Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

28. I właśnie jestem w trakcie przegrywania

Wszyscy są w totalnym szoku. Muzyka nadal wybrzmiewa w tle, lecz wszyscy są skupieni na mnie i Joshu.

Co to, do cholery, było?

— Zapraszam do gry w piwnego ping ponga! — krzyczy Ryan, starając się uratować tę niezręczną chwilę.

Ludzie ogarniają, że muszą się ponownie zająć sobą. Głównie przez wrogi wzrok Kaia i Meadow, która popychała gości w stronę stołu z piwem.

Lowell zbliżył się do mnie. Patrzę mu prosto w oczy, chcąc zrozumieć.

— Może pójdziecie porozmawiać? — zaproponowała Wendy. Żadne z nas się nie rusza, więc wzdycha głośno. — Już, na górę.

Wymijam blondyna i kieruje się do jego pokoju. Wiem, że idzie za mną. Zamyka za nami drzwi.

Cisza.

— Jo...

— O co chodziło? Dlaczego nazwała mnie naiwną?

Słyszę, jak bierze głęboki wdech. Niech zapali te cholerne światło. Czuję się dziwnie. Raz jest dobrze, a potem coś się odpierdala.

Czy ja wyglądam na dziewczynę, która wytrzyma każde gówno?

Właśnie.

Mam dość.

— Pamiętasz zakład, który przegrałem? Nate go wygrał.

Zakład z początku roku, Josh stawiał jedzenie w Surfers Titans.

— Tak...

— Był o ciebie.

Co.
Moje nogi zaczęły się trząść. Serce bije jak pojebane, a w oczach mam łzy. Jestem bliska załamania.

Hola.

Przecież jestem Jo. Pierdolona Jo.

Podchodzę do chłopaka i strzelam mu z liścia. Blondyn jest w szoku, ale nic nie mówi.

— Zakład kto pierwszy się ze mną prześpi? — warczę, patrząc prosto w jego niebieskie oczy. — Licytowaliście się, kto pierwszy mnie wyrucha? Mów!

— Nie do końca...

— To jak?!

— Zakład polegał na tym, że ja obstawiałem, że nie prześpisz się z nikim przez pierwszy miesiąc. Collins powiedział na odwrót.

Nosz kurwa. Lepsze to niż to, który z nich będzie tym pierwszym.

— Nie wiedziałem wtedy, że macie ciągoty do siebie z Natem. O zakładzie wiedzieliśmy my, Kai i Louise. Jednak Collins się napierdolił ostatnio i powiedział komuś.

Wdech, wydech, wdech, wydech.

— Niszczycie mnie — mówię kręcąc głową. — Chroniliście mnie, a teraz pieprzycie mi życie, dosłownie. Co z wami, kurwa, nie tak?

— Jo, proszę, wybacz mi. Nie mieliśmy nic złego na myśli, po prostu często pierwszaki robią głupoty...

— Najwidoczniej chłopaczki z trzeciego roku też. Czy wy w ogóle myślicie? Co wam wpadło do tych pustych łbów — zaczęłam kręcić się po pokoju w kółko. — A pomyśleć, że tak bardzo chciałam, żebyś mnie dzisiaj o północy pocałował...

— Co?

Alkohol nadal działa, okej?

— Gówno.

Prychnął rozbawiony. Podchodzi do mnie, chwyta mnie za rękę. Pozwalam mu na to.

— Nadal tego chcesz?

— Po tym, co mi powiedziałeś? Chyba śnisz.

— Śnie na jawie.

Unosi mój podbródek, stykamy się nosami.

— Przepraszam.

— To nie wystarczy.

Muska moje usta swoimi. Serce znowu mocno bije, ale tym razem z podniecenia. Powinnam być twarda i nie pozwolić mu na to, co robi.

Jestem słaba.

Bardzo słaba.

— Pozwól, że cię przeproszę w odpowiedni sposób — szepcze mi do ucha.

Waham się, tylko przez sekundę.

— Okej.

Wbija się w moje usta, napiera całym ciałem na mnie tak, aby zmusić mnie do posadzenia tyłka na łóżku. Całuję mnie mocno, tak jak w akademiku. Pogłębia pocałunek, chwytając mnie za tył głowy. Nasze języki splatają się, aż on przygryza moją dolną wargę i schodzi pocałunkami na szyję i dekolt.
Jego ręce suną po moich łydkach, sięgając coraz dalej pod sukienkę.

— C-co robisz? — pytam, lekko odpływając.

— Nie powiedziałem, że przeprosiny to pocałunek.

Nie odpowiadam. Dotyka moich stringów. Ponownie mnie całuję, ściągając moją dolną bieliznę. Jednym ruchem popycha mnie na materac. Rozszerza moje nogi, aby po chwili włożyć we mnie jeden palec. Porusza nim powoli, robiąc kółka. Wyrywa mi się cichy jęk, kiedy dokłada drugiego.

— Dobrze?

— T-tak...

Podciąga sukienkę do góry, żeby mieć lepszy dostęp do mnie. Ostatni raz patrzy mi w oczy, kiedy przesuwa językiem po mojej łechtaczce. Zanurza go we mnie, poruszając nim rytmicznie.

Kurwa.

Nie mogę powstrzymać jęków, które uciekają z moich ust przy każdym jego ruchu.

Chwytam go za włosy i przybliżam do siebie, aby czuć jego język jeszcze lepiej. On dłońmi ściska moje pośladki.

— Josh.

— Mhm?

— Chcę cię — dyszę. — Chcę poczuć cię. W sobie.

Odrywa się ode mnie i spogląda w oczy.

— Jesteś pewna?

— Zrób to, zanim rozmyślę się.

Odpiął pasek spodni i ściągnął je. W pokoju było ciemno, lecz widziałam go doskonale. Patrzę na niego, kiedy pozbywa się bokserek. Wyciąga z szuflady prezerwatywę i nakłada na stojącego penisa.

Zaczęłam się stresować.

Pochyla się nade mną. Znowu patrzymy sobie prosto w oczy.

— Nie chcę, żebyś tego żałowała.

— Nie będę.

Znowu całuje mnie po szyi, żuchwie i policzkach. Wchodzi we mnie powoli tak, żeby nie zrobić mi krzywdy. Wydaję z siebie cichy pomruk. Na początku porusza się powoli, pozwala mi się dopasować. Jednak po chwili przyśpiesza, łączy nasze dłonie. Jęczę głośno, lecz on ucisza mnie pocałunkiem. Po chwili zmienia pozycję. Podnosi mnie sadza na siebie. To on wykonuje każdy ruch. Sam podnosi i opuszcza mnie na siebie.

— Wiesz, ja się też założyłam z Tammy.

— Tak?

— I właśnie jestem w trakcie przegrywania.

— Założyłaś się, że się ze mną nie prześpisz?

Przyspieszył ruchy.

— T-tak.

— Warto było przegrać?

— Warto.

Całuje mnie żarliwie, a ja w taki sam sposób oddaje pieszczotę.

Nagle zza okna słychać fajerwerki, a w pokoju zrobiło się jaśniej.

Wybiła północ.

— Szczęśliwego Nowego Roku — mówimy w tym samym czasie, a następnie kontynuujemy całowanie.

Czuję, że jestem blisko. Oddycham coraz szybciej, wbijam paznokcie w skórę Josha. On także jest blisko.
Dochodzimy w tym samym czasie.

Trafię do piekła.

Ale zanim to, muszę dać Tamarze dwadzieścia dolców.

*

— NIEE.

Wszyscy w kuchni zwracają uwagę na Tammy, która nie mogła powstrzymać się, kiedy podsunęłam pod jej nos banknot.

— Taaak.

Dziewczyna patrzy to na mnie, na banknot i na Josha, stojącego po drugiej stronie pomieszczenia z chłopakami.

— Zrobiliście to o północy?

— Robiliśmy to o północy.

Tammy nadal nie dowierza.

— Co jest? — pyta Bri, siadając na jednym stołku.

Razem z nią pojawiły się pozostałe dziewczyny. Meadow co chwilę zerka do telefonu. Alex nie pojawił się.

— Obstawiam, że Jose i Josh byli bardzo zajęci, gdy my puszczaliśmy fajerwerki — Flora śmieje się i szturcha mnie palcem w policzek. — Niegrzeczna jesteś, Świeżynko.

— Jakbyś ty była aniołem, pff... — komentuje Wendy, biorąc łyka drinka.

— Muszę zapalić.

Unoszę jedną brew na słowa Meadow. Nie jest w dobrym stanie, ale wydaje mi się, że bardziej w psychicznym niż fizycznym po alkoholu.

— Nate! — krzyczy do chłopaka. — Pójdziesz ze mną zapalić?!

Collins skina głową, a po chwili znikają z naszego pola widzenia.

— Niech dzisiaj się bawi — odzywa się Baldwin. — Najwyżej pocierpi kaca jutro.

— Szkoda mi jej — mówię, robiąc nowe drinki dla nas. Wychodzi coś w stylu sex on the beach. — Alex wydawał się w porządku.

— Jest w porządku — dodaje Jenkins. — Jednak to nie typ chłopaka, z którym nasza Meadow byłaby szczęśliwa.

Podsuwam każdej po kubeczku z trunkiem.

— Jejku, u was jest tutaj tak ciekawie — Tam przytula się do mnie. — Dlaczego ja tutaj nie poszłam?

— Ee... bo się nie dostałaś?

— Ah, faktycznie — śmieje się, następnie wypijając drinka.

Zauważam, że Bridgette i Kai wymieniają spojrzenia między sobą.

— No idź z nim pogadać — Flora szturcha okularnice. — Ile można się do siebie skradać?

Bri od razu się rumieni, lecz robi coś, co nas wszystkie zaskakuje. Bierze swojego drinka i wypija go na raz, po czym pewnym krokiem podchodzi do Wepplera. Razem opuszczają kuchnię.

Stoimy we cztery z otwartymi ustami.

Co się zadziało?

— Ta noc jest pojebana — podsumowuję. — Chodźmy jeszcze potańczyć, zanim któraś z nas odpłynie.

Oczywiście, pierwsza odpłynęła moja najlepsza przyjaciółka. Nic nowego.

Nowy rok zaczęliśmy z pompą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro