, ciemny koc, a wokół niego porozrzucane czarne poduszki. Telewizor stał kilka metrów przed nami, a ja zdążyłem zauważyć imponującą kolekcję płyt ustawioną obok. Podszedłem do niej, na co mężczyzna zareagował cichym śmiechem. Była to niewielka biała szafeczka z dwiema półkami, w których zostały poukładane płyty. Kilka wyróżnionych stało w pozycji pionowej, były podpisane. Przejechałem palcem po niechlujnym podpisie chłopaków z Twenty one pilots i mimowolnie się uśmiechnąłem.

- Tyler i Josh to świetni ludzie, pomimo, że nie spotkałem ich na żywo. Ten podpis załatwiła mi przyjaciółka - zaczął chłopak, a ja zorientowałem się, że stoi bardzo blisko mnie. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz.

- Zazdroszczę - westchnąłem, jeszcze chwilę trzymając rękę w tamtym miejscu. - Oddałbym duszę, żeby mieć ich podpis. Wiele dla mnie znaczy ich muzyka i ogólna twórczość - przyznałem zgodnie z prawdą.

- Będziesz miał, słowo harcerza - powiedział, a ja mimowolnie się uśmiechnąłem, i nie wiedząc czemu, uwierzyłem w jego słowa. Chociaż to oczywiste, że prędzej czy później zdobyłbym ich podpis, byłem naprawdę zdeterminowany.

Odwróciłem się w stronę Harry'ego i zdałem sobie sprawę, że nasze usta dzielą centymetry, a chłopak najwyraźniej nie miał zamiaru się odwrócić, więc przygryzłem dolną wargę, zabijając uczucie zażenowania całą sytuacją, po czym przeniosłem wzrok na jego oczy, których zieleń stała się bardziej intensywna.

Mężczyzna podniósł kącik ust do góry, słyszałem jak jego oddech staje się niemiarowy.

- Więc oglądamy ten film? - wyszeptałem, przenosząc wzrok na jego usta, oblizał je.

Po chwili potrząsnął głową, oddalając się nieco ode mnie, widziałem jak zmieszanie wstępuje na jego twarz. Zaśmiałem się pod nosem i zacząłem uspokajać oddech. Przez chwilę pomyślałem, że naprawdę będę musiał go pocałować.

- Więc tę Drogę Bez Powrotu, tak? - odchrząknął, na co w odpowiedzi pokiwałem głową. Posłał mi piorunujące spojrzenie, a ja uśmiechnąłem się do niego niewinnie, rozsiadając wygodnie na poduszce i opierając o siedzenie kanapy.

- Louis - jęknął chłopak, zajmując miejsce obok mnie. - Robisz to na własną, pieprzoną odpowiedzialność.

- Niech tak będzie - skrzyżowałem nogi, siadając po turecku i wlepiłem wzrok w napisy pojawiające się na ekranie, śmiejąc się z cichych przekleństw Harry'ego.

 Film rozkręcał się w najlepsze, a mężczyzna przytulał małą poduszkę i zawzięcie starał się nie krzyczeć.

- Nienawidzę cię - wymruczał w moją stronę, a ja tylko rozłożyłem ręce na siedzeniu od kanapy i zaśmiałem się. 

- Przecież to nawet nie jest straszne - prychnąłem, zgarniając ciasteczko z miski. 

- Czy ty nie masz sumienia? - zapytał, po czym wzdrygnął i zasłonił oczy dłonią.

- Ej! Nie ma oszukiwania. - Przysunąłem się bliżej niego i chwilę powalczyłem z jego dłonią, która zawzięcie trzymał na wysokości oczu. Jednak wyszedłem z tej walki zwycięsko, przez co westchnął, odwracając twarz w moją stronę.

- Nie będę tego oglądał - oznajmił, kładąc drugą dłoń tam gdzie wcześniej leżała poprzednia. Przewróciłem oczami, ale uśmiechnąłem się cwaniacko, bo obmyśliłem sobie nowy plan działania. 

Jednym zdecydowanym ruchem przeniosłem się na jego wyprostowane kolana, siadając na nim okrakiem, a następnie splotłem jego prawą dłoń z moją prawą dłonią, a lewą poskromiłem tę walczącą. 

Chłopak spojrzał na mnie, szeroko otwierając oczy, a ja uśmiechnąłem się jednym kącikiem, przesuwając do niego nieco bliżej. 

- Wygrałem - odparłem dumnie, a Harry przez dłuższy moment nie reagował, tylko wpatrywał się we mnie głupio. 

Spojrzałem w jego zielone oczy, które nawet w mroku biły swoją intensywnością. W tle usłyszałem piskliwy krzyk kobiety i dźwięk piły łańcuchowej, ale w tamtym momencie średnio mnie to interesowało, Harry'ego najwidoczniej też. 

Byłem ciekawszym obrazem.

- Wcale nie, zasłaniasz mi film - odparł cynicznie, po czym zdecydowanym ruchem przechylił się w lewą stronę, zrzucając mnie ze swoich kolan. Moje nogi wciąż oplatały jego, z tą różnica, że teraz leżałem, patrząc na ciemność pod łóżkiem. Zaskoczony całą sytuacją, stwierdziłem, że to nie może się tak skończyć, więc pociągnąłem mężczyznę za dłoń, która wciąż trzymałem, przerywając tym samym jego dobitny śmiech. Harry wyładował obok mnie, leżał trochę wyżej, przez co oglądałem jego tors spod rozpiętej koszuli. 

- I co teraz? - zapytał, puszczając moją dłoń i schodząc całym ciałem nieco niżej, tak żeby nasze twarze były na przeciwko siebie. 

- Co teraz? - zapytałem, unosząc delikatnie brew. 

Rozplotłem nasze nogi, po czym, naprawdę szybko, ponownie znalazłem się na nim, tym razem obezwładniając ręce po obu stronach jego głowy, przez co nachylałem się nad nim z głupim uśmieszkiem, obserwując jego chwilowe zakłopotanie.

- Szach mat - wyszeptałem wprost do jego ucha, poczułem jak jego ciało drży, co napawało mnie dumą.

- I co teraz zrobisz? - zapytał zrezygnowany, wzdychając ciężko. 

- A co mogę? - zacząłem się z nim droczyć, patrząc jak zmieszanie i pozorna pewność siebie zmiennie występują na jego twarzy. 

- Powiedziałeś, że jak zrobię ci ciasteczka, to będziesz mój, więc to ty powinieneś leżeć pode mną - westchnął, podłapując moją grę.

Uśmiechnąłem się do niego zawadiacko i przysunąłem kilka centymetrów. Czułem jak jego oddech przyspiesza, i wiem, obiecałem sobie, że tego nie zrobię, ale jeśli w taki sposób go zdobędę, to jestem w stanie go pocałować.

- Więc czego chcesz? - zapytałem, otulając jego szyję moim oddechem. Jego woda kolońska uderzyła moje nozdrza, wprowadzając mnie w dziwny stan, którego nie potrafiłem wyjaśnić.

- Chcę cię poznać - wyszeptał równie delikatnie co ja. - Chcę iść z tobą do mojej sypialni i poznać wszystkie twoje dziwactwa, marzenia i wady.

Odsunąłem się od niego, patrząc jak osłupiały i jeszcze przez chwilę analizując jego słowa. Nie chciał się całować? Nie chciał się pieprzyć?

Chciał mnie poznać?

Siedziałem jeszcze chwilę, patrząc na jego zarumienioną twarz i na uśmiech, który wkradł się na jego usta. Powoli, jak pod wpływem zaklęcia, zszedłem z niego i chwyciłem kolejne ciasteczko, patrząc tępo na ekran telewizora.

Więc taka była droga zdobycia go? On nie chciał się pieprzyć, ani całować do utraty tchu, ani nawet dotykać w żaden sposób. On chciał po prostu rozmawiać?

Szczerze mówiąc byłem zaskoczony i może to ta noc tak na mnie działała, bo w nocy zawsze jestem bardziej wrażliwy, ale pierwszy raz pomyślałem, że może nie jest taki zły. Że może należy mu się szansa na szczęśliwy związek?

Jednak potrząsnąłem głową i przymknąłem oczy, uspokajając oddech.

Nie, on będzie szczęśliwy, kiedy z nim skończę. Nie znajdzie prawdziwego szczęścia tkwiąc w błędnym kole, które nazywa pozorną miłością. Jeśli będzie trzeba, to w porządku, byłem gotów go poznać, jednak dlaczego nie chciał mnie pocałować? To ułatwiłoby nieco sprawę.

- Więc chodźmy - powiedziałem, chwytając miskę ciastek i koc, a Harry uśmiechnął się jeszcze szerzej i poprowadził mnie do swojej sypialni.

Kiedy otworzyłem drzwi, ujrzałem czysty pokój z białymi ścianami, a na nich widniały przeróżne malowidłami z napisami i możecie mi wierzyć, lub nie, ale nigdy nie widziałem czegoś równie pięknego.

- Woo! - mruknąłem z zachwytem i podszedłem do ściany, na której został namalowana postać człowieka, która w miejsce serca miała wstawioną różę, od której odchodziły pnącza, oplatające całą sylwetkę. - Jakie cudowne - wydusiłem, delikatnie dotykając czarnych, precyzyjnych linii.

- Dziękuję - usłyszałem za sobą cichy śmiech.

Odwróciłem się, spoglądając na opartego o ramę drzwi mężczyznę.

- Ty to zrobiłeś? - zapytałem z niedowierzaniem, nieświadomie pokazując palcem na malowidło.

Ten tylko potaknął głową, a jego uśmiech się poszerzył. Podszedłem bliżej do ściany i zacząłem podziwiać każdy skrawek, to z jaką precyzją została namalowana każda, nawet najmniejsza gałąź. Najmniejszy listek został idealnie zakończony, pocieniowany.

- Długo to robiłeś? - zapytałem głupio, dostrzegając cytat napisany malutkimi literami pomiędzy gałęziami.

"She sits up high, surrounded by the sun
One million branches and she loves every one
"Mom and dad, did you search for me?
I've been up here so long I'm going crazy" *

Mimowolnie się uśmiechnąłem i zacząłem nucić dobrze znaną mi piosenkę.

- Kilka tygodni, tak bez przerwy - westchnął, zmierzając w moją stronę. - Podoba ci się?

- Pytasz serio? - prychnąłem. - To jest lepsze niż te ciastka, a uwierz mi, ciastka są super.

Odwróciłem się i spojrzałem na Harry'ego, który lustrował swoją pracę.

Podbiegłem do równoległej ściany, podekscytowany jak małe dziecko, które dostało zabawkę.

Na drugiej ścianie został namalowany księżyc z otwartym okiem, który w połowie przeistaczał się w słońce z zamkniętym. Wszystko było wykonane w bardzo ciekawym stylu, wręcz perfekcyjnym, zawsze chciałem osiągnąć taki efekt. Tak jakby jakiś profesjonalista przyszedł i poświęcił tej pracy cały swój czas, dopieszczając ją w każdym stopniu. Pod tym również widniał cytat, który nie umknął mojej uwadze;

"The boy on the blue moon dreams of sun. "**

Zwracałem uwagę na najmniejsze drobnostki.

- Jezusie przenajświętszy, matko kochana - powiedziałem, siadając na prostym białym łóżku. - Tu jest pięknie.

Jeszcze raz ogarnąłem pokój wzrokiem, czując się oczarowany klimatem, który w nim panował. Czystość, klasa, ale przy tym kreatywność i inspiracja. Spojrzałem na sufit; centralnie nad łóżkiem Harry'ego widniało niewielkie dachowe okienko. 

Nie mógłbym tak, waliłbym się co poranek w głowę o sufit. 

Niewielka część sufitu wokół okna została pomalowana na granatowo, a na tym granacie widniały niewielkie gwiazdki.

Reszta sufitu pozostała biała, przyozdabiał go delikatny żyrandol z koronkowymi zakończeniami. Półki wiszące na ścianach, zza których" wyrastały" pnącza, przeróżne gałęzie, i biurko były czarne, kontrastowały się z takim samym dywanem, który swoją droga został zrobiony na wzór kota z kreskówki. 

-Weź, bo się zarumienię - zaśmiał się i zajął miejsce obok mnie.

Spojrzałem na niego oczarowany, a uśmiech z mojej twarzy nie chodził nawet na minutę. 

- Też rysuję, ale w porównaniu do tego mam talent pięciolatka - prychnąłem.

- Oooo, co rysujesz? - zapytał, a mi zrobiło się w jakiś sposób miło. Nikt nigdy nie pytał, a jak już zaczynałem temat, to nie słuchał.

- Wszystko - od postaci po budynki, martwa natura i inne takie. Akwarele, ołówki, kredki, mazaki, wszystko co wpadnie mi w ręce. Ale najbardziej gustuję w ołówku, taka prostota wyraża najwięcej. 

- Pokażesz mi coś kiedyś? - zapytał entuzjastycznie, a ja potaknąłem głową żywo. - Jak się zaczęła twoja przygoda z malowaniem?

I tak się zaczęło, opowiedziałem mu wszystko, i pierwszy raz czułem się naprawdę słuchany. Widziałem jak się uśmiecha, kiedy mówiłem o tym jak czteroletni Louis wykradł mamie jej szminki, tusze i inne kosmetyki, tylko po to, żeby pomalować nimi całe ściany. Zadawał pytania, dopytywał o najmniejsze szczegóły, które wcale nie były ważne, ale sprawiały, że czułem się w centrum zainteresowania. Pytał o ulubione farby, płótna, inspiracje, a ja z ekscytacją małego dziecka opowiadałem mu o wszystkim, nie czując żadnej niechęci. 

- A ty? Jak to było z tobą? - zapytałem, opierając twarz na prawej dłoni. 

- Zacząłem rysować po odejściu ojca - westchnął, ale nie wyczułem w tym żalu. - Popadłem w depresje, takie tam, szkoda wspominać, po prostu za pomocą rysunku potrafię wyrzucić wszystkie negatywne emocje z siebie i pokazać co czuję. 

Harry i depresja? Nie wyglądał takiego, to prawda, że był dosyć specyficzną osobą, ale nigdy nie przypuszczałbym. Wydawał mi się być taką pomocną dłonią, otwartą na ludzi i ich problemy, osobą, która jest szczęśliwa.

Może to dlatego, że ostatnio nie poznaję w ogóle nowych ludzi? 

Jakim uczuciem jest depresja? Kiedy myślisz, że twoje życie nie ma sensu i popadasz ze skrajności w skrajność, czy kiedy leżysz i patrzysz całymi dniami w ścianę, nie robią nic oprócz tego, bo jakieś wewnętrzne "ja" cię powstrzymuje?

Nigdy tego nie rozumiałem i obawiałem się, że nie zrozumiem. Ze smutkiem i poczuciem bezsilności się walczy, robi się temu na przekór, bo jeśli w takim czasie jesteś silny, to później nic cię już nie złamie. Zataczasz błędne koło, każda szansa leci ci z rąk i później nie jesteś w stanie jej odnowić, nie dostajesz drugiego losu. Więc dlaczego ludzie się poddają? 

Bo są za słabi. 

Patrzą na uczucia nigdzie nie dojdziemy, kierują nas po zgubę, nie przynoszą nic dobrego, tylko rany i połamane serca. 

 Wiem z własnego doświadczenia. 

- Przykro mi - mruknąłem może niezbyt szczere, a Harry spojrzał przed siebie i uśmiechnął się delikatnie.

- A mi nie - powiedział, a ja zmarszczyłem brwi, bacznie obserwując jego twarz. - Przez ten okres czasu nauczyłem się więcej niż kiedykolwiek. Nigdy nie szanowałem życia, twierdziłem, że mnie pokarało i że mam najgorzej na świecie. Pewnie do tej pory bym tak myślał, gdyby nie Gemma. Byłem młody, nie znałem świata, ale nauczyłem się, że nie można się poddawać. Nauczyłem się, żeby zacząć. Pomimo bólu, pomimo niechęci i płaczu. Po prostu zacząć.

Uśmiechnąłem się delikatnie i podkuliłem nogi na łóżko, siadając po turecku.

- Nigdy nie doświadczyłem depresji - wyznałem szczerze, a chłopak odwrócił na mnie wzrok. - Pomimo, że byłem wiele raz w gównie życiowym, uważałem, że leżeniem i marnowaniem czasu nie pomogę sobie, tylko pogorszę swój stan i wejdę w błędne koło bez wyjścia. Jestem introwertykiem, wiesz, nigdy nikomu nie mówię o swoich uczuciach, rzadko okazuje smutek, czy cokolwiek. Ludzie myślą, że nie mam serca, bo nie płaczę jak widzę jakieś biedne szczeniaczki na ulicy, po prostu uważam, że mój płacz niczego nie zmieni. Nie poprawi sytuacji na świecie. Ostatnio płakałem - zatrzymałem się na chwilę i przygryzłem wargę, mrużąc delikatnie oczy - z kilka dobrych lat temu. Po prostu jestem taką osobą i często odrzucam ludzi swoim zachowaniem, po prostu nawet jak bardzo mnie rusza kogoś historia, to nie potrafię tego odpowiednio okazać. - wziąłem głęboki oddech i zdałem sobie sprawę, ile powiedziałem.

Chyba pierwszy raz w życiu powiedziałem tak dużo o sobie. Dlaczego to zrobiłem? Nie wiem, po prostu czułem, że Harry mnie słucha i mam takie jakby nieme zapewnienie, że nie będzie mnie oceniał. 

Chociaż on.

Może to błędne, może robiłem z siebie idiotę, ale szczerze mówiąc miałem to najzwyczajniej w świece gdzieś. Tak naprawdę nic nie traciłem, nawet jeśli powiedziałbym za dużo i tak wiedziałem, że ta relacja się zakończy prędzej czy późnej. 

- Rozumiem - powiedział cicho, siadając tak samo jak ja. - Jeżeli jakieś osoby odeszły od ciebie, dlatego że jesteś taki, a nie inny, to najwyraźniej nie były warte twojej uwagi. Poza tym mega cię podziwiam, chciałbym umieć nie okazywać uczuć. Uwierz, to trochę problematyczne jak mówisz wszystko, co ci leży na sercu.

- Taki chłód też nie jest do końca zdrowy - podrapałem się po głowie, czując dziwnie nieswojo. - Jeżeli mówimy o chłodzie, lubisz zimę? - zapytałem, żeby zmienić temat.

Mężczyzna się zaśmiał i zaczął opowiadać o swojej ulubionej porze roku, którą okazała się być wiosna, a ja go słuchałem, przyglądając się jego chaotycznym ruchom. To nie tak, że mnie znudził, po prostu nie chciałem mówić już więcej o sobie. Nigdy tego nie robiłem, chociaż może to wynikało z tego, że nikt nigdy nie pytał. Pomimo wszystko ja tu miałem misję do wykonania, nie miałem czasu na zabawę w przyjaźń i durne zwierzania.

Zaczęliśmy rozmawiać o najmniejszych pierdołach, znowu. Dowiedziałem się tylu małych szczegółów, które zlepiały się w fajną całość, dzięki której mogłem poznać go bliżej; na przykład to, że jest uczulony na laktozę, a kocha płatki z mlekiem, albo to, że jego ulubionymi zwierzętami są żółwie i bardzo chciałby mieć jakiegoś w domu. Uważa, że są przesłodkie. Żółwie i przesłodkie? To jakby powiedzieć, że sól jest słodka. Żółwie wyglądają jak pełzające kamienie i nic nie robią, tylko jedzą i się wypróżniają. Tyle z nich pożytku.

Spojrzałem na zegarek, który się do mnie uśmiechał. Tak, zegarek się do mnie uśmiechał. Był delikatny, a na jego tarczy został umieszczony uśmiech w stylu cheshire cata. Uwielbiałem Alicję z Krainy czarów, nie oceniajcie mnie, miała w sobie coś magicznego i przyciągającego.

Wybiła północ.

- Matko przenajświętsza, już północ, przepraszam, zasiedziałem się - powiedziałem gorączkowo, wstając z łózka.

Harry zaśmiał się, patrząc na mnie i czekając, aż się uspokoję.

- Nigdzie nie idziesz, obiecałeś, że obronisz mnie przed złymi demonami z szafy - wzruszył ramionami, a ja spojrzałem na niego głupio. - Nie masz wyjścia, mój obrońco.

Mój obrońco.

- Niech będzie - poszedłem na kompromis, poza tym jakoś nie chciało mi się wracać do domu. Miło spędzałem czas, pierwszy raz od dawna, a jeśli zostanę na tę noc to może posunę się jeszcze o krok dalej, chociaż uważam dzisiejszy wieczór za bardzo udany. Jeżeli chodzi o plan, oczywiście. Niedługo owinę go sobie wokół palca, po prostu to czułem. Widziałem jak na mnie zerka, jak ukradkiem spuszcza wzrok na moje usta.
Trzeba to tylko dobrze rozegrać.

- Co jeśli jestem straszniejszy od tych demonów? - zaśmiałem się, chociaż nie do końca żartowałem.

- To jesteś moim ulubionym strachem - powiedział Harry, a ja spojrzałem na niego przenikliwie, wkładając swój najbardziej czarujący uśmiech.

- Gdzie chcesz spać? - zapytał, drapiąc się po karku. - Możesz spać na moim łóżku, a ja pójdę na kanapę, albo podłogę, możesz też spać na kanapie w salonie, jest super wygodna, kocham Gemmę za to, że ją wybrała. Jakbyś spał na chmurce.

- Jeżeli będę spał na twoim łóżku, to będziesz spał obok? - zapytałem, a Harry spojrzał na mnie, a jego usta zastygły lekkim uchyleniu. Przybiłem sobie mentalną piątkę.

- Jeżeli tylko chcesz.

Więc chwilę później leżeliśmy w dosyć ciasnym łóżku, podziwiając gwiazdy w małym okienku, rozmawiając o życiu pozaziemskim i innych takich filozoficznych tematach.

- Podasz mi misia? - zapytał Harry zaspanym głosem i ziewnął.

- Proszę? - zaśmiałem się, patrząc jak pociera lewe oko.

- Leży przy ścianie, tam - mruknął, a ja zacząłem szukać na oślep dłonią. - Nic tu nie ma.

Zawsze musiałem leżeć przy ścianie, taka moja mała zasada. Nie potrafiłem zasnąć od brzegu, zbyt często spadałem i rozwalałem sobie którąś kończynę.

- Nie zasnę bez niego - jęknął Harry. Wyglądał jak malutkie, niewinne dziecko.

Wyglądał uroczo.

Nie w taki sposób, oczywiście.

- Mogę być twoim misiem, jeśli chcesz - zaproponowałem, a Harry zaśmiał się, ponownie ziewając.

- No niech ci będzie, ewentualnie się zgadzam.

Odwróciłem się do niego plecami i spojrzałem na ścianę, na której, pomimo mroku, dostrzegłem malutkie literki. Pewnie jakiś cytat, byłem ciekawy jego treści. Rano zobaczę, pomyślałem.

Po chwili poczułem oplatającą mnie w pasie rękę, przez co mimowolnie moje oczy się rozszerzyły, a po ciele przeszedł dreszcz. Nie należał do tych przyjemnych, tak myślę.

Poczułem miarowy oddech na swojej szyi. Spałem bez koszulki, co wprawiało mnie w lekki dyskomfort, ale całe szczęście mężczyzna z niej nie zrezygnował. Inaczej męczyłbym się całą noc, zapewne nie śpiąc.

- Dobranoc - westchnąłem, zastanawiając się czy Liam już śpi, czy może spędza czas z tą dziewczyną, a może wszedł na piwo? 

Na pewno bawił się lepiej ode mnie.

Po chwili poczułem jak moje powieki robią się cięższe, a myśli coraz słabsze.

Udałem się do krainy snu, szybciej niż się spodziewałem.



__________________________________

* Pierce the veil - hold on till may

**Pierce the veil - the boy who could fly


Nie mam totalnie nic do powiedzenia, idę się uczyć, polecam wszystkim.

 serwus. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro