| Licht Jekylland Todoroki |
Paring: Character x Reader
Zamówienie: Tak
Od: Kumiko2871
Gatunek: Romans, Dramat, Okruchy Życia
Pochodzenie: Servamp (サーヴァンプ)
Przyjemnego czytania!
13 sierpnia 2017 r.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Czy te dni mają jakiś sens? Ten świat służy Bogu tylko do zabijania czasu. Ludzie nie mają żadnej wartości, prawda? Kiedy umierają, nic się nie zmienia. Zmiany czynią nas słabymi, więc uczucia tylko stają nam na drodze. Chcę odciąć swoje uczucia.*
Zmarszczyłaś brwi, mrużąc jednocześnie oczy, czytając po raz wtórny notatkę, którą napisałaś. Kiedy znowu nie poczułaś się usatysfakcjonowana, szybkim ruchem zaczęłaś zakreślać czarnym długopisem nabazgrolone zdania. Machałaś dłonią raz w lewo, raz w prawo tak długo, aż odczytanie jakiegokolwiek słowa stało się niemożliwe. Wtedy dopiero odrzuciłaś od siebie cienkopis, opadając ciężko na oparcie krzesła, pozwalając, aby notatnik wypadł ci z rąk i wylądował bezpiecznie na kolanach.
Odchyliłaś głowę do tyłu, wgapiając się w sufit, dostrzegając na nim kilka plam, których nie powinno na nim być. Odetchnęłaś całą piersią, zastanawiając się, dlaczego nic cię nie zadowalało. Od tygodnia próbowałaś stworzyć coś wyjątkowego, lecz bezskutecznie.
Zawsze myślałaś, że im dłużej się w czymś siedziało, tym łatwiej później przychodziło robienie tego. Człowiek cały czas się uczył, wiedziałaś o tym doskonale, ale przecież powinien po pięciu latach ćwiczeń grać lepiej, niż kiedy próbował na samym początku. Taki zabieg był oczywisty, dlatego sądziłaś, że skoro od dzieciństwa pisałaś piosenki i wiersze, nie zostawiając tych zainteresowań, ale cały czas je szlifując, to oznaczało, że teraz (będąc nastolatką) słowa same zaczną napływać do twojej głowy, skąd spisałabyś je na kartkę. Ale tak się nie działo. Wcześniej inspirowało cię wszystko. Nawet nazwa pasty do zębów potrafiła obudzić w tobie wodzę twórcze.
Bolała cię własna niemoc. Nigdy nie twierdziłaś, że miałaś pisarski talent, ale skrzętnie wierzyłaś, że coś jednak w tej dziedzinie potrafiłaś. W końcu coś ci w niej wychodziło.
Nie chciałaś tego odrzucać. Nie chciałaś szukać czegoś innego. Nie chciałaś się poddawać.
— Ale to upierdliwe... — mruknęłaś pod nosem, przecierając dłonią zmęczone oczy. — Przydałoby się coś zjeść.
Spojrzałaś ponownie na swój notatnik. Naprawdę pragnęłaś napisać w nim jakieś głębokie i sensowne treści, ale jedyne co miałaś w głowie to... pustkę.
Ze zrezygnowanym wyrazem twarzy odłożyłaś zeszyt na stół, podnosząc się z krzesła. Wyciągnęłaś ręce do góry, rozciągając zesztywniałe mięśnie. Twój wzrok padł wtedy na wciąż grający telewizor, który jakiś czas temu wyciszyłaś, gdy zaczął cię irytować. Poszukałaś nieśpiesznie pilota, odnajdując go dokładnie w tym samym miejscu, w którym go zostawiłaś, przywracając z powrotem urządzeniu zdolność wydawania denerwujących dźwięków.
Poszłaś do kuchni przygotować dla siebie kolację, zastanawiając się jednocześnie nad rozwiązaniem swojego problemu. Byłaś tak zamyślona, że zamiast otworzyć lodówkę, zajrzałaś do zmywarki. Pogratulowałaś sobie w duchu geniuszu, po czym bez dalszych przeszkód zaczęłaś przyrządzać rząd kanapek z [nazwa produktu].
Z miną filozofa objechałaś wzrokiem przygotowany stos z kromek chleba, głowiąc się, czy nie zrobić jeszcze jednej. Po chwili uznałaś, że jedna w tą, czy w tamtą nie zrobi większej różnicy, więc póki byłaś jeszcze w kuchni, zdecydowałaś skorzystać z okazji.
Wtedy nagle wyłapałaś jednym uchem nazwisko, które gdzieś już wcześniej słyszałaś, ale nie mogłaś sobie przypomnieć, jak dokładnie brzmiało. Dlatego szybko pobiegłaś do salonu, złapałaś wolną dłonią pilota, gdyż w drugiej wciąż trzymałaś nóż, i podgłośniłaś telewizor.
— Genialny pianista powraca! Anioł Muzyki, Licht Jekylland Todoroki, przybył do Japonii, a bilety na jego koncert są już w sprzedaży!
Z otwartą buzią wpatrywałaś się w obraz chłopaka, którego znałaś z wielu plakatów i reklam w telewizji (takich jak ta), ale nigdy nie udało ci się zapamiętać jego imienia. Słyszałaś, że grał na pianinie tak wspaniale, że każdy jego utwór, nawet najbardziej zgorzkniały, potrafił poruszyć do łez. Do tego wiedziałaś, że nie był on przeciętną osobą. Nieważne, gdzie jego wizerunek widziałaś, zawsze miał takie intensywne, mocne i zdeterminowane spojrzenie. Urzekało cię ono, czego mu zazdrościłaś.
Wtedy przyszedł ci do głowy pomysł, aby wybrać się na koncert Lichta. W końcu, skoro wywoływał swoją twórczością emocje, to oznaczało, że musiał być pełen inspiracji! A tobie o to właśnie chodziło, tego potrzebowałaś.
Pośpiesznie odłożyłaś nóż oraz pilota na stół, pędząc do swojego pokoju, gdzie włączyłaś komputer, stukając nerwowo palcami o biurko w oczekiwaniu, aż się uruchomi.
Po niemiłosiernie długiej chwili, która zdawała ci się ciągnąć w nieskończoność, wpisałaś do wyszukiwarki odpowiednią frazę, aby móc przez Internet zakupić bilet na koncert Lichta.
Uśmiechnęłaś się szeroko do monitora, kiedy po piętnastu minutach osiągnęłaś to, czego chciałaś.
~ * ~
Z ciężko bijącym sercem spojrzałaś na szyld informujący o koncercie Lichta. Dłonie, w których trzymałaś niewielką torebkę ze swoim notesem w środku, strasznie ci się pociły. Nie byłaś pewna, dlaczego aż tak się stresowałaś, ale nie zamierzałaś pod żadnym względem się wycofywać. Nie po to wcisnęłaś się w [kolor] sukienkę i buty na obcasie, aby twoje starania poszły na marne.
Wzięłaś kilka głębokich wdechów i wydechów, po czym z determinacją ruszyłaś w stronę wejścia.
Nie cierpiałaś na żadną fobię antyspołeczną, ale tajemnicą nie było, że nie przepadałaś za tłumami. Zawsze źle się czułaś, będąc zbitą w jedną grupę z tyloma ludźmi. Miewałaś wtedy wrażenie, że traciłaś własną osobowość i indywidualność.
Postanowiłaś się nieco wycofać i zaczekać, aż większość osób zdecyduje się zająć swoje miejsca. Nie obawiałaś się o własne, bo wiedziałaś, że dopóki miałaś bilet, nikt nie mógł twojego sobie przywłaszczyć.
Zatem oparłaś się o jedną z kolumn, obejmując się ramionami i czekając na odpowiedni moment.
— Co tutaj robisz? — Na dźwięk czyjegoś głosu podskoczyłaś nieznacznie, nie spodziewając się, że ktoś się do ciebie odezwie.
Odwróciłaś się w stronę znacznie wyższego od ciebie mężczyzny, ubranego w purpurowy garnitur. Swoje długie, beżowe włosy miał zaplecione w warkocz, który luźno opadał mu na lewe ramię. Zesztywniałaś, zastanawiając się, dlaczego cię zaczepił.
— Przyszłaś posłuchać koncertu Lichta? — zapytał poważnym tonem, co wprawiło cię w jeszcze większe zakłopotanie.
Zaczęłaś myśleć, że miałaś do czynienia z ochroniarzem Lichta albo kimś takim. Może chłopaka wcześniej nawiedzały jakieś fanki?
— Tak, mam na jego koncert bilet. Czekam tylko, aż tłumy się trochę przerzedzą — odpowiedziałaś pośpiesznie.
— Rozumiem. Dobrze wiedzieć, że jego muzyka trafia również do młodzieży — rzekł już znacznie milszym i przyjemniejszym głosem, na co odetchnęłaś z ulgą w duchu. — Pomóc ci ze znalezieniem miejsca?
— Jeżeli to dla pana nie jest kłopot...
Postanowiłaś skorzystać z jego propozycji, zwłaszcza że nigdy wcześniej w takowym budynku nie byłaś i obawiałaś się, że odnalezienie właściwego miejsca zajęłoby ci wieczność, dlatego nawet przez myśl ci nie przeszło, żeby mu odmówić.
Wyjęłaś z torebki bilet i podałaś go mężczyźnie, który mruknął tylko coś do siebie, po czym się do ciebie uśmiechnął, mówiąc, abyś poszła za nim.
Ruszyłaś zatem za mężczyzną, chowając się za jego plecami, gdy ten sprawnie torował sobie drogę w gąszczu ludzi. Doszło wtedy do ciebie, że nie był świeżakiem takim jak ty, wręcz przeciwnie — musiał wiele razy uczestniczyć w tego typu przedsięwzięciach.
— Proszę, tu jest twoje miejsce. — Zatrzymał się nagle, wskazując dłonią na jedyne wolne miejsce w twoim rzędzie. Gdy się rozejrzałaś, zauważyłaś, że w zasadzie prawie każdy zajmował swoje siedzenie.
— Dziękuję panu bardzo — podziękowałaś, pochylając lekko głowę.
Mężczyzna pomachał ci z uśmiechem na pożegnanie, po czym odszedł we własną stronę.
Pobliscy ludzie wpatrywali się w całą sytuację skoncentrowani, jakby zaciekawiło ich to, dlaczego akurat tobie ktoś wskazał miejsce.
Zawstydzona nagłą uwagą szybko usiadłaś, modląc się, aby koncert zaczął się jak najszybciej. Całe szczęście nie musiałaś zbyt długo czekać.
Światło na sali nieco przygasło, skupiając całą swoją moc na scenie, na której pojawił się oczekiwany przez wszystkich pianista. Bez słowa zajął miejsce na stołku, a w pomieszczeniu zapadła całkowita cisza. Kilka sekund później palce chłopaka zawisły nad klawiszami, aby w następnej chwili na nie opaść, wygrywając melodie nie z tego świata. Wystarczyło ci usłyszeć kilka pierwszych nut, żeby kompletnie odpłynąć.
Nie mogłaś oderwać oczu od skupionej twarzy Lichta, który tworzył tak piękną muzykę. Czułaś, jak chwyta cię za serce. Niezaprzeczalnie zgadzałaś się ze wszystkimi opiniami na jego temat, gdyż naprawdę był aniołem muzyki.
Czas stał się nic nieznaczącym pojęciem, zmiażdżonym przez zdolności jednego człowieka. Jego muzyka stała się prawdziwą magią, strzałą, która była równie skuteczna jak ta od kupidyna, ale zupełnie bezbolesna, mimo że po policzkach zaczęły ci spływać łzy.
Kiedy melodia ucichła, wyrywając cię z transu, z żalem uświadomiłaś sobie, że koncert dobiegł końca. Zerwałaś się ze swojego miejsca razem z pozostałymi, obdarowując pianistę gromkimi brawami. Klaskałaś nieprzerwanie, co jakiś czas tylko przecierając oczy.
Przyszłaś zobaczyć występ Lichta w poszukiwaniu inspiracji, a w rezultacie otrzymałaś o wiele więcej. Nie potrafiłaś do końca nazwać wszystkich odczuwanych przez ciebie uczuć, ale wiedziałaś, że były one za wspaniałe, aby ich nie uwiecznić czy nie spisać.
Kiedy po kilkunastu minutach ludzie zaczęli nieśpiesznie opuszczać salę, usiadłaś z powrotem na swoim miejscu, wyjmując notatnik i szybko zapisując w nich słowa-klucze, które zamierzałaś znacznie rozwinąć w domowym zaciszu.
Widząc, że tłum na korytarzu się zmniejsza, postanowiłaś również podążyć powoli ku wyjściu, mimo że nie miałaś na to najmniejszej ochoty. Z utęsknieniem spoglądałaś w stronę sceny, na której nie tak dawno grał Licht. Serce cię ściskało na samą myśl o nim.
Nim jednak ruszyłaś z falą ludzi, rozejrzałaś się uważnie w poszukiwaniu mężczyzny, który ci pomógł przed koncertem, ale nigdzie go nie dostrzegłaś. Było ci trochę szkoda, bo jeżeli miałaś się z kimś podzielić swoimi wrażeniami, to chciałaś właśnie jemu o nich opowiedzieć.
Napełniona mnóstwem różnych uczuć poszłaś do wyjścia.
Gdy wracałaś do domu taksówką, nagle ogarnęło cię pewne dziwne przeczucie, jakby coś było nie tak. Zmieszana zmarszczyłaś brwi, wyglądając przez okno i wpatrując się beznamiętnym wzrokiem w mijane budynki. Wiedziona nieprzyjemnymi myślami zajrzałaś do swojej torebki, aby uświadomić sobie ze zgrozą, że nie zabrałaś z auli notatnika.
Notatnika, w którym zapisywałaś wszystkie swoje wiersze, piosenki, wszelkiego rodzaju poezje, a nawet kilka rysunków naszkicowanych od niechcenia. Ten zeszyt był dla ciebie niezwykle ważny i, co najistotniejsze, dostałaś go od bliskiej osoby.
Bez zastanowienia poleciłaś taksówkarzowi zawrócić. Nie było mowy, abyś wróciła do domu bez swojego notatnika.
Zaledwie kilka minut później znów stałaś przed wejściem do budynku, w którym odbył się koncert. Z ciężko bijącym sercem pociągnęłaś za klamkę. Odetchnęłaś z ulgą, kiedy szklane drzwi ustąpiły pod twoim naporem — martwiłaś się, że będą zamknięte.
Rozejrzałaś się pobieżnie, nie dostrzegając nikogo w okolicy. Bez dalszej zwłoki poszłaś w stronę auli, z której rozbrzmiewały dźwięki pianina. Zdziwiło cię to, ale nie zamierzałaś narzekać.
Weszłaś do sali najciszej, jak potrafiłaś, utwierdzając się w przekonaniu, że wspaniała muzyka, pieszcząca uszy i trafiająca prosto do serca, była wygrywana przez Lichta. Musiałaś użyć całej swojej woli, aby zmusić się do ruszenia dalej. W końcu przyszłaś tylko po swój zeszyt, nie chcąc nikomu przeszkadzać.
Jak zaczarowana szłaś dalej, starając się odnaleźć rząd, w którym siedziałaś, ale było to trudne, zwłaszcza że nie potrafiłaś oderwać oczu od Lichta. Niestety, cały czar prysł, kiedy przez przypadek uderzyłaś torebką o jedno z siedzeń. Chciałaś się łudzić, że chłopak tego nie usłyszał, ale kiedy przerwał grę, zrozumiałaś, że twoje nadzieje się nie sprawdziły.
Wyprostowałaś się jak struna, kiedy zauważyłaś, że Licht patrzył prosto na ciebie. Czułaś, jak krew odpływa ci z twarzy.
— J-ja... Przepraszam! Nie chciałam ci przeszkadzać. Przyszłam tutaj tylko po swój zeszyt, zostawiłam go tutaj po twoim koncercie — wyjaśniłaś pośpiesznie i nagle, jak na zawołanie, odnalazłaś wzrokiem swoją zgubę, którą natychmiastowo podniosłaś. — O ten mi właśnie chodziło. — Uniosłaś do góry notatnik. — Jeszcze raz przepraszam, że ci przeszkodziłam i... Ja... Chciałam tylko powiedzieć, że dzisiaj pierwszy raz byłam na koncercie muzyki klasycznej. Jakoś wcześniej ten rodzaj muzyki mnie nie zainteresował, ale teraz... Po twoim występie... Zmieniłam zdanie. Grasz naprawdę wspaniale. Mogłabym słuchać twojej gry cały czas.
— W takim razie nie rób tyle hałasu, siadaj i słuchaj — odparł srogim głosem.
Zamrugałaś zdziwiona, nie wierząc własnym uszom. Nie sądziłaś, że pozwoli ci wysłuchać swojej gry tak po prostu i to jeszcze za darmo. Byłaś w takim szoku, że dopiero gdy Licht zaczął ponownie grać, otrząsnęłaś się i usiadłaś. Zamknęłaś na moment oczy, dając się otulić przyjemnym dźwiękom, jakie roznosiły się po pomieszczeniu.
W pewnym momencie z powrotem otworzyłaś powieki, gorączkowo notując w swoim notatniku. Nie myślałaś o niczym konkretnym, po prostu pozwoliłaś, żeby uczucia, jakie tobą zawładnęły, całkowicie kierowały twoimi czynami.
Wciągnęłaś się w pisanie tak bardzo, że nie zauważyłaś, kiedy Licht przestał grać i podszedł do ciebie, aby sprawdzić, co robiłaś. Dopiero gdy jego cień padł na kartki twojego zeszytu, zorientowałaś się w sytuacji i speszona zamknęłaś pośpiesznie notatnik.
— Och, wybacz, nie zauważyłam cię. — Uśmiechnęłaś się zakłopotana. Z bliska robił na tobie jeszcze większe wrażenie, niż gdy go widziałaś na scenie czy w telewizji.
— Po co ci ten zeszyt?
— A, to nic takiego. Piszę w nim, gdy mnie coś natchnie: wiersze, piosenki, fraszki... — wymieniałaś, wodząc wzrokiem po sali, byle tylko nie patrzeć na pianistę. Jego poważny wyraz twarzy bardzo cię krępował. — Wiesz... Muszę ci podziękować... Przyszłam na twój koncert, mając nadzieję, że odzyskam utraconą inspirację. Pisanie to jedyna rzecz, jaką potrafię, więc bardzo chciałam móc to znowu robić i teraz... Dzięki tobie mogę.
— Nie powinnaś się do niczego zmuszać. Nie chodzi o chęć zrobienia czegoś, co potrafisz. Tylko o to, co chcesz zrobić.
— Wtedy mi wyjdzie? Czy tak właśnie robisz z muzyką? — zapytałaś z ciekawością.
— Robię tak ze wszystkim, co sobie postanowię.
— A gdy brak ci pomysłów...?
— Nigdy nie brak mi pomysłów.
— Ale gdybyś sobie wyobraził, że jednak ci ich zabrakło... — zasugerowałaś. Powoli czułaś się coraz swobodniej w rozmowie z Lichtem.
— Wyobraźnia zmienia rzeczywistość. Dopóki potrafisz sobie wyobrazić brak pomysłów, równie dobrze możesz sobie wyobrazić, że je masz.
— To... ma sens — odpowiedziałaś nieco niepewnie, spoglądając na notatnik. — Dziękuję, Licht-kun.
Twój wieczny, niezmienny blask wypalił w moim życiu nowy szlak. Dałeś mi trochę nadziei, nie wygaszaj jej. Wieczna miłość, niezmienny blask... Kiedy straciłam wszelką nadzieję, ty otworzyłeś mi oczy. Dostrzegłam w tobie światło. To jeszcze nie koniec. Błagam, żeby to nie był sen. To uczucie nigdy nie zniknie. Idę własną drogą, ale to tylko krótka chwila. Chciałabym, aby czas zatrzymał się na zawsze. Mam nadzieję, że moje życzenie się spełni, i że cię jeszcze zobaczę.**
__________________
*Fragment piosenki Perfectionist Complex przetłumaczonej przez Piniako.
**Fragment piosenki Licht przetłumaczonej przez Piniako, z drobnymi zmienionymi przeze mnie wyrazami na potrzeby opowiadania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro