Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

2. Kochana, nie bądź taka brutalna

Nate Collins.

Ostatnio jak go widziałam miał pare tatuaży i ubierał się tylko na czarno. Ciekawe, czy jakoś bardzo się zmienił w ciągu tych dwóch lat. Mieszka jakieś pięćdziesiąt kilometrów od Arcadii.

Josh umówił się z nim na stacji benzynowej. Stoimy na niej i czekamy na chłopaka.

— Jesteśmy szybciej niż to przewidziałem — zwraca się do mnie brunet. — Chcesz coś do jedzenia? Lub Kawę? A może oba?

Śmieje się z jego nagłych pytań. Posyła mi uroczy uśmiech.

Oh. Ma dołeczki. Zdecydowanie jest hotówą.

— Latte i cynamonkę — proszę go.

Mam zamiar wyciągnąć pieniądze i mu podać, lecz on powstrzymuje mnie, chwytając delikatnie mój nadgarstek.

— Nie dawaj mi pieniędzy. Przydadzą ci się. Pierwszy miesiąc studiów jest najgorszy.

— Będę ci winna przysługę.

Wychodząc z auta puszcza mi oczko, a po chwili znika za drzwiami sklepu. Postanawiam zmienić piosenkę, która włączyła się losowo. „Lie To Me", uwielbiam płytę 5SOSów z 2018 roku.

Nagle ktoś otwiera bagażnik. Zerkam do lusterka, aby dostrzec chłopaka o włosach wręcz czarnych oraz ogromnej ilości tatuaży na całych ramionach i rękach. Nate. Cholera, jak każdy ze znajomych Josha wyglada tak, to nie będę miała oporów przed flirtowaniem z nimi. W końcu Collins zamyka auto, po czym rozsadza się na tylnym siedzeniu.

— Kurwa, młoda McKee — posyła mi cwaniacki uśmiech. — Pamiętam twoje usta. Po takim czasie wyglądają jeszcze bardziej kusząco.

Wywracam oczami na jego próbę podrywu. Znaczy, spowodował, iż czuję nagły przypływ ciepła, lecz muszę być twarda.

— Natomiast twoje teksty dalej są tak samo słabe.

— Auć, ranisz, skarbie.

Na szczęście właśnie Josh wrócił z kawami oraz ciastkami.

— Latte oraz cynamonka.

— Dziękuję bardzo.

— Ej, a mi nie kupiłeś?

— Nie — Nate robi smutną minę na słowa Lowella. — Musimy ruszać i ostrzegam, Collins, nie chcę słyszeć żadnych podtekstów podczas jazdy.

— Oczywiście, seksiaku.

Po jego odpowiedzi prawie opluwam się kawą, a Josh przejeżdża dłonią po twarzy. W końcu ruszamy, a ja ostatecznie dziele się ciastkiem z Nate'em. Lowell nie ma nic przeciwko mojej playliście z Britney Spears, Rihanną i Timbalandem. Jednak Collins kopie mnie w siedzenie za każdym razem, kiedy zaczyna się nowa piosenka.

— Nate! Kopnę cię zaraz w te dupsko!

Wyciągam rękę, że uderzyć go w udo.

— Dawaj, słońce! Czekam na to.

Chłopak łapie mnie za tę rękę i mocno ściska.

— Uspokój się, idioto — mówi Josh lekko zirytowany zachowaniem przyjaciela, ale raczej jest do tego przyzwyczajony. — Będziesz miał cały rok do zalecania się do Jo.

Unoszę jedną brew do góry. Czemu to powiedział?

— To zaczynam od teraz.

Czarnowłosy po tych słowach robi coś, czego nie mogłabym się spodziewać.

— FUU, KURWA, NATE — warczę w jego stronę.

— Co zrobił?

— Polizał mi dłoń!

Josh już nie wytrzymuje i wybucha śmiechem. Skręca na jakiś parking pod sklepem zoologicznym. Znowu zmienia się piosenka, znowu Nate kopie moje siedzenie. Jednak udaje mi się uderzyć go. Widzę, jak w naszą stronę idzie jakaś para.

— Idę pomóc z walizkami Wendy i Louisowi — informuje Josh, zostawiając mnie z tym wariatem.

— Kochana, nie bądź taka brutalna — mruczy mi do ucha Collins. — Chyba że w łóżku. Tam możesz królować.

— Twoje niedoczekanie — syczę.

— Dobrze, możesz być tą uległą...

— Twoje niedoczekanie, że wyląduje z tobą w łóżku.

Oj, kłamstwo. Chciałabym. Nie widziałam jego torsu, ale jego mięśnie opinają koszulkę. Zdecydowanie jest gorący.

— Zobaczymy.

Mówi, zanim do samochodu weszła drobna blondynka o niebieskich oczach, a tuż za nią chłopak o kasztanowych loczkach.

— O, mamy towarzyszkę — on odzywa się jako pierwszy. — Jestem Louise.

— Ja Wendy.

Wyciągnęli w moją stronę dłonie, które od razu ściskam.

— Josephine.

Louise marszczy brwi, gdy słyszy moje imię, a następnie spogląda na Josha, który ponownie odpala maszynę.

— Lowell...

— Pomyśl, zanim coś powiesz, Richards — przerywa mu chłodno Josh.

Louise unosi dłonie na znak poddania się. Ciekawi mnie, o co im chodzi, lecz nie pytam. Nie moja sprawa.

— W końcu ktoś puszcza przyjemną muzykę, a te rockowe dziwactwa Nate'a — komentuje Wendy.

— Ej!

Wystawiam język w stronę Collinsa. Wendy wypytuje mnie, na jakie studia idę. Kiedy odpowiadam, iż wybrałam dietetykę, jej oczy się rozszerzają.

— Cudnie! Ja teraz jestem na drugim roku — dziewczyna uśmiecha się do mnie, pokazując szereg białych zębów. — W razie czego chętnie ci pomogę.

— Na pewno skorzystam — odwzajemniam jej gest.

Zauważam, jak Louise obejmuje ją, przez co mogę stwierdzić, że są parą lub przynajmniej czymś w tym stylu. Wyglądają uroczo. Cała trójka chłopaków jest na wychowaniu fizycznym, co niezbyt mnie dziwi. Chociaż Josh wybrał do tego ratownictwo, a Nate psychologię. Jeszcze nie zastanawiałam się nad dodatkowymi przedmiotami, mam na to rok, jeśli uda mi się zaliczyć ten pierwszy.

Przekazuje telefon Wendy, aby mogła coś wybrać, ale ląduje on w dłoniach Nate'a.

— Oddawaj! — próbuję wyrwać mu telefon, lecz jest to dosyć nieudolne.

— Słonko, teraz moja kolej.

— Dawaj „Dirty Mind" — śmieje się Richards.

Wiem, że prędko nie odzyskam swojej własności, więc po prostu się odwracam. Chwile przyglądam się krajobrazowi zza okna. Same drzewa póki co.

Zerkam na Lowella, który jest mocno skupiony na drodze. Ma mocno ściągnięte brwi i przygryzioną wargę.

— Jose.

— Mm?

— Gapisz się na mnie.

— Oł, masz zabawną minę.

On już tylko się uśmiecha. Przyznam, że te dwa lata temu podobał mi się. Był najprzystojniejszym chłopakiem z dzielnicy, a potem, jak się okazało, ze szkoły też. Znaczy była ich trójka. Josh, Nate oraz Kai. Dziewczyny nie mogły się zdecydować, przez którego najbardziej chciałyby być pieprzone. Jak rozeszła się plotka, że całowałam się z Collinsem, myślałam, że zespół cheerleaderek mnie zabije. Byłam wtedy w drugiej klasie, nie popularna, aż do tego momentu. Zaczęto znać mnie z bycia sąsiadką Lowella i bywającą na jego imprezach. Cóż, sama prawda.

Jedziemy już jakieś cztery godziny, a mi zachciało się do toalety.

— Będziemy mogli się zatrzymać na najbliższej stacji? — pytam naszego szofera.

— Jasne.

— Świetnie, bo myślałam, że będę musiała trzymać do samego Miami — wzdycha Wendy, opierając się o Louise'a, a jej nogi ułożone są na Nate'a. — Jutro jest impreza w Becie.

— Nie...

— Oj przymknij się, Lowell. Idziesz z nami i zabieramy Jo.

Miło z jej strony.

— Baldwin, miałem zamiar powiedzieć, że nie będę wtedy waszą niańką — w końcu kończy Josh.

Nate parska śmiechem.

— Zawsze nią jesteś, tak czy siak, bo boisz się naszych zachowań — oddaje mi telefon po ustawieniu „Or Nah". — Może nas przypilnuje McKee.

— Nie.

Ponownie robi minę zawiedzionego dziecka.

Ostatecznie wszyscy uznali, że nie ma niańki, ale najbardziej trzeźwy będzie ratował tego najgorzej pijanego. Mam nadzieję, iż nie będę ani jednym ani drugim.

Po krótkim przystanku na załatwienie się, ruszamy dalej w drogę i nie zatrzymujemy się więcej.

Gdy docieramy do Miami, Słońce mocno świeci w oczy, a ja mam ochotę wybiec z samochodu i wskoczyć do oceanu. Po ulicach kręci się masa ludzi. Wielu z nich pod pachą niesie deski surfingowe. Dookoła rosną palmy. To miejsce jest kompletnie inne od Arcadii. O wiele bardziej ciekawe i ładniejsze.

Do kampusu docieram po osiemnastej. Z tego, co wywnioskowałam, każdy z nich mieszka w akademiku, więc przynajmniej nie będę się czuła aż tak obco w nowym miejscu.

— Leć do recepcji, aby oddać oświadczenie i odebrać klucze do pokoju — poleca mi Louise. — Wyciągniemy wszystkie bagaże.

Przytakuję mu i posłusznie idę do budynku. Oni najwidoczniej nie muszą oddawać kluczy na okres wakacyjny, jeśli dalej opłacają pokój. Szybko załatwiam, co trzeba, i wracam do nich.

— Jaki masz numer?

Wendy nachyla się, żeby zobaczyć plakietkę.

— Um, 365.

— Co? — Josh spogląda w naszą stronę. — My mamy 368.

— Teraz mamy seksowną sąsiadkę — Nate obejmuje mnie ramieniem, a ja nie zrzucam go, jak mógłby przewidzieć.

— Ja mieszkam piętro wyżej, 466, wpadaj kiedy chcesz — Wendy jest przemiła. — No dobrze chłopcy, czas przenosić wszystkie graty, bo rozpakowanie się zajmie mi wieki.

Biorę tyle rzeczy, ile jestem w stanie. Pozostałe niesie Nate, który narzeka na ciężar mojej walizki. Pomaga mi je dostarczyć aż pod same drzwi, po czym schodzi ponownie po swoje torby. Otwieram drzwi od pokoju i, jasna cholera, nie chciałam tego widzieć, co zobaczyłam. Dokładnie w tym momencie laska klękała przed chłopakiem. Oczywiście oboje są nadzy. On dostrzega mnie, ale ja natychmiast zamykam drzwi. Cudownie, to pewnie moja współlokatorka, a co pierwsze widziałam to jej tyłek. Siadam na walizce i nie pozostaje mi nic innego, jak czekać, aż ona skończy obciągać swojemu chłopakowi. Ugh...

Nie trwa to jakoś długo, gdy po kilku minutach otwierają się drzwi i wychodzi z nich...

Kurwa.

Kai Weppler.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro