Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 39

Yoongi właśnie stał w kolejce do recepcji jednego z największych szpitali w Seulu, tylko po to, aby zapytać o swojego kolegę, który w nim pracował. Naprawdę... Czego on nie robi dla swojego dzieciaka. Wielu na pewno już dawno by zrezygnowało, jednak Min był w swoim celu strasznie wytrwały. No i obiecał Taehyungowi, że mu pomoże znaleźć rodzinę. Nawet wziął specjalnie wolne tego dnia, ponieważ nie wiedział, ile czasu na to zmarnuje. Jeśli mało – okay, nawet spędzi trochę więcej czasu ze swoją gwiazdeczkę. Jeśli dużo – no cóż, trudno, warto się poświęcać dla uśmiechu Kim'a.

Trochę już przysypiał, tak czekając na tym białym, plastikowym krzesełku i wcale nie dziwił się na narzekanie tych wszystkich starszych pań, które spędzały tutaj więcej życia, niż wszyscy inni. Te siedziska... Były naprawdę niewygodne. A potem wszyscy się dziwią, że te staruszki ciągle łupie w krzyżu.

W końcu padł jego numerek. Nie chciał się przecież nikomu wpychać na siłę w kolejkę. Chyba tylko dlatego wciąż tutaj czekał.

Podszedł do stanowiska jednej z pielęgniarek i odchrząknął, gdy ta nie zwróciła na niego uwagi, zapatrzona w ekran komputera.

- Tak? – zapytała, dalej nie odwracając swojego wzroku od komputera.

- Czy jest może w pracy lekarz Choi Minki? Jestem jego przyjacielem i...

- Proszę pana, gdybym ja każdemu wierzyła w takie bujdy, to już by tu nikogo nie było, ewentualnie wszystko byłoby rozniesione w pył i nawet pan by tu teraz nie stał. A czy ja wyglądam na głupią? Bo mi się nie wydaje. Proszę się zarejestrować, to może za miesiąc będzie jakiś wolny termin – odparła opryskliwie, a w Yoonie zawrzała krew. Czekał tu bardzo dużo czasu, marnował go, tylko po to, by dostać taką wiązankę. Ale tego już za wiele. On też potrafi być wredny.

- Proszę pani – rzucił przez zęby. – Marnuję tutaj swój czas, w tej popieprzonej kolejce, specjalnie wziąłem wolne w pracy, swoich pacjentów zostawiając na pastwę kolegów po fachu, tylko po to, żeby zapytać, czy Choi jest dzisiaj w pracy, a pani wyjeżdża mi z pyskówką. Proszę imię i nazwisko – rozkręcił się. Oczywiście, miał zamiar zgłosić ją do dyrekcji, bo bycie miłym dla pacjentów to podstawa, a ona wcale taka nie była. Co jakby Taehyung na nią trafił? Przecież to bardzo wrażliwa osoba...

- Im Yoona... - odparła, już mniej pewna siebie, patrząc na niego nierozumnie. I w tym samym momencie Yoongi poczuł czyiś chwyt na swoim ramieniu. Od razu obrócił się w tamtym kierunku i ujrzał przed sobą osobę, której właśnie szukał. Uśmiechnął się szeroko.

- Ren!

- Suga!

Przytulili się na powitanie, podczas kiedy recepcjonistka niemalże paliła się ze wstydu.

- Ale włosy to ty mogłeś sobie zostawić – prychnął starszy z tej dwójki, patrząc na niego niemal jak ojciec. W końcu Minki był od niego młodszy. A dokładniej... Był w wieku Taehyunga. Aish... Gdyby nie to wszystko, Tae także skończyłby szkołę, studia... I teraz byłby na pewno szczęśliwszy, niż jest. Zmarnował tak wiele życia, żyjąc w ten sposób...

- Co ty hyung... Do żadnego szpitala by mnie nie przyjęli. Dobrze wiesz, jacy są Koreańczycy... - odpowiedział młodszy i machnął na to ręką. – Chodź hyung, nie będziemy tu stali, a akurat mam przerwę – dodał i skierował się do swojego gabinetu. Min oczywiście ruszył za nim.

Rozsiedli się wygodnie po obu stronach biurka. Młodszy jeszcze po drodze poprosił jedną z pielęgniarek, aby przyniosła im dwie kawy, skoro ma chwilkę wolnego. Dopiero, kiedy ciecz stała przed nimi, rozpoczęli swoją rozmowę.

- Co cię tutaj sprowadza hyung? Wiem, że bez powodu byś nie przyszedł...

- Masz rację. Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale tak wyszło. Cóż... - upił łyka kawy, nieco zestresowany. Mało kiedy prosił kogokolwiek o przysługę, a teraz aż tutaj go przywiało. Co to się nie dzieje...

- Mów śmiało hyung. Nie będę przecież zły, ani nawet nie odgryzę ci ręki, czy głowy – zaśmiał się tamten uprzejmie.

- Cóż... Pamiętasz, jak mówiłem ci, dlaczego zacząłem takie studia, a nie inne, skoro interesowało mnie coś zupełnie innego?

- Hm... Tak... Chodziło o tamtego chłopaka, prawda?

- Tak, dokładnie.

- To ma z nim coś wspólnego?

- Mhm... Wrócił niedawno do zdrowia. Problem tylko w tym, że rodzina go wtedy zostawiła i... On chce ich znaleźć, a ja obiecałem, że mu w tym pomogę. Niestety nie mam żadnego źródła zaczepienia, co do tego. Ostatnie miejsce zamieszkania w ogóle nic tu nie wnosi, sąsiedzi nie wiedzą, gdzie Kim'owie się wynieśli.

- I... Co ja mam do tego hyung? Co mam zrobić?

- Mógłbyś... Dać mi znać, gdyby ktoś taki, jak Kim Taeyeon został przyjęty do ciebie do szpitala? – zapytał Min niepewnie i spojrzał na młodszego.

- Hyung, dobrze wiesz, że nie powinienem... Skoro go zostawiła, to nie chce mieć nic wspólnego, nawet jeśli jest jej synem...

- Minki, proszę... Jesteś mi winny przysługę jeszcze z czasów studiów... Pomogłem ci wtedy, choć sytuacja wyglądała tragicznie. Proszę... Pomóż swojemu hyungowi... Nikt się o tym nie dowie... - mówił proszącym tonem, aż Choi spuścił swój wzrok. Tu go miał. Wtedy było naprawdę źle, a Gigi zrobił wszystko, żeby tylko mu pomóc, nawet kosztem własnego dobra.

- Dobra, masz mnie hyung. Poinformuję cię... Zapytam też kolegów z innych szpitali, czy mogliby dać mi znać, gdyby znalazła się taka osoba. I może jeszcze... Mam jednego znajomego w policji. Go też zapytam. Masz jeszcze jakieś dane tej kobiety?

- Tak, tak, jasne – odparł szybko i podał młodszemu małą karteczkę z danymi, jakie zebrał od Tae i jakie samemu udało mu się zapamiętać. – Dziękuję Minki... - dodał z ulgą i wdzięcznością. Teraz przynajmniej nie był sam z poszukiwaniami. Naprawdę mógł zrobić coś w tym kierunku i pomóc swojej gwiazdce.

- Nie dziękuj mi hyung. Jeszcze nic nie zrobiłem, a nigdy nie wiadomo, co się wydarzy. Jeśli się uda, powiedzmy po prostu, że jesteś mi winien wyjście razem na picie. Co ty na to?

- Oczywiście! Powodzenia w pracy Choi. Nie będę ci już przeszkadzał, pewnie chcesz wykorzystać tę przerwę inaczej – przytaknął i zaczął zbierać się do wyjścia. – A właśnie, jak tam Jonghyun?

- Bardzo dobrze. Dzięki tobie hyung.

- To cieszę się bardzo. Do zobaczenia!

- Tak, do następnego, hyung.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro