Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

14. Do następnego, McKee

Trybuny są pełne. Rozgrywka trwa już dobre kilkadziesiąt minut. Staram się rozumieć, kiedy chłopaki podają między sobą piłkę lub rzucają się na siebie nawzajem. Wendy bacznie obserwuje grę swojego chłopaka. Siedzę obok niej i Meadow. Pod nami znajdują się chłopaki z bractwa (Tristan i Ryan) oraz Bri. Obok Hale usadowili się Billy i Laura. Alex kręci się po całym terenie wykonując swoją robotę, jak najlepiej. Czasami spogląda w naszą stronę, posyła uśmiech, który dedykowany jest mojej współlokatorce.

— Ile jeszcze? — pytam, wypijając swoją colę.

— Z dwadzieścia minut — odpowiada Baldwin. — Czuję, że wygramy.

Tristan odwraca się do nas.

— Josh powiedział, że jeśli przejdziemy, to zamawiamy całe menu Surfers Titans.

— Cudnie! — głód daje o sobie znaki. Zjadłam tylko śniadanie. — Gdzie Flora?

Pytanie kieruje do Ryana, który ma obok niej miejsce. Chłopak wzrusza ramionami. Liama również nie ma. Zerkam na Laurę. Na szczęście zajęta jest meczem.

— Idę po dolewkę — mówię do Wendy.

Dziewczyna puszcza mi oczko. Doskonale wie, że idę poszukać różowowłosej koleżanki. Nie chcę, żeby Laura miała złamane serduszko, jednak nic nie poradzę, jeśli Flora zauroczyła się w Liamie. To jej życie.
W liceum Tammy podobał się Dylan Parker, ciacho i starszy o rok. Kumplowałyśmy się z nim, razem siadaliśmy na stołówce, zapraszał nas na imprezy. Poświęcał nam sporo uwagi, lecz nie taką, jaką chciałaby moja przyjaciółka. W końcu Tamara przyłapała go, gdy całował się z Sarą ze swojej klasy. Kolejne trzy miesiące były koszmarne. Nie chciała nigdzie wychodzić i robiła przeróżne rzeczy ze swoimi włosami. Cieszcie się, że nie widzieliście jej w tamtym czasie. Na szczęście ogarnęła się i z powrotem miałam swoją towarzyszkę.
Długo szukać nie muszę. Stoją pod trybunami w jednym kącie i... wpychają sobie języki do gardła. Co? Jak mam niby to inaczej nazwać? Na pewno nie całowaniem. Nic tu po mnie. Zamierzam wrócić na swoje miejsce, jednakże ktoś zagradza mi drogę.

— Witaj, Jo.

— Cześć, Blaise.

Czy on odczepi się ode mnie?

— Widziałem, jak kibicujesz naszym. Nikt nie krzyczy lepiej od ciebie.

— Em, dzięki? Czemu nie jesteś ze swoimi?

— O to samo mogę cię spytać — bawi się w tajemniczego gościa. Nie bawi mnie to. — Może w końcu przestaniesz na moją propozycje zwykłej rozmowy?

Wywracam oczami. Co on sobie myśli?

— Raczej nie — uśmiecham się nazbyt słodko. — Twój kumpel próbował oczernić mojego przyjaciela i mnie.

— Przepraszam.

Słucham?

— Czekaj, ty mnie przepraszasz? — mam ochotę roześmiać się, choć chłopak wygląda na poważnego. — Co ty chcesz ode mnie? Kręcisz się wokół mnie i nie dajesz spokoju. Jaki jest tego powód?

Dobrze, Jo! Konkrety, to lubimy.

— Gdybym ci teraz wszystko wyjaśnił, po pierwsze nie mamy tyle czasu, a po drugie gdzie w tym frajda?

No i dupa.

— Mogę ci powiedzieć — kontynuuje, — że uważam cię za porządną dziewczynę i z czystej uprzejmości i dobrego serca chcę z tobą pogadać. Wydajesz się fajna.

— Bo jestem. Dobra, zastanowię się, ale nie licz na wiele.

— Przyjąłem. Do następnego, McKee.

Odwraca się i zostawia mnie samą. Co on chce mi powiedzieć? Zaciekawił mnie. Kłamał? Nie wiem. Przemyślę to.
Wracam do swoich znajomych. Wendy od razu przyciąga mnie bliżej siebie.

— I co? — szepcze.

— Klops.

— Klops? — zerka na Laurę. — Cholera, szkoda mi jej.

— Mi też — mówię, obserwując poczynania na boisku.

Zostało kilka minut. Nie mogę się skupić.

— Zaliczyłam biochemię.

Nie wiem, czemu teraz o tym wspominam. Wyniki przyszli jakiś czas temu, a ja bałam się zajrzeć. Dopiero dzisiaj rano opanowałam stres.

— Świetnie! — blondynka ściska mnie. — Jestem zajebistą nauczycielką!

W tym samym momencie dowiadujemy się, że nasi chłopcy wygrali. Objem się frytkami i pizzą.

*

Wszyscy zebraliśmy się w domu bractwa. Ostatnio często tu przesiadujemy, ale nie przeszkadza mi to. Tak, jak Josh obiecał, zamówili ogromne ilości jedzenia. Nie miałam już tylko ochoty na dwie rzeczy. Jak zobaczyłam nachosy, ślina zebrała się w ustach. Sięgam po nie, lecz Kai wyprzedza mnie.

— Ej!

— Refleks, diablico.

Poklepał miejsce obok siebie. Od razu korzystam z propozycji i razem z nim zajadam się.

— Jak spędzacie Dziękczynienie? — pyta wszystkich Meadow.

Okazuje się, iż nikt nie wraca do domu. Dziewczyna uśmiecha się. Coś wymyśliła.

— Zróbmy sobie wieczór filmowy — proponuje. — Spędzimy razem czas, na spokojnie.

— Niezły pomysł — odzywa się Nate, patrząc wprost na mnie.

— Ostatnio spędzamy ze sobą masę czasu — wtrąca Tristan. — Mało wam?

Obrywa ode mnie nachosem.

— Chyba zmieniam zdanie.

Rumienię się. Wendy i Flora subiektywnie ruszają brwiami w moją stronę. Nate również reaguje. Zaciska usta w cienką linię oraz patrzy na Tristana, jakby chciał mu przywalić. Może chce? Nie rozmawiamy praktycznie, mówimy sobie cześć. Nie powinnam tak się wściekać na niego. Przecież wiem, jaki jest.

— Ziemia do Josephine — Weppler pstryka palcami przed moją twarzą.

— Hm?

— Padło pytanie, czy chcesz drinka Louise'a?

Richards uśmiecha się, trzymając wódkę. Wygląda niepokojąco z trunkiem.

— O nie! Ostatnio zmiotło mnie!

Wszyscy śmieją się.

— Zrobię wam koktajle! — automatycznie ożywiła się.

— Potrafisz? — pyta zaskoczona Laura.

— W wakacje pracowałam za barem. Nie długo, ale nauczyli mnie sporo.

— Pracowałaś w Fiji Bar?

Josh wymienia nazwę lokalu, który jest jedynym fajnym miejscem w Arkadii.

— Teraz się o tym dowiadujemy? — Liam szturcha mnie w nogę.

Zabieram wódkę Richardsowi. Wyjmuje z lodówki rzeczy, które mogą przydać mi się . O dziwo, chłopaki mają sporo owoców. Znalazły się również jakieś soki. Nagle do kuchni wchodzi Nate. Dezorientuje mnie, przez co wylewam sok na blat.

— Ostrożnie, McKee.

— Wezmę tę prześwietną radę do serca, Collins — prycham, nie musi mnie dodatkowo denerwować.

Podchodzi bliżej. Kroję owoce, a on staje tuż za mną. Czuje jego oddech na swojej szyi. Moje całe ciało napina się, nie chcę tak reagować.

— Przepraszam.

— Co?

— Mówię...

— Usłyszałam głupku. Tylko nie sądziłam, że znasz takie słowo.

Dotyka ustami mojej szyi.

— Nie powinienem tak mówić i robić...

— Zdecydowanie.

Odwracam się do niego. Mój wzrok pada na jego usta, na co uśmiecha się. Bez żadnego dodatkowego słowa całuje mnie. Pocałunek jest mocny, aż czuje ciepło na całym ciele. Przyciska mnie do blatu.

— Brakowało mi twoich ust — mówi, gdy odsuwamy się od siebie.

— Nate, pomóż jej i wracajcie do nas.

Josh nie wygląda na zadowolonego. Ba! Wydaje się wściekły. Dlaczego? Przecież rozmawialiśmy o tym, chociaż... Nie wyjaśniłam mu wszystkiego. Moment, nie muszę tego robić! Jest przyjacielem, ale nie musi się wtrącać w każdy aspekt mojego życia. Dlaczego czuje wyrzuty sumienia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro