| Mikaela Hyakuya |
Paring: Character x Reader
Zamówienie: Nie
Gatunek: Dramat, Horror, Romans, Postapokaliptyczny
Pochodzenie: Owari no Seraph (終わりのセラフ)
Przyjemnego czytania!
9 maja 2016 r.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Na ogromnej tablicy, wiszącej na głównym korytarzu przed dziedzińcem, zostały wywieszone dwie listy z nazwiskami żołnierzy, którzy uczestniczyli w misji mającej na celu wyrżnięcie stróżującego w okolicy batalionu wampirów. Grupa zebranych przed nią osób przerzedzała się z minuty na minutę.
W pewnym momencie wszyscy odeszli. Wszyscy poza niewysoką dziewczyną ukrywającą za maską obojętności ból rozrywający serce. Widok znajomego imienia jej nie zaskoczył, a mimo to nie potrafiła oderwać oczu od spisu.
Ichiru i Nakama spojrzeli na nią ze zmartwieniem.
— Chodźmy, Sakura. Dowódca nie będzie zadowolony, jeśli znowu się spóźnimy. — Nakama spróbował złapać dziewczynę za ramię, lecz ta odtrąciła jego rękę.
— Spojrzeliście w ogóle na tablicę?
Sakura popatrzyła na nich oczami czystymi i chłodnymi jak lód.
— Po prostu chodźmy — poprosił Ichiru.
Oboje podążyli za przyjaciółką z troski o nią, znając jej nieobliczalny temperament i skłonność do ulegania żądzy zemsty. Wiedzieli, że nie była złą osobą, wręcz przeciwnie — pomogłaby każdemu, kto by tego potrzebował. Podczas ich pierwszej misji zaryzykowała życie dla Nakamy, osłaniając go własnym ciałem przed atakiem wroga. Od tamtego czasu ich trójkę połączyła wyjątkowa więź, co sprawiło, że zostali jedną z najlepszych drużyn Japońskiej Imperialnej Armii Demonów.
— Zobaczcie — powiedziała Sakura, spoglądając nagląco na przyjaciół. — Wtedy stąd odejdziemy.
Chłopcy spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Wiedzieli, że nie wyjdą zwycięsko z tego starcia. Westchnęli ciężko i stanęli obok Sakury, po chwili wahania przenosząc wzrok na tablicę.
Zmarli:
Aiko Aihara * Seiichiro Yamashita * Shusaku Iwasaki * Hayato Akaba * Seiya Kanzaki * Rei Ryugazaki * Rika Inoue * Emiri Kato * Taro Kagiyama * Takanori Hoshino * Aoi Yuki * Takahiro Sakurai * Kenichi Suzumura * Takuma Nagatsuka * Yuichiro Umehara * Yoko Hikasa * Takehito Koyasu * Hiroshi Naka * Hibiku Yamamura * Reika Uyama * Yuki Yoshinari * Yo Taichi * Reika Uyama * Haruka Shimizu * Marie Miyake * Chitose Morinaga * Miyuki Kobori * Tomoyo Kurosawa * Aya Endo
Zaginieni:
Ayumi Fujimura * Eita Kusunoki * Daisuke Hirakawa * Hiroshi Kawamoto * Naoki Irie * Hikaru Morohoshi * Kaori Ishihara * Yayoi Endo * [Nazwisko] [Imię] * Nozomi Furuki * Yoshiko Kobayashi * Makoto Kijima * Yuki Kaji * Yoshihito Sasaki * Shoya Chiba * Rina Hidaka * Miyu Irino
Sakura uśmiechnęła się ironicznie, po czym położyła z impetem dłoń na kartce podpisaną: Zaginieni.
— Nie rozumiem, po co zrobili dwie rubryki? Każda z osób na tej liście jest martwa.
— Nie jest to potwierdzone. Może jakimś cudem [Nazwisko]-san żyje — zasugerował Ichiru. Brak wiary w jego głosie znacząco przeczył temu, co próbował wmówić pozostałej dwójce.
— Cuda na tym świecie się nie zdarzają, Ichi. Ludzie są słabi, zwłaszcza przy zestawieniu z wampirami — oznajmiła chłodno Sakura i odwróciła się na pięcie. Tylko zaciśnięte mocno dłonie zdradzały jej prawdziwe emocje.
— Dokąd idziesz?
— Muszę kogoś poszukać. Idźcie do dowódcy beze mnie.
Dziewczyna odeszła bez słowa wyjaśnienia, a jej myśli powędrowały ponad murami otaczającymi siedzibę wojska. Wyszeptała imię swojej demonicznej broni i ruszyła na spotkanie z krwiopijcą.
~*~
Mówi się, że pewnego dnia świat został spustoszony przez nieznanego wirusa. Zdołały przetrwać jedynie dzieci, tylko po to, aby stać się... niewolnikami wampirów, które znikąd pojawiły się na powierzchni Ziemi.
Wykrzywiłaś usta w nieprzyjemnym grymasie, mlaszcząc głośno językiem. Po chwili ścisnęłaś z całej siły kartonik z żurawiną i cisnęłaś nim w pobliski murek. Za każdym razem, gdy musiałaś uzupełniać utracone witaminy i minerały, czułaś się jak nafaszerowana ofiara, czekająca tylko na wampira i jego obrzydliwe ostre kły.
— Przeklęte potwory! Traktują nas jak zwierzęta, które idą na rzeź! — sapnęłaś oburzona, nie dbając o to, czy usłyszy cię jakiś wampir. Nienawidziłaś ich z całego serca, życząc im wszystkiego, co najgorsze. — Zabiję... Kiedyś się zemszczę!
— Nie dożyjesz tego, jeżeli wciąż będziesz tak krzyczeć — odezwał się czyiś głos.
Odwróciłaś się pospiesznie w stronę, z której dobiegły owe słowa. Uśmiechnęłaś się na widok swojego przyjaciela, mimo że wystraszył cię niemalże na śmierć.
— Mika! — zawołałaś z ożywieniem, ściągając przy tym uwagę kilku przechodzących w pobliżu krwiopijców.
— Nie powinnaś mówić tak głośno, zwłaszcza o zabijaniu wampirów — skarcił cię bezuczuciowym głosem.
Niedbale zbyłaś jego uwagę machnięciem ręki.
— Oi, nie martw się! Ciebie przecież nie skrzywdzę!
— A powinnaś, jestem teraz wampirem.
— Tak, ale tylko pod względem biologicznym. Dla mnie nadal jesteś tym samym i wspaniałym człowiekiem, co wcześniej — zapewniłaś, ignorując absurdalność swojego oświadczenia.
Od dłuższego czasu wypełniałaś umysł naiwnymi nadziejami, za którymi ukrywałaś prawdę o otaczającej cię rzeczywistości. Wiedziałaś doskonale, że po przemienieniu w wampira Mika zmienił się diametralnie. Co prawda sporadycznie wykazywał drobne oznaki utraconego człowieczeństwa, ale tobie to wystarczało. W końcu nie chciałaś go całkowicie stracić.
— Nie zdołałabyś pokonać nawet jednego wampira — oznajmił chłodno, spoglądając na ciebie z politowaniem.
— Cieszę się, że we mnie wierzysz! — sapnęłaś sarkastycznie, nadymając policzki ze złości. Wiedziałaś, że miał rację, lecz mógł to wyrazić w bardziej subtelny sposób. — Nie przekonam się o tym, jeżeli nie spróbuję!
— Znałem osobę, która myślała tak jak ty. Spróbowaliśmy i... — urwał, gdy nagle zdał sobie sprawę z tego, co chciał powiedzieć. Odsunął odczuwaną melancholię i rozgoryczenie, by znów założyć maskę obojętności.
Poczułaś ucisk w klatce piersiowej. Mika nie wspominał zbyt często o swojej przeszłości i był głuchy na twoje prośby dokładnego opowiedzenia o wydarzeniach sprzed kilku lat. Niewiele wiedziałaś o jego rodzinie poza tym, że ją stracił. Chciałaś mu pomóc uporać się z bólem, ale nie pozwalał ci na to, przez co czasem zastanawiałaś się, czy tylko ty uważałaś was za przyjaciół.
— Niewielu udaje się za pierwszym razem.
— Nie rozumiesz.
— Czego?
— Nie straciłaś jeszcze nikogo.
— Jeszcze... to dobre słowo. — Pokiwałaś głową z aprobatą. — Tu czy na zewnątrz, co za różnica? Śmierć czeka na nas wszędzie. Wolę jednak umrzeć walcząc, niż zginąć jak jakieś bydło.
— Twój wybór.
Mikaela odwrócił się na pięcie i odszedł we własną stronę, nie zaszczycając cię ani jednym spojrzeniem. Powstrzymałaś się przed pobiegnięciem za nim, widząc zbliżające się wampiry. Westchnęłaś ciężko i ruszyłaś w przeciwnym kierunku.
Parę dni później znowu ubyło ci nieco krwi. Tym razem nie zabrałaś kartonika z żurawiną, lecz twój temperament wcale nie był przez to mniejszy. Czułaś nieposkromiony gniew wywołany bezsilnością sytuacji, której nie byłaś w stanie zmienić.
Sfrustrowana uderzyłaś pięścią w mur.
— Mam dość!
— Mówisz to codziennie — zauważył ze spokojem Mika.
Zaabsorbowana własnymi myślami nie zauważyłaś, kiedy znalazł się w pobliżu.
— Tym razem jest inaczej! Zamierzam wkrótce stąd uciec!
— Przestań wygadywać głupoty.
— Mówię poważnie!
— Nie uciekniesz.
— Ucieknę!
— Zabiją cię — oznajmił z przekonaniem, posyłając ci karcące spojrzenie.
Zacisnęłaś usta w wąską linię, starając się stłamsić ogarniający cię gniew. Musiałaś zachować jasność umysłu, jeżeli chciałaś powalić Mikę siłą swoich argumentów.
— Nie ucieknę sama!
— Zginie tylko więcej osób.
— Ale jest też większa szansa, że komuś uda się uciec!
Niewzruszona upierałaś się przy swoim, nie zdając sobie sprawy ze wspomnień, jakie w Mikaelu obudziłaś. Wszyscy członkowie jego rodziny zginęli; wszyscy poza Yuu, którego nieustannie mu przypominałaś, co nie pozwalało zagoić się jego ranom.
— Pomogę ci.
Otworzyłaś oczy szeroko ze zdziwienia na deklarację swojego przyjaciela. Gdybyś nie widziała jego poważnego wyrazu twarzy, nie uwierzyłabyś w to, co usłyszałaś. Jednakże wszelkich wątpliwości wyzbyłaś się dopiero parę dni później, kiedy Mika przyszedł do twojego domku z mapą podziemnego miasta. Zaskoczył cię tym gestem, jak i niebywale uszczęśliwił. Niestety, twoi przyjaciele — Kaito, Shichiro, Fumio, Iri oraz Misaki — mieli zgoła odmienne przeczucia i nie ufali wampirowi.
— Skąd wiesz, że to najbezpieczniejsza droga? — zapytał Fumio, obdarzając Mike podejrzliwym spojrzeniem.
— Jestem członkiem straży miejskiej, więc znam wiele niewidocznych ścieżek — odpowiedział oschle. Nie podobali mu się twoi znajomi, z czym nie krył się od chwili przekroczenia progu waszego domku, przez co nie zrobił na nich dobrego wrażenia.
— Możemy polegać na słowach tego wampira? — wyszeptał ci do ucha Kaito.
— Oczywiście — odburknęłaś szorstko, czując, że pokłady twojej cierpliwości są na wyczerpaniu.
— A może powinniśmy uratować więcej osób? — zaproponował Shichiro. — Zróbmy rewolucję, zamiast uciekać jak szczury z tonącego statku! Wystarczy zabić królową wampirów!
— Taki żałosny, naiwny i samobójczy plan nie ma szans na realizację — skomentował beznamiętnie Mika.
Shichiro najeżył się jak kot, który spotkał na swojej drodze wielkiego psa.
— Jesteś jednym z nich, więc taki scenariusz nie jest ci na rękę, co?
— Wcale, że nie! — zaoponowałaś gwałtownie, mając dość odgrywanej farsy. — Po pierwsze, przestańmy kombinować. Mamy plan i środki, żeby go wykonać. Wystarczy, że zdecydujemy się to zrobić!
— A co z nim?! — Shichiro wskazał oskarżycielsko palcem na Mikaela. — My wyruszymy, a on nas wyda. Wtedy wampiry nas odszukają i zabiją!
— Mika nas nie zdradzi! Jest po naszej stronie.
— W takim razie, czemu nie chce odejść razem z nami? — zapytał zaciekawiony Fumio.
Zamilkłaś, a krew odpłynęła ci z twarzy. Nie znałaś odpowiedzi na to pytanie.
Spojrzałaś niepewnie na Mikaela, który odpowiedział:
— Nie lubię ludzi.
— Co?
— Słyszałeś.
Po usłyszeniu deklaracji wampira, twoi znajomi już nie chcieli realizować planu związanego z ucieczką. Za bardzo podawali w wątpliwość dobre intencje Mikaela, w którego przez moment nawet ty zwątpiłaś. Szybko jednak pokręciłaś głową, ganiąc się w myślach za chwilowy brak wiary w przyjaciela. Bardziej zawiedli cię pozostali, ponieważ zostawili cię zupełnie samą.
Nie mając zamiaru brać dalej udziału w ich kłótni, ze wściekłością zabrałaś leżącą na stole mapę przyniesioną przez Mike.
— Jesteście zwykłymi tchórzami! Zostańcie tu, jeśli tak bardzo chcecie, ja odchodzę! — oznajmiłaś buńczucznie, po czym wyszłaś z domku, trzaskając przy tym głośno drzwiami.
Rozgorączkowana pędziłaś przed siebie, dając się ponieść kotłujących się w tobie emocjom. Dopiero po dłuższej chwili, gdy zdążyłaś się oddalić, jak i ochłonąć, spojrzałaś na trzymaną mapę i zrozumiałaś, że nie potrafisz jej odczytać. W takim wypadku najrozsądniejszy byłby powrót, ale to oznaczałoby porażkę, a tego zrobić nie zamierzałaś. Napędzana nadzieją i niegasnącym pragnieniem wolności musiałaś spróbować ucieczki, ryzykując w ten sposób życie.
Kiedy zatrzymałaś się, żeby rozczytać mapę, kątem oka zauważyłaś zbliżającą się sylwetkę wampira. Pospiesznie ukryłaś się za pobliskim murkiem, jednak uważne oczy krwiopijca zarejestrowały twój ruch. Serce zaczęło ci dudnić jak młotem, gdy dźwięk kroków stawał się coraz głośniejszy.
Myślałaś, że to twój koniec, gdy nagle rozległ się znajomy głos.
— Teraz moja kolej na patrol — oznajmił pewnie Mika.
— Nie wydaje mi się — odpowiedział powątpiewająco wampir.
— To nie mój problem.
Przez kilka sekund trwała niczym niezmącona cisza. Wstrzymałaś oddech, bojąc się wydać jakikolwiek hałas. W końcu dźwięk oddalającego się krwiopijcy sprawił, że na powrót serce zaczęło ci bić spokojnie.
Odetchnęłaś z ulgą, po czym wyszłaś z ukrycia.
— Dziękuję, Mika! — jęknęłaś z wdzięcznością. Przez chwilę miałaś ochotę go uściskać z radości, ale w porę się przed tym powstrzymałaś. Taki gest z pewnością by mu się nie spodobał.
— Teraz rozumiesz?
— Hm?
— Ludzie to okropne istoty — wystawili cię i pozwolili iść na pewną śmierć — odpowiedział beznamiętnie.
Wiedziałaś, że miał rację, niemniej czułaś ogromny smutek z tego powodu.
— Ale to moi przyjaciele — wymamrotałaś cicho. Nie byłaś do końca pewna, czy wciąż myślałaś o nich w taki sposób.
— Twoim prawdziwym przyjacielem jestem ja. W przeciwieństwie do nich, nie będę próbował cię oszukać.
Zamrugałaś zaskoczona, usłyszawszy owe słowa, które brzmiały na całkowicie szczere. Ich wydźwięk był niesamowicie silny, co pomogło ci zapisać je na stałe w pamięci.
— Chodź. Wyprowadzę cię stąd. — Mika chwycił cię za rękę i pociągnął w sobie tylko znanym kierunku.
Uśmiechnęłaś się ciepło w odpowiedzi i posłusznie za nim poszłaś.
~*~
Pół roku później, w dawnej stolicy kraju, znajdowała się siedziba Japońskiej Imperialnej Armii Demonów, w której twój cyniczny i arogancki dowódca obdarzył cię sarkastycznym i dumnym uśmieszkiem.
— Gratuluję, matole. Udało ci się zdobyć demoniczną broń.
— Dziękuję, panie dowództwo — odpowiedziałaś z szacunkiem, drżąc od nadmiaru emocji.
Nie zapomniałaś o przysiędze zemszczenia się na krwiopijcach za wszystkie krzywdy zadane tobie, twojej rodzinie, przyjaciołom, jak i całej ludzkości. Zdobycie potężnego oręża, jakim była demoniczna broń, znacząco przybliżyło cię do wyznaczonego celu.
Jednakże pewna myśl nie dawała ci spokoju i nieustannie raniła twoje serce. Trwała wojna pomiędzy ludźmi a wampirami, a twój najdroższy przyjaciel znajdował się po stronie wroga. Od kiedy pomógł ci uciec z podziemnego miasta, nie widziałaś go ani razu. Brak jakichkolwiek wieści bardzo cię martwił i tylko pogłębiał wciąż rosnącą tęsknotę, przez którą czasem żałowałaś, że go opuściłaś.
— Oi, [Imię]-chan! — zawołała Nozomi, jedna z członkiń twojej drużyny. Jako że cechowała się niebywałą charyzmą i ciekawością, co dawało wybuchową kombinację w połączeniu z niekończącymi się pokładami energii, wiedziała dosłownie o wszystkich zbliżających się wydarzeniach. W ten sposób była wspaniałym źródłem informacji.
— O co chodzi, Kusunagi-san?
— Słyszałam, że szykuje się naprawdę poważna misja!
— To znaczy?
— Starcie z wampirami! Walka! Konfrontacja! Jak inaczej mam ci to wytłumaczyć?
Westchnęłaś ciężko i pokręciłaś z dezaprobatą głową, nie potrafiąc powstrzymać się od delikatnego uśmiechu. W rzeczywistości niezupełnie cieszyły cię owe wieści. Po jednej stronie znajdowała się twoja zemsta, po drugiej — najbliższy przyjaciel.
Wybór nie był prosty.
~*~
Starcie z wampirami, w którym przyszło ci wziąć udział, odbyło się w Kobe kilka tygodni po tym, jak o misji poinformowała cię Nozomi. Obecnie Kusunagi leżała twarzą do ziemi, topiąc się w kałuży własnej krwi. Podobny los spotkał pozostałych członków twojego oddziału, kiedy wpadliście w pułapkę zastawioną przez krwiopijców. Czułaś wilgoć zbierającą się w oczach, gdy z bezradnością patrzyłaś, jak twój dowódca padł bez ruchu, dołączając do mogiły martwych żołnierzy.
Zacisnęłaś palce na trzymanej w dłoni broni tak mocno, aż zbielały ci kłykcie. Oblizałaś nerwowo popękane usta, po czym uśmiechnęłaś się w sposób, w jaki uśmiechają się ludzie gotowi na śmierć. Zadrżałaś, kiedy pomyślałaś o rzeczach, jakich mogłabyś doświadczyć w przyszłości. Nie chciałaś umierać; nie tutaj, nie teraz. Jednak wiedziałaś, że nie pozostało ci nic innego, jak podjąć się swojej ostatniej walki.
W tym samym momencie wampiry rzuciły się w twoim kierunku. Przyjęłaś odpowiednią pozycję, nie zamierzając sprzedać tanio skóry. Udało ci się zabić kilku krwiopijców, zanim jeden z nich przebił cię swoim ostrzem na wylot. Zakaszlałaś krwią i osunęłaś się na bezwładnych nogach, upadając niczym odrzucona w kąt szmaciana lalka.
Wampir stanął nad tobą z nieczułym uśmiechem, zadowolony z umieszczenia cię w pociągu jadącym prosto w otchłań śmierci. Chciałaś odwzajemnić gest, aby ukryć swój strach przed nieznanym, ale nie starczyło ci sił. Zamiast tego zamknęłaś oczy, obiecując sobie, że to tylko na chwilę. Nie spodziewałaś się, że przez ten krótki moment sytuacja ulegnie drastycznej zmianie.
— [Imię]...
Na dźwięk znajomego głosu podniosłaś powieki, co przyszło ci z nieskrywanym trudem. Dokoła znajdowały się martwe ciała twoich oprawców, którzy parę sekund temu pożegnali się z życiem. Żałowałaś, że tego nie widziałaś. Niemniej ujrzenie twarzy swojego przyjaciela było dla ciebie wystarczającą rekompensatą.
Uśmiechnęłaś się słabo.
— Mika... Dziękuję...
Mikaela coś do ciebie mówił, widziałaś, jak ruszały się jego usta, jednak żaden dźwięk nie dotarł do twoich uszu. Uniosłaś dłoń i troskliwie pogłaskałaś nią jego policzek, po czym zamknęłaś oczy.
Tym razem na zawsze.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro