Poród [GiriPan]
- Tak bardzo się martwię...
Głos Heraklesa był roztrzęsiony do granic możliwości. Sadik prychnął pod nosem, nie rozumiejąc, o co w tym wszystkim chodzi.
- Coś, jeśli coś pójdzie nie tak...
Adnan zmarszczył brwi, siedział w pieprzonym parku z tym kretynem, słuchając od piętnastu minut podobnych zwrotów.
- Tak w ogóle to o co chodzi? - zapytał, drapiąc się po głowie i obserwując nerwowe przechadzanie się Karpusi'ego.
- Ciąża dobiegła końca i Japonia teraz... - Grecja bał się dokończyć roztrzęsionym głosem.
Adnan był w szoku, ledwo co wykrztusił pytanie:
- Ale jak, przecież to fizycznie niemożliwe...
- Lekarz też tak mówił, twierdził, że nie ma szans. A tu proszę...
Turcja przetarł oczy. Nigdy w życiu by nie podejrzewał, że coś takiego jak męska ciąża, w ogóle może się zdarzyć.
- Nie było po nim widać tego... - powiedział jednym tchem, patrząc na swoje dłonie.
- Do końca ukrywał to przed wszystkimi. Aż brzuch był zbyt duży bym, tego nie zauważył.
- I on teraz... - Sadik czuł się jakby wszystko, w co wierzył, zostało rozjechane, zawsze myślał, że facet w ciąży to coś nieistniejącego.
- Tak, kazał mi wyjść i nie patrzeć, bo wie, że jestem wrażliwy na takie widoki.
Turcja miał ochotę rzucić jakąś obelgę pokroju „ciota”, ale jednak wolał przemilczeć to i chciał poznać okoliczności tego wszystkiego.
- Jak do tego doszło?
- Normalnie, mój...
- Oszczędź szczegółów. Dotarło do mnie. Myślałem, że się zabezpieczacie...
- Myśleliśmy, że coś takiego jest niemożliwe i kto by się tego spodziewał? To był podwójny szok.
Adnan pokiwał głową i patrzył na stojący przed nim budynek. Japonia tam rodzi.
- Nie chciałeś być obecny przy porodzie?
- Nie, byłem już przy wielu narodzinach. A to nie jest miły widok. Nie chciałem widzieć tego cierpienia.
Turcja poklepał Heraklesa po plecach i wpatrywał się w okna.
- Jest cicho, dobrze to znosi.
Grecja pokiwał głową z wyrazem dumy. Czekając na, to kiedy będzie mógł wejść.
Już po kilku minutach rozległ się krzyk Kiku:
- Herakles-san! Sadik-san! Możecie wejść.
Adnan przepuścił Grecję w drzwiach i zaraz za nim ruszył, chcąc napawać się cudem tych dziwnych narodzin. Usłyszał przed sobą głos Hondy:
- Są śliczne...
Turcja czuł, że jeszcze chwila, a się rozklei, chciał już zobaczyć niemowlę. Choć chwila! W jego myśli uderzyła liczba mnoga. Bliźniaki? Trojaczki? Musi zobaczyć te urocze istoty. Oby miały mało z Heraklesa.
- Jakie cudowne... - głos zachwyconego Grecji, sprawił, że Sadik jak najszybciej chciał je zobaczyć.
Wchodząc do pomieszczenia, zobaczył Japonię, który siedział na łóżku. Nie było tam jednak żadnego dziecka....
Były tylko kocięta.
- Chwila, że co!? To kot rodził? - zawołał zdziwiony Adnan.
- A ty co myślałeś, durniu? - zapytał Herakles, patrząc na rudo-czarne kociątka, w liczbie sztuk siedmiu.
- Ale... Ty mówiłeś... - skonfundowany Sadik nie wiedział co powiedzieć.
- Tak pan Neko zrobił nam nie lada żart, gdy okazało się, że jest panią Neko... - sprostował Kiku.
- Jestem dumny z mojego kota, że został ojcem... Choć szczerze byłem pewny, że był wykastrowany...
Turcja patrzył na kocięta, nie można było im odmówić tego, że są nawet słodkie. Jak na wpół łysawe, kluskowate, szczuropodobne istoty.
- A Sadik-san, o czym ty myślałeś, że byłeś taki zaskoczony?
Adnan postanowił dla zachowania honoru nie odpowiadać na to pytanie i po prostu jak najszybciej wyszedł.
Tekst inspirowany tym, że moja kotka dziś okociła się, więc tekst pisany na szybko pod wpływem kociej inspiracji.
Swoją drogą bardzo przepraszam za nędzną aktywność, ale myślę, że po tym tygodniu powinnam wrócić do normy, bo szkolny szał zakończony sukcesem.
I bardzo dziękuję za to, jakie wyniki osiągnęły w ostatnim czasie obie moje książki. Jeszcze raz dziękuję Wam wszystkim, którzy to czytają, cieszę się, że jesteście.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro