• 7 •
- Swoją drogą, nie pamiętam byśmy cię tu wyganiali - Jako pierwszy od godziny odezwał się Nagumo. Do tego czasu panowała cisza, wszyscy szli krok w krok za Shiro.
No, prawie wszyscy. Mamoru spoczywał sobie na plecach długowłosego blondyna, zaś Saginuma nadal sobie spał, lecz teraz na jego głowie.
- Nie musieliście. Niektórzy się już tu urodzili. W tym ja i mój brat. - Fubuki odpowiedział troszkę po czasie, odgarniając gałąź ze swojego pola widzenia.
- A więc napewno znasz drogę? - Upewnił się Midorikawa. Sam nie był przekonany co do tajemniczego chłopaka.
- I ile masz lat? - Zapytał z czystej, ludzkiej ciekawości.
- Tak, znam drogę. Mieszkam tu. - Odpowiedział na pierwsze pytanie. Wolał odpowiadać, niżeli słuchać niezręcznej ciszy.
- Trzysta.
I w tym momencie Ryuuji pobladł.
Wolałem chyba nie wiedzieć.
- Nagumo-kun? A wy? Po ile macie lat? - Zapytał ponownie, choć chyba naprawdę chciał się teraz ugryźć w język.
- Słuchaj młody, to ciut skomplikowane. A więc.. - Czerwonowłosy zastanowił się chwilkę.
- Nie przeraź się. Nasze dusze mają setki lat. Jedynie powtarzają ciągły cykl, więc teoretycznie mamy tylko po szesnaście lat. A właśnie, Fubuki, twoja rasa inaczej to przyjmuje, prawda?
- Tak - Odpowiedział niemal od razu morskooki. Widocznie wreszcie temat zaczął być luźny, ale nie głupi.
- Jestem Waru. Teraźniejszy "dobry" diabeł. U nas wiek się liczy inaczej. Takie trzysta to ciut więcej niż piętnaście. Dożywamy nawet tysiąc dwieście lat.
- Czyli nie jesteście nieśmiertelni? Przecież Kiyama..
- Nie umieramy ze starości. Ale takie rzeczy jak astma, dżuma, czy zabójstwo.. Tak, to nas zabija. Jakimś prawem dożyliśmy te.. Ileś lat, jednak możemy zginąć w każdej chwili. - Odezwał się Afuro.
- A Endou? Przysięgam, wygląda na pięć. - Zielonowłosy westchnął, licząc na to, że choć maluch będzie w normalnym wieku.
- Mam piętnaście lat! - Pochwalił się szatyn.
- Piętnaście! - Dodał pokazując cztery palce u dłoni.
Mogło by się wydawać, że czarnooki się załamał. Ale nie.
- Ojejciuu - Przyłożył dłonie do policzków.
- Jaki on uroooczy! - Dodał biorąc chłopca z pleców przyjaciela, a sam osobiście wziął go na ręce.
- Jak ja kocham takie dzieci..
- Wolę koty - Skomentował jedynie Afuro.
Władca Czerni jedynie wlazł mu na ramię, dając o sobie znać.
- Jesteśmy już - Ich jakże ciekawą konwersację przerwał Waru. Nie wiadomo dokładnie skąd, ale wziął nożyk i przeciął parę gałązek z liśćmi. Zaraz za nimi, na pewnej polanie, stał wielki i jasny budynek.
- Wygląda jak szkoła. - Wypalił nagle Haruya.
- To jest szkoła. - Odpowiedział mu Fubuki.
- A ja zaraz się spóźnię na pierwszą lekcję. Czas was tam zapisać, inaczej nie znajdziecie Fuusuke. I radzę nie mówić, że jesteście władcami.
- Nie. Wracam do więzienia. Za jakie grzechy..
~ ● ~
- Też mi formularz.. - Fuknął Nagumo.
- Jestem Haruya Nagumo, władca czerwieni, dumy i jestem przykładem dla tych o słabym charakterze. A nie jakimś.. Wykreślaczem. Czyją mam przybrać postać? - Burknął już mniej zrozumiale.
- Me imię brzmi Byron Love, jestem... Shiro, jak to się czyta? - Długowłosy skierował się do, powiedzmy, kumpla, który i tak był już zajęty.
- Ale jeśli wybiorę złe imię? Rozpoznają mnie? Jordan to zbyt oczywiste? A może nie powinienem być elfem? Takie wchodzenie między wrogów to na pewno bezpieczne?
Lawendowowłosy westchnął głośno, wstał z miejsca i podszedł do okna. Otworzył je i spojrzał na.. Coś w rodzaju boiska. Wtem chyba dostrzegł pewną osobę właśnie tam się znajdującą. Wziął wdech i..
- ATSUYA!!
- NIE DRZYJ SIĘ, SŁYSZĘ!!!
~ ● ~
- Jordan Greenway to coś idealnego dla ciebie. Niewinna zielona droga, czy tam rzeka. Claude Beacons brzmi jak odpowiedzialny król bekonu, ale i ma w sobie coś tajemniczego. Byron Love, komentować nie muszę. A ty... - Spojrzał na kota.
- Ee.. Ty będziesz Dave. - Brzoskwiniowowłosy machnął dłonią. Zachowywał się tak błogo i był niesamowicie pewny siebie. A dusza dowódcy dawała o sobie znać.
- Więc, Fubuki Atsuya? - Zapytał uprzejmie Afuro.
- Dziękujemy za pomoc.
- Nie ma za co. Shiro wiecznie się wstydzi i nie wyrabia z ludźmi - Trzynastolatek wzruszył ramionami.
- A, i tutaj jesteśmy raczej znani jako Aiden i Shawn. Wiecie, japońskie imiona są tu rzadkością. Więc mamy po dwa.
- Okaaaay.. Dam to dyrektorowi - Stwierdził najmłodszy, a następnie wziął wszystkie papiery.
- Anioł i jego towarzysz, Elf z lasu, Pół diabeł i.. Wszyscy? Okay. - Lada moment, a trzynastolatka nie było.
Widocznie ćwiczył jakiś sport. Naprawdę szybko biegał po korytarzach.
- I czekamy?.. - Ciszę przerwał Midorikawa.
- Ewidentnie. - Odpowiedział mu Haruya.
- ...Eskcytujące - Dodał niezręcznie Afuro, patrząc za okno. Chwilę temu było słońce. A teraz? Zbierało się na burzę.
- Chwila, gdzie Endou?
~ ● ~
- Panie Dyrektorze - Do pomieszczenia wszedł nastolatek z papierami w dłoni. Przy okazji rozejrzał się wokoło, rzadko kiedy ktoś miał wstęp do gabinetu.
Nic nadzwyczajnego. A równocześnie ten pokój miał miał sobie coś.. Dziwnego.
Granatowe ściany posiadały na sobie obrazki liści i niewielu różowych kwiatuszków. Na każdej były conajmniej trzy półki z książkami. Wielkie okno tuż za biurkiem. Kilka szafek, zapewne z wieloma papierami, a poza tym.. Było dość pusto jak na takie spore pomieszczenie.
- Tak, Atsuya? - Zapytał uprzejmie mężczyzna, uśmiechając się pogodnie.
- Mamy trzech nowych uczniów. Plus jednego, pod postacią kota. - Odparł brzoskwiniowowłosy, podchodząc do biurka wykonanego z jasnego drewna. Tylko ono się tu wyróżniało w ciemnościach.
Podał kilka papierów, które starszy od razu przyjął, przy tym poprawiając swe okulary.
- Aż cztery istoty?.. - Zapytał widocznie czymś rozczarowany.
- Władcy nie mają żadnej litości. Co za zepsuci ludzie.. - Westchnął z bólem.
- Możesz pójść. Pewnie twoja drużyna przygotowuje się do zawodów.
- Oczywiście! Robimy wszystko, by dyrekcja była z nas dumna! - Zapewnił z zapałem. Skłonił się, a następnie wyszedł energicznie z pomieszczenia.
Cisza nie trwała długo. Niemal od razu drzwi zostały otwarte, przy tym prawie wywarzone.
- Oj, oj, oj.. - Dyrektor wstał z fotela, a następnie podszedł do pięciolatka.
- Endo, mój drogi, widziałeś może nowe osoby? O co ja pytam, na pewno towarzyszyłeś Shirou, mam rację? - Zapytał uprzejmie.
- Tak! Możesz mi pomóc? - Szatyn już pomachał rączkami, chcąc uświadomić drugą osobę o swoim wieku.
Na pytanie mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie. Dotknął głowy dziecka, a już po chwili ukazał mu się radosny piętnastolatek.
- Dziękuję!
- Nie ma sprawy. Chodź, pomożesz mi i przy okazji opowiesz mi coś o tej czwórce. - Dyrektor wstał ponownie (jeszcze przed chwilą klęczał), po czym podszedł do jednej z szafek.
Zapowiada się iście niebiańska, szkolna przygoda. Czyż nie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro