Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 41

Taehyung czekał. Cierpliwie czekał, aż dostanie telefon z jakiegokolwiek miejsca, że znaleziono jego matkę. To było jedyne, co mógł robić. Oczywiście, szukał jej także na własną rękę, ale zbyt wiele nie mógł zrobić. Był tylko zwykłą osobą i ciężko było mu dostać informacje, nawet o własnej matce. Ta dobrze się ukryła i najwidoczniej naprawdę nie chciała, aby ktokolwiek, a szczególnie Tae, ją znalazł.

- Hej Tae. Co robisz? – zapytał Yoongi, obejmując młodszego od tyłu i całując go w szyję.

- Cześć hyung. Myślę tylko... - mruknął w odpowiedzi i oparł głowę o ramię starszego, wpatrując się w niego kątem oka. Uwielbiał Min'a, choć i to jest mało powiedziane. Kochał go, ale wciąż nie powiedział tego na głos. Z resztą, drugiemu także się do tego nie śpieszyło.

- O czym myślisz, gwiazdeczko? – zadał kolejne pytanie tym swoim troskliwym tonem, na który Taehyungowi topiło się to jego delikatne serduszko.

- O mamie i tacie... O moim rodzeństwie też... Tęsknię za tymi dwoma rozrabiakami, chociaż pewnie już nie są tacy mali, jak ich zapamiętałem...

- Nie przejmuj się, na pewno ich znaj-... poczekaj chwilę, ktoś do mnie dzwoni – powiedział starszy i wyjął urządzenie z kieszeni swoich spodni. Odebrał i słuchał tego, co ma mu do powiedzenia rozmówca. Rozłączył się po paru minutach i spojrzał na swojego dzieciaka z uśmiechem.

- Tae... znaleźli twoją mamę – powiedział ze spokojem, jednak kąciki jego ust unosiły się coraz wyżej.

- Tak? Matko, jak się cieszę! Hyung, gdzie ona jest? – wyrzucił z siebie energicznie Kim.

- Zmierza na lotnisko do Incheon. Ma zamiar opuścić kraj. Dzisiaj o 20 ma odlot. Masz kilka godzin Tae, zdążysz – odparł na jego pytanie, ale nie zdążył dodać nic więcej, ponieważ młody zerwał się ze swojego miejsca i jedynie założył buty, a zaraz potem wybiegł z domu.

Kim byłby jednak Yoongi gdyby nie pobiegł za nim?

Nie zdążył jednak wykonać zbyt wielu kroków poza teren swojego ogrodu, a usłyszał pisk opon i głośny huk zaraz potem. Przerażony wyszedł zza rogu i naprawdę nie wiedział, co ma w tym momencie zrobić. W jednej chwili w jego oczach stanęły łzy, a on znów zerwał się do biegu, choć jego nogi właśnie były jak z ołowiu.

Szybko dopadł do ciała leżącego na ziemi. Bezwładnego i zakrwawionego. Padł przy nim na kolana i ułożył jego głowę na swoich udach.

- Hej, Tae, obudź się... - powiedział wyraźnie przerażony i odsunął grzywkę z zamkniętych oczu młodszego. Nie otrzymał jednak odpowiedzi ani żadnego znaku życia. Wtedy też sprawdził, czy jego gwiazdeczka oddycha. Nic z tego.

- Tae, proszę, nie umieraj, nie zostawiaj mnie tutaj – zwrócił się do niego gorączkowo, a jego łzy skapywały na policzek młodszego. Ułożył go prosto na rozgrzanym asfalcie i przystąpił do masażu serca, wciąż dławiąc się łzami. Kim w dalszym ciągu nie odzyskiwał przytomności.

Pogotowie przyjechało dopiero po jakimś czasie, Yoongi nawet nie był w stanie stwierdzić, ile minęło.

Był jednak świadomy jednego.

Słów, jakie wypowiedział ratownik medyczny.

- Przykro mi, ale tego chłopaka nie da się już uratować. Stwierdzam zgon na miejscu.

_______________________

Dziękuję za czytanie tego ff do samego końca <3 ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro