Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| Kanato Sakamaki |


Paring: Character x Reader

Zamówienie: Tak

Od: Gagi04

Gatunek: Romans, Psychologiczny

Pochodzenie: Diabolik Lovers (ディアボリックラヴァーズ)



Przyjemnego czytania!


6 października 2017 r.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


   Szkarłatne języki ognia tańczyły spokojnie w kominku, poruszając się do melodii, jaką tylko one słyszały. Dostrzegły osobę, która przed nimi stała, ale nie zrobiło to na nich wrażenia, choć zauważyły, że nie przyszedł ich podziwiać.

   Wampir wpatrywał się w płomyki, owszem, ale jego oczy były puste, jakby dusza opuściła ciało.

   Kiedy pojawiły się dwie kolejne osoby, coś w ich kierunku zaczęło się zbliżać. Nie wiedziały co, ale ich płomienie z łatwością to zagarnęły. Nagle melodia stała się gwałtowniejsza, co zdradzał ich dziki ruch i intensywność, z jaką pożerały przedmiot. Zmieniły odcień, a wtedy rozległ się przeraźliwy krzyk, jak gdyby kogoś żywcem obdzierano ze skóry.

   Gorąco buchnęło im w twarz, a wtedy [Imię] zerwała się z łóżka, oddychając ciężko.

   To był tylko sen — uświadomiła sobie, mrugając szybko i rozglądając się po swoim pokoju. Sypialnia tonęła w mroku nocy, co oznaczało, że jeszcze nie nadszedł ranek, a więc nie spała zbyt długo.

   Odetchnęła głęboko, czując zimny pot spływający wzdłuż kręgosłupa. W cichej jak zawsze rezydencji nie rozbrzmiewał żaden dźwięk. Jedyne co słyszała to oszalałe bicie własnego serca, kiedy doszło do niej, że wydarzenia z koszmaru miały miejsce naprawdę. Wiedziała, że nigdy nie zapomni ów sytuacji, ale nie podejrzewała, że będzie się jej śniła po nocach.

   Wystarczał jej horror rzeczywistości, gdzie musiała się mierzyć ze skutkami tego, czego była świadkiem. Na własne oczy widziała, jak ogień pochłaniał Teddy'ego, ulubionego misia Kanato, a jednak nie mogła uwierzyć, że maskotka przepadła bezpowrotnie.

   A to Teddy zbliżył ją i Kanato.

   Początkowo nic nie zwiastowało zmian, każdy dzień w rezydencji mijał niemalże tak samo. Dopiero pewnego razu znalazła misia samego, siedzącego bez Kanato na sofie w salonie. Od razu wydało jej się to dziwne, dlatego zaciekawiona podeszła do maskotki, spodziewając się jakiegoś głupiego żartu ze strony Ayato czy Laito. Gdyby Teddy został zabrany Kanato bez jego wiedzy, na pewno zezłościłby się, a wtedy winą za to zostałaby obarczona [Imię], co skończyłoby się dla niej dużymi i bolesnymi kłopotami.

   Rozsądek i instynkt samozachowawczy podpowiadał szybką ucieczkę, jednak ciekawość zwyciężyła. Po bliższym przyjrzeniu się niedźwiadkowi [Imię] zauważyła, że z jego kamizelki odpada jeden guzik. Nie wiedziała, co ją podkusiło, ale podniosła misia, aby zabrać do swojego pokoju, gdzie szybko przyszyłaby go z powrotem.

   Jednakże zdążyła tylko wziąć maskotkę w ramiona, gdy nagle obok niej pojawił się Kanato, z miną wyrażającą więcej niż chęć mordu. Nawrzeszczał na nią, przez co bała się cokolwiek powiedzieć, ale jeszcze bardziej obawiała się dotkliwej kary, więc pośpiesznie wytłumaczyła mu sytuację i swoje zamiary, co go niespodziewanie uspokoiło. Rozkazał jej zająć się Teddy'm oraz przygotować słodycze, za co bez słowa sprzeciwu się zabrała.

   Wtedy nie wiedziała, jakiego dostąpiła zaszczytu, ale gdy zrozumiała, ile Teddy znaczył dla Kanato, zupełnie inaczej na nich obu patrzyła. Ale nawet w najgorszych momentach nie spodziewała się, że to wszystko straci na znaczeniu.

   Spojrzała w stronę okna, zastanawiając się, dlaczego tak musiało się stać. Nie rozumiała motywów, jakimi kierował się Azusa, ale nawet jakby było inaczej, wciąż nie potrafiłaby wybaczyć mu tego, co zrobił.

   Przykryła się kołdrą po samą szyję, zastanawiając się, czy od teraz Kanato już zawsze będzie ją ignorował. Rozumiała jego stratę, także przez to cierpiała, dlatego musiała coś z tym zrobić. Postanowiła więc uczynić wszystko, aby załagodzić pustkę po Teddy'm.



~ * ~



   Od każdego wampira biła specyficzna aura, która podpowiadała, do kogo w żadnym wypadku lepiej się nie zbliżać. Każdy z braci Sakamakich takową posiadał, więc wolałaś trzymać się od nich z daleka, mimo że mieszkanie z nimi pod jednym dachem to utrudniało.

   Twój pogląd zaczął się zmieniać, po tym, jak coraz więcej czasu spędzałaś z Kanato. Ostatecznie doszłaś do wniosku, że ktoś, kto lubi maskotki, nie może być złą osobą. Powtarzałaś to sobie w kółko w myślach, zbierając się na odwagę w zakłóceniu jego spokoju.

   Wiedziałaś, że dotychczas wystarczało nie być denerwującą, aby Kanato się nie złościł, ale ostatnio cały czas wydawał się nie w sosie.

   — Dzień dobry, Kanato-kun — przywitałaś się miło, nieco drżącym ze strachu głosem. Dodałaś sobie w myślach odwagi, aby móc kontynuować i przedstawić sprawę, jaką do niego miałaś. Doskonale pamiętałaś, że Kanato nie lubił bezsensownych pogaduszek czy pytań. — Masz ochotę na ciasto truskawkowe? Właśnie skończyłam je piec.

   — Nie mówiłaś, że robisz ciasto — odparł beznamiętnie, nawet na ciebie nie patrząc.

   Zakłopotana zaczęłaś bawić się palcami, wodząc wzrokiem po całym pomieszczeniu, szukając w głowie odpowiednich słów.

   — Wolałam powiedzieć ci o tym, gdy skończę, abyś nie musiał czekać. W końcu nienawidzisz tego — wytłumaczyłaś, przypominając sobie, jak kazałaś Kanato czekać półgodziny na naleśniki.

   Tłumaczyłaś mu, że robiłaś, co mogłaś, aby ukończyć danie jak najszybciej, ale go to nie obchodziło. Wściekł się i nazwał cię okropną kobietą, tuż po tym, jak rzucił przygotowane przez ciebie naleśniki na podłogę. Nigdy więcej nie powtórzyłaś ów błędu, nie chcąc się liczyć z cielesną karą.

   — Nie mam ochoty na ciasto — powiedział, zbywając cię.

   Otworzyłaś szerzej oczy, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszałaś.

   — Ale... Jest ono bardzo słodkie, zupełnie tak jak lubisz, Kanato-kun! — dodałaś, mając nadzieję, że zmieni zdanie.

   — Nie słyszałaś? Powiedziałem, że nie chcę — powtórzył mrożącym krew w żyłach głosem, co wywołało u ciebie nieprzyjemne dreszcze. — Jeżeli to wszystko, co chciałaś powiedzieć, to odejdź.

   Przełknęłaś ciężko ślinę, nie chcąc się poddawać, lecz wiedziałaś, że nic więcej w obecnej chwili nie wskórasz. Przyjrzałaś się jego twarzy bez wyrazu, nim zdecydowałaś się wrócić do kuchni.

   Oparłaś się ciężko o blat, spoglądając z rozczarowaniem na przygotowane ciasto. Wyglądało apetycznie i byłaś pewna, że jeżeli Kanato go nie tknie, zrobi to któryś z jego braci. Gdy tylko o tym pomyślałaś, ogarnęła cię złość i nieznośne poczucie bezradności. Ze zmarszczonymi brwiami otworzyłaś kubeł na śmieci, do którego wrzuciłaś wypiek. Bolało to bardziej, niż myślałaś, ale zmotywowało cię to do jeszcze cięższej pracy.



~ * ~



   Zeszłaś razem z Kanato do piwnicy, gdy udało ci się go namówić do pójścia za tobą. Chciałaś, aby ujrzał swoją kolekcję woskowych figur, na którą przecież uwielbiał patrzeć. Tobie co prawda nie podobało się przebywanie w tym osobliwym pomieszczeniu, gdzie panowała niesamowita i nie do wytłumaczenia atmosfera sprawiająca, że lalki zdawały się żywe, ale dla Kanato byłaś się w stanie poświęcić i tam zawitać.

   — I jak się czujesz, Kanato-kun? Czy to miejsce nie jest wspaniałe? — zapytałaś, siląc się na uśmiech.

   Byłaś pewna, że to poprawi mu humor, ale on tylko wpatrywał się w ciebie bez wyrazu.

   — Co ci zrobiłem, że mnie nienawidzisz? — spytał nagle, mrużąc smutno oczy.

   Wstrzymałaś na moment oddech, mogąc przysiąc, że serce ci na sekundę stanęło. Nie rozumiałaś, dlaczego coś takiego powiedział.

   — Nie, oczywiście, że nie. Czemu tak myślisz? Przecież lubisz to miejsce!

   — Teddy bardzo lubił tutaj przychodzić...

   Wtedy zrozumiałaś popełniony błąd, mając ochotę stać się jedną z woskowych figur, aby zniknąć mu sprzed tych smutnych oczu.

   — T-to prawda... Bawiliście się tutaj często — przypomniałaś, chcąc ratować jakoś sytuację. — Możemy się razem pobawić, jeśli chcesz. Mogę zastąpić Teddy'ego — zaproponowałaś, nie spodziewając się konsekwencji swoich słów.

   — Ha?! Myślisz, że możesz go tak po prostu zastąpić?! — krzyknął wściekły, a w jego oczach zapłonęła furia.

   Zganiłaś się w myślach za brak ostrożniejszego doboru słów. W końcu nie chciałaś wytrącać Kanato z równowagi.

   — N-nie to miałam na myśli. Chodziło mi tylko o wspólne spędzanie czasu, nic więcej!

   — Powinnaś się po prostu zamknąć! Czemu wracasz do takich rzeczy?! — warknął, ignorując twoje słowa. — Nie wybaczę ci tego!

   — Kanato-kun... — zaczęłaś, choć nie za bardzo wiedziałaś, co powiedzieć.

   — Teraz powinnaś się po prostu ugryźć w język i umrzeć.

   Zadrżałaś na dźwięk jego słów. Miałaś wrażenie, że nic nie polepszy twojej sytuacji, ale postanowiłaś zaryzykować.

   — Przepraszam, nie chciałam cię zranić, tylko poprawić humor. Wiem, że Teddy był najpiękniejszą rzeczą na świecie i że nie mogłabym go zastąpić.

   — [Imię]... — wymówił nagle twoje imię, dziwnie spokojnym głosem. Spojrzałaś na niego z wahaniem, czując, jak atmosfera wokół niego staje się niebezpieczna. — Chciałabyś zastąpić Teddy'ego?

   — N-nie...nie wiem... — odrzekłaś z wahaniem, cofając się mimowolnie do tyłu.

   — Teddy był taki sam jak te lalki — nie miał duszy. — Zachichotał, zbliżając się do ciebie. — Byłaby z ciebie piękna lalka, [Imię]-san. Idealny trup, który nie mógłby mówić — uśmiechnął się szeroko, opowiadając, jakie zmiany by w tobie poczynił; jak zaszyłby ci usta i włożył szklane koraliki jako oczy. — Jaki kolor byłby najlepszy? Lubisz purpurowy?

   Pokręciłaś niezauważalnie głową, zdezorientowana rozwojem sytuacji. Zaczęłaś odczuwać strach, nie chcąc zostać woskową figurą, nawet jeżeli Kanato, tak jak obiecał przed chwilą, ubierałby cię z ostrożnością.

   — Nie ma w tym nic niekorzystnego dla ciebie. Co o tym myślisz, [Imię]-san? — zapytał niewinnym głosem.

   — F-faktycznie nie ma w tym nic niekorzystnego dla mnie, ale ciebie tak — odparłaś, starając się opanować drżenie swojego  ciała. — Jako lalka nie będę mogła robić dla ciebie słodyczy ani wychodzić nigdzie. Zostanę tutaj uziemiona, więc... Czy nie lepiej, aby pozostało tak, jak jest? — spytałaś z nadzieją, brzmiąc jak najbardziej przekonująco.

   — Teddy nie umiał piec ciast... — szepnął, jakby mówiąc do siebie.

   — Masz ochotę na ciasto, Kanato-kun?

   — Tak, na bardzo słodkie.

   Byłaś pewna, że gdyby miał Teddy'ego, przytuliłby go w tej chwili mocniej. Ta myśl ścisnęła ci serce, ale nie dałaś tego po sobie poznać.

   — Chodźmy więc do kuchni. Przygotuję dla ciebie ciasto — zaproponowałaś, uśmiechając się miło.

   Zastąpienie dziury w sercu Kanato po utracie Teddy'ego nie było łatwe, ale udało ci się go pocieszyć. Niezmiernie cię cieszyło, że twoje wysiłki nie okazały się krótkotrwałe, wręcz przeciwnie — wszystko zaczęło powoli wracać do starej normalności, jaką wiodło się w domu sześciu sadystycznych wampirów. Powróciły twoje co wieczorne partie szachów z Kanato, spacery po cmentarzu, słuchanie jego śpiewu przed snem czy wspólne powroty do domu.

   Brakowało ci tego wszystko, nawet jeżeli codziennie musiałaś coś piec albo przynosić Kanato. Ayato nazywał cię przez to jego służącą, ale ciebie to nie obchodziło, gdyż w zupełności wystarczał ci powrót do dawnego stanu.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro