Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

• 7 •

- Swoją drogą, nie pamiętam byśmy cię tu wyganiali - Jako pierwszy od godziny odezwał się Nagumo. Do tego czasu panowała cisza, wszyscy szli krok w krok za Shiro.
No, prawie wszyscy. Mamoru spoczywał sobie na plecach długowłosego blondyna, zaś Saginuma nadal sobie spał, lecz teraz na jego głowie.

- Nie musieliście. Niektórzy się już tu urodzili. W tym ja i mój brat. - Fubuki odpowiedział troszkę po czasie, odgarniając gałąź ze swojego pola widzenia.

- A więc napewno znasz drogę? - Upewnił się Midorikawa. Sam nie był przekonany co do tajemniczego chłopaka.
- I ile masz lat? - Zapytał z czystej, ludzkiej ciekawości.

- Tak, znam drogę. Mieszkam tu. - Odpowiedział na pierwsze pytanie. Wolał odpowiadać, niżeli słuchać niezręcznej ciszy.
- Trzysta.

I w tym momencie Ryuuji pobladł.
Wolałem chyba nie wiedzieć.

- Nagumo-kun? A wy? Po ile macie lat? - Zapytał ponownie, choć chyba naprawdę chciał się teraz ugryźć w język.

- Słuchaj młody, to ciut skomplikowane. A więc.. - Czerwonowłosy zastanowił się chwilkę.
- Nie przeraź się. Nasze dusze mają setki lat. Jedynie powtarzają ciągły cykl, więc teoretycznie mamy tylko po szesnaście lat. A właśnie, Fubuki, twoja rasa inaczej to przyjmuje, prawda?

- Tak - Odpowiedział niemal od razu morskooki. Widocznie wreszcie temat zaczął być luźny, ale nie głupi.
- Jestem Waru. Teraźniejszy "dobry" diabeł. U nas wiek się liczy inaczej. Takie trzysta to ciut więcej niż piętnaście. Dożywamy nawet tysiąc dwieście lat.

- Czyli nie jesteście nieśmiertelni? Przecież Kiyama..

- Nie umieramy ze starości. Ale takie rzeczy jak astma, dżuma, czy zabójstwo.. Tak, to nas zabija. Jakimś prawem dożyliśmy te.. Ileś lat, jednak możemy zginąć w każdej chwili. - Odezwał się Afuro.

- A Endou? Przysięgam, wygląda na pięć. - Zielonowłosy westchnął, licząc na to, że choć maluch będzie w normalnym wieku.

- Mam piętnaście lat! - Pochwalił się szatyn.
- Piętnaście! - Dodał pokazując cztery palce u dłoni.

Mogło by się wydawać, że czarnooki się załamał. Ale nie.

- Ojejciuu - Przyłożył dłonie do policzków.
- Jaki on uroooczy! - Dodał biorąc chłopca z pleców przyjaciela, a sam osobiście wziął go na ręce.
- Jak ja kocham takie dzieci..

- Wolę koty - Skomentował jedynie Afuro.
Władca Czerni jedynie wlazł mu na ramię, dając o sobie znać.

- Jesteśmy już - Ich jakże ciekawą konwersację przerwał Waru. Nie wiadomo dokładnie skąd, ale wziął nożyk i przeciął parę gałązek z liśćmi. Zaraz za nimi, na pewnej polanie, stał wielki i jasny budynek.

- Wygląda jak szkoła. - Wypalił nagle Haruya.

- To jest szkoła. - Odpowiedział mu Fubuki.
- A ja zaraz się spóźnię na pierwszą lekcję. Czas was tam zapisać, inaczej nie znajdziecie Fuusuke. I radzę nie mówić, że jesteście władcami.

- Nie. Wracam do więzienia. Za jakie grzechy..

~ ● ~

- Też mi formularz.. - Fuknął Nagumo.
- Jestem Haruya Nagumo, władca czerwieni, dumy i jestem przykładem dla tych o słabym charakterze. A nie jakimś.. Wykreślaczem. Czyją mam przybrać postać? - Burknął już mniej zrozumiale.

- Me imię brzmi Byron Love, jestem... Shiro, jak to się czyta? - Długowłosy skierował się do, powiedzmy, kumpla, który i tak był już zajęty.

- Ale jeśli wybiorę złe imię? Rozpoznają mnie? Jordan to zbyt oczywiste? A może nie powinienem być elfem? Takie wchodzenie między wrogów to na pewno bezpieczne?

Lawendowowłosy westchnął głośno, wstał z miejsca i podszedł do okna. Otworzył je i spojrzał na.. Coś w rodzaju boiska. Wtem chyba dostrzegł pewną osobę właśnie tam się znajdującą. Wziął wdech i..
- ATSUYA!!

- NIE DRZYJ SIĘ, SŁYSZĘ!!!

~ ● ~

- Jordan Greenway to coś idealnego dla ciebie. Niewinna zielona droga, czy tam rzeka. Claude Beacons brzmi jak odpowiedzialny król bekonu, ale i ma w sobie coś tajemniczego. Byron Love, komentować nie muszę. A ty... - Spojrzał na kota.
- Ee.. Ty będziesz Dave. - Brzoskwiniowowłosy machnął dłonią. Zachowywał się tak błogo i był niesamowicie pewny siebie. A dusza dowódcy dawała o sobie znać.

- Więc, Fubuki Atsuya? - Zapytał uprzejmie Afuro.
- Dziękujemy za pomoc.

- Nie ma za co. Shiro wiecznie się wstydzi i nie wyrabia z ludźmi - Trzynastolatek wzruszył ramionami.
- A, i tutaj jesteśmy raczej znani jako Aiden i Shawn. Wiecie, japońskie imiona są tu rzadkością. Więc mamy po dwa.

- Okaaaay.. Dam to dyrektorowi - Stwierdził najmłodszy, a następnie wziął wszystkie papiery.
- Anioł i jego towarzysz, Elf z lasu, Pół diabeł i.. Wszyscy? Okay. - Lada moment, a trzynastolatka nie było.
Widocznie ćwiczył jakiś sport. Naprawdę szybko biegał po korytarzach.

- I czekamy?.. - Ciszę przerwał Midorikawa.

- Ewidentnie. - Odpowiedział mu Haruya.

- ...Eskcytujące - Dodał niezręcznie Afuro, patrząc za okno. Chwilę temu było słońce. A teraz? Zbierało się na burzę.
- Chwila, gdzie Endou?

~ ● ~

- Panie Dyrektorze - Do pomieszczenia wszedł nastolatek z papierami w dłoni. Przy okazji rozejrzał się wokoło, rzadko kiedy ktoś miał wstęp do gabinetu.

Nic nadzwyczajnego. A równocześnie ten pokój miał miał sobie coś.. Dziwnego.

Granatowe ściany posiadały na sobie obrazki liści i niewielu różowych kwiatuszków. Na każdej były conajmniej trzy półki z książkami. Wielkie okno tuż za biurkiem. Kilka szafek, zapewne z wieloma papierami, a poza tym.. Było dość pusto jak na takie spore pomieszczenie.

- Tak, Atsuya? - Zapytał uprzejmie mężczyzna, uśmiechając się pogodnie.

- Mamy trzech nowych uczniów. Plus jednego, pod postacią kota. - Odparł brzoskwiniowowłosy, podchodząc do biurka wykonanego z jasnego drewna. Tylko ono się tu wyróżniało w ciemnościach.
Podał kilka papierów, które starszy od razu przyjął, przy tym poprawiając swe okulary.

- Aż cztery istoty?.. - Zapytał widocznie czymś rozczarowany.
- Władcy nie mają żadnej litości. Co za zepsuci ludzie.. - Westchnął z bólem.
- Możesz pójść. Pewnie twoja drużyna przygotowuje się do zawodów.

- Oczywiście! Robimy wszystko, by dyrekcja była z nas dumna! - Zapewnił z zapałem. Skłonił się, a następnie wyszedł energicznie z pomieszczenia.

Cisza nie trwała długo. Niemal od razu drzwi zostały otwarte, przy tym prawie wywarzone.

- Oj, oj, oj.. - Dyrektor wstał z fotela, a następnie podszedł do pięciolatka.

- Endo, mój drogi, widziałeś może nowe osoby? O co ja pytam, na pewno towarzyszyłeś Shirou, mam rację? - Zapytał uprzejmie.

- Tak! Możesz mi pomóc? - Szatyn już pomachał rączkami, chcąc uświadomić drugą osobę o swoim wieku.

Na pytanie mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie. Dotknął głowy dziecka, a już po chwili ukazał mu się radosny piętnastolatek.

- Dziękuję!

- Nie ma sprawy. Chodź, pomożesz mi i przy okazji opowiesz mi coś o tej czwórce. - Dyrektor wstał ponownie (jeszcze przed chwilą klęczał), po czym podszedł do jednej z szafek.

Zapowiada się iście niebiańska, szkolna przygoda. Czyż nie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro