Euro [GerIta]
W sumie to przed przeczytaniem polecam przypomnieć sobie opowiadanie "Mundial", gdyż to w sumie taki lekki, głupawy sequel.
Powstał bo jako ogromny fan piłki nożnej nie mogłam nie zechcieć o tym napisać. Przez mój brak czasu wyszło z lekkim opóźnieniem.
Ściągawka dla mniej lubiących piłkę, a chcących czytać:
.
— Kolejny kurwa raz — jęknął Yao po zbyt późnej refleksji.
Przetarł twarz dłonią, zmarszczył brwi z oburzeniem na wszechobecny gwar i mentalnie nie dowierzał we własną głupotę. Powinien zrozumieć, że coś jest nie tak. Na spotkaniu nikt z Azjatów się nie pokazał, nie było też nikogo z Afryki czy Ameryki Południowej. No dobra był Kiku, ale ten przez głupie poczucie obowiązku przybyłby, nawet gdyby spotkanie polegało na smarowaniu psim gównem ścian.
Nie... Przerwał sobie ten tok myślenia Chiny. Tamten scenariusz był lepszy od tego. A to wszystko przez to cholerne Euro, o jakim na śmierć zapomniał. I co najgorsze przyszedł tu i był skazany na widok tych idiotów!
Ukrył twarz w dłoniach, masując skronie. To będzie jedna z najdłuższych godzin jego i tak cholernie długiego życia. I tę paskudną chwilę jeszcze zaczął pogarszać Feliks ze swoją pokraczną logiką.
Polska (ewidentnie wstawiony od samej fazy grupowej) zachwiał się, wstając z miejsca i zachowując tyle powagi, ile mógł, rozpoczął z dumą w głosie:
— Wiecie? Od zawsze wiedziałem, że piłka nożna to mój talent — uśmiechnął się pewnie i mrugnął. – Wiedziałem, że jestem dobry. Ale nie sądziłem, że jestem tak... Zajebisty!
Wykrzyczał to do tego stopnia głośno, że Grecja zbudził się i spadł z krzesła. Jednak rozumiejąc, że nie dzieje się nic wartego uwagi, zasnął dalej na podłodze.
— Nie wyszedłeś nawet z grupy, pobiłeś rekord na najszybciej straconego gola i jesteś pierwszym przypadkiem samobója bramkarza. Rzeczywiście zajebiście — skomentował z drwiną Prusy.
— Możliwe... — stwierdził Polska i machnął ręką. – Ale nie o grupy chodzi. Słuchajcie! Może i przejebałem grupę. Ale zremisowałem z Hiszpanią! A na logikę, aby zremisować trzeba mieć taki sam poziom. A mając taki poziom jak Hiszpania... Hiszpania wygrała z Chorwacją. Ja jestem na poziomie Hiszpanii, która wygrała z wice mistrzem świata. A aby wygrać trzeba mieć od kogoś leszy poziom. Co oznacza, że mam poziom lepszy niż wice mistrz świata. Czyli teoretycznie jestem tak jakby wicemistrzem świata. To jest zajebistość! I po chuj mi wyjście z grupy na Euro przy czymś takim!?
Prusy zmarszczył brwi i popatrzył na Ludwiga w oczekiwaniu na próbę podważenia też debilnej logiki, ale Niemcy ciągle patrzył w drzwi, wypatrując Włoch. A zarówno Feliciano, jak i Lovino dziś nieziemsko się spóźniali. Zresztą nic dziwnego od finału pogrążyli się w świętowaniu.
Wszyscy pozostali uznali zaś, że ów wywód nawet nie zasługuje na komentarz. Jedynie z łazienki odezwał się zirytowany głos prawdziwego wicemistrza świata — Chorwacji.
— Jeb się Feliks!
I wtedy Ivan uniósł głowę. Włożył dłoń pod płaszcz i stuknął o siebie najwyraźniej ukrytymi tam dwoma butelkami. Polska za to spojrzał na niego porozumiewawczo.
— Te Chorwacjo! W tym roku w sumie też po tej porażce chyba potrzebujesz pocieszenia!? Prawda? – w tym czasie mrugnął do Ivana, sięgając do własnej aktówki.
Jednak głos z łazienki nie był im przychylny:
— Chuj wam w dupę! Mam tu wszystko, czego mi trzeba! Mam własną wódkę, mam zdjęcie Luki Modrića* i chusteczki! Spierdalajcie!
Ivan przybrał niewinny uśmiech na twarz.
— Oj towarzyszu~ my tak z troski chcemy ci pomóc.
— Gówno prawda! Ostatnio mnie uchaliście, wypiliście moją piersiówkę i szantażowaliście moją panią prezydent, że oddacie mnie jej, jak ściągnie bluzkę! A później...!
— Nieważne, nieważne. Dobrze wiesz, że to twoja wina! – krzyknął Feliks. – Nie chciałeś się podzielić piersiówką!
— Tak kurwa i przez to pijani wpierdoliliście się do hotelu, do mojej drużyny. Ot tak powiedzieliście, że personifikacje istnieją i zaczęliście śpiewać kurwa Jugosławskie pieśni wojenne wlewając im wódkę do gardła na siłę!
— Jakby nie chcieli, to by się bardziej opierali — odparł Ivan z miłym uśmiechem na mgliste wspomnienie tamtej nocy.
— Jasna cholera, jak mieli się opierać po tym, jak ty pokazałeś im, że masz odcięty łeb?! Połowa z nich była zbyt przerażona, by kurwa móc się ruszyć! – wykrzykiwał dalej z łazienki oburzony Chorwacja. – A to nawet nie najgorsze, co odpierdoliliście wtedy!
I ten monolog zdradzający nieznane nikomu aspekty wieczoru sprzed trzech lat, zapewne ciągnąłby się dalej, jakby na salę nie wparował Anglia. Anglia, którego wypatrywali wszyscy, a w głównej mierze Dania trzymający w dłoniach te paskudne oślepiające laserki*2*. Które rzecz jasna namiętnie zaczął włączać i celować.
— Jebcie się — powiedział tylko Arthur, siadając na swoim miejscu i opierając głowę o własną dłoń.
Co chwilę mrugając wściekłe, gdy paskudny ostry zielony promień zachaczał o jego oczy.
— Przyszedł najbardziej znienawidzony uczestnik — skomentował z uśmiechem Francja.
— Rzeczywiście wszyscy życzyli mu przegranej — podsumował Prusy, jaki właściwie od odpadnięcia Niemiec miał piłkę nożną znowu gdzieś.
— Oj tak~ dzięki jego paskudnej osobowości Włochy dostały więcej wparcia — podsumował optymistycznie Hiszpania.
Który może nie był najbardziej zadowolony z tego, że jego słodziutki, kochany Lovino, a raczej jego piłkarze, wygryźli go z jego drugiego ulubionego turnieju. Ale za to przegrana Anglii cieszyła go niemiłosiernie. Choć co prawda nie było to spalenie się floty czy kompletna porażka militarna, ale i tak cieszyła.
Arthur pozostał im obojętny, zmarszczył brwi, pokazał im środkowy palec i zasłonił oczy, jakie już go nieludzko bolały od cholernych laserków.
— Serio co wy w tym widzicie? — spytał nagle Alfred, przecierając sobie okulary i zatrzymując oglądany na telefonie film o Kapitanie Ameryce.
— W Lovino? — spytał najwyraźniej już skupiony na czymś innym Hiszpania. — Jego słodziutkie czerwone policzki, te wściekłe oczka ach i te mięciusie —
— Kurwa stop! — przyłożył mu Gilbert dłoń do ust. – Wystarczy, że to słyszę zawsze, gdy się upijesz.
Francję jedynie przytaknął, wyjątkowo woląc nie dodawać zbyt wiele na temat piłki nożnej, bo naprawdę był pewien, że ta mała zaraza Szwajcaria wtedy też się odezwie. A tego definitywnie nie chciał.
Na szczęście na pytanie Alfreda zdecydowała się udzielić odpowiedzi choć jedna w miarę kompetentna osoba:
— Piłka nożna to sport pełen kultury i historii — stwierdził elokwentnie Ludwig.
— Ale jest nudna — podsumował Alfred z irytacją. – Tak cholernie nudna. Dziewięćdziesiąt minut niczego. Żadnej bójki, żadnej siły, żadnych ekscytacji. Co tu można przeżywać?
I nim zdążył odpowiedzieć, ktoś wbiegł na salę. Słychać było już z daleka perfidny dźwięk, jaki wydają piłkarskie korki na posadzce, a później rozległ się niezbyt kultury ton:
— Wreszcie ktoś wam pokazał, jak wygląda dobra piłka — i w drzwiach ukazała się rzecz jasna brązowowłosa, niska postać z uroczym loczkiem. – Wszyscy możecie mi ssać za tamten mundial! Teraz dostanie wam się za to podwójnie, sukinsyny! Nie ma piłki nożnej bez reprezentacji Włoch!
I nie byłoby w tej wypowiedzi nic szczególnie zaskakującego, znając włoski temperament, gdyby nie mały detal.
— Feliciano?! — wykrzyknął z szokiem Ludwig, widząc z niedowierzaniem, jak jego zwykle uroczy chłopak zatacza się, wyzywając wszystkich.
I absolutnie każdy z szokiem otworzył usta. Zdawało im się oczywiste, że Niemcy musiał się pomylić, przecież to nie miało sensu.
Ale wtedy na salę wbiegła druga identycznie ubrana osoba, racząc ich jeszcze wulgarniejszą wypowiedzią:
— I co pieprzone jełopy!? Łyso wam!? Raz nas nie było, to teraz nadrobimy! Rozjebaliśmy już Euro, a zaraz rozjebiemy mundial! Chuj wam wszystkim głęboko w wasze jebane dupska, wy.... – i choć cały monolog Lovino był zdecydowanie dłuższy, należy go w imię kultury w tym miejscu uciąć.
Zaś jego brat w tym czasie z dumnym uśmiechem, i zapewne sporą dozą promili w wydychanym, usiadł jakgdyby nigdy nic na stole, tuż obok dłoni Ludwiga.
— Oglądałeś finał Ludwiś? — spytał Feliciano, przenosząc jedną nogę na jego eleganckie spodnie od garnituru.
Paskudne je przy tym zabrudził piaskiem z korków, jakie miał na sobie, ale wyjątkowo Niemcy nie widział w tym problemu. Tym bardziej że jego wzrok szybko podążył wzdłuż szczupłej łydki, ubranej w zadziwiająco seksowną piłkarską skarpetkę.
— Jak mógłbym nie oglądać — stwierdził Ludwig z uśmiechem. – To był śliczny mecz. Zresztą wszystko, co twoje jest śliczne...
Lovino zaś, jaki zakończył swoją salwę wyzwisk, spojrzał na to z obrzydzeniem i usiadł obok Hiszpanii.
— Szkoda, że odpadłeś.
I wszystkich obok zatkało na ten dziwny akt przyjacielskości w wykonaniu Romano. Antonio otworzył z szokiem usta.
— Chciałbym móc ci skopać dupsko w finale — dodał Lovino, ratując od zawału słuchaczy. – Mecz z Anglią ssał.
I choć nikt o zdrowych zmysłach nie nazwałby tego komplementem, dla Antonia było to definitywnie czymś w tym stylu. Dumnie uśmiechnął się i miał gdzieś przegraną.
A dialog o meczach toczył się dalej. Węgry dostała górę zasłużonych pochwał mimo odpadnięcia z grupy. Walia wyzywał organizację turnieju. Austria nazbyt oficjalnym tonem pogratulował Szwajcarii. Portugalia zaś przemilczał całą kwestię odpadnięcia na rzecz Belgii, jak zwykle zasłaniając się tym, że jego piłkarz zdobył tytuł najlepszego strzelca turnieju. A wszyscy mieli go już gdzieś, bo Portugalia od jakiś piętnastu lat jako argumentu w każdej piłkarskiej rozmowie używał monologu o Cristiano Ronaldo*3*.
Ukraina wesoło szczebiotała mimo porażki i wydawała się zadowolona i tak z dostania się do ćwierćfinału. Gorzej jej brat i Feliks, jacy tym razem nawet nie kłopocząc się z wchodzeniem do ustronnego miejsca, walili wódkę i wyklinali wszelkie możliwe okoliczności ich przegranych. Począwszy od piłkarzy („U Niemca by te trzy gole w jednym meczu strzelił”), selekcjonerów („Jakiegoś kurwa chuj wie, kogo zatrudnili, jakby on umiał tak wybierać piłkarzy, jak stroje”) do okoliczności („To właśnie niesprawiedliwość, raz się noga człowiekowi podwinie i przegra, a pewna menda, jaką jest ekhhem... Szwecja...ekhem nie da ci wygrać, nawet jak ma pewne wyjście z grupy”).
I zdawałoby się, że skończy się to spokojnie. Było nudno, było irytująco, ale względem mistrzostw wszyscy zachowali, na razie zdrowy rozsądek. No, gdyby pijany Polska nie zaczął robić wywodów, tych jeszcze głośniejszych.
— Uważam, że wiele meczów mogło nie pójść — zaczął filozoficznym tonem, jaki natychmiast sprawił, że połowa jeszcze zdolnych do słuchania zaczęła go ignorować. — W każdym razie sąsiad — rzecz jasna skierował wzrok na Niemcy.
A Ludwig jedynie na chwilę oderwał wzrok od Feliciano i zerknął na niego.
— No sąsiad przejebałeś ten mecz z Anglią. Jakbyś mówił, to bym na ciebie z samolotem zaczekał. Na Okęciu byśmy razem wylądowali. A drogę z Warszawy do Berlina może znasz. Wiesz to odwrotność tej z Berlina do Warszawy, tej, którą lubisz praktykować podczas wojen.
— Może z łaski swojej Feliks zamknąłbyś się — zaczął Prusy, rozglądając się w poszukiwaniu Litwy, bo od dobrego miesiąca chciał tej dwójce bęcwałów nawrzucać, jak za starych dobrych czasów i z szokiem odkrył, że Torisa nigdzie nie ma.
Podobnie jak nikogo z Bałtów i nikogo ze Skandynawii, z wyjątkiem Danii, jaki był tu tylko po to, by świecić w oczy Arthura laserkiem. Więc Gilbert tym bardziej się zirytował, że może co najwyżej sprzeczać się z Polską, do jakiego i tak nigdy żadne obelgi w kwestii piłkarskiej nie docierały.
— Twoje mecze ssały jeszcze bardziej — dodał Prusy zawiedziony tym, że nie może nikomu dopiec, bo nawet Austrii w tym roku poszło zaskakująco dobrze.
— Ja przynajmniej nie przegrałem z Koreą! — odparł Feliks i pociągnął zdrowo z butelki.
I wszyscy spojrzeli na niego z irytacją, bo po ostatniej przerażającej sytuacji nikt nie miał prawa tego wspominać. I może nie spadły bomby, ale fakt, że w jakiś sposób ten temat wbiegł do erotycznej rozmowy Niemiec i Włoch był równie zły.
— Pamiętasz Ludwig ten mecz? — spytał Feliciano już od dobrych pięciu minut siedzący na kolanach Niemiec i szepczący mu do ucha: — Zagraliście bardzo, bardzo źle.
I o dziwo odpowiedzią było jedynie:
— To może pokażesz mi te błędy.
I Feliciano uśmiechnął się zalotnie. Ciesząc się z tego, że do listy jego nagród po mistrzostwach Europy dołączyła możliwość dominowania w łóżku. Co rzadko robił i na co rzadko miał ochotę. Ale teraz miał i to bardzo.
— O tak Ludwig! Pokaże ci, jak źle grasz w piłkę! – rzucił prowokacyjnie Feliciano i w oczywiście wulgarnym geście zassał swoje dwa palce.
I choć Niemcy zwykle starał się zachować powagę, w sytuacjach publicznych, tym razem zrobił się cały czerwony i zaczął coś szeptać do ust siedzącego mu okrakiem na kolanach Feliciano.
— O tak~ — westchnął Włochy i uśmiechnął się wulgarnie, wycierając mokre od własnej śliny palce o marynarkę Ludwiga. – Mogę ci mówić, jak nędznie zagrała twoja reprezentacja~. Więc zacznijmy od tego meczu z Francją...
I starając się zrobić to ukradkiem, Niemcy wstał i zaczął nieść Włochy, jakiego nogi były zaplątane na jego biodrach.
— Mogę ci mówić o każdym błędzie twoich piłkarzy — mówił Feliciano dalej zbyt głośno i zbyt erotycznym tonem.
I w taki sposób dotarli do drzwi łazienki. A później ku uldze wszystkich zgromadzonych przekroczyli próg i zniknęli. A na Sali zapanowała pełna obrzydzenia cisza. Chiny po prostu wstał z miejsca i mamrocząc pod nosem „mam dość, kiedyś ludzie mieli chociaż godność” wyszedł z Sali, ewidentnie nie pamiętając pewnej zaskakująco podobnej sceny sprzed dwudziestu stuleci, do jakiej doszło podczas jego krótkiej wizyty w Starożytnym Rzymie.
Ale to była zapomniana kartka dziejów, warta osobnej opowieści, a nie tylko wspomnienia w takim momencie. Kiedy wszelka uwaga była skupiona na zbyt napalonych na siebie w dziwny sposób Ludwigu i Feliciano. Jakich dialog był co najmniej wywołujący zmarszczenie brwi, a co najwięcej refleksję nad sensem istnienia.
— To najbardziej żałosna rzecz, jaką widziałem — stwierdził z szokiem Prusy, patrząc na zamknięte drzwi.
Nikt nie był w stanie mu zaprzeczyć. Aż z łazienki rozległ się krzyk Chorwacji:
— Kto kurwa przeszkadza mi w waleniu konia!?
I wszyscy zamilkli, przypominając sobie dokładnie listę rzeczy, jakie miał ze sobą Chorwacja. Wódka, zdjęcie kapitana jego drużyny i... Chusteczki...
— A jednak Ludwig spadł na drugie miejsce — stwierdził Gilbert.
A Polska i Rosja ukradkiem na siebie spojrzeli w zdumieniu i jakiejś dziwnej refleksji.
— Ostatnim razem też miał podejrzanie dużo zużytych chusteczek... — zaczął Ivan, najwyraźniej widząc coś przed oczami.
— I ta plama... — kontynuował myśl Polska, coraz więcej chyba rozumiejąc z ostatnich wyraźnych wspomnień tamtej nocy. – Ja w tym miałem rękę! Kurwa!
Ale nikogo absolutnie to nie obchodziło. Wszyscy byli zbyt zajęci próbą pojęcia własnego błędu, jakim było w ogóle przybycie tutaj.
Nawet Lovino, który jeszcze minutę temu był jak na swoje standardy radosny i usatysfakcjonowany skopaniem tyłków całej Europy w piłkę. Teraz zamarł z grymasem na twarzy i z wielką chęcią, by wyciągać swojego brata z tej cholernej łazienki i sowicie opieprzyć za takie czynności wykonywane ze Szwabem.
Ale dziwne jęki zmieszane z wrzaskami obrzydzenia Chorwacji jednak uświadomiły go w tym, że teraz lepiej już nie interweniować.
— O tak! Ludwiś a teraz pokaże ci dobry rzut wolny!
Wszyscy spojrzeli po sobie z niezrozumieniem i po chwili usłyszeli Chorwację.
— Kurwa nie! Nie kurwa! Ja się stąd nie ruszam, nieważne co zrobicie! To moje miejsce seksualnych fantazji! Nie wasze!
Cisza na sali była zaskakująca. Nawet Japonia zdawał się nerwowy i spoglądał ukradkiem na wyjście. Aż w końcu Ameryka po nerwowym odkaszlnięciu spytał:
— My po coś w ogóle tu jesteśmy?
Francja wzruszył ramionami i stwierdził:
— To Niemcy zwykle to zwołuje i o czymś tam mówi.
Wszyscy pokiwali głowami.
— Czyli możemy iść? — zapytał niepewnie Lovino, naprawdę chcąc nie słyszeć zbyt głośnych wypowiedzi swojego brata zza drzwi łazienki.
— Najwyraźniej tak — oświadczył Prusy suchym głosem.
Wszyscy zaczęli z wolna wstawać i zbierać się z ulgą do domów. Pozostali tylko Polska i Rosja zbyt pijani, by przejmować się czymś tak nieistotnym, jak koniec konferencji. Śmiali się i kończyli właśnie trzecią butelkę wódki. I planowali do prezydenta, którego z nich zadzwonić dla jaj z zastrzeżonego.
I nie słyszeli pełnych obrzydzenia wrzasków Chorwacji, jaki ze Słowiańskim zapałem nie chciał ustąpić mimo zerowego sensu swoich działań.
Cóż w każdym razie Feliciano świętował z nich wszystkich najlepiej. A jak? Cóż to wypada ocenzurować i przemilczeć.
.
*Luka Modrić — kapitan drużyny Chorwacji, uznawany powszechnie za jednego z najlepszych piłkarzy w dziejach Chorwacji, zwycięzca nagrody na najlepszego piłkarza roku 2018.
*2* Na meczu Dania — Anglia doszło do sytuacji, gdzie Angielski kibic świecił na moment przed karnym duńskiemu bramkarzowi laserkiem po oczach.
*3* - Nie sądzę, że muszę komuś tłumaczyć kim jest Cristiano Ronaldo. Nawet jeśli nie lubi się piłki nożnej jest często karykaturyzowany przez memy w tym stylu:
.
Cóż nie wiem co myśleć o tekście. Szczerze mówiąc, pisało mi się go fajnie, ale może to przez wzgląd na piłkę nożną. Ogółem sądzę, że mnie śmieszy, ale to kwestia tego chyba, że mój humor ostatnio sięga dna.
A co do Euro, choć Włosi nie byli moją ulubioną drużyną turnieju, to cieszę się z ich zwycięstwa. (Osobiście moją ulubioną drużyną jest Chorwacja, ale cóż...)
A jak w waszym przypadku, kibicowaliście komuś?
(I kocham kontrast między przypisem numer 1 i 3)
Dziękuję za przeczytanie! I miłego dnia życzę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro