vent
Obudziłam się dzisiaj z moimi ustami w ogromnym bólu. Czułam się, jakby tysiące igieł zostało wbitych mi w twarz, na moim języku błyszczał smak słodkiego metalu. Był taki łatwo rozpoznawalny. Chciałam wrzasnąć, ale nie mogłam. Z mojego gardła nie wydostało się ani słowo.
Spojrzałam na moje oblicze w lustrze. Moje usta była zszyte, krwawe, nieczyste. W gardle poczułam te tysiące tabletek, które połknęłam poprzedniej nocy w próbie wywołania czegoś, czegokolwiek. Teraz jedynie natarczywie wbijały się w moje organy, niczym setki małych noży.
Kolejny krzyk i kolejna oszałamiająca cisza. Ból i cisza.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro