• 2 •
Zielonowłosy podniósł się do siadu, po czym przeleciał wzrokiem swój nowy pokój. Będzie tu mieszkać już zawsze? Jeśli nie zawiedzie, to w sumie nawet by się cieszył.
Choć ciemne odcienie zieleni w jego pokoju mogły wywoływać ciarki na plecach... Cieszył się, że jest nowym władcą i będzie mógł pomóc przywrócić dawne kolory.
Jeśli w ogóle da radę.
Słysząc charakterystyczny dźwięk pukania w drzwi, odwrócił się w stronę wejścia.
Tam zobaczył sympatycznie wyglądającego blondyna, z tego co się dowiedział, nazywał się Terumi Afuro.
Jego blond kosmyki opadały swobodnie na ramiona i plecy, poczas gdy sam na głowie miał coś w rodzaju opaski z liści. Jednak liście te błyszczały, jakby były z żelaza, miedzi, bądź nawet srebra. A może były? Midorikawa nie mógł tego ocenić.
Chłopak ubrany był zwyczajnie. Beżowa, luźna koszula, oraz spodnie koloru czarnego. Oprócz tego, jego stopy spoczywały w brązowych butach.
Nie wyglądał jakby miał złe zamiary, ani jakby miał zaraz po prostu wyjść jak gdyby nigdy nic.
Jedynie stał w progu, opierając się i patrząc na rówieśnika z leciutkim uśmiechem. Jego usta poruszały się nieznacznie, na co Ryuuji nie zwrócił uwagi. Ajć.. Nieznacznie. Słuszna uwaga, tylko czarnooki tak myślał. Dopiero później zrozumiał, że Afuro do niego coś mówił.
- Przepraszam.. Zamyśliłem się, mówiłeś coś? - Zapytał niezręcznie.
- Jak się spało? - Zachichotał cichutko drugi, widząc zmieszanie na twarzy młodszego. - Nie musisz się bać, nic ci przecież nie zrobię.
- Wybacz.. - Odparł zielonowłosy, ściskając leciutko swe dłonie na pościeli. - Dobrze, a.. A tobie? - Przekręcił się w bok, siedząc tym razem naprzeciwko chłopaka.
- Nie spałem. - Przyznał swobodnie bordowooki. - Ktoś musi odciągnąć Nagumo od pomysłów jak ukatrupić Kiyamę..
- Nie lubią się? - Zapytał równie nieśmiało co przedtem.
- Skąd, bez siebie nie umieliby żyć. Ale Haru ostatnio ma fazę na psikusy.
- Oh.. Rozumiem. - Odpowiedział Midorikawa, uśmiechając się mimowolnie. Dzieci w sierocińcu często robiły mu kawały, zaś on, by ich nie rozczarowywać, często "nabierał się" na ich psikusy.
- Chodź już, czas najwyższy się przebrać i iść z nami na miasto. - Blondyn uśmiechnął się radośnie w stronę nowego przyjaciela. - Czas się lepiej poznać.
Zielonowłosy zamrugał kilka razy.
Ja? Z nimi? - Pomyślał, cichutko przełykając ślinę.
- Dobrze.. W co mam się ubrać? Coś codziennego, okazjonalnego, czy..
- Zaraz zobaczymy. - Odpowiedział mu Afuro, szperając już w jego szafie. - Wiesz, są różne pojęcia. Typu.. Raz mieliśmy się w szkole ubrać na galowo. A mądry Haruya po prostu przyszedł w białej bluzie i czarnych spodniach.
Ryuuji zaśmiał się cichutko. Władcy wydawali się.. Dziecięcy. Nawet bardzo. Co swoją drogą miało swój urok, jakby byli wielką rodziną.
- Ooo jakie to śliczne! - Odezwał się w końcu blondyn, mając w dłoniach szarobłękitną bluzę z sporym napisem "ι'м alιen" oraz małymi, nadrukowanymi kryształkami. - Lubisz kosmos? - Zapytał od razu.
Mido zarumienił się leciutko, odwracając chwilowo wzrok. - Tak.. Jest cudowny.
- No i masz to jak w banku, że Haru, Hiro i Osa cię polubią! - Bordowooki uśmiechnął się jeszcze szerzej. - A do tego pasuje... To! - Dodał podając zielonowłosemu zwykłe jeansy z dziurami. - A jak masz jakieś trampki w delikatnym odcieniu to już w ogóle mega!
- Coś tam powinienem mieć. - Przyznał Ryuuji. - Wygląd jest aż tak ważny?
Terumi potrącił głową. - Nie. Ale jak ubierzesz neonowo-różowe spodnie i czarną bluzę to kiepsko by to wyglądało. Ale ty to taka iskierka, co we wszystkim ci ładnie, więc nawet się nie martw! - Klasnął radośnie w dłonie.
Czarnooki zaśmiał się ponownie, po czym wziął naszykowane ubrania. - To.. Ja się pójdę przebrać, zaraz wracam!
Jak obiecał, tak zrobił. Przebrał się spokojnie, poprawił włosy, załatwił poranne czynności i poszedł spowrotem do pokoju, gdzie nadal czekał na niego Terumi.
W końcu ciszę przerwał blondyn. - Chodź na śniadanie, chłopacy zapewne gadają sobie w najlepsze. - wyjawił, po czym zwyczajnie wyszedł z pokoju, zaś władca zieleni za nim.
- Afuro-san... - Zaczął nieśmiało czarnooki.
- Wystarszy Teru. - Przerwał mu od razu. - Albo Aphrodi. Różnie na mnie mówią. Tylko błagam, nie "-san". - Zachichotał ponownie. - Kontynuuj.
- Nie wiem czy mogę zapytać.. - Mruknął cichutko, jakby zmieszany. - Czy.. Naprawdę nie możemy spotkać Władcy Bieli?
Bordowooki chwilowo posmutniał, patrząc na swoje stopy. Nie trwało to jednak zbyt długo. - Suzuno Fuusuke.. Wygnany już niewiadomo ile lat temu. Odcięty od cywilizacji. - Mówiąc to, spojrzał centralnie na Ryuu. - Nie wiemy co z nim, jaki jest, jak bardzo się zmienił i czy w ogóle żyje.. Może być tak, że biel osłabła, gdyż jego już nie ma, zaś nie miał następcy. - Wyjaśnił spokojnie. - A równie dobrze, razem z resztą wygnanych, może być zupełnie zacofany w tejże cywilizacji. Możemy mówić innymi językami, może stał się jakimś huliganem... Nie wiem, Midorikawa, ja naprawdę nie wiem.. - Głos zaczął mu się łamać, gdy zaczął niespodziewanie wycierać oczy. - Dopiero po latach zrozumiałem jak wiele dla mnie znaczył. Był mi bliższy niż brat, rodzina.. Mimo moich humorów po prostu stał obok, będąc przy mnie. Nie wiem jaki diabeł mnie pokusił by stanąć po stronie wygnania go...
Niższy stanął gwałtownie, wpatrując się w rówieśnika. Po jego słowach po prostu go przytulił, żałując własnego pytania.
- Może opowiesz mi kiedy indziej?.. - Zaproponował cicho.
Na to, blondwłosy lekko pokiwał głową, mrugając kilkukrotnie by odpędzić łzy.
- Wolisz kanapki z serem białym czy żółtym? - Zapytał uśmiechając się niemrawo.
~ ● ~
- No i gdzie ten Kiyama.. - Nagumo tupał nogą, rozglądając się wokoło. - Jak tak to zawsze mnie ochrzania, że się spóźniam. - Wywrócił oczami.
- Haruya, sam dopiero przyszedłeś. - Zauważył Osamu, siedząc na jednym z krzeseł ogrodowych.
- Dobra, Mido, leć do tylnej części ogrodu, może znów go jakaś książka wciągnęła.. Ja pójdę do jego pokoju. - Zaproponował stanowczo bordowooki.
Chwilę później Ryuuji'ego już nie było.
Był gdzieś indziej, tak samo Kiyama, podświadomie.
~ ● ~
Zerknął zza ściany budynku, patrząc na obszar ogrodu. Z boku trzy drzewa wiśni, zaraz obok parę kwiatów.. Niby nic, kącik był mały. Ale jednak wyglądał ślicznie.
Nagle coś się poruszyło, postać wyszła zza krzewu. Czerwonowłosy uśmiechał się leciutko, lecz widocznie ten uśmiech był wymuszony. Jego turkusowe oczy tętniły do tej pory nieznanym Midorikawie światłem, zaś od tego niespotykanego koloru odrywał tylko kolor kurtki chłopaka. Jaskrawy pomarańcz.
- Coś się stało, Midori-kun? - Zapytał uprzejmie, dostrzegając młodszego.
Ten speszony latał wzrokiem dosłownie wszędzie.
- Mieliśmy iść na miasto.. Miałem cię poszukać..
- Ah, racja. Zapomniałem. - Drugi zaśmiał się, niezręcznie drapiąc się po karku. Jego uśmiech dalej skrywał nierozszyfrowaną tajemnicę, zaś wokoło nastolatków pojawiło się kilka drobnych iskierek.
- Cóż, czas najwyższy ci pokazać jak działa rola Władcy.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro