Rozdział 11
Dzień 31
Staruszku (tak, od teraz będę się do ciebie też tak zwracał),
chyba obaj jesteśmy równie uparci. Ale dobrze, skoro ci to nie przeszkadza, to chyba mogę pozbyć się swoich wyrzutów sumienia i dalej tutaj pisać o tym, co mnie trapi i nie tylko. Dziękuję ci po raz kolejny za tę możliwość.
Ogółem, to jestem zdziwiony. Piszę tutaj już równy miesiąc, nie licząc weekendów. Jak ten czas szybko leci!
Mam nadzieję hyung, że jakoś ze mną wytrzymasz kolejne trzydzieści dni. Albo nawet więcej. Trochę wstyd mi to przyznać, bo nigdy się nie widzieliśmy, ale polubiłem cię. Nie wiem, to pewnie dlatego, że mi pomagasz. No i... Tutaj, na kartce łatwiej wyznać, co czuję, aniżeli prosto w twarz, jeśli kiedyś spotkalibyśmy się przez przypadek.
Dziękuję ci za cały ten czas, Yoongi.
K.TH.
Kolejny raz, Yoongi widząc sam początek i przestudiowawszy pierwszy akapit co drugą linijkę, schował list tak, jak go znalazł. Nie zauważył przez to żadnej zmiany, nawet takiej, jaką było podkreślenie tego jednego słowa przez młodszego.
Min obawiał się, że to już ostatnie dni, kiedy będzie mógł otwarcie przyglądać się sprawie Kim'a z taką dokładnością. A miał on przecież wyzdrowieć. Nie mogło być tak, że go zostawi. To nawet nie wchodziło w grę!
A AgustD nie wiedział już, co ma jeszcze napisać w swoich listach, aby skłonić TaeTae do powrotu. Obiecał mu już przecież wszystko, co tylko mógł. Całego siebie mu ofiarowywał przez te wszystkie lata.
Czuł się naprawdę zmarnowany w tym momencie. Psychiatria nigdy nie była tym, co chciał robić, jednak przekonał się do niej, tylko po to, aby pomóc swojej gwiazdce. Teraz... Teraz może jeszcze miałby jakąś szansę spełnić swoje marzenia, ale z dnia na dzień były one dla niego coraz bardziej odległe. Przecież był coraz starszy. Nie odmładzał się.
Nie żałował tego, co zrobił. Rzucił swoje najgłębsze sny na rzecz miłości. Wiedział, że jeśli dalej będzie wierzył, to na pewno mu się uda. Musiał mieć tylko nadzieję. Do ostatniej chwili swojego życia, a przecież nigdy nie wiadomo, kiedy się ono skończy. Owszem, chciałby dożyć starości i umrzeć śmiercią naturalną, ale kto wie, czy po drodze nie zapadnie na jakąś chorobę lub nie zginie w wypadku?
- Tęsknię za tobą, Kim Taehyung – wyszeptał w szarą ścianę przed sobą.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro