Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 8 •

— Wiecie co? — Terumi zadał retoryczne pytanie, a następnie zszedł z parapetu, na którym siedział sobie od dłuższego czasu.
— Twierdzę, że powinniśmy się rozejrzeć po nowej szkole. Kto też tak uważa? — Uśmiechnął się pogodnie, wręcz promieniejąc blaskiem.

— Cóż.. Nie wiem czy wpłynie to na przyszłą wydajność naszej pracy, ale myślę, że będzie ciekawie — Midorikawa również obdarzył ten świat cudnym, niewinnym i sympatycznym wyrazem twarzy. Nabrał dość dziwnej chęci zwiedzenia tego miejsca.
Co prawda jeszcze bardziej byłby pewny siebie, gdyby tylko ktoś mu powiedział, że jest niewidzialny. Nie chciał poznać tutaj nikogo więcej.
Choć poprzednie osoby wydawały się sympatyczne, nadal miał z tyłu głowy to, iż był w nowej szkole, w dodatku z przedziałem na rasy. Kto wie, może nie będzie mieć pojęcia o czymś, co jest tu oczywiste? Albo wpadnie w jakieś kłopoty? Oj dużo by wymieniać jego obaw.

— Za jasno.. — Nagumo mruknął pod nosem, naprawdę niezrozumiale. Chodziło oczywiście o uśmiechy jego towarzyszy.
— Widocznie jest dwa do jednego. Czyli i tak nie wygram, nie mam wyboru — Westchnął, następnie wzruszając ramionami.
— Jakby coś się działo to macie krzyczeć, niezależnie od tego na jakich durni wyjdziecie. A ja idę w tamtą stronę — I już go nie było.

— To ja pójdę na przeciwko — Odpowiedział Afuro, jak gdyby nigdy nic wchodząc do windy. Teoretycznie nie powinni się rozdzielać, ale kogo to obchodziło.

— To ja.. Tam gdzie Atsuya, tak myślę — Wyszeptał cichutko najmłodszy, choć pewnie nie dotarło to do uszu żadnego z tej dwójki.

***

— Uh, ciemno się już robi.. — Chłopak oparł głowę o jedną z wyższych szafek, naprawdę zmęczony dzisiejszym dniem. Ale cieszył się, że niedługo wreszcie będzie mógł pójść do pokoju i położyć się na łóżku, by w spokoju zasnąć.
Był całkowicie pewny, że po dzisiejszych pracach będzie mu sie dobrze spać.
Zdążę — Zapewnił sam sobie, a następnie wrócił do pracy w kuchni.

— Hirooo.. — Do pomieszczenia nagle wparował czerwonowłosy chłopak, w ewidentnie brudnej i wygniecionej koszulce. Znalazły się tam różnej wielkości plamy, będące również z różnych źródeł. Między innymi dwie spore plamy z błota, trzy małe od niedawno używanej pasty do zębów, jak i.. dużo niezidentyfikowanych.
— Ale się dziś zmęczyłeeem — Przeciągnął ostatnią samogłoskę, przerzucając ręce przez barki starszego z obecnej dwójki.

Czuć. Naprawdę czuć od Ciebie pot Nagumo. Nie żeby mi to jakoś bardzo przeszkadzało, ale innym może, a więc proszę, zainwestuj w antyperspirant. — Turkusowooki zaśmiał się cicho i leciutko, innymi słowem, po prostu łagodnie.

— Naaah.. — Tulipan został zmuszony, by się odsunąć, a następnie usiąść na niezbyt wygodnym dla niego krześle. Cóż, zawsze to lepsze niż stanie.

— Chcesz może galaretkę? Zostało mi dość sporo — Zapytał sympatycznie Kiyama, następnie na potwierdzenie swych słów pokazując chłopakowi dość mały garnek z obiecaną zawartością w środku.

— Oo.. Chyba zostałem przekupiony — Z tymi słowami złotooki odebrał deser z rąk przyjaciela, by po chwili zacząć go na spokojnie jeść.
— Zimne. Tak w ogóle to co z tego robisz?

— Tort i inne drobne desery na jutro.

Jutro? - Nastolatek właśnie na tym jednym wyrazie zatrzymał swoje myśli, mając w buzi sporą część słodkiego, małego posiłku. Spojrzał na kalendarz, gdzie zaznaczony był błękitnym kolorem dany dzień, znany też jako szesnasty września. Szczerze powiedziawszy myślał, że się zakrztusi.
— AFURO!! — Krzyknął nagle, ledwie przełykając galaretkę, która w jego ustach bardziej już była smakową cieczą.
Chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że właśnie się wydał.
Zapomniał o urodzinach Kiyamy.

— Hej, hej, spokojnieZaśmiał się ponownie dobrze nam znany człowiek.
Jeśli umyjesz naczynia, to już będzie dla mnie cud — Usiadł na moment obok, by móc chwilkę odsapnąć. Wkrótce też sięgnął dłonią po swoją już dawno zimną herbatę miętową.

***

Tym razem przygotowałem prezent. - Taka myśl przebiegła po głowie Nagumo, wraz ze wcześniejszym wspomnieniem.
Szkoda tylko, że los nie bardzo interesują daty - Dodał chwilkę później, zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie już za dwa dni nastąpi wspomniany szesnasty września.

Fakt, chłopak każdego dnia wspominał swojego przyjaciela bez wad. To chyba oczywiście. Jednak nie chcąc denerwować tym innych, po prostu starał się zazwyczaj wypychać Hiroto z myśli.
Nie skupiając się na otoczeniu, bezmyślnie kopnął jakiś przypadkowy zeszyt.

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niego, że w tym czasie zaczęła się przerwa i zapewne kopnął własność niewinnego dzieciaka.
Wziął w dłonie rzekomy przedmiot, niestety przez niego wygnieciony. Co gorsza, wyglądał na taki, który przed tym incydentem był naprawdę zadbany.

— Oh, um.. Przepraszam, zdaje się, że to moje — I w tym momencie Haruya dostał zawału, myślał, że naprawdę zemdleje. Głos za nim, choć miły, to należący raczej do starszej od niego osoby.
Nie to, żeby bał się bójek z takimi. Prędzej czuł się naprawdę, ale to naprawdę winny i zarazem zażenowany.

Mimo wszystko odwrócił się spokojnie, doznając niemałego szoku po zobaczeniu z kim ma do czynienia.

— Pewnie jesteś nowy — Zaśmiał się krótko czerwonowłosy.
— Nie żeby to było źle, wnioskuję tak, bo nie masz mundurka — Zaraz później wyciągnął przyjaźnie dłoń w kierunku nastolatka.
— Nazywam się Kira Hiroto. Potrzebujesz może przewodnika?

***

— Osamu, na litość, nie wierć się tak.. — Blondyn usilnie próbował uspokoić swego "kota", gdy ten ewidentnie chciał mu zrobić na złość. Skończyło się tak, że Terumi trzymał czarnego sierściucha jak na specjalnej, niemal królewskiej poduszce.
— Uh.. — Pokręcił głową, lecz za chwilę i tak musiał zmuchnąć jedno z dłuższych pasem swoich włosów, gdyż złośliwie pakowało mu się na twarz.

Nie minęło od tego pięć minut, a swoim sokolim wzrokiem zauważył mężczyznę, który ewidentnie był tu nauczycielem.
— Przepraszam! — Zawołał, lecz wbrew pozorom nie tak głośno. Można to było porównać do dziewczęcego pisknięcia, trochę wynikającego ze stresu, a trochę takiego, by zwrócić na siebie czyjąś uwagę.
Zrobił parę drobnych, cichutkich skoków i już był przy starszym od siebie, półsiwym, możliwe iż trochę surowym mężczyźnie.
— Jestem nowym uczniem, będę uczęszczać do tej klasy. Czy mogę przyjść na lekcję, by zobaczyć jak tu jest? — Uśmiechnął się promiennie, jak to miał zresztą w zwyczaju. Wyraz twarzy starszego złagodniała, a on sam kiwnął głową na zgodę.
— Bardzo dziękuję! — Chłopak o rdzawych oczach poprawił kota na swych rękach, by potem go przytulić. Taka urocza, wdzięczna scenka.

Nie minęła jednak chwila, a odwrócił się, szepcząc jakieś negatywne uwagi na temat całej tej sytuacji.

Był zmuszony odczekać wszystko sam, przy oknie. Właściwie to nawet od niego musiał się odsunąć, gdyż jak to stwierdził "Nie pamiętam kiedy moja anielska dłoń dotknęła tak gorącego parapetu".

Wkrótce jednak dostał pozwolenie na wejście do klasy w postaci dzwonka na lekcje. Z tego też powodu usadowił się w miejscu dość widocznym, przy ścianie co prawda, jednak nie muszę chyba tego opisywać, gdyż każdy kto kiedykolwiek uczęszczał do szkoły może sobie przypomnieć takie oto miejsce.

Po paru minutach w klasie byli już praktycznie wszyscy, i o dziwo nikt nie chciał się przysiąść do naszej gwiazdy wieczoru, co niezwykle zdziwiło samego Teru.
Fakt, naczekał się sporo, jednak w końcu wbiegł do klasy spóźniony uczeń i nie miał po prostu innego wyboru, niż bycie obok naszego długowłosego blondyna.

A owy chłopak wyglądał dosłownie jak chodzący trup. Trup chcący kogoś zamordować.
Innymi słowy wyglądał jakby dopiero wstał z łóżka i właśnie został porażony światłem słonecznym.

***

No to w takim razie.. - Midorikawa rozejrzał się na boki, jednak mało mógł zobaczyć w tak wąskim korytarzu.
Jednak taki ktoś jak Ryuu mógł to miejsce opisywać tylko i wyłącznie jak najlepiej.
Prawie błyszcząca podłoga, jasne ściany w pastelowozielone wzory, jak i.. Dębowe drzwi, którymi ktoś mu właśnie przyłożył.

— Oh mój Boże! — Owa osoba lada chwila była już przy zielonowłosym, wyciągając z torby butelkę z wodą. Od razu przyłożyła ją do czoła czarnookiego.
Była strasznie zimna. I osoba, i butelka. Młody władca tylko został muśnięty przez palce rówieśnika, ale zdecydowanie poczul się jakby ktoś mu wrzucił śnieżkę za kark.
— Przykro mi, nie widziałem Cię..

— Ouh.. Jest dobrze, tak przynajmniej myślę.. — Midorikawa odsunął od swej głowy zimny napój, po czym zaczął krótko masować obolałe miejsce. Mimo wszystko nie oberwał wcale tak lekko.

— Naprawdę, bardzo przepraszam — Towarzysz wstał z podłogi, następnie wyciągając dłoń w stronę młodszego z nich. Ten dopiero teraz zauważył jak okropnie blady jest jego rozmówca. Idąc wzrokiem od jego dłoni w górę, natknął się na praktycznie półprzytomne, niebieskie oczy. Chociaż.. Prędzej był to po prostu wzrok nie ukazujący żadnego uczucia, aż strach pomyśleć, że osoba z takim wzrokiem może mieć tak ciepły i kojący głos.

— Nie szkodzi.. Zdarza się — Zielonowłosy uśmiechnął się przyjaźnie, co chyba wystarczająco przekonało wyższego chłopaka. Oczywiście bez najmniejszego zastanowienia przyjął pomoc i już wkrótce byli naprzeciwko siebie.
— Jestem M.. — Czarnooki nagle zakaszlał w rękaw. Wbrew pozorom naprawdę wyglądało to jakby nagle się zakrztusił, bądź po prostu miał tak raz na jakiś czas.
— Wybacz. Jordan, jestem Jordan Greenway.

— Przewodniczący rady uczniowskiej. Miło mi poznać — Kąciki ust nieznajomego leciuteńko poszły ku górze.

— H-Hej, w porządku? — Spanikowany brunet leciutko potrząsnął chłopaka za ramiona.
— Przepraszam, naprawdę nie pomyślałem, że ktoś tu może przechodzić. — Spanikowany odgarnął zieloną grzywkę młodszego, przy tym sprawdzając uważnie czy nic mu się nie stało.

— O-Oh! Przepraszam! — Pisnął Midorikawa, nie bardzo wiedząc co mu nagle przyszło do głowy, by wymyślać scenariusze przedwcześnie.
— P-Po prostu to był chwilowy szok.. — Zaśmiał się nerwowo.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro