Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Publika II [FrUK, HongIce, PrusPol]

Czyli druga część tego, jak poszczególne pary reagują na okazywanie uczuć w miejscach publicznych.

FrUK

Paryż - miasto miłości, to tu zakochani przeżywają najpiękniejsze chwile.

- Kurwa, czy w twoich restauracjach podają, tylko coś co wylazło z błota!?

Romantyczna atmosfera jednak nie dotyka wszystkich. Idealnym dowodem tego był Anglia, dla którego romantyzm był powodem obrzydzenia.

- Wiesz, myślę, że lepiej jeść „coś, co wylazło z błota” niż twoją kuchnię, mój drogi - odparł Francis.

Arthur zarumienił się i zaczął warczeć pod nosem, raz po raz spoglądając na restaurację, którą przed chwilą opuścił ze względu na jadłospis.

- Żabojady.

Francja za to roześmiał się w głos i po chwili dodał:

- Skoro ja jedząc żaby, jestem nazywany Żabojadem, to ty, jeśli jesz, to co ugotujesz, to jesteś gównojadem.

Kirkland w myślach tworzył plan krwawej zemsty albo lepiej magicznego przekleństwa. Oby tym razem Rosja się nie napatoczył i nie zniszczył jego planów.

W tym czasie para przemierzała paryskie ulice, robili to bez zbędnych rozmów i w ciszy. Przynajmniej dopóki nie ujrzeli czegoś, co zniesmaczyło Arthura.

- Patrz tylko! Widać, że francuska para. On wsadza jej język do gardła tak głęboko, że chyba jej dupą wychodzi. A ona chyba jest z tego zadowolona. Obrzydliwe!

Bonnefoy zatrząsł się ze śmiechu. Anglia zachowywał się dziś jak typowa stara maruda mieszkająca z kotem. Choć właściwie Kirkland jest stary i ma w domu kota... To wiele wyjaśnia.

- Och kochanie. Tylko spójrz na tę parę. Czuję, to jak się kochają. Och, widzisz, dlatego to miasto zakochanych...

- Kpina. Raczej miasto penetrowania sobie ust ozorami.

- Jesteś tak romantyczny... Zrozum, to jest miłość. A na osobę twojego pokoju brakuje słów w słowniku - tłumaczył Francja ze spojrzeniem starego zboczeńca.

- Na ciebie za to jest wystarczająco słów. Zboczeniec. Zbereźnik. Perwers. Seksoholik. Ale najbardziej adekwatny jest synonim tych wszystkich słów, po prostu Francuz. Wy to macie we krwi! Pierwszym twoim słowem pewnie było: seks! Cały kraj zboczeń...

Wywód Anglii przerwał Bonnefoy, namiętnie całując usta ukochanego. Po chwili Francja przejechał językiem po wardze Arthura, a gdy nie uzyskał oczekiwanego otwarcia ust, po prostu zaczął ssać dolną wargę swojego chłopaka.

Francis nie mógł się powstrzymać i ręce, którymi do tej pory obejmował Kirklnad, teraz zjechały niżej. Francuza nie obchodziło to, że są w miejscu publicznym i zacisnął dłonie na pośladkach Arthura, który delikatnie otworzył usta w niemym jęku. Ten fakt za to natychmiastowo wykorzystał jego ukochany, wkładając mu język w usta i przejeżdżając nim po podniebieniu, policzkach i zębach Kirklanda, by na sam koniec drażnić jego narząd smaku.

Nim Anglia się zreflektował, minęło kilka wspaniałych chwil, które jednak przerwał mocnym ciosem wymierzonym we francuskie krocze.

- Następnym razem, przed przyjazdem do stolicy molestowania, kupię gaz pieprzowy.

Po chwili Arthur dumnie uniósł głowę i zauważył, ile osób im się przygląda, nawet całująca się para przerwała dotychczasowe zajęcie na rzecz obserwowania ich.

- A wy, na co się gapicie żabojady?

I Anglia dumnie zaczął iść w kierunku hotelu, po dzisiejszym dniu dostał focha i Francis musiał to zaakceptować. Wraz ze swoim obolałym kroczem, przez które nie mógł uciec sprzed wzorku otaczających go ludzi przez długie minuty.

HongIce

Romantyczne spacery były z reguły wspaniałe. No, chyba że zamiast pieszej wycieczki z ukochanym po ciepłej plaży, kończysz w zimnym parku z jego przewrażliwioną rodziną.

Leon w myślach przeklinał, to w co się wpakował. Nawet nie chodziło wyjątkowo o brata Emila - Lukasa. Do tego przywołującego trolle Króla Lodu już przywykł. Potrafił znieść każdą cholerną uwagę. W końcu przeżył wiek z Arthurem, więc samoistnie jego mózg przestawał słuchać niektórych wypowiedzi.

Prawdziwym problemem był fakt, że wszyscy Nordycy byli na tym spacerku.

Nie było nawet szansy na jeden ukryty pocałunek. Choćby na złapanie za dłoń!

Bo Emil zachowywał się w towarzystwie rodzinki jak zakonnica. Chun tego nie rozumiał w końcu, gdy byli u niego (to znaczy u Chin) w domu, jego chłopak wtedy nie miał nic przeciwko zabawom na kanapie! Nawet świadomość, że Yao zapewne jak zwykle za ścianą ćwiczy Tai Chi, a Yong ich podglądał, im nie przeszkadzała. Wtedy to zachowywali się jak zdrowe małżeństwo na miesiącu miodowym!

A teraz! Leon czuł się, jakby wrócił do etapu związku sprzed trzech lat! A tego nie chciał. Ewentualnie jakby miał celibat z gatunku tych, które trzeba przestrzegać.

- O Finlandia przyszedł - stwierdził Dania, patrząc na idącego w ich stronę Tino.

Hongkong spojrzał krzywo na białe coś prowadzone przez Fina na smyczy. Zgodnie z kulturą powinien powiedzieć coś miłego. A, jako że kolejnej przeszkodzie do serca (lub innej części Emila) nie miał ochoty mówić nic miłego, jego wzrok skupił się na psie (o ile to coś nim było).

Problem zaczął się z tym że akurat z tymi zwierzętami nie miał zbyt wiele do czynienia. A jego jedyne wspomnienia z psami były niepasujące do sytuacji. Ale wypadało z doświadczenia wybrać to bardziej właściwie. Albo Arthur z gównem na bucie, albo Yao na tle palącego się grillu.

Hongkong uznał, że Anglia, to wzór dobry nie jest. Więc skomentował zwierzę w pozytywny sposób jak Chiny:

- Musi mieć delikatne mięso.

Chyba po spojrzeniach otaczających go osób domyślił się, że Wang dobrym wzorem do tej sytuacji nie był.

- Śmieszny żart - próbował wyratować Steilsson. - Bo wiecie, w Azji je się psy. Zrozumieliście?

Chyba nikt nie zrozumiał, bo ich wyrazy twarzy do najprzyjaźniejszych nie należały.

- W każdym razie - zaczął Dania. - Jak wrażenia z przebywania w Europie?

Leon przemilczał fakt, że mieszkał na tym kontynencie praktycznie bez przerwy od wojen Opiumowych. I wcale mu się tu nie podobało.

- Wydaje się ładnie.

Emil tylko rzucił mu krzywe spojrzenie na tę średnio prawdziwą reakcję.

Ale na szczęście od tej niezręczności uratował go Selandia swoim równie niezręcznym pytaniem:

- A wy możecie mieć dzieci? Bo chciałbym mieć nowego przyjaciela!

Cóż można rzec, Peter był po prostu ciekawym dzieckiem, który nie wierzyło Szwecji i Finlandii, którzy nie raz mu tłumaczyli, że dwóch panów nie może mieć dzieci.

Chun w tym czasie udał, że nagle jest coś bardzo ciekawego w jego telefonie. Znalazł tam wiadomość od Steilsson napisaną przed chwilą o takiej treści:

„Co z tym dzieckiem jest nie tak?”

Azjata po chwili odpisał:

„Nie wiem. Chyba ma to związek, z tym że poczęli go Anglia i Ameryką przy pomocy betonu."

Ale jak widać, nikt nie śpieszył się by poinformować Kirklanda, że przekroczył granicę niestosowności. Więc ten z dziecięcym zapałem kontynuował:

- A jakbyście mieli dziecko, to ono by miało do połowy włosy czarne, a od połowy jasne? A skórę będzie miało normalną czy żółtą? A jak się robi dziecko? Czy wtedy jak się całuję? Bo Finlandia mówił, że dzieciom nie wolno się całować w usta.

Leon nie wytrzymał i z delikatnym uśmiechem na ustach pocałował swojego chłopaka. Trwało to zaledwie chwilę, ale wystarczyłoby przywołać spojrzenia ludzi i rodziny Islandczyka.

- Zobaczymy za dziewięć miesięcy. Właśnie zaciążyłem Emila.

Powiedziawszy, to Hongkong zrozumiał, że zrobił coś durnego. I tu już nawet nie chodziło o oszukanie Selandii, wzbudzenie zdumienia pobliskiej ludności (która była raczej tolerancyjna) czy naruszenie świętych zasad swojego chłopaka.

Tu chodziło o rodzinkę jego ukochanego. Bo Leon naprawdę przestraszył się, gdy zauważył, jak szybko Lukas potrafi rzucać klątwy. Jak szybko Mathias wyciąga topór nie wiadomo skąd. Lub to, jak szybko Peter zaczyna wrzeszczeć z dumy, że będzie miał młodszego kolegę.

Jednak i tak najgorsze było, to jak szybko jego chłopak napisał wiadomość o tym, że za karę czeka go długi celibat.

PrusPol

- Patrz i podziwiaj. Berlin najpiękniejsze miasto na świcie.

Feliks kiwał głową, udając, że słucha trzydziestominutowy wywód Gilberta o wspaniałości stolicy współczesnych Niemiec.

Łukasiewicz sięgnął po paczkę paluszków i ze znudzeniem patrzył na plac w Berlinie.

- Tak generalnie, to po chuj tu jesteśmy?

Beilschmidt warknął z irytacji i przemądrzałym tonem dodał:

- Po to by oświeciło cię piękno mojej kultury.

- Totalnie raziłeś mi nim po oczach za germanizacji. I przykro mi, ale nie mogę zauważyć, czegoś co nie istnieje.

- Powiedz mi, po co ja się męczę z istotą twojego pokroju?

Łukasiewicz udawał, że się zastanawiał, po czym rzucił:

- Totalnie nie wiem. Ja sam siebie nie rozumiem! Tyle życia z tobą zmarnowałem. Moje najlepsze lata! A nie... Najlepsze lata byłem z Lićkiem.

Gilbert prychnął w głos i udał, że go to nie obchodzi.

- Kiedyś to było - zaczął Polska, ocierając nieistniejące łzy. - Ale najważniejsze, że zapomnieliśmy o przeszłości i mogę wreszcie powiedzieć ci te dwa piękne słowa.

Beilschmidt uśmiechnął się i chwytając za felkową dłoń, szepnął:

- No to powiedz mi te dwa piękne słowa.

Polak uniósł głowę, aby spojrzeć prosto w oczy Prus i powiedział:

- Grunwald, kurwo.

Gilbert zarumienił się z irytacji i odpowiedział:

- Rozbiory, gnoju.

Najbardziej ironiczne w tej sytuacji było to, że mówiąc, to zachowywali nadal pełną powagę. Wyglądali przy tym, jak zakochani w ostatniej scenie jakiejś typowej komedia romantycznej z Karolakiem w roli głównej.

Jako, że byli w dość tolerancyjnym kraju, ludzie patrzyli na nich z miłymi (jak na Niemców) minami i czekali na dalszy rozwój akcji.

Czekali, słuchając w języku polskim romantycznych wyznań, przynajmniej tym były te słowa w ich mniemaniu.

- Hołd Pruski, mendo.

- Germanizacja, szujo.

Ludzie przyglądali się im, aż w końcu jakaś młodsza dziewczyna nie wytrzymała i powiedziała po niemiecku:

- Pocałujcie się!

Jak mówili, tak Gilbert zrobił. Pociągnął do siebie Feliksa i szybkim ruchem ucałował go w usta. Przez chwilę ssąc jego wargę.

Nie minęło wiele czasu, a usłyszeli brawa ludzi na około. Łukasiewicz nadal z uśmiechem na ustach stwierdził:

- Oni są jacyś dziwni. My się kłócimy jak co dzień, a ci każą nam się całować, dziwny naród.

Prusy na to z równie dużym uśmiechem na twarzy dodał:

- Powtórzymy to u ciebie.

- Totalnie nie. Nie będę mówić po szwabsku. Prędzej zostanę abstynentem! No i poza tym u mnie na widok dwóch całujących się mężczyzn w społeczeństwie odpala się tryb „wpierdol".

- Nie kłam Feliks. Ty niby jesteś mężczyzną!?

Łukasiewicz zaczerwienił się i szybko rzucił się za uciekającym Prusakiem, wrzeszczał przy okazji:

- Ja cię totalnie zabiję!

Wtedy dopiero obserwujący ich ludzie zauważyli, że to, co wzięli za urocze wyznanie uczuć, wcale nim nie było.

Ogółem chciałabym wam wszystkim bardzo podziękować za statystyki, jakie ma ta książka. Bardzo dziękuję za ponad pięćdziesiąt gwiazdek i prawie trzysta wyświetleń.

Chciałam też wspomnieć, że jeśli komuś podoba się mój styl pisania na moim profilu znajduje się również druga książka z One Shotami z Hetali. Tylko, że o poważniejszej tematyce. Zainteresowanych odsyłam do "Mroczna Strona [Hetalia]", bo tam niebawem pojawi się kolejny dłuższy tekst. (Ma już trzy tysiące słów, a ja dalej nie jestem nawet w połowie fabuły).

Przy okazji miałam problem z Wattpadem podczas publikacji, więc mogłam przez przypadek narobić komuś spam w powiadomieniach, bo rozdział kilkukrotnie samoistnie cofał publikację.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro