Rozdział 29
Przeglądając karty pacjentów, wszedł do pokoju swojego kochania, jednak nawet nie podniósł znad nich wzroku. Dopiero, kiedy znalazł się bliżej, odłożył papiery na koniec łóżka i podszedł do młodszego.
- Dzień dobry Taehyungie. Jak się masz? – zapytał i oparł się o parapet okna, krzyżując ręce na swoim torsie. Ten dzień był chłodny, jednak nie przeszkadzało mu to. Zawsze wolał zimno od ciepła. Przynajmniej nie pocił się jak stara świnia i mógł w spokoju utonąć w dużym swetrze, pijąc herbatę... Ale kiedy to ostatnio robił? Tae tak bardzo wszedł mu w głowę, że teraz zamiast siebie w takiej sytuacji, wyobrażał sobie w niej młodszego i to, jak przynosi mu gorące kakao.
Nie otrzymał odpowiedzi od swojej gwiazdki. Kim wstał ze swojego miejsca i zbliżył się do niego na odległość paru centymetrów. Stał i wpatrywał mu się prosto w oczy.
Yoon nawet nie zauważył momentu, w którym młodszy po prostu przyległ do jego ciała, obejmując je mocno swoimi słabymi ramionami. Nie wiedział, ile stał tak w zupełnym szoku, ale kiedy tylko ten minął, objął Taehyunga rękami, mocno przyciskając go do siebie. Czuje, jak wyższy przejeżdża nosem po jego szyi. Nigdy wcześniej tak nie robił, podczas swojej choroby.
Nagle Min sztywnieje zupełnie, podczas gdy młody kontynuuje to, co robił. Zaraz jednak odsuwa się od starszego i patrzy na niego. Patrzy z tymi charakterystycznymi iskierkami w oczach, wzrokiem pełnym miłości. Dłońmi delikatnie zjeżdża do tych Sugi i splata ich palce razem. Przymyka lekko oczy i uśmiecha się niczym aniołek. Zaraz rozchyla powieki i znów patrzy prosto na lekarza przed sobą.
- Jestem tutaj, hyung – wypowiedział te trzy słowa. Trzy słowa, na które psychiatra rozpłakał się, jak małe dziecko. Jego gwiazdeczka... Wróciła. Jego największa miłość jest znów z nim.
Kim objął go mocno, widząc jak po policzkach spływają mu słonce krople.
- Nie ma co płakać hyungie... Nie zostawię cię już więcej... - szeptał mu do ucha, czując jak w jego koszulkę cały czas wsiąka mokra ciecz. Rękami zaczął masować plecy starszego. Teraz tutaj jest. Tylko dla niego.
Minęło parę minut, nim AgustD się uspokoił. Wtedy też odsunął się od młodszego i pociągając nosem, spojrzał na niego. Jego oczy wyrażały radość, ogromną miłość. Nikt nie cieszył się z powrotu Taehyunga tak bardzo, jak on.
- Boże... Taehyungie... - wyszeptał. Dalej nie wierzył w to, że Tae tu jest. Bał się, że ten zaraz znowu wróci do stanu, w jakim się znajdował do tej pory, jednak... Nic na to przecież nie wskazywało.
- Tym razem jestem tutaj... Na stałe. Już na zawsze – powiedział Kim, zupełnie tak, jakby czytał Yoongiemu w myślach.
I Min znów wybuchł płaczem. Tym razem Tae podprowadził go do łóżka i zmusił do leżenia. Zaraz sam też się położył obok starszego i mocno w niego wtulił. Objął go ręką, nie chcąc już wcale puszczać. Jedynym, czego pragnął, było spędzenie całego swojego życia z Yoongim.
- Tak długo na ciebie czekałem... - zaczął starszy, tylko mocniej przyciągając do siebie drugiego. Chciał teraz czuć go cały czas, na co nie pozwalał sobie, kiedy tamten był chory. Wtedy ograniczał się jedynie do zwykłych, lekkich przytulasów... Zniżył swoją głowę i pocałował młodszego w czoło, a potem kolejny i kolejny... Aż tamten w pewnym momencie uniósł swoją twarz i ich usta się spotkały.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro