Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

10

#niesprawdzony

- Rita puść mnie, bo zaraz zwymiotuję na twoje włosy. – dziewczyna momentalnie postawiła mnie na ziemię.

Nareszcie czuję grunt pod nogami. Poczułam jak coś się łasi przy moich nogach. Nala – moje kochanie.

- Zamierzasz mi coś więcej o tym powiedzieć?

- To znaczy co? – wzięłam kotkę na ręce i zaczęłam smyrać jej pyszczek. Po chwili można było usłyszeć jej pomruki zadowolenia. Usiadłam na moim wiszącym fotelu. Tak, moim fotelu. Kupiłam go za własne pieniądze i nikt nie prawa na nim siadać, no może oprócz moich dzieci. Czytaj Nali i Johnny'ego. A wszystko, dlatego że na poprzednim siadały też inne osoby i ostatecznie załamał się. Kiedy zakupiłam ten, dałam jasno do zrozumienia, że tylko ja mogę posadzić na nim swój zacny tyłek.

- Jak było? – Ri usiadła naprzeciwko mnie na szklanym stoliku.

- Fajnie, pogadaliśmy trochę, popiliśmy i obejrzeliśmy film. – no tego filmu to tak naprawdę za dużo nie obejrzeliśmy.

- A później?

- Zjedliśmy kolację? O co ci chodzi?

- Ja pierdole! – walnęła ręką o stolik, na którym siedziała. Jak nic, go zaraz rozpierdoli normalnie. – No bzykaliście się?!

- Czekaj, co?! Nie!

- Jak to nie? – na twarzy dziewczyny pojawił się grymas.

- Rita, ja niedawno go poznałam. Nie będę szła do łóżka z kimś kogo praktycznie nie znam.

- Dlaczego? Raz się żyje. – no tak... zapomniałam z kim mam do czynienia.

- Wiem, że ty nie przegapiłabyś żadnej dobrej okazji, ale no...

- Ta, ta nie jesteś mną, no wiem. – właśnie. – A całowaliście się chociaż? – zaprzeczyłam głową. – Nawet mały buziak?

Przewróciłam oczami – Nie było żadnego buziaka.

- Jest gejem czy co? – zaśmiałam się na te słowa.

- Nie wydaje mi się, w trakcie rozmowy mówił coś o dziewczynach.

- Dziwny typek. – przewróciłam tylko oczami na jej słowa. Nie wymagało to żadnego komentarza. – Idziesz dzisiaj do kawiarni?

- Dzisiaj nie. Jutro mam pierwszą zmianę. – miałam mieć drugą, ale zamieniłam się z koleżanką, abym mogła pójść do fryzjera.

- To co dzisiaj robimy? – Rita sięgnęła po paczkę chipsów o smaku cebulowym, leżącą pod stolikiem i zaczęła jeść.

Chipsy cebulowe, fujcia.

- Zadzwoniłaś po ślusarza?

- Tak, bewdzie po cternastej. – odpowiedziała z pełnymi ustami, krusząc przy tym na podłogę.

Typowe.

- Masz szczęście. – kotka zeskoczyła z moich, ponieważ zobaczyła coś ciekawszego ode mnie na tarasie.  – Wracając do twojego poprzedniego pytania to nie wiem co możemy robić skoro będzie o czternastej ślusarz. Ktoś musi być w tym czasie w  domu.

- Pies i kot będą.

- Na pewno się dogadają.

- No oczywiście.

- Rita... o wiem co będziemy dzisiaj robić.

- Mam zapytać „gdzie jest pepe?"

- Co? – dopiero po chwili skojarzyłam, że chodziło o słynny cytat z kreskówki Fineasz i Ferb. – Dobra, nie ważne. Gdy zostaną  naprawione nam w końcu drzwi, możemy wybrać się do centrum handlowego. – są wyprzedaże, więc trzeba z tego skorzystać, no nie?

- Uuu, dobrze kminisz, mała.

- Wiem. Lecę się przebrać. – nie mam zamiaru chodzić drugi dzień tych samych ubraniach.

Gdy już byłam w swojej sypialni, przebrałam się w dzianinową bluzkę z golfem i długim rękawem w kolorze ciemnej zieleni. Do tego wybrałam czarne spodnie skinny. Przejrzałam się w lustrze. Co jako co, ale mam niezłą figurę. Warto chodzić na fitness.



Ślusarz przyszedł kilka minut przed czternastą.

- Ile panu zajmie naprawa? – zapytałam mężczyzny, który przyglądał się zamkowi w drzwiach wejściowych. Koleś wyglądał jakby był po sześdziesiątce, miał piwny brzuszek



- Hmm... myślę, że uwinę się z tym w ciągu godziny piękne panie. – po tych ostatnich słowach spojrzałam na Ritę i jej zniesmaczoną minę. Próbowałam się nie roześmiać. Nagle do moich uszu doszedł dźwięk SMSa w komórce. Mojej komórce.

Zerknęłam na wyświetlacz: Nieznany numer

Później przeczytam. Schowałam go  do kieszeni z tyłu spodni.

- A pani ciemnowłosa zrobiłaby mi kawę? – zasłoniłam usta ręką, aby ukryć mój uśmiech.

- Co? – Rita zmarszczyła czoło.

- No zrób panu kawy. – dziewczyna chrząknęła i spojrzała na mnie z mordem w oczach.

- O-czy-wiście. Jaką kawę pan chce?

- Czarną. – Rita ciemna. Kawa czarna.

Przypadek?

- Już. Się. Robi. – wycedziła, ze sztucznym uśmiechem na ustach i poszła do kuchni.

- Będziemy w środku, w razie jakichś pytań proszę wołać. – mężczyzna skinął głową na znak zrozumienia i zajął się naprawianiem zepsutego zamka, a ja poszłam prosto do salonu i włączyłam sobie program prankowy prowadzony przez Gaten'a Matarazzo.

Przypomniałam sobie o SMSie od nieznajomego, którego nie przeczytałam.

Odblokowałam ekran.

Nieznany numer:

[Zdążyłaś na autobus, rudzielcu?]

Co jest kurwa?

Ja:

[Sebastian?]

Nieznany numer:

[Bucky. Po prostu Bucky]

Ja:

[No dobra teraz wiem, że to na pewno ty. Kiedy zwinąłeś mi numer?]

Bucky:

[Jeszcze na początku, jak zgubiłaś torebkę. 😉]

Ja:

[Powinieneś o niego poprosić nawet jeśli już go znałeś. Tak dla dobra ogółu.😌 I wracając do twojego pytania, nie spóźniłam się na szczęście.]

Bucky:

[Okej to następnym razem poproszę 😄 no to bardzo dobrze. I co teraz robisz?]

Ja:

[hahaha 😂 czekam aż ślusarz  naprawi drzwi wejściowe do chałupy a później jadę na zakupy ze współlokatorką. A ty co? Obijasz się?]

Bucky:

[Czekam na kumpla, a później jedziemy odebrać jego nowy samochód. Masz jakieś plany na wieczór?]

Mam jakieś plany?

Ja:

[Na razie nie. A czemu pytasz?]

Bucky:

[Robię ze znajomymi małą imprezkę nad jeziorem. Wpadniesz? Możesz wziąć ze sobą współlokatorkę jak chcesz.😉]

- Rita jedziemy wieczorem nad jezioro?! – krzyknęłam, żeby usłyszała.

- I po co się drzesz? – doszedł do mnie głos z prawej strony kanapy. Nie zauważyłam kiedy tu przyszła. – A po co tam mamy jechać?

- Sebastian zaprosił nas na imprezę nad jeziorem.

- A będzie alkohol? – ta tylko o jednym.

- Myślę, że będzie.

- To masz odpowiedź.

Ja:

[Wpadniemy 😌]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro