4. Kto lepiej całował?
Meadow wróciła po trzeciej, kiedy to ja próbowałam zasnąć, lecz analizowałam wydarzenia z Nate'em. Rozumiem, że alkohol działa, ale powiedzmy sobie szczerze, to takie w stylu Collinsa. Bierze co chce. Słyszałam i widziałam, jak wiele dziewczyn przeżywały odrzucenie przez „złego chłopca", który słodził im noc wcześniej. Ludzie kiedyś myśleli, iż ja również się z nim przespałam, lecz nasze „bliskości" kończą się na pocałunkach.
— Planujesz coś ciekawego robić dzisiaj? — Meadow zaczyna konwersacje, malując kreskę eyelinerem.
— Raczej miałam zamiar przesiedzieć po południe na Tik Toku...
— Zabiorę cię na spacer po kampusie, co ty na to?
Chwile się zastanawiam.
— W porządku.
— Cudnie, szykuj się, za jakąś godzinę wybywamy.
Na dworze jest gorąco, wiec zakładam czarny top oraz spodenki. Moja współlokatorka nałożyła różową sukienkę. Chwytam torebkę, do której wkładam tylko klucze i telefon. Wychodzimy około godziny czternastej, a naszym pierwszym przystankiem jest stadion do futbolu. Akurat trening zaczynają cheerleaderki.
— Kapitanem jest ta rudowłosa dziewczyna — informuje mnie brunetka. — Carly Lennox, czwarty rok psychologii. Nasze babeczki ćwiczą co drugi dzień, występują na większości uroczystościach sportowych.
— Fajnie — bycie cheerleaderką jakoś mnie nie ekscytuje. — Kiedy futboliści mają treningi?
— Wtorki, czwartki, soboty i niedziele. Zaczynają od jutra.
Następnie zabiera mnie na spacer wokół budynków, w których odbywają się zajęcia. Nie wchodzimy do środka, lecz tłumaczy mi, gdzie jaki wydział ma swoją siedzibę, jeśli mogę to tak nazwać. Ostatnią rzeczą na liście są domy bractw. Alfa Pi jest największe, lecz to w Becie znajduje się basen. Kappa Pi wygląda na najbardziej zadbany dom, może ze względu na sporą ilość kwiatów posadzonych na podwórku.
— Kto jest przewodniczącym Bety oraz Kappy Pi? — pytam, kiedy zatrzymujemy się przy sklepiku kampusowym.
Meadow poprosiła o dwie sałatki oraz kawy waniliowe.
— Paul Jackson Beta, Betty Parker Kappy.
Zajmujemy miejsce przy stoliku na centralnej części kampusu, aby zjeść nasz lunch. Od głównego placu rozchodzą się wszędzie ścieżki, które prowadzą do różnych części uniwerku. Meadow stawia przede mną moją porcję oraz podaje mi widelec.
— Nie są jakieś wybitne, ale raczej jedzenie jest tu tanie, więc w sam raz na kieszeń studenta — dziewczyna uśmiecha się do mnie. — Zastanawiałaś się, jakie dodatkowe zajęcia chcesz wziąć?
— Um, nie — staram się przełknąć kawałek kurczaka. — Nie wiem, jakie są...
— Malarstwo, taniec, psychologia, cheerleaderki, orkiestra i sporty, jak futbol, pływanie, surfowanie...
— Chciałam nauczyć się surfować.
— Dobrze pływasz? — przytakuję. — Doskonale!
Niespodziewanie obok nas zajmują miejsca dwie osoby.
— Cóż to za piękność, Hale? — odzywa się dziewczyna w długim kucyku.
— Josephine, moja współlokatorka.
— Świeżynę ci dali? — mówi chłopak o blond włosach z czerwonym pasemkiem. — Przynajmniej gust ma dobry. Mega włosy.
— Dzięki...
— Oh, Jo. To Laura i Bill — Meadow obejmuję dwójkę przyjaciół. — Nie widać, ale są bliźniakami.
Racja. Totalnie nie są podobni. Laura wygląda na słodką landrynkę, taką jak Meadow, a Bill raczej należy do tej strony rockowej.
Oni również zamówili lunch, który zjedli razem z nami. Opowiedzieli mi jeszcze pare ciekawostek o kampusie. Oczywiście, temat musiał tez spaść na chłopaków.
— Żartujesz? Przyjaciółka Josha Lowella?
Przytakuję, bo jest to dla mnie niekomfortowe. Muszę pogadać o tym z nimi.
— Z automatu już masz tutaj szacunek u wszystkich — dodaje Bill.
— Niby czemu?
— Josh chodzi na ratownictwo, czyli pilnuje ludzi na plaży — zaczyna Laura. — W ostatnim semestrze uratował życie małej dziewczynce, która weszła za głęboko do wody.
— Wszyscy o tym mówią i prędko nie przestaną.
Josh coraz bardziej mnie zaskakuje. Chociaż to tak do niego pasuje. Idealny bohater.
Wczesnym wieczorem wracamy do akademika, gdyż impreza zaczyna się o dziewiętnastej, a raczej obie chcemy wyglądać dobrze. To moja pierwsza impreza w Miami.
— Załóż bikini pod ubrania, zawsze kończymy pływając w basenie.
Słucham się jej i nakładam błękitny kostium. Muszę się przyzwyczaić, że tutaj ludzie często chodzą bez koszulek, a na przykład w samych stanikach, jeśli chodzi o dziewczyny. Jednak nie zapominam, aby przygotować sobie bluzę. Meadow robi makijaż, lecz nie nakłada podkładu ani tuszu. Kopiuje ją.
Nagle do pokoju wparowuje Wendy, która jest już gotowa. Ma na sobie śliczny czerwony kombinezon.
— Chłopaki czekają na nas — informuje.
Sprężam się, choć to w moim wykonaniu jest nieudolne. Szukam kolczyków w kształcie gwiazdek, bo niedawno kładłam je na biurku, lecz nigdzie ich nie ma. Ah, no AirPodsów też nadal poszukuje. Biorę parę wkrętów z małymi diamencikami. Poprawiam przylegający top na ramiączkach. Jestem gotowa do wyjścia. Meadow maluje usta błyszczykiem, który jeszcze pożycza Baldwin. Po tym wychodzimy do naszych towarzyszy.
Louise gwiżdże.
— Opłacało się czekać.
Wendy klepie go w biceps.
Nate podchodzi do mnie i obejmuje ramieniem. Nie czuję skrępowania przez wczorajszą sytuacje, wręcz przeciwnie, podoba mi się to. Kai odpycha się od ściany, o którą się opiera.
— Musimy iść, bo wyjdzie nam pół godziny spóźnienia, a nie piętnaście — jako pierwszy kieruje się do wyjścia.
— Już wiemy, kto dzisiaj będzie niańką — mruga do mnie Collins. — Możesz się spokojnie napić, McKee.
— Tak zamierzam zrobić.
Nate cały czas obejmuje mnie ramieniem, kiedy zmierzamy w stronę domu Beta. Już pare metrów od budynku słychać głośną muzykę oraz krzyki wstawionych ludzi. Na płocie rozwieszono kolorowe lampki oraz postawiono flagi prezentujące znak bractwa. Palma otoczona złotą obwódką. Wendy ciągnie mnie do środka. Ręka Collinsa zsuwa się wzdłuż mojej, aż dotykamy się dłońmi, lecz trwa to chwile. Baldwin macha do Flory, do której zmierzamy razem z Meadow. Dziewczyna jest już lekko wcięta.
— Jesteście już! — klaszcze w dłonie. — Jo, ładnie wyglądasz!
Uśmiecham się na jej komplement.
— Gdzie przewodniczący? — pyta Hale. — Przyniosłam bimber!
Dopiero skupiam uwagę na torbie niesionej przez moją współlokatorkę. Nawet jak będą mi kazali, nie tknę tego trunku. Już raz dla mnie się to źle skończyło.
Flora pokazuje palcem na kuchnie, gdzie następnie podąża brunetka. Koło naszej trójki nagle zjawiają się Louise oraz Nate. Podają nam po czerwonym kubku.
— Co tu jest? — zadaje pytanie, starając się wyczuć alkohol.
— Whiskey, cola oraz miód.
Unoszę jedną brew do góry. Miód. Louise skina głową i zachęca mnie do napicia się. Przytula od tyłu swoją dziewczynę. Ostrożnie przykładam kubek do ust, patrząc wprost na Nate'a.
— I jak? — on również nie odrywa wzroku ode mnie.
— Dobre.
— Najlepsze na napicie się, ale nie na najebanie — mówi, jak znawca drinków.
Chłopaki zabierają nas do stołu, gdzie rozgrywa się piwny ping pong. Kai i Andy grają przeciwko Carly oraz dziewczynie, której nie znam. Raczej większości ludzi tu nie znam.
— To Iris, była dziewczyna Josha — informuje mnie Wendy.
— Co?
Josh miał dziewczynę? W sumie nie widziałam go dwa lata, więc czemu mnie to dziwi? Ostatnio pamietam jak przez 5 miesięcy spotykał się z Emily w trzeciej liceum. Potem ona próbowała podbijać do Nate'a. Suka.
— To było jakieś pół roku temu.
— Kto zerwał?
— On? Całą trójką bawią się w wolnych strzelców — blondynka puszcza do mnie oczko.
Automatycznie spoglądam na Nate'a. Bardzo głośno kibicuje przyjacielowi, który rzuca do kubka przeciwniczek. I trafia. Dziewczyny zdecydowanie przegrywają. Flora przynosi kolejne procentowe napoje, a ja chętnie biorę jeden.
— Tradycją jest gra w butelkę — zwraca się do mnie. — Jesteś świeżakiem, więc nie odpuszczą ci gry.
— Cofacie się do liceum? — śmieje się, patrząc nią ze zdziwieniem. — Wszyscy w to grają?
— Nie dalibyśmy rady wszyscy — odpowiada Wendy, oddając niewypity napój Louise'owi.
— Zazwyczaj to nasza grupka, pare cheerleaderek oraz przewodniczący bractwa i ich znajomi — dodaje Louise.
Kiedy Meadow kończy grać w piwnego ping ponga, podchodzi do nas mocno wstawiona. Obejmuje mnie i uśmiecha się, choć właśnie przegrała z chłopakami. Richards odchodzi szukać chłopaków, którzy zniknęli mu z pola widzenia. W czwórkę usiadłyśmy na kanapie. Hale zaczyna opowiadać o jednorazowej nocce z jakimś gościem, który gra w kapeli i akurat w Miami grali koncert. Za nic nie pamięta kto to.
Imprezka przebiega dosyć spokojnie, chociaż co raz słyszy się jak ktoś pędem ucieka do łazienki. Co jakiś czas ktoś donosi alkohol oraz przekąski. Dorywam się do nachosów. Nagle z kuchni wychodzi cała trójka zagubionych. Nate śmieje się z czegoś, a Kai go popycha. Josh jest dosyć spokojny i wlecze się przy Louisie.
— Wreszcie, gdzie byliście? — pytam Collinsa.
Ten szczerzy się strasznie i już wiem, że jest na haju.
— Mm... mama się martwi.
— Co?
Nie odpowiada mi, gdyż zjawia się Paul, przewodniczący Bety. Mówi coś do Lowella, po czym nas zostawia.
— Zaczynamy za dziesięć minut — informuje Josh, zabierając mi whiskey. — Dzisiaj w pokoju gier zbieramy się.
Jestem lekko zdezorientowana oraz zestresowana. Nie znam tych ludzi. Dobra, jakoś bardzo mi to nie przeszkadza, jeśli mam się z nimi całować, ale będą tam o n i. Jak wypadnie mi któryś z nich? Okej, Nate wczoraj mnie pocałował, ale byliśmy sami, a on raczej był mocno pijany. Meadow ciągnie mnie za rękę. Jest straszną przylepą po alkoholu. Josh bierze coś z szafki przy telewizorze. To szklana butelka obklejona różnymi naklejkami i podpisana z każdej strony niegrzecznymi słowami.
Flora prowadzi nas do pokoju gier, gdzie znajduje się już Paul i kilku jego znajomych. Nie poznaje dziewczyny o różowych włosach, która jest ubrana w dość skąpą sukienkę. Jest krótsza niż mojej współlokatorki.
— Siadajcie! — krzyczy przewodniczący Bety, a jego wzrok zostaje na mnie. — Widzę, że naprawdę istniejesz.
— Em, stoję tu, więc raczej — nie wiem, co odpowiedzieć.
Chłopak śmieje się.
— Josh wspominał, że przyprowadzi koleżankę z pierwszego roku — tłumaczy. — Nie pozwalamy świeżakom na imprezowanie z nami. Raczej muszą najpierw na to zasłużyć. Jednak masz przywileje — podaje mi drinka, lecz innego niż przynosiła Flora.
Odchodzi ode mnie, dlatego zajmuje miejsce obok Wendy, która usiadła na przeciwko Kaia. Weppler wygląda dosyć poważnie, bo nie jest na haju. Ciekawe, czy cokolwiek wypił.
Po mojej lewej stronie pojawia się Andy, a tuż przede mną widzę te dziewczynę, Iris. Nie kryje się z tym, że mnie obserwuje.
— Zaczynamy! — ogłasza Betty, przewodnicząca Kappy Pi. Okazuje się, iż to ta dziewczyna o różowej czuprynie. Kręci pierwsza, a wypada jej Meadow.
Hale wzrusza ramionami i podchodzi do koleżanki. Ich pocałunek trwa chwile.
— Czemu ty i Louise gracie? — pytam Wendy.
— Jesteśmy jednymi z pierwszych, którzy zaczęli te tradycje — mówi, kiedy kolejny pocałunek to Meadow i jakiegoś gościa z Bety. — Nie całujemy się z innymi w taki sposób jak pozostali.
— Po prostu cmok?
Kiwa głową twierdząco. Mija parę kolejek, daje rade wypić dwa drinki. Jeszcze nie kręci mi się przed oczami, ale super nie jest też. W sensie bardzo wolno łapię to, co do mnie mówią.
— Jo.
Właśnie.
— Hm? — patrzę z uśmiechem na Florę.
Blondynka chichocze.
— Słodka jesteś pijana. Teraz twoja kolej.
Racja, nadal gramy. Spoglądam w górę i nie jestem zaskoczona, lecz przez moje ciało przeszło ciepło.
Znowu Nate. Czuję, że zrobił to specjalnie.
Podnoszę się. Collins przytrzymuje mnie, abym się nie przewróciła. On zachowuje poważny wyraz twarzy. Ja po prostu stoję, bo próbuje zachować trzeźwość umysłu. Po chwili jego usta znowu przylegają do moich, jak wczoraj. Rozpływam się, ale nie trwa to długo.
W mgnieniu oka ponownie zajmuje miejsce obok znajomych. Kręcę butelką i...
Wypada mi Josh.
To już za dużo. Gdybyśmy byli dalej w liceum, o jeny, ludzie mieliby powód do plotek. Lowell sam podchodzi do mnie. Iris nie ma zadowolonej miny. Czuję satysfakcję. Chłopak pomaga mi wstać.
— Trzymasz się? — szepcze blondyn.
— Spoko jest.
Unosi kącik ust do góry, po czym delikatnie muska moją górną wargę. Trochę nie wierzę, że Josh Lowell właśnie mnie całuje. Językiem rozchyla moje usta, aby zacząć głębszy pocałunek. Zdecydowanie jestem pijana, mogłabym tak tkwić. Jezu...
Przewodniczący Alfy przerywa i odzywa się do zebranych.
- Już pierwsza, a to znaczy koniec gry.
Studenci jęczą cicho niezadowoleni. Zbieramy się na dół. Większość pozostawia swoje kubki, więc postanawiam je pozbierać. Pijanej uaktywnia mi się dobrowolne sprzątanie, ciekawe. Zostałam tu sama. Po włożeniu na siebie kilku, postanawiam dołączyć do pozostałych.
Jak się zapewne domyślacie, nie byłam sama tak, jak myślałam.
Mam już otwierać drzwi, kiedy nagle ktoś popycha mnie na szafkę.
— Nate...
— Cii — przykłada mi palec do ust. — Kto lepiej?
— Co lepiej? — ściągam brwi, gdyż go nie rozumiem.
— Kto lepiej całował?
Parokrotnie mrugam oczami. Czemu mnie o to pyta? Dobrze go usłyszałam? Tamara zawsze mówiła, że beznadziejnie słucham. Ciemnowłosy chłopak zgarnia włosy z moich policzków. Nachyla się tak, że czuję jego oddech na szyi.
— Powiedz, że ja — szepcze, choć nikogo przecież tu nie ma oprócz nas.
Jego dłonie lądują na moich biodrach, przyciąga mnie bliżej siebie. Zdecydowanie czuję wybrzuszenie w jego spodniach. Śmieję się cicho.
— Co? — łapie, dlaczego tak zareagowałam. — Widzisz, jak działasz na mnie? Nawet w szkole miałaś na mnie wpływ.
Kurczę, gorąco tu.
Jedna ręka wsuwa się pod mój top, a z każda sekundą znajduje się coraz wyżej. Mój oddech przyspiesza. Spada mi ramiączko. Dotyka mojej piersi, a z moich ust wydobywa się cichy jęk.
— Powiedz to.
Odpina moje spodnie, które od razu upadają na podłogę. Mam nadzieje, że nikt tu nie wejdzie. Palcami krąży wokół moich majtek. Nagle dotyka mnie, a ja widzę jego uśmiech. On też wie, jak na mnie działa. Całuje mnie w policzek, a następnie w usta. Pocałunek wypełnia pożądanie. Nate pozbywa się całkiem mojej bielizny i chwyta mnie za pośladki, żebym usiadła na meblu. Słyszę, jak rozpina pasek. Nie czuje zdenerwowania, drinki Louise'a działają. Rozchyla moje nogi, jest jeszcze bliżej. Nakłada prezerwatywę na swojego członka. Nie ostrzegając wchodzi we mnie. Porusza się tak, że odczuwam tylko przyjemność.
— N-Nate — jęczę prosto w jego wargi.
— Cii, skarbie — przyspiesza ruchy. — Nie chcesz, aby nas usłyszeli.
Cholera, racja.
Gdy dochodzę, wbijam paznokcie w jego plecy. Chwilę później, opierając czoło o moje ramie, on też kończy.
Kurwa, ciekawie zaczynają się te studia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro