(prawdziwy) Rozdział 41
Tak, poprzedni rozdział to tylko żart z okazji Prima Aprilis XDDD Sori!
__________________________________________________________
- Przyjedź po mnie, proszę... - powiedział do swojego rozmówcy, pociągając przy tym nosem.
- Co? Hyung proszę, powtórz. Nie słyszę, co mówisz, muzyka cię zagłusza! – krzyknął tamten, aby Kim mógł go dobrze usłyszeć. Jin wstał od baru i chwiejnym krokiem (cały alkohol jaki wypił, zaczynał już działać) odszedł na bok, a zaraz potem wyszedł na zewnątrz, gdzie było ciszej.
- Hoseok proszę, przyjedź po mnie... - powtórzył, opierając się o ścianę budynku. Nie miał już siły, aby tam być, aby chociaż stać. Był już zmęczony tym wszystkim, a w szczególności Namjoonem, o którego uczucia starał się już od dawna. Teraz jednak, wszystko było stracone.
- Dobrze hyung, powiedz mi tylko gdzie jesteś, a ja tam będę najszybciej jak mogę – odparł Jung, a brązowowłosy podał mu adres klubu. – Nie ruszaj się nigdzie hyung, będę tam za parę minut. Trzymaj się – dodał młodszy i rozłączył się. A SeokJin dalej stał w tym samym miejscu i nawet nie próbował nigdzie iść. Chciał już tylko zobaczyć swojego przyjaciela i wtulić się w jego ramiona. To było jedyne, czego teraz potrzebował.
Zjechał po ścianie w dół. Teraz już kucał, z głową zwieszoną w dół, ramieniem wciąż się opierając. W tym momencie myślał jedynie o tym, aby nie zwrócić całej zawartości swojego żołądka. Normalnie taka ilość alkoholu by mu nie zaszkodziła, zazwyczaj był dobry w piciu, jednak teraz rzeczywistość go dobiła i nie potrafił stanąć na nogi.
Nie wiedział ile tak siedział, ale w pewnym momencie poczuł, jak ktoś zarzuca na jego ramiona swoją kurtkę. Uniósł wzrok i ujrzał Hoseoka, który pochylił się nad nim i pogłaskał go po głowie.
- Już jestem hyung – oznajmił troskliwie. J-Hope zmartwił się takim widokiem starszego. Nigdy nie widział go w tym stanie, a przynajmniej nie przypominał sobie. Znali się przecież bardzo długo, coś musiałby kojarzyć, ale nie. Co więc mogło się stać? Dlaczego SeokJin wyglądał na tak zmarnowanego?
Jung uklęknął przed starszym i wziął go na swoje plecy. Zdecydował, że zabierze go do siebie do domu, aby w razie czego mu pomóc. Nie chciał, aby starszy był sam z jakimkolwiek problemem. Jeśli czuł się źle, to Hobi chciał się nim zająć. W końcu byli przyjaciółmi, a ci sobie pomagają i zawsze mogą na siebie liczyć.
Kiedy dotarli, ułożył ciało Kima w swoim łóżku i pomógł mu zdjąć spodnie, aby było mu wygodniej. Nakrył go kołdrą i poszedł jeszcze po miskę do łazienki, aby ułożyć ją na podłodze przy starszym. Tak na wszelki wypadek, w końcu nigdy nic nie wiadomo.
***
SeokJin, kiedy się obudził, z początku nie wiedział, gdzie jest, ani jak się tu znalazł. Dopiero, kiedy zaczął intensywnie nad tym myśleć, domyślił się. Przynajmniej części. Po pierwsze: skojarzył, iż jest w mieszkaniu Hoseoka, przecież byli przyjaciółmi i już nie raz byli u siebie nawzajem. Po drugie: pamiętał, że wyszedł z Namjoonem do klubu, a także to, jak tamten lizał się z innym chłopakiem i najprawdopodobniej przeleciał go w kiblu. No, może udali się do niego do domu, ale to nie ważne.
Podszedł do szafy młodszego i wyciągnął z niej jakąś koszulkę oraz spodenki, po czym zgarnął jeszcze miskę z podłogi i udał się do łazienki, aby się odświeżyć. Nienawidził śmierdzieć, szczególnie alkoholem, jaki wypił poprzedniego dnia.
Dopiero, kiedy wyszedł spod prysznica i umył zęby, zszedł na dół, do swojego przyjaciela, który oglądał akurat telewizję w salonie. Usiadł obok niego i przez chwilę obaj siedzieli w milczeniu, tylko patrząc na ekran.
W pewnym momencie młodszy wstał i poszedł do kuchni. Wrócił po paru minutach z talerzem kanapek, tabletkami przeciwbólowymi i dwoma kubkami herbaty.
- Zjedz hyung i napij się... Dobrze się czujesz? Nie masz kaca? – zapytał i usiadł na podłodze, przy stoliku.
- Och Hobi... Nie musiałeś... - mruknął zaskoczony SeokJin. Hoseok był naprawdę dobrym chłopakiem. – Tak, czuję się dobrze, a kac... Nie jest aż tak źle – odparł w odpowiedzi i powoli zaczął pić gorący jeszcze napój. Stwierdził, że głowa nie boli go aż tak bardzo, aby brać tabletki, więc pozwolił im leżeć z boku.
- To tyle dobrego... Co tam robiłeś hyung? I co się stało? Wczoraj, jak po ciebie przyszedłem, wyglądałeś naprawdę źle...
- Namjoon się stał... Dobrze wiesz, jak jest. To on mnie wyciągnął do tego klubu, żeby się wspólnie napić... Ale wyszło na to, że na moich oczach obściskiwał się z jakimś innym gościem i jestem niemalże pewien, że się ze sobą przespali... - mówił powoli. Dalej go to bolało, ale nic nie mógł na to poradzić. Hobi w tym samym momencie przytulił Jina, chcąc dać mu jak najwięcej swojej bliskości.
- Już dobrze hyung... - mruknął. – Zatrzymaj się na parę dni u mnie, weź wolne w pracy... Spędźmy ten czas razem, hm? – zaproponował młodszy, a starszy przystał na to. Nie myślał teraz o konsekwencjach. Najwyżej zostanie zwolniony. Może nawet dobrze zrobi mu zmiana pracy? To wcale nie taki zły pomysł.
- Hobi... Dziękuję, że jesteś... - szepnął Jin, wtulając się w umięśnioną klatkę piersiową Hoseoka.
- Nie ma za co hyung... Tylko proszę, zapomnij o Namjoonie... Odetnij się od niego. W przeciwnym wypadku będzie cię tylko ranił...
- Masz rację Hobi... Muszę się od niego odciąć.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro