Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| Xerxes Break |


Paring: Character x Reader

Zamówienie: Tak

Od: Tharianna

Gatunek: Romans, Komedia, Okruchy Życia

Pochodzenie: Pandora Hearts (パンドラハーツ)



Przyjemnego czytania!


22 listopada 2016 r.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


   Siedziałaś grzecznie na krześle, machając krótkimi nóżkami, które nie sięgały jeszcze ziemi. Zdawało ci się to nie przeszkadzać, w końcu dzieci nie zwracały na takie rzeczy uwagi. Poza tym ciekawsze rzeczy rozgrywały się tuż przed tobą.

   Twój rodzinny sługa stał naprzeciwko ciebie z ciepłym, a zarazem psotnym uśmiechem.

   — Gotowa, [Imię]-chan? — zapytał miło.

   Skinęłaś z entuzjazmem głową, trzęsąc się ze zniecierpliwienia.

  — Zaczynaj!

   Break widowiskowo wyjął z kieszeni złoty zegarek, pozwalając mu bezwładnie zwisać na łańcuszku. Zaczął nim powoli poruszać, aby przedmiot bujał się raz w lewo, raz w prawo.

   — Zamknij oczy i odpręż się — szepnął poważnym głosem. Posłusznie zrobiłaś, co ci kazał. — Skup się na swoich zmysłach, a przede wszystkim na moim głosie. Rozumiesz? — Pokiwałaś głową na tak. Jako dziecko brałaś to wszystko bardzo poważnie. — Wchodzisz powoli w trans. Teraz jesteś podatna na każde moje słowo. A więc, [Imię]-chan... — odczekał chwilę, aby wzbudzić większą dramaturgię — ...oddaj mi wszystkie swoje słodycze.

   Otworzyłaś gwałtownie oczy, spoglądając na niego z wyrzutem.

   — To nie działa, Onii-san! — krzyknęłaś obrażonym tonem, zakładając przed sobą ramiona, na co Break tylko się wesoło zaśmiał.



8 lat później


   Niemiłosiernie denerwujące promienie słońca wybudziły cię ze snu. Tak przynajmniej myślałaś, dopóki nie przypomniało ci się, że zabroniłaś służbie odsuwania zasłon w swoim pokoju.

   Usiadłaś, rozglądając się zdezorientowana po pomieszczeniu.

   Musiało mi się tylko zdawać, pomyślałaś, kiedy nie dostrzegłaś niczego niepokojącego.

   Wzruszyłaś obojętnie ramionami, po czym położyłaś się z powrotem, chcąc oddać się w objęcia Morfeusza, ale znowu usłyszałaś coś niepokojącego.

   Zmarszczyłaś skonsternowana brwi. Nie ukrywałaś, że zaczynałaś się coraz bardziej bać.

   Zacisnęłaś dłonie na kołdrze, czekając chwilę, aż znowu rozlegnie się podejrzany hałas. Kiedy ponownie go usłyszałaś, zrozumiałaś, że dochodził spod twojego łóżka.

   Przełknęłaś rosnącą ci w gardle gulę, po czym wychyliłaś się, żeby spojrzeć na podłogę.

   — Halo? — rzuciłaś niepewnie, uświadamiając sobie, jak głupio postępowałaś.

   Zezłościłaś się, że ktoś śmiał ci przerywać sen, a na dodatek jeszcze straszyć.

   Oparłaś dłonie o przyjemny w dotyku dywan, nadal siedząc na miękkim materacu, zerkając pod łóżko.

   Nagle coś wślizgnęło ci się pomiędzy ręce. Wpatrywałaś się w krwiste oko, aż zorientowałaś się, co się stało i poleciałaś z piskiem do przodu, robiąc przewrót w powietrzu i lądując na podłodze.

   Oddychałaś ciężko, wpatrując się w sufit.

   — Break... Lepiej uciekaj tam, skąd przyszedłeś, ponieważ nawet Mad Hatter nie uchroni cię przede mną — zagroziłaś grobowym głosem.

   — Masz rację — przyznał, stając nad tobą ze swoim typowym uśmieszkiem. — Na szczęście jesteś rozsądna i nic takiego nie zrobisz.

   — Mówisz? — sapnęłaś, uśmiechając się przerażająco. — Sądzę, że mimo to nie powinieneś czuć się tak pewnie.



~ * ~



   — Jeszcze raz mi powiedz, czemu zabiłaś Emily? — zapytała uprzejmie Sharon, kiedy razem piłyście herbatkę u niej w ogrodzie.

   — Nie można zabić czegoś, co nie żyje. — Westchnęłaś ciężko.

   — Break pewnie myśli inaczej. — Uśmiechnęła się do ciebie ze zrozumieniem.

   — Ja sądzę, że on w ogóle nie myśli. W innym wypadku nie chowałby mi się pod łóżkiem!

   — Może zrobił tak dlatego, że nie zaprosiłaś go do niego — podsunęła niewinnie, na co zakrztusiłaś się ciepłym wywarem.

   — S-S-Sharon! Nawet tak nie mów! Za dużo romansów się naczytałaś!

   — Jak? — zapytała nagle.

   W pierwszym momencie nie zrozumiałaś, o co jej chodziło, dopóki na nią nie spojrzałaś. Taksowała cię tak przerażającym wzrokiem, że o mało własnej skóry nie porzuciłaś i nie uciekłaś.

   Zapomniałaś, że Sharon prosiła cię, żebyś zwracała się do niej w inny sposób.

   — S-siostrzyczko Sharon...  Nie zgadzam się z twoją opinią na temat spotkanej przeze mnie sytuacji. Czy możesz przestać tak na mnie patrzeć?

   — Ależ ja się znam na tych sprawach. Jeżeli chcesz, mogę ci pożyczyć kilka ciekawych na ten temat książek — zaproponowała wspaniałomyślnie, uśmiechając się na powrót.

   — Podziękuję — odpowiedziałaś szybko.

   Obawiałaś się, że Sharon zaserwuje ci wysokiej klasy wykład o relacjach damsko-męskich, a wtedy zwykłe ,,dziękuję'' w niczym by ci nie pomogło.

   Po powrocie do domu nie mogłaś wybić sobie z głowy rozmowy z Sharon. Uważałaś jej pogląd oraz zdanie za niebywale głupie i nierealne, a jednak... Chyba nie zdenerwowałabyś się, gdyby to wszystko okazało się prawdą.

   Po chwili oblała cię fala gorąca, a szkarłatne plamy pojawiły się na policzkach, kiedy wyobraziłaś sobie coś zdecydowanie niestosownego.

   Za dużo się nasłuchałam jej historyjek, uznałaś, kręcąc energicznie głową i wchodząc do swojego pokoju.

   W nocy nawiedził cię przerażająco rzeczywisty koszmar. Początkowo zaczął się zwyczajnie: spacerowałaś po mieście, idąc drogą ułożoną z kocich łbów, oddychając całą piersią niebywale szczęśliwa, aż nagle wszystko się popsuło. Otaczający cię ludzie wpadli w panikę, krzycząc tak głośno, że miałaś wrażenie, że uszy ci krwawią. Błękit nieba zmienił się w czerń, która wydobyła się z ziemi, pochłaniając wszystko, na co napotkała. Pozostałaś tylko ty. Sama wśród ciemności. Sama z własnymi lękami. Sama...

   Zerwałaś się gwałtownie, otwierając szeroko oczy. Oddychałaś urywanie i płytko, a zimny pot spływał ci strumieniem wzdłuż kręgosłupa.

   Pomimo że się wybudziłaś, wciąż czułaś się jak w transie, na dodatek znacznie bardziej udanym, niż tym, który wypróbowywał na tobie kiedyś Break.

   Ocknęłaś się, dopiero gdy usłyszałaś trzaśnięcie drzwiami: do pokoju wpadł zaniepokojony Kapelusznik.

   Nagłe uczucie paniki przyćmiło wszystkie inne odczucia, gdyż nie chciałaś, aby oglądał cię w takim stanie.

   — Co tutaj robisz? Wyjdź! — rozkazałaś, nie mogąc powstrzymać drżenia własnego ciała.

   — Wołałaś mnie — odparł spokojnie, niezrażony twoim niemiłym tonem.

   — Chcesz powiedzieć, że wołałam cię przez sen? — Prychnęłaś lekceważąco, zbywając jego słowa machnięciem ręki.

   — Dokładnie — potwierdził, wzdychając. — Przy okazji, mogłabyś to robić nieco ciszej. Mamy środek nocy.

   — Doprawdy? Nie zauważyłam — mruknęłaś sarkastycznie, przewracając niezauważalnie oczami.

   — Tak myślałem. — Zachichotał, po czym podszedł bliżej i usiadł na twoim łóżku. — Co się stało?

   Nie miałaś pewności, jak ubrać swoje myśli i uczucia w słowa, dlatego przez chwilę nic nie odpowiedziałaś.

   Najchętniej zapomniałabyś o całej sytuacji.

   — N-nic takiego. Możesz już iść — odparłaś w końcu.

   — Na pewno nie masz żadnego problemu?

   — Tak, na pewno.

   — Ech... To dobrze — mruknął, po czym opadł na twoją poduszkę, krzyżując ramiona za głową.

   — Co robisz, Break?! — krzyknęłaś, czując szybsze bicie swojego serca.

   Mimowolnie przypomniała ci się rozmowa z Sharon.

   — Nie zapytasz się, jaki ja mam problem?

   — Czemu miałabym to zrobić? — odpowiedziałaś pytaniem na pytanie, czując narastające zniecierpliwienie oraz falę gorąca.

   — Ponieważ ty spowodowałaś ten problem — odparł z zamkniętymi oczami.

   Odetchnęłaś z ulgą, ciesząc się, że nie widział twojej czerwonej twarzy. Zaczęłaś sobie wyobrażać zbyt wiele nieprzyzwoitych rzeczy.

   — To znaczy?

   — Zabiłaś Emily i teraz nie mogę spać.

   Zastygłaś, rozdrabniając na części usłyszane zdanie.

   Po sekundzie uderzyłaś go poduszką prosto w twarz.

   — Nie strasz mnie tak! Myślałam, że naprawdę spowodowałam ci jakieś wielkie zmartwienie!

   — Sen jest bardzo ważny, więc to wielki problem. Musisz wziąć teraz za to odpowiedzialność, [Imię]-chan — odpowiedział, uchylając się przed kolejnym atakiem.

   — C-co masz na myśli?

   — Będę spał u ciebie! — oznajmił, odwracając się bokiem do ciebie, jakby uznał tę rozmowę za zakończoną.

   Postanowiłaś zepchnąć go na podłogę, ale nagle się przed tym powstrzymałaś. Wiedziałaś, że Break żartował, wcale nie mając problemu z zaśnięciem: to ty posiadałaś takie zmartwienie, i to tobie niedane było spać.

   Zrozumiałaś, że zachował się tak ze względu na ciebie, co wywołało kolejną falę ciepła rozchodzącą się po twoim ciele.

   Przestałaś się denerwować, rozluźniając się.

   Wpatrując się bez słowa w swojego towarzysza, nie mogłaś się powstrzymać przed zanurzeniem dłoni w jego śnieżnobiałych włosach. Pogłaskałaś go po głowie, po chwili wahania, dodając ciche dziękuję.

   Nawet nie zauważyłaś, kiedy zasnęłaś.



~ * ~



   Siedziałaś razem z Alice i Sharon w jej pokoju, gdzie jedna ze służących czesała jej włosy, kiedy opowiadała wam o ostatnio przeczytanym romansie. Nie rozumiałaś jej fascynacji nimi ani trochę, ale z uwagą jej słuchałaś, nie mając lepszej opcji.

   Chociaż chwilami odpływałaś, z przyjemnością wracając myślami do poprzedniej nocy.

   — Czemu się czerwienisz, [Imię]? — zapytała nagle Alice, przywracając cię do rzeczywistości.

   — Nie czerwienię się, taką mam cerę — odpowiedziałaś speszona.

   — Naprawdę? — dopytywała, nie wierząc ci.

   Sharon obróciła się w twoją stronę, a widzą twoje zarumienione policzki, uśmiechnęła się.

   — Co się stało? Opowiedz wszystko swojej siostrzyczce, [Imię]-chan!

   — N-nic się nie stało... — zaprzeczyłaś słabo. Wiedziałaś, że prędzej czy później wyciągnie z ciebie prawdę, więc postanowiłaś ratować się ucieczką. — Och, ale późno! Muszę wracać! — Zbierałaś się do wstania, kiedy nagle ktoś złapał cię za rękę.

   Przełknęłaś głośno ślinę.

   — Wolisz, żebym wyciągnęła to z ciebie czy z Breaka? — zapytała miło Sharon, wyglądając jak demon w stroju uroczej dziewczynki.

   Odbyłyście krótką walkę na spojrzenia, aż w końcu uległaś, wzdychając ciężko.

   — Cóż... Może następnym razem? — podsunęłaś, po czym zniknęłaś za pomocą swojego łańcucha — Caterpillar.

   Zdecydowałaś, że opowiesz dziewczynom o swoich miłostkach, dopiero gdy wyznasz je głównemu zainteresowanemu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro