Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Vingt-trois.

*sprawdź czy przeczytałeś/aś poprzedni rozdział. masz zakaz czytania tego rozdziału bez włączenia "Wrapped Around Your Finger", serio. inaczej cię zjem. jako że ten rozdział jest właściwie najważniejszy w całej fabule i zawiera przysłowiowy punkt kulminacyjny, zostaw po sobie jakikolwiek znak w postaci komentarza, czy nawet gwiazdki, to wiele dla mnie znaczy*


Michael's pov

Niepewnie ruszyłem w stronę ich stołu, a moje serce waliło setki razy na minutę. Miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z piersi, co tylko pogłębiło się, gdy stanąłem twarzą w twarz z moimi towarzyszami.

- Cześć, Michael – zaczął Ashton, a specyficzny uśmiech panoszył się na jego twarzy.

- Logan, co oni tu robią? - zignorowałem przywitanie blondyna i oparłem się dłońmi o stół.

- Mikey, zanim zaczniesz się bulwersować, najpierw usiądź – zasugerował brunet, a ja przystanąłem na jego prośbę i twardo zająłem miejsce koło niego.

- Więc, o co chodzi?

- Słyszałem, że z Luke'iem układa ci się wyśmienicie – Ash oparł swoje ramię na oparciu kanapy, tym samym obejmując Grace, której mina wyglądała, jakby miała zaraz zwrócić obiad.

- Ashton, przestań. Michael, zanim cokolwiek ci powiemy, wiedz, że zrozumiem, jeżeli mnie znienawidzisz – blondynka złapała moją dłoń i ścisnęła ją lekko, a ja byłem coraz bardziej zdezorientowany.

- Daj spokój, Gracey. Clifford to duży chłopak, pozbiera się. Zresztą, ma przy sobie jeszcze Logana. No właśnie, Logan, może ty zacznij – wskazał dłonią na przybitego bruneta, który niepewnie kiwnął głową.

Miałem wrażenie, jakbym leżał na łożu śmierci. Zaraz dowiem się czegoś, co najprawdopodobniej zrujnuje moje dotychczasowe życie, a fakt, że Grace, a tym bardziej Luke maczali w tym palce, bolał mnie chyba najbardziej.

- Więc, huh, ciężko mi o tym mówić, sam dowiedziałem się tego dopiero wczoraj, gdy Ashton do mnie zadzwonił. Chodzi o to, że Luke... On nie pojawił się na twojej drodze przypadkowo. Ashton powiedział mi, że Luke zrobił coś bardzo złego i musi ponieść karę, nie wiem jednak, co zrobił i co było jego karą, mogę się tylko domyślać. Miałem im pomóc cię tu ściągnąć, bo nigdy nie dałeś dojść Grace do głosu.

- Teraz ja zacznę – Ashton uniósł rękę do góry, a ja posłałem mu pytające spojrzenie. - Cóż, Luke ukrywał przede mną bardzo brzydki sekret, przez który zapewne traktowałbym go tak samo, jak traktuję ciebie. Wiesz co to za sekret? - pokiwałem przecząco głową. - Jest pedałem! - Ashton klasnął entuzjastycznie w dłonie i zachichotał cicho. - Oczywiście nie powiedział mi tego sam, musiałem trochę powęszyć. Ale opłaciło się, a jego historia przeglądarki i wszystkie konta na gejowskich portalach są naprawdę obrzydliwe. Wtedy wpadłem na genialny pomysł – szepnął cicho i dał pauzę na kilka sekund ciszy, a ja czułem, jak łzy napływają do kącików moich oczu. Nie płacz Michael, nie teraz. - Miał trochę cię pozwodzić, w ramach rekompensaty za kłamstwo, ale nie miałeś ochoty na tego typu zabawy, więc ładnie poprosiłem Grace, aby ściągnęła cię na tę pamiętną imprezę, ale ty jak zwykle stawiałeś opór. A szkoda, bo gdybyś tam był, wszystko byłoby już za nami i żyłbyś sobie spokojnie w swoim pedalskim świecie. Luke miał tylko zrobić z tobą kilka brzydkich rzeczy, ale tak się nie stało. Najebał się natomiast w trzy dupy i zrobił coś, przez co chciałem go zabić. Jak sądzisz, co by to mogło być? Co mogło siedzieć w głowie napalonego, pijanego, homoseksualnego nastolatka? Tak, Luke chciał się ze mną pieprzyć. I był tak zdesperowany i biedny, że nie miałem serca nawet skopać go po jajach. Jednak gdy odpychanie nie pomagało, a on wręcz chciał zerwać ze mnie pasek, grzecznie wyprosiłem go z imprezy, a ten zniknął na całą noc. I był u ciebie, przez co jako-tako uratował naszą przyjaźń. Niestety, z jego historii wynikło, że do niczego nie doszło, a ja musiałem jakoś zemścić się na nim za kłamstwa i niedoszły gwałt – tu znów zachichotał melodyjnie, jakby było to najlepszym żartem na świecie, a moja warga trzęsła się jak szalona. - I tutaj zapaliła się nade mną zielona lampka. Pomyślałem, że skoro był tak chętny do pieprzenia, równie dobrze może zrobić to z tobą. Wiem jednak, że Luke nie należy do głupich, więc poprosiłem o zdjęcia i dowód i patrz, otrzymałem je – wyciągnął z kieszeni telefon i pomachał mi nim przed twarzą. Zdjęcie mojego roznegliżowanego ciała ukazało się na wyświetlaczu, a ja wtedy na dobre się rozpłakałem. Grace chciała mnie przytulić, ale ja mocno odepchnąłem ją. Była suką, nawet jeżeli pozornie troszczyła się o mnie. Była najgorszym, co mnie spotkało. - Prześcieradło ujebane w twoim dumnym „soku miłości" też otrzymałem, ale taszczenie go tu byłoby co najmniej dziwne, nie sądzisz?

- Ashton, przestań, on już ledwo to wytrzymuje – Grace złapała jego ramię i pociągnęła trochę w swoją stronę.

- Zamknij się, suko. Chcę poznać całą prawdę – wyszydziłem przez zęby, a łzy spłynęły mi po twarzy, ona natychmiast zamilkła, pozwalając tym samym na kontynuację opowieści.

- Problem pojawił się jednak wtedy, gdy Luke raz przyszedł do mnie i podziękował. Szyderczo, z tym swoim zwycięskim uśmiechem podziękował mi, bo dzięki temu nie boi się już ukrywać swoich uczuć i ma wspaniałego chłopaka. Tego, muszę przyznać, nawet w snach się nie spodziewałem. Stwierdziłem wówczas, że idealnym zwieńczeniem mojego planu będzie zniszczenie jego związku, co chyba się udało – westchnął, uśmiechając się lekko i puścił mi oczko. Nie miałem nawet siły, aby się na niego rzucić. Chciałem po prostu zaszyć się w pokoju do końca życia i umierać cicho, otoczony żalem i wstydem, jakim zostałem obdarzony.

- Michael, przysięgam, że ja o niczym nie wiedziałem. Ashton zadzwonił wczoraj do mnie i poprosił o przysługę, mówiłem ci już – Logan objął mnie i przytulił do siebie, jedną ręką gładząc tył moich pleców.

- Wiem, Logan, wierzę ci.

Siedziałem wtulony w Logana ignorując przy tym rozpromienionego Ashtona, załamaną Grace i ciekawskich gapiów. Najchętniej wymazałbym ich wszystkich z tego krajobrazu, chciałbym być tylko ja i brunet, przytulający mnie do swojej piersi.

- Michael, ja... - blondynka zaczęła, ale przerwałem jej ruchem dłoni.

- Nie odzywaj się, kłamliwa szmato. Miałem cię za przyjaciółkę, ale najwyraźniej jesteś tyle warta, co ten pierdolony idiota obok.

- Ja naprawdę...

- Nie, kazałem ci się kurwa nie odzywać. Wyjdźcie stąd, albo zadzwonię po ochronę.

- Nie możesz... - znów zaczęła, ale po raz setny wszedłem jej w słowo.

- Nie mogę? Przez ten cały burdel, jaki panuje w twoim życiu zapomniałaś, że tu pracuję? - zapytałem retorycznie. - Wypierdalajcie.

Dziewczyna, jak i jej chłopak posłali sobie znaczące spojrzenia, ale po chwili wstali od stołu i ruszyli w stronę wyjścia. Gdy zniknęli już z mojego pola widzenia, po chwili w drzwiach pojawiła się kolejna postać.

Ta postać, przez którą cierpiałem najbardziej.

- - - - - -

idę się schować pod pudełkami po pizzy, dajcie mi znać, jak wszyscy zapomną już o mnie i o tym fanfiction

a tak serio, to nie wiem, czy spodziewaliście się tylko takiej dramy (oczekiwaliście czegoś mocniejszego), czy takiej dramy (myśleliście, że przełkniecie to gładziutko), ale przyznam się szczerze, że płakałam pisząc ten rozdział (pomińmy fakt, że w tle leciały mi same najsmutniejsze piosenki świata)

no cóż, jeszcze jeden rozdział (płakałam pisząc go, chyba jeszcze bardziej niż tutaj)

i epilog (płakałam mniej, ale... huh, dobra, bez spojleru)

i koniec

płaczę (znowu)

pa:-)

(iiiii druga część jupi!!!!!!)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro