Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 45


Te parę dni minęło im jak z bicza strzelił. I choć po wiadomych wydarzeniach, jakie pewnego wieczora zaszły między nimi, pamięć nie zaginęła, to już przyzwyczaili się do myśli o nich. Z początku obaj się rumienili na swój widok, po tym co się stało i atmosfera była nieco niezręczna, ale im więcej czasu ze sobą spędzali i im więcej go mijało, tym bardziej oswajali się z tym.

Wciąż też skupiali się na rzeczach, jakie mieli obowiązkowo do zrobienia. Jedynie Tae czasem gdzieś uciekał myślami i Yoongi nie miał pojęcia gdzie. Odrobinę go to martwiło, jednakże Taehyung nie wyglądał na przygnębionego. Może tylko trochę zagubionego... Albo błądzącego we wspomnieniach? Lekarz wiedział jednak, że TaeTae by mu powiedział, gdyby odczuwał taką potrzebę. Starał się też dawać swojej gwiazdeczce poczucie bezpieczeństwa, aby ten wiedział, że zawsze może się do niego zwrócić.

Tego popołudnia wspólnie siedzieli w salonie, w ciszy i każdy zajmował się sam sobą. Taehyung czytał jakąś książkę, najprawdopodobniej się ucząc, a Yoongi pisał coś na laptopie, zapewne do pracy. Obaj byli skupieni na swoich zadaniach i dlatego też podskoczyli na swoich miejscach, kiedy w pomieszczeniu nieoczekiwanie rozległ się dźwięk dzwonka telefonu młodszego z nich.

- Tak, słucham? – odebrał Kim, od razu odzywając się swoim głębokim głosem. Był nieco zdziwiony, ponieważ numer, jaki wyświetlił się na ekranie urządzenia, był dla niego nieznany. Chociaż potem już zaczął się spodziewać, kto to może być, nawet jeśli osoba po drugiej stronie się jeszcze nie odezwała.

- Taehyung oppa? Z tej strony Tae Hee... Miałam zadzwonić – powiedziała dziewczyna niepewnym, jak się wydawało Tae, głosem.

- Och, tak. Pamiętam – odparł i poprawił się w fotelu. Przełknął ślinę, jaka zalegała mu w jamie ustnej. Jakoś tak... Zaczął się stresować. Nie miał pojęcia, jakie wieści ma dla niego jego siostra. Obawiał się, że negatywne. Przecież Junsu go nienawidził. Tae Yu tak samo. – Jak tam u ciebie? – zapytał, aby jakoś to odwlec.

- U mnie w porządku, ale wiesz, nie po to dzwonię. Rozmawiałam z tatą i Tae Yu, ale...

- Może chcesz do mnie wpaść, Tae Hee? – przerwał jej szybko. – Wiesz... To chyba nie jest rozmowa na telefon... - dodał jeszcze. Tak naprawdę, chciał ją zobaczyć, ponieważ tamto krótkie spotkanie w kostnicy szpitala i poza nią mu nie wystarczyło. Naprawdę kochał swoje rodzeństwo i wciąż zrobiłby dla niego wszystko. Zarówno dla siostry, jak i dla brata.

- Hm... To w sumie nie jest zły pomysł. Masz rację, nie powinniśmy o tym rozmawiać przez telefon... Mogę do ciebie wpaść, oppa?

- Jasne, nie ma problemu. Wyślę ci adres w SMS, okay?

- Tak... Będę jeszcze dzisiaj. Do zobaczenia braciszku.

- Do potem.

W ten oto sposób zakończyła się ich rozmowa telefoniczna. Yoongi tylko spoglądał na młodszego znad ekranu laptopa, czekając na to, co będzie dalej. Kiedy młodszy wystukał najprawdopodobniej adres ich zamieszkania i go wysłał, rzucił telefon na stolik i chwilę siedział, wpatrując się w ścianę przed sobą, po czym... Zerwał się na równe nogi.

- Hyung! Trzeba posprzątać! – oznajmił nad wyraz głośno i pobiegł do kuchni. Min zaśmiał się pod nosem i odłożył przenośny komputer, zaraz zdejmując także okulary ze swojego nosa. Zaraz wstał ze swojego miejsca i poszedł za młodszym, aby mu pomóc.

***

Siostra Taehyunga zjawiła się u nich punkt o godzinie osiemnastej. Starszy brat zaprowadził ją do salonu i zaproponował kawę lub herbatę. Dziewczyna stwierdziła, że woli to drugie i już niedługo potem siedzieli naprzeciwko siebie. Przez pierwsze minuty milczeli, starając się zebrać swoje myśli w jedność.

- Oppa... Myślę, że nie mam co owijać w bawełnę... - zaczęła pierwsza. Odłożyła kubek z herbatą na stolik i spojrzała mu prosto w oczy. – Rozmawiałam z tatą i Tae Yu. Raczej nie byli zbytnio zadowoleni przez to, że w ogóle o tobie wspominam, ale po kilku próbach w końcu mnie wysłuchali. Chyba tylko po to, żeby mieć święty spokój, ale przynajmniej coś... - w tym momencie spuściła swój wzrok i zaczęła skubać skórki wokół paznokci. – Nie mam pojęcia, co z tego wyszło, ale ojciec wziął ode mnie twój numer telefonu. Może jak się zastanowi to do ciebie zadzwoni. Albo mi coś powie i wtedy ja tobie przekażę... - kontynuowała. Tae pokiwał głową i upił trochę swojej herbaty. Nie były to w sumie najgorsze wieści, jakie mógł usłyszeć. Skoro Junsu miał jakikolwiek kontakt do niego... Wyglądało na to, że nie skreślił go od razu. W końcu to jego córeczka go przekonywała, prawda? Ewentualnie chciał po prostu wyrzucić Taehyungowi prosto w twarz, że nie ma na co liczyć i jest zakałą tej rodziny. Opcje były różne.

- Rozumiem... - odparł cicho TaeTae. Tae Hee stwierdziła, że chyba odleciał on gdzieś w granice swego umysłu tylko i wyłącznie, więc się nie odzywała. Nie trwało to jednak długo. – A co tam u ciebie? U was wszystkich? Trzymacie się jakoś? – zapytał w końcu Tae. Już wolał nie pytać o to, o czym wcześniej rozmawiali. Bardziej interesowały go teraz losy jego rodziny.

- Cóż... Tata znalazł sobie nową kobietę. Niedługo się z nią żeni. Nazywa się Son Gain. Jest całkiem miła. Przynajmniej dla nas... Nawet stanęła po twojej stronie, wiesz? Może pomoże mi przekonać tatę, kto wie. Ja niedługo mam testy na koniec szkoły. Jestem w ostatniej klasie gimnazjum. Tae Yu ma je za rok. Może i nie wygląda, ale ma dobre oceny i też dużo gra na pianinie. Ja wolę skrzypce. I no... Jakoś to leci. A ty, oppa?

Taehyung analizował jej odpowiedź, co do słowa. Jego rodzeństwo przez cały czas było szczęśliwe, co niezmiernie go cieszyło. Nawet jeśli dla niego Junsu był strasznie oziębły, to najwidoczniej kochał swoje dzieci i chciał dla nich dobrze. Tylko Tae nie był jego... W sumie było to zrozumiałe. Mało kto chciałby zajmować się dzieckiem swojej żony, która urodziła dziecko innego. Tak naprawdę Taehyung nawet nie wiedział, kto w takim razie był jego biologicznym ojcem i nie zanosiło się na to, aby te informacje do niego doszły. Taeyeon zabrała je ze sobą do grobu. Szczerze, to nawet mu na tym nie zależało. W tym momencie liczył się dla niego tylko Yoongi, Tae Hee i Tae Yu.

- Ja... Całkiem dobrze. Miałem dużą przerwę w nauce po tym, jak Juns... Tata was zabrał, a mama zniknęła, ale też Yoongi hyung dużo mi pomagał. Tylko dzięki niemu jest tak, jak teraz – odpowiedział w końcu. Po części to była prawda. Nie powiedział jej przecież tylko o swoim pobycie w ośrodku, no nie? Według niego, nie musiała o tym wiedzieć. Tak było lepiej. Przecież było – minęło.

I też na samą myśl o Min'ie, uśmiechnął się szeroko. Uwielbiał myśleć o starszym, którego kochał całym swoim sercem, a który tak wiele mu pomógł i teraz pracował w swoim domowym gabinecie, zaledwie piętro wyżej.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro