Mundial [GerIta w tle]
Mała wskazówka pomocna do czytania:
Feliks trzymał w dłoni flaszkę. Rozejrzał się po pustym korytarzu i wrzucił butelkę do torby z dokumentami. Niepewnie otworzył drzwi.
Sala konferencyjna przypominała burdel. Znaczy bardziej niż zwykle. Wszyscy byli bardziej wkurwieni niż zazwyczaj. Nawet pozornie spokojny Japonia rzucał przekleństwa z prędkością karabinu maszynowego.
Wszystkich ogarnęło szaleństwo. Piłkarskie szaleństwo, a teraz gdy mecze się skończyły, zostały tylko emocje. Niestety sama irytacja.
- Wy nędzne kurwy... - warczał Romano.
- Ve braciszku, ale my w tym roku nie graliśmy na mundialu. Nie dostaliśmy się.
Feliciano za swoją uwagę zapłacił opuchniętym policzkiem. Lovino był wkurwiony, jak tylko się da. Po raz pierwszy w historii Włosi nie grali na Mundialu.
Niemcy, który zwykle byłby w pozycji bojowej do obrony młodszego Vargasa, tym razem siedział bez ruchu w rogu sali w kompletnej ciszy.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że robił tak od trzech dni. Wszyscy byli bezsilni. Nic nie działałoby go obudzić z tego stanu. Prusy oblał brata piwem, ale i te środki nie przyniosły rezultatów. Dla pewności jeszcze raz Gilbert kopnął Włochy. Ludwig o zgrozo nie zrobił nic.
Jeśli łzy Feliciano nie działały, to nic nie zadziała. Więc zostawiono Niemcy we względnym spokoju.
Francja go zmacał tylko raz i to nie kompletnie. Bo kiedy próbował ściągnąć z młodszego Beilschmidta spodnie, to aktywował się Gilbert, który uratował brata przed gwałtem. Bonnefoy tłumaczył się w ten oto sposób: „nie opierał się, więc myślałem, że tego chciał".
Jednak to nie wszystko. Myślicie, że tylko Romano i Niemcy przeżywali Mistrzostwa? Oczywiście, że nie.
Hiszpania postanowił zemścić się na Rosji za karne i obecnie planował zabójstwo. Miał nawet swój topór i z dumą czekał.
Japonia wyklinał Belgię, nie szczędząc jej obelg. Na jego wyzwiska nikt nie reagował, bo nikt nie znał japońskiego. Na ich szczęście.
Korea tańczył i śpiewał jakąś głupawą pioseneczkę co jakiś czas wrzeszcząc:
- Wygrałem z Niemcami dwa zero! Rozwaliłem byłych mistrzów świata i kto tu jest prawdziwym zwycięzcą? Aniki, prawda, że jestem zajebisty!?
Chiny tylko westchnął głośno. Miał to wszystko w poważaniu. Ale dla świętego spokoju pokiwał głową i w myślach porządkował listę błędów swojej egzystencji. Miejscem pierwszym było zaadoptowanie Korei, drugim - wychowanie Kiku... Tysiąc dwieście osiemnastym - przyjście tutaj.
Feliks wszedł do pomieszczenia z buta i z uśmiechem na ustach zawołał:
- Jak Szwabiku mój ulubiony poszedł ci Mundialik?
Po tym usiadł zaraz naprzeciw Ludwiga, który dalej tępo wpatrywał się w ścianę. Tym samym mętnym i smutnym wzrokiem.
- Ludwiś, rozwiązała mi się sznurówka - zawołał Feliciano rozpaczliwym tonem, Niemiec dalej nic. Czas sięgnąć po radykalne środki. - Ludwiś, rozpiął ci się rozporek. Choć ze mną do łazienki, a rozepnę go jeszcze bardziej i zrobimy to tak jak w twoim ulubionym filmie.
Wszyscy zdumieni zerknęli na Vargasa. Ten stał dumnie przed Niemcami z uroczą minką. A Beilschmidt dalej nic. Włochy po tym się poddał i ułożył głowę na stoliku. Miał już dość tego zawieszenia po mundialowego.
- Szwabie? - zaczął Łukasiewicz. - Jak tam mundial? Opowiadaj. Jak tam twój brak awansu? Jak twoja przegrana z Koreą?
Feliksa miał dumną minę jak nigdy i z uśmiechem na ustach chciał kontynuować falę pytań, ale przerwał mu Alfred:
- A czy ty przypadkiem też nie odpadłeś w fazie grupowej?
Polska zaśmiał się w głos.
- Tak. Ale i tak to był najbardziej udany Mundial.
Japonia się zdziwił. Nie rozumiał tego entuzjazmu Polski. Przestał więc na chwilę wyklinać Belgię i zmarszczył brwi.
- Niby czemu? Przegrałeś dwa mecze, a mecz ze mną mimo twojego zwycięstwa został okrzyknięty przez wielu najgorszym meczem w historii mistrzostw.
- Bo Niemcy odpadli - odparł Feliks i wykrzyknął. - Ostatni raz tak dobrze się czułem za czasów Hołdu Pruskiego. I Grunwaldu.
Gilbert prychnął. Chciał już dodać, że nawet on by tak nie zjebał jak Niemcy z Koreą, ale ze względu na stan brata zamilkł. Milczenie jest złotem.
A jak o złocie mowa na salę wszedł właśnie dumny Francja. Ubrany był w koszulkę swojego zespołu, a na szyi miał powieszony złoty medal. Minę miał wesołą do granic możliwości.
Na widok wściekłości Anglii uśmiech Francisa tylko się poszerzył.
- O Arti. Jak tam mundial? Te medale wykonali z takiego nietrwałego materiału... A nie zapomniałem, ty nie wiesz. Bo masz czwarte miejsce.
Kirkland wstał z miejsca i z morderczą miną powiedział:
- Ty pieprzona żabo. Zabiję cię, a ten medal wsadzę ci w dupę.
- Och, nie wiedziałem, że chcesz zobaczyć te części mego ciała. Jeśli ci tak zależy, to możemy obejrzeć te części. Ale to ja coś ci włożę.
Arthur dosłownie rzucił się na Francję, powalił go na ziemię i zerwał mu z szyi medal, po czym wyrzucił go przez okno. Większość osób miała to gdzieś.
Hiszpania zauważył Rosję na horyzoncie uniósł topór z morderczą miną, ale ostatecznie się zawahał. W myślach porównał fakty. Rosja ma najwięcej czołgów ze wszystkich krajów. Ma też drugą najpotężniejszą armię świata.
Antonio stwierdził, że nie ma po co się mścić. I tak obaj przegrali ostatecznie. Jaka różnica czy w jednej ósmej finału czy ćwierć finale?
Ivan z uśmiechem na ustach niósł ze sobą butelkę wódki, nawet nie krył się z tym.
- Wiecie, gdzie towarzysz Chorwacja? - zapytał przesłodzonym głosem.
- Ryczy w łazience - rzucił Feliks, oceniając trunek w dłoni Braginsky'ego.
Gdyby ta wódka była kobietą, Łukasiewicz zagwizdałby i klepnąłby ją w tyłek, rzucając tekst na podryw średniej jakości. Ale była tylko wódką. Więc chłopak oblizał wargi końcem języka.
- Czemu? - zapytał Ivan. - Smuci się z tego, że przegrał finał czy cieszy się z drugiego miejsca?
- Nie wiem. Chyba on też tego nie wie. Ale wypada go pocieszyć prawda, Wania?
Braginsky zmarszczył brwi w wyrazie zamyślenia.
- Jedna flaszka na trzech? To słabo.
Łukasiewicz uśmiechnął się i ułożył dłoń na plecach Rosji. Szeptem dodał:
- W torbie mam jeszcze jedną.
Na twarz Ivana wpełzł dumny uśmiech w myślach stwierdził, że Polska bywa często przydatny. Więc razem ramię w ramię ruszyli pocieszać Chorwację.
Nic przecież tak nie jednoczy, jak litr czystej.
Reszta krajów za to dalej siedziała, narzekając.
- Pieprzę Chorwację i Belgię - mruknął Arthur.
Mocno zawiódł go ostateczny wynik. Miał nadzieję, że po przełamaniu klątwy ćwierćfinałowych karnych wygra.
- Raczej oni wypierzyli ciebie - dorzucił Francja z uśmiechem.
Arthur zaczął przeklinać, a Francis obserwował go z dumą.
Litwa uśmiechnął się i odpalił na telefonie e-book. Wreszcie miał spokój od obu zbyt napalonych na Mundial Słowian. Jego spokój przerwał Prusy:
- A ty co? Nie idziesz pić z kolegami? Opijać swoją nędzną sytuację, nawet się nie dostałeś.
Toris uśmiechnął się z kpiną:
- Lepiej nie pojechać, niż przegrać. Odnieś sobie to do dowolnej sytuacji.
Gilbert warknął, miał dość tych docinek. Raz się nie udało i już cały świat się śmieje.
- Oby twoi nawaleni koledzy wymyślili coś głupiego. Nie miałbym nic przeciwko rozbiorom twojego kraju.
- Racja - Laurinaitis pokiwał głową. - Ty się możesz cieszyć, bo ciebie nie mają już z czego rozebrać. Co najwyżej z godności. A nie to też straciłeś.
Beilschmidt chciał się już rzucić na Litwę i mu coś zrobić za tą uwagę, ale przerwał im głos.
- Rozbiory...
Ludwig przemówił po trzech dniach żałoby mundialowej. Jego głos był roztrzęsiony i ochrypnięty. A wszystkich nawet znudzonego tym wszystkim Chiny zaintrygowało, czemu akurat to słowo powtórzył.
- Trzeba zrobić rozbiory... - mruczał Niemcy.
- Ludwiś, przecież proponowałem ci to dwadzieścia minut temu - rzucił Feliciano, ale natychmiastowo uciszył go brat.
Niezdrowa aura zawisła dokoła. Wszyscy zdawali się zbyt zdumieni, by coś mówić, tylko przepełniony dumą Francja zapytał:
- O co ci chodzi?
- Ostatni raz nie wyszedłem z fazy grupowej w trzydziestym ósmym - odparł młodszy Beilschmidt.
Do wszystkich po chwili dotarł fakt, co było rok po tym. Kraje zamurowało, ton Niemiec był przerażający.
- No! - wrzasnął Prusy. - I trzeba było się śmiać?
Cisza na około była przerażająca. Po chwili i Gilbert umilkł uświadomił sobie, że po właśnie drugiej wojnie światowej przestał istnieć jako kraj.
Nikomu już nie było do śmiechu.
Przyznaję, że chciałam bardzo o tym napisać. I pożartować z tego.
Ten Mundial był skrajnie zaskakujący. I było warto to oglądać, może z wyjątkiem meczu Polska-Japonia.
Francuzi wygrali. (Rozum podpowiadał mi, że tak będzie, ale sercem i tak byłam za Chorwacją).
W każdym razie świetnie się to oglądało i z dumą napisałam o tym.
Tekst spontaniczny, bo nie chce mi się przewijać pewnego innego tekstu, który piszę. Przy siedmiu tysiącach słów jazda w dół długo trwa.
Z tekstem mogą być problemy. Wattpad odmawia mi posłuszeństwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro