| Byakuya Togami |
Paring: Character x Reader
Zamówienie: Tak
Od: Linkemon
Gatunek: Thriller, Psychologiczny
Pochodzenie: Danganronpa (ダンガンロンパ)
Przyjemnego czytania!
22 sierpnia 2020 r.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Gdyby [Imię] dostawałaby jena za każdym razem, gdy wpadła w jakieś kłopoty, byłaby najbogatszą osobą w Japonii. Ale nawet z mnóstwem zer na koncie, pchałaby się w sytuacje, które powinna omijać szerokim łukiem. Bliscy często załamywali nad nią ręce, jako że w żaden sposób nie szło jej przemówić do rozsądku.
Młoda [Nazwisko] postanowiła zostać profilerką i tworzyć portrety psychologiczne poszukiwanych sprawców, a to wiązało się z niebezpiecznym hobby, które polegało na przeprowadzaniu śledztw na własną rękę, by móc następnie stworzyć profil sprawcy. Kiedy stwierdzała, że wykonała kawał dobrej roboty, wysyłała swoje wnioski policji pod kryptonimem Aurora. Prawdziwą tożsamość zamierzała zdradzić dopiero po osiągnięciu pełnoletności, aby razem ze sławą zostały na nią zesłane propozycje współpracy. Musiała jednak zmienić nieco plan, po tym, jak otrzymała zaproszenie do Akademii Szczytu Nadziei — szkoły zapewniającej świetlaną przyszłość każdemu, kto ją ukończy. Obok takiej okazji nikt nie przeszedłby obojętnie, a już szczególnie nie [Imię], która otrzymała chlubny tytuł Superlicealnej Profilerki.
Na początku wszystko się układało. Elitarna szkoła pozwoliła [Imię] na jeszcze szybszy rozwój i nierzadko oferowała wsparcie przy zdobywaniu policyjnych akt, których dotychczas dziewczyna nie miała okazji trzymać w dłoniach. W ten sposób działała efektywniej i wszyscy zgodnie twierdzili, że [Imię] stanie się żywą legendą jeszcze zanim zacznie oficjalnie pracować. Lecz piękne i obiecujące wizje zostały bezpowrotnie wymazane, gdy dziewczyna razem z pozostałymi znajomymi z klasy została uwięziona w Akademii Szczytu Nadziei i zmuszona do udziału w morderczej grze.
— I jak ci idzie, [Nazwisko]-san? — Naegi, szczerze zaciekawiony, stanął obok zajmowanego przez [Imię] stolika, patrząc na pisany przez nią tekst.
— Nie najlepiej. Wciąż mam za mało informacji o Monokumie — odparła, nie odrywając wzroku od notatek. — Gdyby był bezpośrednim sprawcą któreś ze zbrodni, byłoby znacznie łatwiej.
— A co z Enoshimo Junko? To Monokuma ją zabił.
— To tak jakby ocenić kogoś po tym, że kupił w sklepie tylko ryż. Co nieco to zdradza o tej osobie; może być tradycjonalistą albo kimś, kto gustuje w prostych i szybkich daniach, ale jaka jest pewność, że kupił ten ryż dla siebie? A może nie miał wystarczająco pieniędzy, żeby kupić coś więcej? Coś takiego podsuwa więcej pytań niż odpowiedzi i tak samo jest z zabójstwem Enoshimy Junko. Monokuma tylko rozkazał ją przebić. Więcej wskazówek podsuwa nam to, że jest mechaniczną maskotką, aniżeli ta zbrodnia.
— Chyba masz rację... — Naegi podrapał palcem wskazującym swój policzek; czynił tak, ilekroć czuł się zakłopotany albo zawstydzony. — Może Kirigiri-san albo Togami-kun pomogliby ci? Też próbują rozwikłać tę sprawę.
Spojrzenie [Imię] z łagodnego, skupionego i lekko zmęczonego natychmiast stało się zimne, twarde i pełne niechęci. W szczególnym przypadku, takim jak rozwikłanie tożsamości prawdziwego pomysłodawcy morderczej gry, dziewczyna mogłaby się zgodzić na asystenta. Jednak nikt z ocalałych nie pasował do tej roli, łącznie z Kirigiri czy Togamim. Co prawda nie brakowało im cech niezbędnych to prowadzenia śledztwa. Szczególnie dotyczyło to Kirigiri, która miała tytuł Superlicealnego Detektywa, choć i Togami często się przydawał podczas szkolnych rozpraw. Już na pierwszy rzut oka wyglądał na kogoś rozsądnego i inteligentnego, ale to podczas dochodzeń i procesów wyszła na jaw jego kompetencja i wnikliwość. Sęk w tym, że zarówno Kirigiri, jak i Togami nie zgodziliby się na bycie pomocnikami. To oni chcieli grać główne skrzypce i dowodzić, a na to [Imię] nie przystałaby. Miała największe doświadczenie w sprawach kryminalnych i potrzebne umiejętności, by rozwiązać tę sprawę i uratować pozostałych. Za żadne skarby nie zgodziłaby się na rolę Watsona, gdy powinna być Sherlockiem.
— Nie mam nic przeciwko pomocy, ale Kirigiri i Togami mają niezależne osobowości. Nie będą chcieli współpracować — oznajmiła, ujmując sęk odmowy najgrzeczniej, jak mogła.
— Ale możemy przynajmniej spróbować. Jeśli chcesz, zapytam ich.
[Imię] nie dziwił upór Naegiego. Był z nich wszystkich najmilszy i miał w sobie najwięcej nadziei. Niestety, jego talent polegał na szczęściu, a to nie mogło im pomóc w żaden konkretny czy zaplanowany sposób. Dlatego motywował i wspierał innych, by ci używali swoich umiejętności możliwie jak najlepiej. Nawet ją przekonał do większej pracy, mimo że od samego początku wykazywała sporę zaangażowanie, które w oczach niektórych rzucały na nią światło niekorzystnych podejrzeń. Do tego grona zaliczali się między innymi Kirigiri i Togami.
— Kirigiri wydaje się ciebie lubić, więc może zdradzi ci jakieś informacje, których nie znam — odparła [Imię] po chwili namysłu. — Togami też może ci coś powiedzieć, ale znając jego manipulacyjne skłonności... Nie wiem, czy zdołasz przejrzeć, jakie ma zamiary.
— Nonsens. — [Imię] i Makoto wzdrygnęli się, kiedy za ich plecami rozległ się głos Togamiego. — Podzieliłbym się swoimi spostrzeżeniami, gdyby miało to znaczenie.
— Znaczenie dla sprawy czy dla twojego ego? — zapytała kpiąco [Imię]. Była zbyt poirytowana tym, że Togami ją zaskoczył, aby ugryźć się w język.
— Czy to nie pytanie, które powinnaś sobie zadać?
— O-oi! Spokojnie. — Naegi spojrzał kolejno na Togamiego i [Nazwisko], machając rękami, za wszelką cenę próbując zwrócić ich uwagę na siebie. — Powinniśmy ze sobą współpracować, a nie się kłócić.
— Nie mam czasu na żadną z tych rzeczy.
[Imię] ostentacyjnie odwróciła głowę i z powrotem pochyliła się nad swoimi notatkami, sygnalizując, że zakończyła rozmowę. Zdawkowo odpowiedziała na pożegnanie Makoto, który po kilku sekundach wyszedł poszukać Kirigiri. Jednak ani na chwilę nie oderwała wzroku od rozłożonych na stoliku kartek. Nie poświęciła nawet uwagi Togamiemu, choć miała wielką ochotę powiedzieć coś, co by go wypłoszyło i chyba powinna była to zrobić, jako że często przebywał w bibliotece i jeśli panowała cisza, mógł zdzierżyć towarzystwo nielubianych osób, a to [Imię] nie odpowiadało.
— Możesz z łaski swojej znaleźć inne miejsce do czytania? — mruknęła przez zaciśnięte zęby.
— Czy znowu muszę powtarzać, że twoje słowa odnoszą się także do ciebie?
Tym razem [Imię] nie pozostała obojętna; odsunęła się od notatek i zwróciła w stronę Togamiego, krzyżując ramiona na piersi w reakcji na jego niewzruszoną postawę.
— Nie obawiasz się być ze mną sam na sam?
Aluzja zawarta w słowach [Imię] sprawiła, że Byakuya wreszcie na nią spojrzał.
— Zawiódłbym się, gdybyś spróbowała mnie zabić. Oznaczałoby to, że cię przeceniłem.
— To zabrzmiało tak, jakbyś mnie szanował.
— Szanuję twoje umiejętności.
W pierwszym momencie [Imię] chciała parsknąć śmiechem, jednak zaraz sobie uświadomiła, że w stosunku do niego czuła dokładnie to samo. Jego arogancja i ślepa wiara w potęgę Korporacji Togami często sprawiały, że miała ochotę go trzepnąć w głowę, ale skłamałaby, gdyby zaprzeczyła swoim uczuciom. Chłodna ocena sytuacji, zdroworozsądkowe podejście, niezależność i umiejętności manipulacyjne — wszystko to było godne uznania, szczególnie gdy znaczna większość towarzystwa zachowywała się infantylnie albo irracjonalnie. Mimo to [Imię] nie wyznałaby na głos swoich myśli. Ale musiała przyznać, że Togami mógł zauważyć jakiś szczegół, który jej umykał. Mógł nawet pomóc w stworzeniu profilu masterminda. Jedyne, co musiała zrobić, to schować na chwilę dumę.
— Powiedziałeś, że podzielisz się swoimi spostrzeżeniami, jeśli będzie to mieć znaczenie — przypomniała, powoli akcentując każde słowo. — Gdybym pozwoliła ci spojrzeć na moje notatki... Czy to by wystarczyło?
Byakuya nie dał po sobie poznać zaskoczenia. Przez chwilę odwzajemniał spojrzenie [Imię], po czym z westchnieniem zamknął trzymaną książkę.
— Przekonajmy się. — Poprawił okulary, a następnie wyciągnął rękę.
[Imię] nie miała wyboru; zebrała kartki ze stolika i ułożyła w równy plik, zanim oddała je Byakuyi.
— Pisałaś szyfrem? — zapytał z lekko zmarszczonymi brwiami.
— Nie. Takie mam pismo.
— Jak dziecko...
— Jesteś w stanie się rozczytać czy mam ci wszystko streścić?
— Poradzę sobie.
Gdyby Togami ciągnął temat, [Imię] zabrałaby notatki i wyszła, z czego — jak się wkrótce domyśliła — chłopak również musiał zdać sobie sprawę, inaczej nie zrezygnowałby z okazji do pokazania swojej wyższości.
Jako że [Nazwisko] nie miała niczego do roboty, wzięła odłożoną przez Togamiego książkę i zaczęła kartkować, szukając wyróżniających się słów, które sprawiłyby, że zakończyłaby loterię. W tym czasie Byakuya czytał notatki, które napisała w trakcie uwięzienia w Akademii Szczytu Nadziei. Rzecz jasna nie pokazała mu wszystkich. W końcu poza profilem masterminda opracowała również osobowości innych uczniów i na tej podstawie wywnioskowała, kto najbardziej pasował do roli mordercy. Prawdopodobieństwo, że Togami zostałby sprawcą, wynosiło trochę ponad zero, dlatego nie obawiała się być tylko z nim w pokoju.
— Widzisz więcej, niż mówisz... — oznajmił, podnosząc wzrok znad pliku kartek. — Z taką wiedzą mogłabyś mieć większy wkład w rozprawy.
— ...I wtedy ryzykowałabym, że zostanę błędnie wzięta za sprawcę. Wystarczyłoby, żeby większość osób w to uwierzyła i wszyscy skończylibyśmy w kostnicy, gdy prawdziwy sprawca odzyskałby wolność.
— Nie są aż tak bezmyślni.
— Chciałabym w to wierzyć... W każdym razie, czy wiesz o czymś, czego nie ma w moich notatkach?
— Być może...
Dopóki nie rozpoczęła się cisza nocna, [Imię] tkwiła z Byakuyą w bibliotece, gdzie słuchała jego opinii i spostrzeżeń o rzeczach, jakie miały miejsce w trakcie morderczej gry. Podczas rozmowy nie tyle poznała nowe fakty, co spojrzała na niektóre wydarzenia pod innym kątem. Intuicja podpowiadała jej, że znajdowała się naprawdę blisko dotarcia do prawdy.
Nie musiała długo czekać, żeby przekonać się o słuszności swoich przypuszczeń. Stworzyła kilka stron nowych notatek i przygotowała w głowie plan rozmowy z pozostałymi ocalałymi. Najbardziej nie mogła się doczekać konfrontacji z Togamim; była strasznie ciekawa, jak zareaguje na jej odkrycie.
Prawie wszystko skończyła, gdy nagle spostrzegła cień padający na notatki. Zanim zdążyła się odwrócić, ostre jak brzytwa nożyczki zostały wbite w jej szyję. Głowa [Imię] opadła na stolik, a krew zaczęła moczyć starannie zapisane kartki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro