Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

Widziałem że coś jest nie tak patrzyli na siebie w jakiś dziwny sposób.

- to wy się znacie się?- Way spojrzał na nas

- pracuję przecież dla Kenty, mówiłem ci o tym- powiedziałem spokojnie albo chociaż próbowałem tak brzmieć. Chciałem zapytać o to dlaczego jest między nimi taka napięta sytuacja, ale Charlie pociągnął mnie delikatnie za ucho.

- Pete chodźmy do domu, nie dobrze mi- od razu spojrzałem na Way

- Zgadamy się - machnąłem tylko w jego stronę i skierowałem się do domu, Kenta zajął się Jeff'em, a ja poszedłem do pokoju Charliego położyłem go na łóżko, przyłożyłem rękę do jego czoła- kłamałeś?- zapytałem podejrzliwie

- przepraszam...ale mama się tak stresował, nie chciałem by jutro znów tak długo spał - pogłaskałem jego włosy

- jest okej, ja też to zauważyłem idź się umyj, a ja pójdę zrobić kolację.- poszedłem do kuchni, Kenta stał oparty o meble- podeszłem do niego- co się dzieje? Skąd znasz Way?- zapytałem, a on opuścił wzrok...

- to z nim byłem wtedy na randce...- zamurowało mnie, poczułem jakiegoś rodzaju zazdrość? Albo gniew? Ale nawet nie wiem dlaczego... Przecież jestem nikim dla Kenty ...sam namawiałem go by poszedł na kolejną randkę, ale teraz czułem się źle z myślą, że mój przyjaciel z nim Spał.- przepraszam, twój przyjaciel musi być teraz zniesmaczony- przytuliłem go

- daj spokój, nie przejmuję się tym, Way zapewne teraz kręci z kimś innym jest wolnym duchem od zawsze, nie będzie napewno tego komentował - machnąłem ręką

- będzie... Bo dopiero teraz zrozumiałem jego słowa i on zapewne moje - zdziwiony nie wiedziałem o co mu chodzi. Przybliżył się do mojego ucha - obaj robiliśmy to z myślą, że to ty powinieneś być na miejscu jednego z nas- zamurowało mnie, chciałem coś odpowiedzieć ale usłyszałem płacz Jeff'a. Od razu pobiegłem do jego pokoju, przytuliłem go, naprawdę chciałem uciec od tej rozmowy... Kurwa jak obaj robili to z myślą o mnie? Way mówił wiele razy, że zachowujemy czasem jak para, że kiedyś weźmiemy ślub jak do trzydziestki nikogo nie znajdziemy, ale myślałem, że to wszystko żarty. Okazuje się, że to nie były żarty? Mój najlepszy przyjaciel od lat jest we mnie zakochany?

A za razem Kenta? ... Ta myśl sprawiła, że moje policzki zaczęły mnie grzać z gorącą, myślałem, że jestem wytrzymały,ale zawstydziłem się tym

- Pete co robisz?- usłyszałem głos Charliego, patrzył jak przytulam Jeff'a zakrywając prawie twarz nim .

- daje mu trochę miłości.- spojrzałem na Charliego

- masz czerwone policzki. Jesteś przeziębiony?! Oddawaj - zabrał mi Jeff'a i poszedł z nim do kuchni. Oczywiście poszedłem za nim- mamo ! Pete jest chory! Jest cały czerwony!- jak Kenta na mnie spojrzał zrobiłem się chyba jeszcze bardziej skrępowany. Podszedł do mnie i przyłożył rękę do mojego czoła

- jesteś rozpalony Pete, idź do łóżka... wieczorem sprawdzę jak się masz- prawię pobiegłem do swojego pokoju, zażenowany usiadłem na łóżku i starałem się uspokoić.

Jestem starszy niż Kenta, ale nie umiałem zachowywać się normalnie, fakt, że myślał o mnie podczas seksu z kimś innym był jak strzał z nieba, nie mogę ukrywać, że Kenta jest bardzo piękny i zdążyło mi się podczas masturbacji pomyśleć czasem o nim.
Ale za razem coraz bardziej byłem wściekły na Way, ja byłem chyba zazdrosny?
Nie miałem nic przeciwko by Kenta szukał szczęścia, ale teraz byłem zły jak diabli, że to nie ja zająłem się nim wtedy... W nocy tak jak powiedział przyszedł do mojego pokoju, pogłaskał mój policzek, usiadłem i patrzyłem na niego. Kenta niepewnie zaczął

- czujesz się szczęśliwy, że Way tak myślał prawda?- zdziwiony spojrzałem na niego - będziecie mogli zostać w końcu parą...- nie patrzył już na mnie tylko na swoję ręce, tak się denerwował, że wbił sobie paznokcie w dłoń... Złapałem go za ręce i przybliżyłem się do niego, teraz to ja przybliżyłem się do jego ucha

- cieszy mnie, że ty o mnie myślałeś Kenta - dmuchnąłem delikatnie w jego ucho, czułem jak przechodzą go ciarki. Pożył ręce na moje ramiona- w twojej sypialni jest większe łóżko - wstał z łóżka łapiąc mnie za nadgarstek, pociągnął mnie do swojego pokoju.
Czułem się jak głupi nastolatek zakochany poraz pierwszy.
W sumie to ja nigdy wcześniej nie byłem zakochany... Ja jestem zakochany? Czy po prostu kręci mnie myśl, że taka osoba jak Kenta mnie lubi? Sam już nie wiem.

Jak tylko drzwi od jego sypialni zamknęły się złapałem go za policzki, patrzyłem mu w oczy

- mogę cię pocałować?- zapytałem a on tylko przytknął, połączyłem nasze usta przyciągając go bliżej do siebie.
Oddał pocałunek. Pchnął mnie na plecy, oparłem się na łokciach i obserwowałem go uważnie, zdjął z siebie piżamę. Przełknąłem głośno ślinę, jest tak gorący... Podszedł do mnie na kolanach znów popychając mnie na plecy, złożyłem dłonie jak do modlitwy

- co ty wypriwasz?- zapytał rozbawiony siadając na moich biodrach

- modlę się o to by przeżyć.- powiedziałem, a on zaśmiał się dość wrednie

- oh Pete ... Wyglądasz tak jakby podobało ci się to co mogę ci zrobić - powiedział pocierając swoimi biodrami.- już jesteś taki twardy.- nawet nie wiesz jakie brudne myśli miałem przez te miesiące jak tu pracujesz.- powiedział jeżdżąc ręką po mojej klacie.

- Kenta te twoje piękne oczy pojawiały się w mojej głowie za każdym razem jak robiłem sobię dobrze - powiedziałem poraz kolejny łącząc nasze usta.
Tej nocy łączyły się wiele razy, ale bardzo często Kenta zatykał swoję usta również moją dłonią, nie mogliśmy pozwolić na to by jego jęki wydostały się poza sypialnię.

Zaciskał mocno nogi wokół moich bioder bym nawę nie próbował z niego wyjść, taki pazerny... Powiedziałem mu w prost, że może robić wszystko na co ma tylko ochotę.
Obudziłem chyba jego wszystkie pragnienia jakie ukrywał. Gryzł mnie jak szalony, skakał po mnie trzymając swoją dłoń na mojej szyi... Czułem się tak piekielnie dobrze kiedy jego paznokcie wbijały się w moją skórę.
Patrzyłem na niego leżąc na plecach, moje dłonie były na jego tali, jest taki idealny. Położył swoją dłoń na mój nadgarstek i przysunął moją rękę na swój brzuch. Twardy..

- taki wielki, że mam wrażenie, że zaraz mnie rozprujesz od środka - powiedział i oblizał swoję usta, zacisnął mocniej dłoń na moim nadgarstku...- kurwa zrobiłeś się jeszcze twardszy?- odchylił się do tyłu tym samym kładąc się na Moich nogach, ale nadal tak, że byłem w nim. Zmieniłem naszą pozycję, odwróciłem go na brzuch i przyśpieszyłem ruchy bioder, uderzałem coraz mocniej w jego punk. Cały drżał, pościel którą zaczął gryźć była już cała w ślinie. Doszedł na pościel, zacisnąłem się mocniej na jego biodrach, doszedłem na jego pośladki już po chwili. Cały drżał... Przejechałem palcem po jego kręgosłupie, puścił uścisk swoich żeby, powoli pomogłem mu usiąść, spojrzał na mnie widocznie zmęczony.
Dostałem " lepa" z otwartej ręki w bark

-  a to za co?- zapytałem, pokazał mi palcem na swoję nogi, trzęsie się cały...- nie tego właśnie chciałeś?- i znów zarobiłem lepa. Odwrócił wzrok cały czerwony. Wziąłem go na ręce, trzeba nas obu umyć. Siedział pod prysznicem nie mając siły stać - bo zaraz będę musiał cię umyć w wannie Jeff'a - zaśmiałem się, a on ugryzł mnie w udo.

- zaraz cię wyrzucę spod tego prysznica- pogroził mi palcem, kucnąłem przed nim, spojrzał na moje pogryzione dłonie - Charlie będzie cię o to zapewne pytać... Ale nie mogłem się powstrzymać - powiedział patrząc mi w oczy - nie gap się tak na mnie, nie mam siły na kolejną rundę - wystawił ręce jakby miał się właśnie bronić. Pocałowałem go w usta delikatnie

- coś wymyślę.- powiedziałem jak nigdy nic i umyłem nam obu włosy. Później ubrałem go w piżamę, a sam w bokserkach zająłem się zamienianiem pościeli w jego łóżku. Dostałem nawę ten zaszczyt, że pozwolił mi z nim spać.
Przytuliłem go i spałem głową schowaną w Zagłębieniu jego szyi.. leżałem na nim. Jakbym miał go pilnować by mi nie uciekł

Dawno mi się tak dobrze nie spało.

Rano jednak zostaliśmy obaj nagle obudzeni słysząc płacz Jeff'a, wstałem powoli z Kenty , ubrałem na siebie szybko koszulkę i poszedłem do pokoju małego.

- zaczynam myśleć, że robisz to specjalnie - złapałem go za nosek, bo ta mała bestia płacze tylko do momentu aż zobaczy któregoś z nas. Później nagle żadnych potrzeb grzeczny aniołek się w nim odpala.
O dziwo tym razem obudził też Charliego, który zazwyczaj nie budzi się słysząc Jeff'a.

Zaniosłem Jeff'a do Kenty , a sam poszedłem z Charliem do kuchni by zrobić jak codziennie kawę z mlekiem dla Kenty i śniadanie dla nas wszystkich.

Charlie spojrzał na mnie uważnie i nagle wyjął z kieszeni telefon, zrobił mi zdjęcie.

- i cyk do wujka Sonic'a.- powiedział poważny

- co?- pokazał palcem na moje dłonie i ślad na moim udzie

- wujek Sonic powiedział, że jak mama cię pogryzie lub ty mamę mam mu powiedzieć. Powinien tu być za jakieś dziesięć minut - on miał rację. Ta różowa landrynka wleciał tu bez pukania, Kenta zarobił od niego laczkiem w głowę. Spojrzał nagle na mnie, podniosłem ręce w górę na gest, że się poddaje

- tylko zobaczę, że ten idiota przez ciebie płacze- spojrzał na Charliego - zakryje uszy. - poleciała taka groźba, że zacząłem autentycznie obawiać się o swoje życie, zwłaszcza o moją drugą głowę, której groził odcięciem i spotkaniem się w moimi organami od dołu. Rzucił też Kencie tabletki.- na dodatek jak już awansował z niani na kochanka Kenta pora byś znów zajął się firmami, ja nie jestem w stanie dbać o twoje firmy i moją pracownię na raz- powiedział, a Kenta tylko kiwnął głową.

- awansowałem?- zapytałem patrząc na Kente, teraz ja zarobiłem kapciem. najbardziej ta sytuacja bawiła Jeff'a który ciągle się śmiał jak Lalka machał kapciem. Najlepsze jest to, że on z tym kapciem przyjechał aż ze swojego domu, różowy puchaty kapeć z brokatem... Maszyna zbrodni w dłoniach tego omegi. Sonic sam zdjął z uszu Charliego słuchawki

- dobra robota Charlie masz od wujaszka nagrodę - dał mu kopertę i poklepał go po głowie - teraz wracam do mojego pięknego męża - machnął włosami i po prostu wyszedł.

- o czym mówił wujek Sonic jak miałem słuchawki?- zapytał ciekawy, a ja spojrzałem znów na Kente, pogłaskał moje włosy delikatnie poprawiając je

- Pete nie jest już tylko nianią, Charlie jesteś już duży napewno rozumiesz, że między nami pojawiło się uczucie - powiedział, a ja znów poczułem jak moje policzki robią się ciepłe. Charlie wybuchł śmiechem

- Zauważyłem to jeszcze przed wami! Czyli , że mogę nazywać cię tatą?!- złapał mnie za ręce - proszę! - zrobił wielkie oczy.

- no nie wiem nie wiem... Jeśli będę twoim tatą nie będziesz mógł być nigdy z Babe bo będzie twoim wujkiem - Charlie aż zbladł.- matko żartuje - przytuliłem go - możesz mówić do mnie jak tylko chcesz. Tak samo ten mały - spojrzałem znów na Jeff'a - ale jak na razie jest tylko jedno co on powtarza

- no tak... Char leeee- Charlie sam się zaśmiał i przytulił Kente- cieszę się mamo, że jesteś szczęśliwy - Kenta wycałował go

- jesteś taki słodki Charlie, aż sam jestem w szoku, że to ja cię wychowałem. - powiedział tuląc go.

I od tego dnia nie byłem już nigdy nianią, byłem częścią tej rodziny.
Minęło już kilka tygodni, przeniosłem się do sypialni Kenty, Jeff zaczął już sam wstawać i powoli robić nawę kroki, nauczył się też nowych słów.
Babe odwiedzał nas w weekendy... Aż do dziś.
Zauważyłem że coś jest nie tak, złapałem mojego brata za policzki.

- co się dzieje Babe?- wybuchł płaczem..

- tata dostał pracę w nowej Zelandii i wyprowadzamy się za tydzień - nie dość, że on płakał to jak Charlie się o tym dowiedział ryczał jeszcze bardziej...

Było mi ich tak szkoda, ale starałem się im wytłumaczyć, że to nie musi być koniec ich przyjaźń, że żyjemy w czasach gdzie będą mogli do siebie dzwonić, pisać nawet czasem odwiedzać.
W nocy kiedy udało mi się jakoś uśpić Charliego przytuliłem plecy mojego ukochanego, pogłaskał moje włosy

- mówisz im , że to nie musi być koniec i nie zapomną się przecież, ale ty zapomniałeś kiedy o tym co było zanim twój tata poraz pierwszy wyjeżdżał za granicę - powiedział, a ja zdziwiony spojrzałem na niego - mieszkałeś kiedy na zachodnim wybrzeżu jako dziecko... Mieszkałem na przeciwko - dopiero teraz jakby mnie Olśniło

- ten mały chłopiec z długim włosami to byłeś ty?- złapałem go za policzki - jak ja mogłem cię nie poznać...

- plułem się, nie miałem przednich zębów bo mi dwie jedynki na raz wypadły ma dodatek byłem trzy lata młodszy niż ty, ja sam dopiero kiedy zobaczyłem Babe zauważyłem, że widziałem już gdzieś podobnego dzieciaka... - delikatnie się uśmiechnął.
Wstał i wyjął z szuflady zdjęcie, prawie porwane, stare zdjęcie. Byłem ubrudzony błotem,on miał długie włosy i tak jak wspomniał nie miał jedynek, miał też plaster na nosie

- o matko...jaki ty byłeś słodki- powiedziałem patrząc na nasze zdjęcie

- a co już nie jestem?- zapytał, a ja przytuliłem go mocno

- oczywiście, że jesteś kochanie...nie pokazałem ci tego przypadkiem rano?- i zarobiłem znów lepe.

- zboczeniec.- złapał mnie za policzki i pocałował w usta.

Kocham go.

Oczywiście wyjazd Babe nie mógł być najgorszym co nas spotykało w tym miesiącu, kiedy byłem z Jeff'em i Kentą na spacerze spotkaliśmy znów Way, Kenta widocznie panikował.

- Pete... Dawno nie wychodziliśmy na piwo może pójdziemy dziś wieczorem?- zaproponował, chciałem odpowiedzieć, ale Jeff zaczął mnie wołać.

- Ta- taaaa-  machnął rękami, wyjąłem go z wózka i złapałem za policzek

- przepraszam Way, ale mam już plany, obiecałem Charliemu, że obejrzę z nim dziś zygzaka, na dodatek ta mała kulka nie zaśnie bez bajki- powiedziałem tuląc delikatnie Jeff'a- Na dodatek mój ukochany również nie lubi zasypiać sam- spojrzałem na Kente, uśmiechnął się...

- zostaliście parą.?- zauważyłem smutek na jego twarzy, może próbował to ukryć, ale znam go wystarczająco długo.

- tak, całkiem zabawny los miał na nas plan - powiedziałem, a nagle podbiegł do Way młody chłopak

- Way! Do diabła rusz się bo spóźnimy się na pociąg - złapał go za nadgarstek i po prostu pociągnął w stronę stacji

- ten chłopak wyglądał jak mysz- Kenta stwierdził patrząc jak ta dwójka odchodziła. Ma zupełnie rację.

Wsadziłem Jeff'a znów do wózka, złapałem Kente za rękę, po prostu ruszyliśmy dalej, aż pod szkołę Charliego.
Wyszedł ze szkoły i spojrzał na nas , jakiś taki poważny.

- coś się stało?- zapytałem, a on stanął na chwilę za nami

- dlaczego nie jesteście oznaczeni?- he.?




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro