2 - White
Wyszedłem z pokoju jak torpeda. Mam wrażenie że ranię Violet w ten sposób... chciałem jej wyznać że to co do niej czuję to jest coś więcej jak tylko przyjacielska miłość. Ominąłem Violet i pobiegłem na dwór aby odreagować. Na prawym nadgarstku miałem zawiązaną chustę, białą chustę, od Violet. Ona zaś ma fioletową.
O boże... jej oczy. Kiedy na mnie patrzy czuję się inaczej niż przy Grey - mojej siostrze - czy przy innych.
Violet jest moim ideałem dziewczyny jaką chciałbym mieć. Co prawda miała na oku Blue ale... nic z tego nie wyszło bo zepsułem. Chciałem aby była ze mną a nie skimś kto... jest cały niebieski... to znaczy! Ugh...
Blue... niebieskie włosy, ulubiony kolor to niebieski. Błękitne jak może oczy. A ja? Jasno szare tęczówki i co? Białe ciuchy, białe prawie że siwe włosy, on ma wszystko to czego ja nie mam...
Violet często opowiadała o swoim ideale chłopaka. I wspominała że mógłby być to Blue ale...
Rzuciłem sie na trawę w poszukiwaniu szczęścia które być może... by czekało. Bluza przesiąknęła zapachem trawy. Gdzie niegdzie był zielone odbitki od soczystej trawy. W końcu po jakimś czasie wpadłem w wilczą chisterię. Jako wilk umiem paniwac nad sobą, ale dzisiaj cos we mnie pękło... miałem jej to powiedzieć ale cóż... Red mi przeszkodził...
-White? - spytał Red wychodząc z somu.
-C-co? - spytałam leżąc twarzą do ziemi.
-Wszystko w porządku? Violet się o ciebie martwi, ej stary co jest... serio White? - teraz zacząłeś się martwić?! Wielkie mi rzeczy.
Wstałem bez słowa i wybiegłam za płot rozdzierając przy przemianie swoja już prawie całą zielona bluzę. Nie żałowałem tej bluzy. Miałem masę innych białych bluz. Teraz liczyło się to aby skończyć z cierpieniem.
-,-,-
-White?! - podniegła do mnie Grey widząc mnie na łóżku.
-Um...? - powiedziałem obolały.
-W-white... - obejrzała mnie dokładnie i się lekko rozpłakała - co sie stało?
-Nic... nie ważne - powiedziałem i wstałem z wielkim bólem w szarych oczach.
-To przez Violet? - spytała a ja od razu prześwietliłem ją zło wrogim spojrzeniem.
-Nie... to nie przez nią...
-Nie umiesz kłamać...
-A co jesli tak?! A co jeśli zakochałem się w niej od razu? Tak... chciałem skończyc z bólem w sercu. Chciałem skończyć z tymi uczuciami. Codziennie widzę ja jak gada z Red'em albo z Blue, jej ideałem jest Blue, a ja? Zwykłym chłopakie od piaskownicy. Nawet uwagi na mnie nie zwraca... po prostu... dajcie mi z nia spokój~
Poszedłem do łazienki i jak naprędzej wszedłem pod prysznic. Oblałem głowe zimna wodą aby się rozbudzić lekko.
Słowa które wypowiedziałem do Grey... mojej siostry... to było wszystko prawdą. Violet będzie lepiej z Red czy Blue... ja jestem jej przyjacielem do wtedy kiedy będzie miała jakiś kłopot ale będzie miała doła.
Wyszedłem z łazienki. Skierowałem się do kuchni. A ponieważ byłem w samej białej koszulce, i białyh szortach nie chciałem na siebie zwracać uwagi. Kiedy już znalazłem się w kuchni, podszedłem do lodówki i z niej wyciągnąłem mleko. Z szafki nad mikrofalówką wyjąłem płatki. Miskę wyciagnąłem z szafki obok piekarnika i wlałem do niej mleko. Zaraz potem bez podgrzania wsypałem płatki. Bez szelestnie sprzątnąłem po sobie i poszedłem do pokoju. Blue, Red i inni siedzieli w salonie i katem oka bacznie przygladali mi się co zamierzam robić. Kiedy przekroczyłem próg swojego pokoju poczułem sie troche lepiej.
Usiadłem do biurka i zajadałem się miską płatków i zimnego mleka. Do biało - fioletowych drzwi od pokoju ktoś zapukał.
-Plooose! - powiedziałem z buzia pełną platków.
-White? - powiedziała dziewczyna piskliwym głosem.
Wywnioskowałem że to Pink. Tylko ona ma taki piskliwy glos. Odwróciłem sie do nie i spojrzałem jak zkierza w moją stronę. Usiadła mi na kolanach choć za pierwszym razem ją zepchnąłem. Potem oblizała swoje piekne, malinowe, pełne usta i pocałowała.
Po chwili namietności ja zepchnął choć później i tak znaleźlismy się z powrotem w swoich ramionach. Czułem... nie ja... ugh...
Źle się z tym czółem... wiem że będąc z Pink ranię swoje uczucia i tą przyjaźń którą budowałem przez tyle lat z Violet.
-Pink... ja chce uzgodnić jedno...
-Tak? - spytała robiac słodkie oczka.
Jestem za miękki na takie rzeczy.
-Możemy się przyjaźnić tylko przyjaźń. Wiecej nie będzie takich pocałunków... okej? - powiedziałem a dziewczyna się po porstu na mnie patrzyła.
Jej różowe oczy nie dorównywały fiołkowym oczom Violet. Jej cera... cera Pink była zbyt ciemna, a xera Violet? Prawie jak czekolada w lato, a w zime... o jejku.
-,-,-
-Wszyscy? - spytała Violet.
=Tak! - powiedzieli wszyscy oprócz mnie.
-Ej... pst! - usłyszałem czyjś głos po prawej stronie.
-Co? - powiedziałem i spojrzałem w strone nadawcy.
-White choć na chwile - syknął mi Green podhodząc do mnie.
-No słucham cię? - powiedziałem od niechcenia.
-Będzie się jej podobało? - spytał a ja na niego spojrzałem - I jak? - dodał po dłuższej chwili.
-Wyglądasz tak jak zwykle, tyle że miała koszula pod zielonym sfetrem. Zajebiście wygladasz - odpowiedziałem i ruszyłem do busa którym mielismy pojechać do naszej szkoły
-O hej... em.. y? Pink.. hege... - zająknął sie Green.
-Pff - zafuczałem pod nosem i poszedłem do busa zająź swoje miejsce.
Usiadłem na samym końcu gdzie nikt nie będzie mnie widział. Na sam koniec dosiadła się Black. Zaraz potem przyszła Violet...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro