Rozdział 26
Przebiegł przez drzwi, popychając przy tym jedną z pielęgniarek. Nawet jej nie przeprosił, tak bardzo się spieszył, jednak był pewien, że zrobi to później, o ile nie zapomni. Choć nawet jeśliby zapomniał, ta nie miałaby mu tego za złe. Już od dawna wiedziała, jak Taehyung jest dla Min'a ważny i nie miała zamiaru go zatrzymywać, jeśli ten gnał na łeb na szyję do miejsca swojej pracy.
Nie obchodziło go, czy pachnie alkoholem, ani w jakim stanie się aktualnie znajduje. Teraz najważniejszy był Tae i to, co się stało chwilę przed tym, jak dostał telefon. Telefon od nie byle kogo, tylko swojego szefa, dotyczący właśnie młodszego.
Przekroczył próg gabinetu swojego przełożonego, całkowicie zapominając o tym, że powinien zapukać. Nie przejmował się tym jednak teraz, tak samo, jak i starszego osobnika.
- Pan Kim wrócił dzisiaj na chwilę do siebie. Nie trwało to długo, ale zostawił dla pana wiadomość, panie Min – mówił mężczyzna z szacunkiem i przekazał małą kartkę Yoongiemu. Ten rozchylił ją i nie mógł uwierzyć w to, co widzi.
Jego marzenia w końcu dążą do tego, aby się spełnić. Całe sześć lat... Sześć lat marzył o tym, aby móc znowu spędzać czas ze swoim słoneczkiem, przytulać go jak dawniej, rozmawiać jak za czasów liceum. Jeszcze nie dawno było to dla niego nie do spełnienia, a teraz... Stało przed nim niemalże otworem.
„Hej, Yoongi. Już niedługo."
Te słowa podtrzymywały go w nadziei, że jednak wszystko będzie dobrze.
- Dziękuję panu bardzo, panie profesorze – odpowiedział szeptem Suga, nie mogąc zdobyć się na nic więcej. Skinął tylko głową i wyszedł na korytarz, od razu kierując się do pokoju, w którym znajdował się jego największy skarb. Jego mała gwiazdeczka. Jego cały świat.
AgustD potrzebował tych słów, aby móc żyć dalej i nie wymienić nadziei na porażkę. Teraz już wiedział, że jeszcze tylko trochę i znów będzie mógł być w pełni szczęśliwy, mając Taehyunga przy sobie. Przyrzekł sobie, że nie pozwoli już nikomu go tknąć. Nigdy nie dopuści do tego, aby ktoś go zranił, a jeśli sam to zrobi... Ukarze się. Odpowiednio. Może odejdzie? Wszystko, żeby tylko jego słoneczko było radosne, a jeśli miał być ku temu przeszkodzą... Naprawdę był w stanie usunąć mu się z drogi.
Uchylił lekko drzwi w sali i po cichu wszedł do środka. Młodszy robił to samo, co zwykle, kiedy lekarz przychodził go odwiedzać. Kim odwrócił się w jego stronę i obserwował go. Psychiatra podszedł bliżej i powoli, tak, aby nie przestraszyć pacjenta, objął go swoimi ramionami.
- Jeszcze tylko trochę... Jeszcze trochę i będziemy razem. Już na zawsze... - szeptał, kołysząc się z czarnowłosym w przód i w tył. O dziwo, młodszy się nie wyrywał, tylko spokojnie trwał w tym uścisku. Zupełnie tak, jakby był do tego całkowicie przyzwyczajony. Tak, Taehyung już naprawdę wracał. Był coraz bliżej swojej codzienności, z którą zapewne ciężko będzie mu się zetknąć. Min jednak wierzył, że Tae da radę i sam na pewno mu pomoże, nawet jeśli miałby rzucić pracę. Przez cały ten czas... Sporo zaoszczędził. A na pewno wystarczająco, aby móc bez przeszkód opiekować się Kim'em.
Złożył delikatny pocałunek na czole młodszego, przykrytym kilkoma kosmykami włosów, w których chwilę później zanurzył swój nos. Uwielbiał zapach TaeTae.
Uwielbiał Taehyunga.
Kochał Taehyunga.
______________________
Dziękuję za to, że I'm so sorry znowu utrzymuje się w rankingu, choć aktualizacji nie było już dawno.
Zapraszam także na moje nowe ff - Jikooka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro