Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 1

Dzień 1

Dzisiaj pierwszy dzień nauki w nowym roku szkolnym. Dla mnie to już rok w tej szkole. Druga klasa to nie przelewki, już od pierwszego dnia. No i oczywiście... Kim Namjoon aka Rap Monster wraz z dwójką jego kumpli, czy też jak kto woli, przydupasów, już od samego początku muszą umilać mi życie. Z samego rana zdołali już oblać moją koszulę sokiem porzeczkowym. Dobrze, że miałem w szafce zapasową... Ale to dopiero trzecia przerwa. To na pewno jeszcze nie koniec na dzisiaj. Oni nigdy nie odpuszczają tak szybko, a już na pewno nie po tak błahym żarciku. Przynajmniej tak to wygląda w ich mniemaniu. Dla mnie to nie jest błahe. Nie raz w zeszłym roku bałem się wejść przez nich do szkoły. W pierwszej klasie często udawałem przez to chorobę, byleby tylko nie iść i zostać w domu.

Niestety, teraz nie mogę sobie na to pozwolić, inaczej mogę nie zdać tego roku. Najchętniej zmieniłbym szkołę, ale inna jest o wiele dalej, a mojej rodziny nie stać na przeprowadzkę. Można powiedzieć, że już na start jestem na przegranej pozycji.

Na dzisiaj to chyba tyle.

K.TH.

Yoongiemu było przykro, kiedy czytał pierwszą notatkę. Mimo jego apelu już na początku zeszytu, Taehyung zachowywał się tak, jakby nawet go nie zauważył. Oczywiście, jej treść znał już na pamięć. Śmiesznym było to, że nawet młodszy potrafił ją odtworzyć co do słowa, a inne rzeczy całkowicie powylatywały mu z głowy. Chociaż nie, to nie było śmieszne, tylko przykre. Dlaczego Tae musiał zapomnieć akurat Yoongiego? Całkowicie go nie zapomniał, ale też nie pamiętał. Przecież przypominało mu się o Min'ie tylko wtedy, kiedy historia sięgała połowy, a nawet trochę dalej.

Suga zaczął się śmiać, kiedy wspominał wydarzenia wspomniane w tej notatce. 1 września jeszcze nie czytał notatnika młodszego, ale... Pamiętał, jak młodszy zawsze bał się Kim'a i jego świty. Min za każdym razem próbował go pocieszyć. Może gdyby odnalazł go chociaż trochę szybciej... Może teraz byliby szczęśliwą parą? A może ich miłość z czasem by przeminęła i rozstaliby się, lecz żaden z nich nie miałby o to pretensji do drugiego? Pewnie pożegnaliby się w zgodzie... A tak to Yoon był zawieszony w stanie miłości do młodszego i za wszelką cenę próbował go wyciągnąć z tego wszystkiego, choć wszyscy już jak mantrę powtarzali mu, że nie ma nadziei.

Powoli tracił już nadzieję. Minęło tyle czasu, a jego mały TaeTae nie wykazał jeszcze żadnej poprawy... Wszyscy mówili, że tak już zostanie. Dlaczego miał im nie wierzyć?

Westchnął przeciągle. Ponieważ wciąż wierzył w swojego malucha. Wiedział, że poczeka na niego chociażby i dziesięć lat. Miał pewność, że Kim w końcu do niego wróci.

A może jednak nie? Podczas tak długotrwałego leczenia powinna nastąpić chociaż najmniejsza poprawa, która pokazałaby, że pacjent wciąż chce wrócić. Taehyung jednak przez cały czas stał w miejscu, jakby nie mógł ruszyć do przodu. Czy wyczuwał jeszcze coś złego przez swą podświadomość? Dlaczego nie chciał dać mu chociaż najmniejszego znaku? GiGi naprawdę niczego więcej nie oczekiwał. Tylko tego. Nie miał przecież wielkich wymagań...

Naprawdę zaczął tracić już nadzieję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro