Rozdział 32
Namjoon przez cały czas od pamiętnego wydarzenia próbował dodzwonić się do Yoongiego i jakoś załagodzić sytuację, jednak nie wychodziło mu to. Za każdym razem był zbywany, jego połączenia odrzucane. Gdy próbował spotkać się ze starszym osobiście, to nagle, dziwnym trafem, go nie było. Kim domyślił się, iż Min najzwyczajniej w świecie unika go jak może.
Nam należał do cierpliwych osób, jednak w końcu kończy się cierpliwość każdego. Trzeba przyznać, że był już na skraju i wystarczył tylko mały płomień, aby rozniecić w nim pożar.
I chyba właśnie miarka się przebrała. Po raz kolejny dzwonił do Sugi, ale ten znów go ignorował. Blondyn zagryzł nerwowo wargi i rozejrzał się nerwowo dokoła. Nie mógł dłużej czekać. Już wystarczająco długo się starał rozwiązać to na spokojnie. Tym razem nie było na to szansy.
Chwycił swoją marynarkę, do tej pory leżącą na fotelu w jego biurze i wyszedł, po drodze upewniając się jeszcze, że ma przy sobie telefon oraz klucze do samochodu.
Zasiadł za kierownicą i zmrużył oczy. Słońce świeciło dzisiaj jasno, prawie oślepiało, ale nawet to nie stało mu na przeszkodzie. W tym momencie był zdeterminowany, aby dopiąć swego. Ruszył z miejsca parkingowego pod swoją firmą. Starał się jechać ostrożnie, lecz złość przyćmiewała jego zmysły, przez co nie raz przekraczał dozwoloną prędkość. Nie przejmował się tym za bardzo – nawet jeśli dostałby mandat, nie byłoby dla niego problemem zapłacić nawet od razu, a punktów karnych od dawna żadnych nie zarobił. Może chociaż trochę mniej nudne byłoby jego życie.
Przed domem swojego przyjaciela, o ile mógł tak jeszcze nazywać Yoongiego, znalazł się około pół godziny później. Wyszedł z pojazdu, nawet go nie zamykając. Nie to było mu teraz jednak w głowie.
Skierował się do drzwi i zadzwonił dzwonkiem. Chwilę odczekał i zrobił to ponownie. Wtedy też usłyszał kroki z wewnątrz budynku i cichy głos, mówiący „już idę".
Spodziewał się naprawdę wszystkiego. Zaspanego Min'a, rozeźlonego, zdezorientowanego, ale... Na pewno nie Taehyunga. Owszem, słyszał od innych, że ten już się obudził, jednak... To wciąż dom Yoona. To on był jego gospodarzem. Więc co tu robił młodszy?
TaeTae nieco wzdrygnął się na widok blondyna, jednak nic nie mówił. Przecież pamiętał jak Namjoon wtedy go odwiedził razem z Jikookami. Zmienił się i każdy doskonale o tym wiedział, nawet brązowowłosy. Nic jednak nie mógł poradzić na to, iż wciąż odczuwał niepokój w związku ze starszym Kim'em.
- Cześć Tae... Jest może Yoongi hyung? – zapytał niepewnie RM. Cóż, nawet on w tej sytuacji czuł się dziwnie. Była dla niego nowa. Przecież przez ostatnie sześć lat Taehyung był w tamtym ośrodku i... Ach. Nie wiedział, co ma myśleć.
Hyung pokiwał głową i przepuścił starszego w przejściu, zapraszając go tym samym do środka.
- Yoongi! Nam... - zaczął wołać najmłodszy, ale przerwał, kiedy tylko zobaczył swojego ukochanego w pokoju. Słabo się uśmiechnął. – Namjoon-ssi przyszedł do ciebie – powiedział i poszedł do siebie.
Czarnowłosy wyczuwał napiętą atmosferę między starszymi, przez co wolał niczego nie mówić, dać im trochę spokoju i czasu sam na sam.
- Czego tutaj chcesz? – zaczął niezbyt miło Min i skrzyżował ręce na klatce piersiowej, lustrując wzrokiem drugiego od stóp do głowy.
- Chciałem wyjaśnić tamtą... Sytuację – odpowiedział blondyn, tym razem pewnie. Patrzył Yoongiemu prosto w oczy i ani nie śnił spuścić wzroku.
- Chyba nie ma czego wyjaśniać. Nie dałem ci jasno do zrozumienia, że nie chcę z tobą rozmawiać? – zapytał Gi ze złością.
- Daniem do zrozumienia nazywasz nie odbieranie telefonów? Nie bądź śmieszny, hyung – wywrócił oczami.
- Doskonale wiedziałeś, że jest osoba, którą kocha, a jeszcze śmiałeś to zrobić!
- Sam też tego chciałeś, nie zwalaj winy tylko na mnie. Poza tym, do niczego nie doszło.
- I nigdy nie dojdzie.
- Tak, masz rację. Przepraszam, dobra? Naprawdę chcesz zaprzepaścić tyle lat znajomości tylko dlatego? Nie możemy być dalej przyjaciółmi? Yoongi, zastanów się nad tym.
Starszy, którego włosy na tę chwilę były niebieskie, opuścił ręce wzdłuż ciała i głęboko odetchnął. Namjoon miał rację. Do niczego nie doszło, to była tylko chwila uniesienia. Z resztą, przeprosił, tak? I powiedział, że to już się nie powtórzy. Min nie miał powodów, aby dalej się na niego gniewać.
- Ech... Wybaczam, ale tylko dlatego, że jesteś jedną z normalniejszych osób w naszym gronie. Z innymi bym zwariował – odparł Min z tonem wyższości. Obaj zaśmiali się na to.
Teraz będzie jak... Chciałoby się powiedzieć, że „jak dawniej", ale nie. Przecież teraz Taehyung był zdrowy, a oni... Za czasów liceum wcale nie byli tak blisko. Teraz wszystko dążyło tylko do zmian.
__________________
Mieliście to dostać dopiero w piątek, ale niech będzie, że teraz, skoro jutro Walentynki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro