Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Monopoly zdecydowanie nie jednoczy

Nie rozumiem. Po prostu nie rozumiem.

Wendy od pół godziny stara się wytłumaczyć mi w jaki sposób obliczyć zawartość jakiejś substancji. Tylko co chwilę wzdycham i jęczę, bo o wiele przyjemniejszym zadaniem byłoby oglądanie Tik Toków.

— Jo, zostaw ten telefon.

— Ugh, patrzyłam godzinę...

— Jasne — śmieje się pod nosem. — Dobra, skoro to ci nie idzie, zajmijmy się czymś innym. Narysuj taki peptyd.

Zapisuje na czystej stronie w zeszycie jakieś skróty. Mrugam szybko powiekami.

— Że co?

— Ty tak serio? Musisz umieć wszystkie aminokwasy, które umożliwia ci rysowanie peptydów...

— Co to jest?! — odsuwam od siebie zeszyt. — Ja już nie chcę...

— Skup się. To nie takie trudne — Baldwin sama rysuje ten pepto-coś. — Łączysz tę grupę z tą grupą i ma ci powstać taki łańcuch.

Spoglądam na kartkę ze wzorami i na to, co zapisała dziewczyna.

— Dobra ogarniam, jak to się łączy.

Blondynka znowu coś pisze, a następnie podsuwa mi kartkę.

— Spróbuj to narysować.

Przytakuję jej i zabieram się do roboty. Na dziesięć minut miała przerwę, gdyż tyle zajęło mi narysowanie tego czegoś.

— Dobrze — Wendy uśmiecha się. — Gratulacje, zasługujesz na...

— Odpoczynek — kładę głowę na stoliku.

Znajdujemy się w bibliotece, na uderzenie mojej głowy w mebel, odwróciło się sporo osób zdziwionych. Wywalone, coś w końcu rozumiem.

— Chciałam powiedzieć, że duży kufel piwa, ale to tez może być.

Odkładamy na bok moje książki, a Wendy bierze swoje, gdyż musi przygotować pracę na swoje zajęcia. Ja oglądam Instagrama. Widzę zdjęcia Tamary. Pojechała na jakiś koncert w Los Angeles. Pięknie wyglądała ubrana w fioletową sukienkę.

— Co robicie?

Obok mnie zajmuje miejsce Josh, a Louise całuje w głowę swoją dziewczynę.

— Skończyłam udzielać korków Jo i teraz staram się przygotować dietę dla osoby z cukrzycą.

— Nauczona? — Lowell spogląda w moje oczy. Oboje wyglądają na zmęczonych.

— Raczej będę potrzebowała jeszcze kilka spotkań.

Dotyka moich włosów. W dłoń ujmuje niebieski kosmyk. Jestem spięta przez jego dotyk.

— Już ci kolor prawie zszedł.

— Billy obiecał, że pofarbujemy razem, bo on też już też stracił kolor — mówię, co ostatnio ustaliliśmy z kumplem Meadow, gdy przyszedł z Laurą do naszego pokoju.

— Może też sobie zrobię, na przykład zielone?

— Już ci odwala, Josh? — śmieje się Richards. — Wiem, że bycie popularnym jest trudne, ale to lekka przesada.

— Inny kolor niż zielony i będzie git — dodaje Wendy. — Nie chcesz chyba być podróbą Andy'ego?

Chichoczę, bo w sumie wyglądaliby jak bliźniacy, chociaż Josh byłby tym przystojniejszym.

Co.

Dobra, cicho głowo.

Nagle wszystkie telefony zaczynają wydawać z siebie dźwięk przychodzących wiadomości.

Flora: Moi drodzy! Z okazji mojego nowego mieszkania organizuję wieczór gier planszowych! Oczywiście zapewniam alkohol! Buziaki świry.

— O tak! Przyda nam się nawet taka rozrywka — komentuje Louise.

— Może być zabawnie — chowam swoje rzeczy do torby. — Z tego, co pamietam, Kai nienawidzi planszówek.

— Racja, jednak po zapaleniu zioła odmieni mu się — stwierdza blondyn. — Ile ona mogła osób zaprosić, że zrobiła zbiorową wiadomość?

— Nie mam pojęcia — Wendy kręci głową rozbawiona, ponieważ taki wyczyn pasuje do Flory. — Wezmę ze sobą jenge.

— To daleko? — pytam.

— Pare uliczek stąd, więc na spokojnie pójdziemy na piechotę, a wracając zamówimy taksówki — stwierdza Josh.

Pan Perfekcja ma głowę na karku.

Bri oraz Wendy siedzą u mnie i Meadow w pokoju. Czekają, aż ta druga wybierze ubranie na wieczór gier.

— Nie, nie i nie! — krzyczy Hale, kiedy wyjmuję ze swojej szafy bluzę. — Mam iść w spodniach czy sukience?

— W spodniach — odpowiadamy chórem.

Na dworze jest chłodno. Prawdopodobnie będzie padało. Powinnyśmy wyjść za jakieś piętnaście minut, a Meadow nadal marudzi.

— Muszę dobrze wyglądać, bo...

— Tak, wiemy, bo Kai przecież tam będzie i pewnie to będzie świetna okazja na numerek po spotkaniu — Wen macha na nią ręką.

Bri robi dziwną minę, której nie mogę rozszyfrować. Jeszcze takie rozmowy nie są dla niej komfortowe.

— Nie, będzie Alex.

— Ten fotograf? — dopytuję, a ona przytakuje. — Meadow, czy tobie on się podoba?

— Jest słodki.

Mhm... Chyba Hale zmienia nastawienie do chłopaków. Ciekawe, co z tego wyjdzie. Skoro Wendy wie o niej i Wepplerze, to może domyślić się, że Nate i ja...

— Dobra, wiem!

W końcu studentka architektury jest gotowa. Myślałam, że przesiedzimy całą noc w pokoju. Ostatecznie wszystkie ubrałyśmy się w spodnie, a Meadow ma naprawdę krótki, niebieski top. Ja swój biały mam ukryty pod bluzą. Bri wygląda na zestresowaną. Ostatni raz była z nami na plaży, po czym skończyła wymiotując do kosza. Na szczęście tylko ja i Flora to widziałyśmy. Obiecałyśmy, że nikomu nie powiemy.
Wychodzimy z pokoju i pukam w drzwi chłopaków. Kai otwiera.

— Nareszcie — mówi dosyć obojętnym głosem. — Idziemy!

Z pomieszczenia wypada ich aż piątka. Jest z nimi Andy, który teraz ma zielono niebieskie włosy.

— Świetnie wyglądasz — chwalę go, po czym czochram jego czuprynę.

— Oj, Świeżyno, jeszcze jeden komplement i zarumienię się.

Przez całą drogę gawędzę z nim i Bridgette. W pewnym momencie obejmuje nas obie i tak docieramy aż pod blok, w którym mieszka Flora. Nate co raz odwracał się w moją stronę, co przykuwało uwagę Meadow zawieszonej na ramieniu Kaia. Nie, ona jeszcze nie dorasta. W sumie żadne z nas, oprócz Wendy i Louise'a, którzy naprawdę wyglądają razem uroczo. Są taką parą, na którą mogę patrzeć i nie zwymiotować.

— Spóźnieni!

Tylko Flora może zapomnieć przywitać się i ochrzanić. Wszyscy też są bardziej skupieni na kolorze włosów dziewczyny.

— Wyglądasz jak różowa pantera! — piszczę jak mała dziewczynka. — Wow!

— Będziesz świeciła się w ciemności? — pada pytanie od Nate'a.

— Pytaj Billa. Mamy tez farbę dla ciebie, Jo.

- O tak! — podnoszę ręce do góry i idę w głąb pomieszczenia.

Mieszkanie to typowa kawalerka, jednak salon jest naprawdę spory. Od razu rzucają mi się w oczy bliźniacy, którzy zajmują kanapę razem z Alexem. Przy stole kawowym siedzą po turecku trzy osoby.

— To Penny i Mark — przedstawia dwójkę. — Ta mała flądra to moja siostra, Maddy.

Zaczynamy witać się z każdym po kolei.

— Miło cię widzieć, Josephine — przytulam się do Alexa. Pachnie bardzo ładnie.

Razem z Bri siadamy na podłodze obok Marka i Maddy. Siostra Flory wygląda na jakieś siedemnaście lat. Są bardzo podobne do siebie, tylko młodsza ma ciemne włosy i końcówki blond.

— Dla pań mam przygotowane mojito, a dla panów całe zgrzewki piw!

— W co gramy najpierw? — pyta Penny.

— Monopoly! — proponuje, trochę zbyt entuzjastycznie, Richards.

Nikt się nie sprzeciwia, więc ta gra ląduje na stoliku. Jest nas trochę za dużo więc dobieramy się w dwójki. Nate patrzy na mnie, a po chwili pyta Maddy czy z nim będzie. Aha, więc tak się bawi.

— Josh będę z tobą.

— Jasne, Jo.

Oj, chyba Collinsowi nie podoba się to. On zaczął. Ja gram w jego grę.
Ostatecznie Meadow jest z Alexem, bliźniaki razem, a Flora z Bri. Kai nie zamierza grać, więc zaczyna skręcać jointa. Oczywiście, Wendy i Louise są w duecie, ale przyjęli do swojej drużyny Andy'ego, który nie ma pary przez Wepplera.

Monopoly zdecydowanie nie jednoczy. Po godzinie Collins kłóci się z Hale. Flora wyzywa Marka od kutasiarzy, którzy szukają tylko spełnienia w kobiecie. Każdy domyśla się, co miała na myśli.

— Przecież ja kupiłam to pole! — krzyczę do Alexa.

— A ja je wykupuję — chłopak o kasztanowych włosach puszcza mi oczko.

— Tak można?!

— Tak, Jo — Lowell śmieje się z mojego oburzenia. Wydymam dolną wargę, a on daje mi kuksańca w ramię. — Zaraz coś lepszego znajdziemy.

— Zagrajmy w coś innego — Baldwin ma już wszystkich dość. — Wzięłam jenge!

Blondynka od razu sięga do swojej torby. Chętnie zagram w coś innego, lecz gdy spoglądam na jej grę, odechciewa mi się.

— Czy na każdym klocku jest jakieś zadanie? — dopytuje Mark, poprawiając okulary. Jest ładnym chłopakiem o pięknie kręconych włosach.

— Tak i po tej grze trzeźwi nie wyjdziemy — objaśnia Louise.

Kai zainteresował się w końcu czymś innym niż skrętem. Odchodzi od stołu, przy którym do tej pory był usadowiony. Wciska się pomiędzy mnie a Bri. Z dziewczyną patrzymy na siebie zdziwione. Czyżby picie go przekonało?

— Ja zaczynam.

Nate nie czeka na zgodę innych i wyjmuje jeden klocek z wieży, którą zdążyła już ułożyć Wendy.

— Wypij dwa shoty z kogoś pępka. Wen, to ty wymyśliłaś?

Studentka dietetyki tylko chichocze pod nosem.

— Niech wypije z pępka Jose — krztuszę się powietrzem na zdanie Meadow.

Odegram się. Zdejmuję bluzę i słyszę, jak Andy gwiżdże na widok mnie w topie. Gdyby nie był gejem, zarumieniłabym się. Czuję na sobie wzrok pozostałych. Kładę się na podłodze, a Flora nalewa wódki do pępka. Ugh, nieprzyjemne uczucie.

Ostatecznie Billy, Penny oraz Alex kończą z czterema wypitymi szotami, Złote Trio ma na koncie sześć, a do tego Collins i Lowell siedzą bez koszulek. Ja razem z Meadow, Florą oraz Maddy wypiłyśmy tylko dwa kieliszki, jednak dostałam zadanie, które mieli wybrać mi pozostali.

— O TAK — Bill klasnął w dłonie i pociągnął mnie w stronę łazienki. Na umywalce znajdują się farby o przeróżnych kolorach. — Którą wybierasz?

Padło na fiolet.
Mark i Andy są najbardziej pijani, ale w miarę trzymają się. Laura po trzech piwach wypitych po kolei, musiała zamienić się ubraniami z osobą siedzącą na przeciwko, czyli z Joshem. Chłopak wyglada zabawnie w jej sweterkowym topie i spódniczce ledwo zakrywającą jego tyłek.

Teraz jest ruch Bri, która miała do tej pory jednego shota. Wszyscy rozumieją, że dziewczyna nie chce wychodzić poza swoją strefę komfortu, dlatego niektóre jej zadania przekształcaliśmy w prostsze. Zaskoczyła mnie, gdy zgodziła się wypić napój przygotowany z losowych rzeczy z lodówki.
Nasza słodka okularnica właśnie wyciąga drewienko i...

— Cholera — w jej głosie słychać smutek, a za razem rozbawienie tym, iż właśnie rozwaliła wieżę.

— Karniaczek będzie — oznajmia Flora i bierze się za przygotowanie shota.

— Jeśli nie chcesz pić, to mogę za ciebie — proponuje Kai, co jest miłe z jego strony.

Bri kręci głową, ale posyła mu uśmiech. Daje radę i wypija zawartość kieliszka. Bardzo podpici, bo podczas gry i tak były pite drinki oraz piwa, zaczynamy klaskać i cieszyć się, jakby przebiegła maraton.

Andy i Billy rozkładają Twistera i wiem, że to nie skończy się dobrze. Maddy pogłaśnia muzykę. Trochę kręci mi się w głowie, więc podsiadam Billa na kanapie. Alkohol uderzył mi do głowy. Zerkam na zegar. Jest już po drugiej. Ile oni chcą tu siedzieć? Pragnę wrócić do pokoju, a zwłaszcza do swojego łóżka. Przez tę myśl ziewam i czuję, iż ktoś zajmuje miejsce obok mnie.

— Śpiąca?

— Nate, chyba to widać i słychać — patrzę w jego jasne oczy, on tylko uśmiecha się. — Potrzebuję długiego snu.

— Jutro wolne to sobie pośpisz..

Znowu ziewam.

— Dobra, wstawaj — rozkazuje i staje przede mną z wyciągniętą dłonią.

—Czemu?

— Odprowadzę cię do akademika, ale nieść nie mam zamiaru.

Żegnam się ze wszystkimi, Meadow mówi, że niedługo wróci. Razem z nami wychodzi również Laura oraz Billy, który chyba potrzebuje bardziej snu niż ja. Rozdzielamy się na jakiejś ulicy. Zostałam tylko ja i Collins. Idziemy w ciszy, ja już pragnę zanurzyć się w pościeli, a Nate... Właśnie. Czemu on wraca?
Spoglądam na niego. Nie mogę odczytać jego emocji, ale idzie z miną, która każdy dobrze zna. Nikt nie może powiedzieć, iż Collins nie jest pewny siebie.

— Na wszystkich tak się gapisz, czy tylko na mnie? — pyta, zauważając mój wzrok.

— Niee...ee — czknęłam, po czym od razu się zawstydziłam.

Nate roześmiał się głośno.
Docieramy do akademika. Jednak chłopak zatrzymuje się przed wejściem. Ściągam brwi, bo dziwie się, dlaczego nie wchodzimy do budynku.

— Dzisiaj idę do domu bractwa — oznajmia. — Czasami z Joshem nocujemy tam przez cały tydzień, dwa tygodnie lub miesiąc, żeby nie było, że odpuszczamy sobie bractwo.

— Fajnie, choć myślałam, że chwile ze mną posiedzisz — uśmiecham się zadziornie.

Pstryknął mnie w nos. W nos. Co?

— Nie tym razem, Świeżynko, ale chętnie skorzystam z tej propozycji kiedy indziej.

I po tych słowach zostawia mnie bez żadnego przytulenia, bez pocałunku.
To mi się nie spodobało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro