Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Atomic Tangerine


Otworzyłam niewielkie, kuchenne okno, by chociaż trochę wywietrzyć. W pomieszczeniu unosił się zapach, który napędzał mnie strachem i melancholią, a to była straszna mieszanka. Nasze królestwo, jak nazywał je Eskild nigdy nie było idealne. Po kątach walały się ubrania chłopaka i butelki po alkoholu. W kuchennych szafkach rzadko kiedy szło znaleźć coś, z czego można by było przygotować posiłek, jednak mimo wszystko było przytulnie. Pachniało domem, bo chociaż obydwoje byliśmy strasznymi gospodarzami, nam żyło się dobrze. W powietrzu zawsze unosił się zapach jakiegoś odświeżacza albo świeczek, które w ostatnim czasie Eskild pokochał. Teraz jednak pachniało szpitalem. Lekami, kroplówkami, fartuchami, ciężko mi to opisać, ale gdy wchodzisz do szpitala, to czujesz coś specyficznego. I właśnie ten zapach, króluje w naszym domu. Nienawidzę go. I nie dlatego, że przyzwyczaiłam się do czegoś innego, a dlatego, że wiem, że koniec jest bliski. Że za chwilę go stracę. Mojego najlepszego przyjaciela, mojego Esklida. Wyglądam przez okno, by zobaczyć czy jeszcze nie pada. Na balkonie wiszą ubrania chłopaka i nie chcę, by zmokły. Jeszcze jest spokojnie, ale wiem, że nie potrwa to długo. Robię sobie jakąś owocową herbatę, którą kupiłam na wyprzedaży, gdy wyciągnęłam Evę na zakupy. Cieszyłam się, że już jest z nią lepiej, bo gdy widziałam ją od razu po stracie dziecka, wyglądała okropnie. Po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, ściągając wtedy Chrisa do Berlina. Bo gdybym tego nie zrobiła, kto wie, jak potoczyłyby się ich losy. Może byliby nieszczęśliwi? A może jednak by się odnaleźli i zrozumieli, że są dla siebie stworzeni? Nie wiem, ale jestem wdzięczna, że nie muszę się o tym przekonywać. Zalewam wrzątkiem swój napój i dorzucam do niego trzy kostki cukru. Siadam na krześle, chociaż tak naprawdę nie wiem, co mam robić. Rozglądam się po pomieszczeniu i zastanawiam się, co będzie, gdy zabraknie Eskilda? Nie będę umieć tutaj mieszkać, dlatego ponownie będę musiała szukać mieszkania. Najgorsze jednak jest to, że zostanę sama. Esklid jest dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Kimś, kto nie traktuje mnie tylko jak zabawną, otyłą i wulgarną dziewczynę. Nie, Eskild wie, jaka jestem naprawdę. Zna mnie na wylot, co czasami mnie wręcz przerażało. Nawet dziewczyny mnie tak nie znały. Wzdycham, bo nigdy nie sądziłam, że nasze drogi się rozejdą. Wiedziałam, że wiecznie nie będziemy tymi roześmianymi licealistkami, które nie wiedzą, co świat jeszcze przed nimi ukrywa, ale nie myślałam, że nasze spotkania będą tak rzadkie. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spotkaliśmy się w piątkę. Kiedy siedzieliśmy w czyimś mieszkaniu, piliśmy, żartowaliśmy i opychaliśmy się niezdrowym jedzeniem. Nie pamiętam. Udaje spotykać mi się z nimi pojedynczo i czuję się wtedy tak, jakby robiły mi łaskę. Sanę trudno dorwać, przez pracę i to, że gdy już nie pracuje, to spędza czas z rodziną i zamyka się z nią w domu. Noora ma na głowie Daniela i problemy z Williamem, o których nie chce rozmawiać. Ale ja nie jestem głupia, a tym bardziej ślepa i wiem, że między tą dwójką nie dzieje się dobrze. I jest Eva, którą o dziwo najłatwiej jest złapać. To ona zaprasza mnie do domu, z nią wychodzę na zakupy, czy rozmawiam przez telefon. Chociaż nasza więź z Berlina osłabła, czasami czuję się tak, jakbyśmy znowu były we dwie kontra świat.

- Christina? - Do moich uszu dociera słaby głos Eskilda. Momentalnie zrywam się z krzesła i biegnę do jego pokoju.

- Co się dzieje? - Pytam, próbując unormować oddech.

- Masz zadyszkę? - Unosi do góry brew, a ja mam ochotę uderzyć go w ramię. - Przecież to nawet nie było pięć metrów – parsknął. - Musisz zacząć dbać o formę, a raczej powinienem powiedzieć, że powinnaś ją stworzyć – zażartował, po czym zaczął kaszleć.

- Może innym razem się ze mnie ponabijamy, co? - Rzuciłam, przykrywając go kołdrą. - Wieje ci? Otworzyłam w kuchni okno, ale jeśli ci zimno, to zaraz je zamknę.

- Rozmawialiśmy już o tym – przewrócił oczyma, a ja starałam się nie patrzeć na jego blade i słabe ciało. - Nie traktuj mnie jak pierdolonego dzieciaka, jasne?

- Przecież wcale nie

- Pierzesz moje majtki, obcujesz z moim penisem, gdy mnie myjesz, karmisz mnie, a teraz pytasz, czy nie jest mi za zimno – spojrzał na mnie ze złością. - Kastrujesz mnie tymi gestami Christino – pokręcił głową. - Załatwiłabyś mi jakiegoś gorącego ogiera, a nie oklepywała mi tyłek talkiem.

Cieszyłam się, że humor mu dopisywał, bo ostatnio bywało z tym różnie. Najczęściej płakał i nie chciał ze mną rozmawiać. To straszne, co choroba potrafi zrobić z człowiekiem. Usiadłam na jego łóżku, chwytając jego kościstą dłoń.

- Więc, po co mnie wołałeś? - Uśmiechnęłam się.

- Pomyślałem, że powinnaś zadzwonić do dziewczyn – spojrzał na mnie.

- Po co?

- Żebyśmy zrobili sobie nasz imprezowy wieczór – powiedział, po czym ponownie zakaszlał. - Brakuje mi tego, brakuje mi dziewczyn i tego, jacy byliśmy kiedyś.

- Mnie też – westchnęłam. - Ale – na chwilę przerywam – myślisz, że to dobry pomysł, by je tutaj zapraszać, pić i w ogóle?

- Chryste kobieto – przewrócił oczyma – i tak wszyscy umrzemy – zadrwił – ja trochę wcześniej niż wy, ale i tak do mnie kiedyś dołączycie. Dlatego zadzwonisz do dziewczyn i je tutaj ściągniesz. Chcę poczuć się tak jak kiedyś i zaspokoić swoją ciekawość.

- To znaczy? - Zmarszczyłam czoło, bo nie wiedziałam, o czym on w ogóle mówi.

- Chcę wiedzieć, czy William faktycznie ma penisa do kolan – zaczął, a ja przewróciłam oczyma – czy Chris jest tak dobry w łóżku, że jęki Evy słychać na całym osiedlu, czy Yousef w łóżku też jest taką ślamazarą, czy może wychodzi z niego demon – spojrzał na mnie. - I chcę, by ci przemówiły w końcu do rozsądku. Żebyś w końcu dała szansę Erykowi ty uparta babo – pokręcił głową.

- Przecież nic mnie z nim – nie dokończyłam, bo ścisnął moją rękę.

- Nie łączy – przewrócił oczyma. - Od roku się z nim spotykasz, jednocześnie nie spotykając – zadrwił. - Kiedy w końcu dorośniesz do tego, by przyznać przed sobą, że go kochasz? Że on kocha ciebie? Miłość nie jest czymś złym, wiesz? - Spojrzał na mnie.

- Zaznałeś kiedyś miłości? - Zapytałam, zakładając nogę na nogę.

- Nie – westchnął. - Kocham was, moje małe bezbożnice, ale nigdy nie znalazłem faceta, którego mógłbym pokochać jak Noora Williama, czy Chris Evę — wzruszył ramionami. - I nigdy nie zaznam – dodał, a mi zrobiło się przykro. - No idź, zadzwoń do nich, masz je tu ściągnąć wszystkie, możesz nawet powiedzieć, że umieram – parsknął, a ja przewróciłam oczyma, bo jego żarty czasami były cholernie wkurwiające.

- Idę – rzuciłam, wstając. - Jak wrócę, to wybiję ci z głowy te wszystkie kiepskie żarty, którymi mnie faszerujesz, wiesz? Masz szczęście, że cię kocham, bo inaczej skopałabym ci tyłek – pokręciłam głową, po czym skierowałam się do drzwi.

- Też cię kocham kobieto – zaśmiał się, a ja poszłam do swojego pokoju, gdzie znalezienie telefonu graniczyło z cudem. Ku mojemu zdziwieniu, urządzenie się znalazło i wybrałam numer Evy.

Dziewczyna odebrała po dwóch sygnałach i od razu zgodziła się na przyjście. Zaoferowała wino i jakieś ciasteczka, które upiekła razem z Lottą. Noora trochę się opierała, ale w końcu ją przekonałam, oczywiście nie wspominając o tym, że gdy tutaj przyjdzie, Eskild znów będzie wypytywał ją o penisa jej męża. Z Saną było najtrudniej, ale to właśnie z nią mogłam być najbardziej szczera.

- Wiesz, że nie prosiłabym cię o to, jakby to nie było dla niego ważne, prawda? - Powiedziałam. - Wiem, że masz wolne, że chcesz spędzać czas z rodziną, ale my kiedyś też byliśmy rodziną Sana – westchnęłam. - Wciąż nią jesteśmy – pokręciłam głową. - A za jakiś czas, stracimy jednego z najważniejszych członków naszej rodziny, więc możemy, chociaż tyle dla niego zrobić, co? Możemy się spotkać jak za dawnych czasów, wypijemy, pośmiejemy się, przy okazji poprawiając Eskildowi samopoczucie. Proszę cię, zgódź się. - Niemal błagałam.

- Przyjadę – powiedziała, po chwili ciszy. - Mam coś ze sobą przywieźć, czy jesteście zaopatrzeni?

- Eva zaoferowała wino i własne wypieki, które mogą być niezjadliwe – zażartowałam. - Noora wspominała coś o jakiś słodyczach, więc możesz wziąć cokolwiek, co uważasz za stosowne. Ja i Eskild udostępniamy mieszkanie, więc nie wymagajcie od nas zbyt dużo – parsknęłam, a ona poszła w moje ślady.

- W porządku. To widzimy się za dwie godziny – rzuciła, po czym się rozłączyła.

Uśmiechnęłam się do siebie, po czym poszłam do kuchni. Wypiłam swoją herbatę, po czym zrobiłam sobie kanapkę. Wyciągnęłam z szafki leki Eskilda i w wielkim skoncentrowaniu wyjmowałam tabletki, by czasem o żadnej nie zapomnieć. Wsypałam je do małego, białego kubeczka, a do większego nalałam soku. Położyłam to na tacce i radosnym krokiem skierowałam się do sypialni mojego przyjaciela. Łokciem nacisnęłam na klamkę i popchnęłam drzwi przed siebie.

- Wszystkie przyjdą – zaczęłam. - Eva przyniesie alkohol, prawie jak za dawnych czasów – parsknęłam. - Noora przywiezie jakieś słodycze i nawet Sana będzie – rzuciłam, po czym spojrzałam na przyjaciela. Chwilę później usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i głuche brzęknięcie metalu.

Eskild wyglądał, jakby spał. Jego twarz była spokojna, chociaż wyraźnie widać było na niej piętno choroby. Prawa ręka bezwładnie zwisała z łóżka, jakby próbowała stamtąd uciec. Poczułam coś mokrego na policzkach i gwałtownie zaczęłam kręcić głową.

- Nie, nie, nie nie, Eskild nie – powtarzałam, kiedy do niego podeszłam. Jego klatka piersiowa się nie unosiła, a ja czułam się tak, jakby ktoś usiadł na mojej. Nie potrafiłam złapać oddechu. Moje ręce się trzęsły, a w głowie kotłowało się pełno myśli. Chwyciłam ciało chłopaka i przytuliłam je do siebie. Chciałam, by odwzajemnił ten gest, tak, jak robił to zawsze. By zaczął mnie łaskotać, a potem się odsunął i powiedział, że dosyć tych zabaw, bo jeszcze zaciągnę go do łóżka. By przewrócił oczyma, po czym zaczął się śmiać. By skrytykował mój sweter i powiedział, że mam nie płakać, bo nie do twarzy mi w łzach. By powiedział cokolwiek. Bym go odzyskała. Bym znów miała mojego Eskilda. Bym nie została sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro