27. A tam, pierdolisz
Schodzimy na dół, gdzie już kręci się pare osób. Impreza dopiero się rozpoczęła. Z głośników wydobywa się The Way I Are - Timbaland. Światła zostały w większości zgaszone, a zostały zapalone różnego rodzaju ozdobne lampki, co robi naprawdę niesamowity efekt. Pod ścianką do zdjęć rozłożono mały, czerwony dywan. Balony pokrywają prawie cały sufit. Całość prezentuje się niesamowicie.
— Laura!! — Meadow wybiega do swojej przyjaciółki i zamyka ją w mocnym uścisku.
Dziewczyna wygląda pięknie w długiej, brązowej sukience na ramiączkach. Towarzyszą jej Andy oraz Bill.
— Heej, Jo — wita się ze mną ten pierwszy. — Gdzie twoje pierdolone pasemka, hm?
— Wiesz, nowy rok, nowa ja.
— A tam, pierdolisz.
Chłopak klepie mnie w ramię, po czym wita się z pozostałymi. Od razu zaczyna zachwycać się wyglądem nowej koleżanki. Walker chichocze na rzucane w jej stronę komplementy. Na powitanie przytulam się do bliźniaków, po czym ponownie rozglądam się po pomieszczeniu. Tym razem zwracam większą uwagę na ludzi. Widzę bardzo wiele znajomych twarzy. Większość jest ze starszych roczników, ale zauważam kilka osób z mojego roku. Ludzie postarali się z ubiorem. Dziewczyny mają piękne suknie, a chłopaki świetnie wyglądają w koszulach.
Dostrzegam Josha, który rozmawia z osobami ze swojego kierunku. Wow. Czy mi się wydaje, czy on jest jeszcze bardziej przystojny w czarnej koszuli i spodniach tego samego koloru? Włosy ma ułożone delikatnie do tyłu. Dwie laski, które stoją niedaleko niego, chichoczą pod nosem spoglądając w jego stronę. Wywracam oczami. Tak zawsze jest. Gdzie nie pojawi się nasze trio, tam zawsze spojrzenia padają na nich, płeć piękna wzdycha, a pozostali zabijają ich wzrokiem z zazdrości.
Lowell dostrzega mnie, prostuje się. Zaraz pewnie podejdzie do mnie.
— Pięknie wyglądasz, Jose.
Słyszę szept za sobą. Odwracam się przodem do Tristana z lekkim uśmiechem. Właśnie przeszkodził mi w rozmowie z Joshem. Cóż, jest jeszcze cała noc.
— Dzięki. Ty... też wyglądasz nieźle.
— Może chcesz się czegoś napić? — obejmuje mnie ramieniem, co nie przeszkadza mi, ale czuję na sobie wzrok mojego przyjaciela. — Louise już przygotował swoje drinki. Spróbujemy?
Zgadzam się, więc ruszamy w stronę kuchni, gdzie na blacie rozstawione są szklanki ze specjałem Richardsa. Preston bierze dwa napoje i podaje mi jeden. Biorę małego łyka, gdyż Lou potrafi przegiąć z proporcjami. Jestem w szoku, bo to jest naprawdę dobre.
— No, Josephine, muszę przyznać, że nie mogę oderwać wzroku od twojego uśmiechu. Zawsze tak promienny, czy tylko dzisiaj?
Tristan wie, jak prawić komplementy dziewczynom. Nie zdziwiłabym się, gdyby planował je wcześniej. Prawdziwy z niego uwodziciel i nie tylko do mnie jest taki. Uwielbia podrywać, wolne lub nie, panienki. Jednak przy mnie zachowuje się dosyć spokojnie, choć niepokoi mnie jego zaangażowanie. Meadow jest podjarana, że podobam się Prestonowi, a całuję się z Joshem po kątach.
— Staram się zawsze mieć dobry humor — odpowiadam, dopijając swojego drinka.
Hm, trochę jednak był mocny.
— Wiesz, zawsze się zastanawiałem, dlaczego taka fajna dziewczyna jak ty jeszcze nie ma kogoś u swojego boku. Może czekasz na kogoś specjalnego?
Nie podoba mi się, w jakim kierunku idzie ta rozmowa.
— Na pewno nie czekam na ciebie...
Chłopak zmarszczył brwi i lekko się uśmiechnął.
— Ładnie to brzmiało. W jakim języku to powiedziałaś?
— To było po polsku — odwzajemniam uśmiech, biorąc drugi napój Richardsa.
Rzadko mówię w tym języku. Głównie przez to, że rzadko spotykam Polaków. W Arcadii znam może dwie osoby, z czego jedna ma sklep z polskimi produktami. Babcia i dziadek od strony mamy są Polakami. Mieszkają w małej wsi, w Walimie. Nie widziałam ich wiele lat, ale obiecałam, że w końcu ich odwiedzę w Polsce. Może uda się w te wakacje?
— Co to znaczy?
— Że jeszcze nie natrafiłam na taką osobę — oczywiście, iż kłamię.
Nie chcę dawać mu choćby cienia nadziei. Jest świetnym chłopakiem, ale nawet nasze rozmowy nie są jakieś głębokie lub ciekawe. Nie mamy wspólnych tematów.
— Może ta osoba jest gdzieś tutaj? Może stoi...
— Tristan, jeden głośnik nawala.
Obok nas pojawił się Kai. Dzięki losowi, bo boję się, co może dalej powiedzieć Tris. Chłopak skina głową do Wepplera, dotyka mojego ramienia, po czym znika z zasięgu wzroku.
— Głośnik wcale nie nawala, prawda?
— Ściszyłem muzykę i włączyłem specjalne szumy. Chwilę mu zajmie, żeby ogarnąć, co się dzieje.
— Boże, Kai, kocham cię.
— Chodź na ściankę, bo Flora wrzeszczy, że nie mamy żadnych zdjęć — obejmuje mnie i prowadzi do naszych przyjaciół.
Jenkins jest okropnie oburzona, że już na samym początku imprezy, rozeszliśmy się w różne strony. Ja również chcę zrobić te zdjęcia, zanim wszyscy będą pijani. Nate wpycha mi, Tamarze oraz Bridgette po butelce szampana. Pozują najpierw same dziewczyny, chłopaki, a następnie robimy już mieszane zdjęcia. Mamy ładne fotki, ale tez głupkowate. Moje ulubione to te z dziewczynami oraz to, na którym Josh, Nate oraz Kai trzymają mnie na rękach, oni się uśmiechają, a ja sobie wygodnie leżę.
— Miałem ci powiedzieć, że pięknie wyglądasz, ale chyba ktoś mnie już wyprzedził.
Josh patrzy na mnie z cwaniackim uśmiechem. Jeszcze chwile temu był zazdrosny, a teraz już mu do śmiechu. Ci faceci są zbyt pewni siebie.
— Im więcej komplementów, tym jestem pewniejsza, iż nie postarałam się na nic.
— W takim razie, Josephine, jesteś tu najpiękniejszą dziewczyną.
Cholera, rumienie się. Twarz mnie pali. Nie mogę się przyzwyczaić do takiej postawy Lowella w stosunku do mnie. Widzę, jak Wendy, Tamara oraz Meadow patrzą na nas. Chichoczą, udając, że piją drinki.
Chcę coś odpowiedzieć chłopakowi, lecz nagle Collins rzuca się w naszą stronę i nas obejmuje. Ledwo minęła godzina, a on już jest pijany.
— Słodziutka Jo i przystojny Josh, mam bimberek — otwieram usta, aby odmówić, ale Nate przykłada mi palec do ust. — Cii... To jest super duper bimberek, nie przyjmuję słowa odmowy. Idziemy do mojego i Kaia pokoju.
— Tylko nasza grupa? — pyta Louise.
— Wołaj jeszcze Tristana, Bradleya, Ryana.
Wszyscy jesteśmy ciekawi, co to za specjalny bimber, że Nathaniel zmusza nas do jego wypicia. Flora i tak już potyka się na schodach, przez co Liam musi ją podtrzymywać. Wypiłam dwa drinki, ale nie czuję, żeby cokolwiek mnie brało. Tamara od zawsze miała słabą głowę. Czuje się komfortowo, a nawet powiedziałabym, że zbyt. Wymieniam spojrzenia z Bri, gdy Walker wchodzi na górę, zawieszona o ramię Bena.
Siadamy, gdzie się tylko da. O dziwo, mają tu niezły porządek. Zajmuję miejsce na dywanie razem z Hale i Wepplerem. Ta pierwsza cały czas zerka do telefonu.
— Gdzie jest Alex?
Dziewczyna wzrusza ramionami, jednak widzę rozczarowanie w jej oczach. Nadal nie wiem, na jakim etapie są. Przed świetami Meadow była cała w skowronkach, a dzisiaj chodzi z obrażoną miną. Nawet z takim wyrazem twarzy chłopaki oglądają się za nią, a możliwe, że jeszcze bardziej się im podoba. Nie znam dobrze Alexandra, ale nie podoba mi się jego podejście do niej. To już nie jest nieśmiałość, a wymigiwanie się.
— Chcesz? — Kai wyciąga przede mnie swojego elektryka.
Przyjmuję go i biorę kilka buchów. Póki się po niego nie upomni, to go rekwiruję.
Nate grzebie w szufladzie, aby znaleźć butelkę. Trochę się niecierpliwimy, ponieważ nie ma tu miejsca na tyle osób. Przynajmniej Wendy i Flora siedzą na kolanach swoich chłopaków.
— Mam!
Oczywiście, brunet odkręca butelkę i bierze porządnego łyka. Następnie podaje ją Ryanowi, co początkuje kolejkę. Tylko dziewczyny krzywią się na trunek, który drażni ich podniebienia.
— Skąd to masz, Collins? — pyta Bradley. — Smakuje zajebiście!
— Kuzyn sam robił i przywiózł mi butelkę na święta.
W smaku nie jest taki zły, ale biorę naprawdę małe łyki. W ostatniej klasie liceum koleżanka z klasy, Mia, przyniosła na piżama party butelkę bimbru gruszkowego. O dziwo był pyszny i my, pięć dziewczyn, szybko opróżniłyśmy zawartość. Skończyło się na wymianach w łazience. Jedna nad kiblem, druga trzymająca włosy. Nigdy więcej nie chcę tego przezywać. Dobrze, że nie smakuje mi aż tak jak ten z przed roku. Widzę po Tammy, że też się wzbrania.
— Jooo — Andy zdążył się bardziej upić niż ja. — Powiedz nam, a w sumie wy też — wskazuje palcem na Josha, Nate'a i Kaia, — jak wy się w sumie zaprzyjaźniliście?
— Po kampusie chodzą różne plotki — dodaje Wendy. — Ludzie wiele sobie dopowiadają. Niektórzy uważają, że jesteś siostrą Josha.
Śmieję się nerwowo. Oj, zdecydowanie to ja siostrą nie jestem.
— W sumie z chłopakami znamy się od pieluchy — tłumaczy Lowell. — Nasze mamy też chodziły razem do liceum, ale co zabawne, wtedy się nie przyjaźniły.
— Twoja mama przyjaźniła się od zawsze z ciocią Jose — wtrąca Collins.
— Byłam mała, kiedy przyjechałam do Arcadii — w końcu odzywam się, bo przecież pytanie na początku było skierowane do mnie. — Nie znałam nikogo, ale po tygodniu Tamara przyszła z mamą, bo chciała się ze mną zaprzyjaźnić. Molly była zachwycona, że już kogoś poznałam.
— Dobra, ale kiedy wy zaprzyjaźniliście się? — pyta Louise.
— Hm... Josha też znalałam praktycznie od początku, ale już wtedy jeździł na wiele zajęć dodatkowych, na wakacje jeździł na obozy sportowe, więc widywaliśmy się, gdy Dolores przyprowadzała go ze sobą na klub książki lub herbatkę.
— Dopiero, gdy Jo była w piątej klasie, Molly zostawiała ją ze mną — blondyn opowiada razem ze mną. — Wtedy zaczęliśmy łapać kontakt.
— My też zaczęliśmy przychodzić do niego — włącza się Weppler. — Zawsze się zastanawiałem, dlaczego zgadza się na pilnowanie młodszej o dwa lata smarkuli.
Wszyscy śmiejemy się na słowa Kaia, ale ja jeszcze wystawiam do niego język.
— Nie miałbyś tak wspaniałej przyjaciółki, gdybym nie przychodziła.
— Racja, jednak byłaś często marudna i najchętniej przeleżałabyś cały dzień na kanapie z książką.
Ludzie chichoczą, ale nie zwrócili uwagi, iż Kai zgodził się ze mną. Poczułam się niesamowicie szczęśliwa, że uważa mnie za przyjaciółkę.
— Dobra! Wrócimy do tej historii innym razem — Nate klaszcze w dłonie i każe nam iść się bawić. — Drugą połowę bimbru zostawimy na twoje urodziny.
Chłopak mruga do mnie, a ja modlę się w myślach, aby zapomniał o tym pomyśle.
Schodząc, pojawia się przed nami Carly Lennox.
— Blaise i Iris tu są.
Święta trójca nie jest zachwycona. Wyczekujemy decyzji Josha.
— To otwarta impreza. Mamy Sylwestra, nie będę robił problemu, że się pojawili.
Carly przytakuje i ucieka do swoich cheerleaderek. Nikt nie jest zachwycony przybyciem wroga numer 1 i byłej dziewczyny Josha. Choć ich nie lubię, muszę przyznać, wyglądają oboje świetnie.
Nagle zdaję sobie sprawę, że Blaise i ja patrzymy wprost na siebie. Posyła mi uśmiech, a mi wychodzi jakiś grymas. Gdyby nie on, nie dowiedziałabym się prędko o dwubiegunowym zachowaniu Nathaniela, lecz nadal za nim nie przepadam. Jednak to nadal Newton, który konkuruje z moimi przyjaciółmi o wszystko, a zarazem o nic. Blaise jest zazdrosny o coś lub... co mogło się wydarzyć jeszcze, że darzą się taką nienawiścią?
Nie rozmyślam nad tym długo, zmierzam razem z dziewczynami do stołu, gdzie stoi poncz i kilka rodzajów przekąsek. To ten etap, kiedy muszę coś zjeść, aby nie wylądować z głowa w kiblu. Rozmawiamy z dziewczynami na różne tematy, gdy nagle z głośników roznosi się Breakin' Dishes Rihanny. Ja i Tamara od razu podnosimy się, idziemy tańczyć. Za nami podążają Meadow i Flora. Wendy jest zajęta ssaniem twarzy Louise'a, a do Bri przysiadł się Kai. Jestem podpita, przez co mam ochotę krzyknąć w ich stronę.
Nagle słyszymy odgłosy kłótni. W salonie pojawia się Josh, jest wkurzony, a za nim wykrzykuje coś Iris. Prawie wszyscy zwracają uwagę na ich zachowanie.
— Nie odchodź ode mnie, gdy do ciebie mówię! — wrzeszczy blondynka.
— Bo co? Myślisz, że kim jesteś? — Josh wywraca oczami. — Byliśmy ze sobą chwilę, zdradziłaś mnie, więc powiedziałem ci dowidzenia. Czego ty chcesz?
— Mógłbyś okazać mi trochę szacunku!
— Szacunku? Nie rozumiesz, że nic nie mam do ciebie, nawet szacunku. Z grzeczności pozwoliłem ci tu zostać, ale teraz się wynoś.
Jej wzrok pada na mnie i staje się jeszcze bardziej wściekła.
— Wybrałeś jakiego Świeżucha — prycha. — Taka niewinna, mała Josephine...
— Wypierdalaj, Hamilton — warczy Kai, który nie wytrzymał siedzieć z boku tej szopki.
Dziewczyna już nie oponuje. Wychodzi z głośnym trzaskiem drzwi.
Nie mam pojęcia co mam powiedzieć. Tammy obejmuje mnie ramieniem.
Niespodziewanie wytrzeźwiałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro