Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 42

Yoongi siedział przy biurku i wpisywał w rubryczki na komputerze odpowiednie dane różnych pacjentów. Tym razem pracował w domu, wcześniej informując o tym swojego szefa. Miał na to przecież pozwolenie, ze względu na Tae. Młodszemu oczywiście nic nie było i miał się dobrze, ale wszyscy zapomnieli, że miał to robić tylko przez pewien czas, więc teraz korzystał.

Nudziło go już to, co właśnie robił, ale wiedział, że musi to skończyć jak najszybciej i przesłać do ośrodka, aby innym pracownikom ułatwić życie. W końcu teraz to oni zajmowali się w dużej mierze jego pacjentami. Nie mógł nikogo zostawić samego, nawet jakby bardzo chciał.

W pewnym momencie jego telefon zaczął burczeć na drewnianym meblu przez wibracje, na które był ustawiony. Ktoś dzwonił do Min'a z nieznanego dla niego numeru. Po chwili wahania odebrał. Obstawiał, że jest to coś ważnego.

- Tak słucham? – rzucił znudzonym tonem.

- Pan Min Yoongi? – zapytał głos po drugiej stronie. Gigi pokiwał głową, jednak dopiero po chwili doszło do niego, że rozmówca nie mógł tego zobaczyć. Odchrząknął i potrząsnął głową.

- Tak, to ja.

- Dzień dobry. Nazywam się Lee Taeyong. Ostatnio mój znajomy, Choi Minki dzwonił i mówił coś o pewnej kobiecie...

- Niech pan mówi dalej.

- Dzisiaj przywieziono do szpitala niejaką Kim Taeyeon, która zgadza się z podanym opisem.

- Naprawdę? Jaki to szpital?

- Zanim panu powiem, jest jeszcze jedna rzecz...

- Tak?

- Ta kobieta nie żyje.

- Och... Dobrze, rozumiem. Niech pan poda ten adres – poprosił i za chwilę zanotował odpowiednią ulicę, którą podał mu chłopak po drugiej stronie łącza. Rozłączył się, rzucając tylko „do widzenia" i nic więcej.

Oparł głowę na dłoni. Jak miał powiedzieć swojemu małemu Tae, że jego matka najprawdopodobniej nie żyje? Nie po to jej przecież szukali. Kim'owi na pewno zależało na tym, aby zobaczyć ją żywą i choć przez chwilę porozmawiać, uzyskać odpowiedzi na jego pytania, które tylko ona mogła mu dać. Teraz Taehyung mógł zostać z niczym. Jedyne, co mieli, to szpital, w jakim znajdowało się jej ciało.

Powoli wstał. Chwycił jeszcze tylko kubek po kawie, w celu wyniesienia go ze swojego gabinetu. W kuchni siedział jego dzieciak i czytał jakąś książkę. Ostatnio robił tak bardzo często. Min zastanawiał się, co w tym pomieszczeniu jest takie wygodne, bo na pewno nie krzesła, na jakich najczęściej spoczywał tyłek TaeTae.

Starszy objął młodszego od tyłu i przytulił się do jego pleców.

- Tae...

- Tak hyung?

- Muszę ci coś powiedzieć – oznajmił i w tym samym momencie czarnowłosy odwrócił się do niego twarzą. Spojrzeli sobie w oczy i przez chwilę trwali w milczeniu. W końcu starszy wziął głęboki wdech.

- Znaleźli twoją mamę... A przynajmniej kobietę, która zgadza się z opisem.

- Naprawdę? – zapytał tamten z nadzieją w oczkach. I jak tutaj powiedzieć mu o czymś takim, kiedy on tak pięknie spogląda na innych?

- Tak, tylko... Jest jedna rzecz... - mówił z trudem Suga.

- Jaka hyung?

- Ona... - zaciął się. Nie potrafił. To było zbyt trudne. – Nie żyje... - dodał po chwili, poddając się. Wiedział, że on musi się o tym dowiedzieć. Nie było innego wyjścia. Potem byłby tylko bardziej zawiedziony.

- Hyung, ale to na pewno ona?

- Nie mam pewności. Możliwe, że tak, a możliwe też, że nie. To ty będziesz musiał to potwierdzić.

- Dobrze. Niech będzie – powiedział młodszy, zasmucony tymi wieściami. Może teraz faktycznie wolałby nawet nie wiedzieć? Może szukał jej bez sensu? Może wolał żyć w nieświadomości?

- Chcesz pojechać teraz? – zapytał AgustD, a Tae skinął tylko głową w odpowiedzi. Wolał to już mieć też za sobą. Jak nie matka... może trafi chociaż na jakikolwiek ślad swojego rodzeństwa? Przecież to ich wspólna matka. Mieli tylko innych ojców, ale urodziła ich ta sama kobieta. Na pewno też już dowiedzieli się o jej śmierci.

Zebrali się i już po pięciu minutach wyjeżdżali spod domu samochodem starszego z nich. Czarnowłosy tylko tułał się za swoim ukochanym, milcząc przez cały czas. Miał cichą nadzieję, że to wcale nie będzie jego matka, że jeszcze ją znajdzie.

Niecałe pół godziny później znaleźli się pod odpowiednim szpitalem i udali się do recepcji. Wszystko załatwiał starszy, a młodszy tylko czekał. Zostali poprowadzeni do kostnicy, a tam jakiś mężczyzna wyciągnął ciało. Rozsunięto zamek czarnego worka i przywołano Tae delikatnym gestem, aby podszedł bliżej.

Miał tylko parę miłych wspomnień z dzieciństwa ze swoją mamą. Większość tego, co pamiętał, wypełniał jednak ból. Jak był mały i odszedł człowiek, którego miał za swojego tatę, nie było jeszcze tak źle, ale kiedy tylko podrósł, ta zaczęła się na nim wyżywać. Każde jej niepowodzenie kończyło się krzykiem na Taehyunga i jego płaczem. Potem było tylko gorzej. Mimo wszystko, cały czas ją jednak kochał. W końcu to ona go urodziła, dała mu życie, mimo iż sama przyznała, że jego babcia chciała, aby Taeyeon dokonała aborcji. W jakiś sposób musiała go kochać, prawda?

Z jego oczu poleciały łzy, kiedy zobaczył ciało w worku. To naprawdę ona. To jego mamusia...

- Mamo... - wyszeptał i pochylił się nad nią. Teraz jej włosy były już czarne, ale w dalszym ciągu, mimo upływu lat, była piękną kobietą, za którą najpewniej oglądało się wielu mężczyzn. Zawsze miała powodzenie, ale nigdy nie przyprowadziła żadnego innego faceta do domu. Taehyung podejrzewał, że cały czas kochała Junsu, choć się do tego nie przyznawała. Teraz też nikogo przy niej nie było. Czy to oznaczało, że była sama nawet w chwili śmierci?

- Czy ona... Była sama...? – zapytał Tae, zdruzgotany. Po mokrych policzkach spływały coraz to nowsze słone krople.

Mężczyzna spojrzał na jakieś papiery, kiwając sobie przy tym głową.

- Znaleźliśmy ją w jej mieszkaniu. Mieszkała sama, sąsiedzi mówili, że nie miała nawet żadnych przyjaciół – odparł, a Kim tylko bardziej się rozpłakał. Poczuł czyjąś rękę na swoim ramieniu. Obejrzał się w tamtym kierunku i choć obraz przed jego oczami był rozmazany, rozpoznał swojego hyunga. Wtulił się w niego od razu.

- Już Tae... Wszystko będzie dobrze, gwiazdeczko - powiedział starszy uspokajająco.

I w tym samym momencie usłyszeli czyjeś kroki.

- Dzień dobry. Czy znajdziemy tutaj Kim Taeyeon? – zapytał jakiś mężczyzna. Yoongi z Taehyungiem spojrzeli na niego w tym samym momencie. Obaj zdziwieni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro