Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lets celebrate because why not

Samantha nie była pewna, czy świętują jej oficjalny awans na Kapitan Amerykę, czy fakt, że w końcu udało jej się zejść z Buckiem. No cóż, nie chciała narzekać. Obie okazję nadawały się do świętowania.

Ta druga może nieco bardziej, przyznała w duchu. Ostatniego chłopaka miała w liceum, a rozeszli się, bardzo romantycznie, na balu maturalnym, kiedy oświadczyła mu, że chce wstąpić do wojska. Później nie było czasu, jedynie udane lub mniej udane randki z udanym lub mniej udanym zakończeniem. 

Zawsze była rozpoznawalna w swojej okolicy. Początkowo dzięki swoim rodzicom, którzy przed śmiercią byli tam uwielbiani i szanowali. Potem wstąpiła do wojska, co nie mogło ujść uwadze jej sąsiadów, w dobry i zły sposób. Nikt jednak nie rzucał jej tekstami ''ale jak to kobieta w wojsku, powinna znaleźć sobie faceta i się ustatkować, to nie jest zawód dla bab'', kiedy zaczęła być Falcon. To samo zadziało się wtedy, kiedy znowu wróciła do miasteczka, tym razem jako Kapitan Ameryka. 

Sarah szturchnęła ją, wyrywając pilotkę z zamyśleń. Uniosła brew, jakby chcąc zapytać, czy wszystko w porządku, a jej młodsza siostra machnęła na to ręką. Rozłożyła kubki, po czym rozejrzała się za swoimi siostrzeńcami. Ci natomiast droczyli się z Buckym parę metrów dalej, bijąc się z nim na żarty. Samantha uśmiechnęła się na ten widok, mając również nadzieję, że ciasto, które brunet miał w rękach, dojdzie do nich całe. Na szczęście wszystko dobrze się potoczyło, a ciasto bezpiecznie pojawiło się na stole. 

I jeśli było coś słodsze od niego, był to szczęśliwy James Barnes. 

Zdjął swoje okulary i objął brunetkę w pasie. Ta mruknęła zadowolona, po czym pokazała środkowy palec jej śmiejącej się siostrze. 

- Nie bądź taka niemiła, Samantho - mruknął jej Bucky do ucha. 

- Skoro jesteś moim chłopakiem, to nie mogę być dla ciebie aż tak niemiła. Muszę przenieść to na kogoś innego - wyjaśniła, a ten parsknął śmiechem i pocałował ją w policzek. 

Ludzie się cieszyli. Nie mogła im tego zabronić, chociaż sama miała mieszane uczucia. Flag Smashers odeszli, ale nie tak, jak powinni. Nie mieli szansy na odkupienie swoich win, zostali zabici. Sharon uratowała wtedy Sam życie, ale od tego momentu dziewczyna patrzyła na nią jakoś inaczej. Miała wrażenie, że agentka jest zupełnie inną osobą. Może stało się to za sprawą Steve'a i Peggy? 

Tyle osób do niej podchodziło, gratulowało jej, mówiło, jak bardzo są z niej dumni. Nie wszystkich kojarzyła, ale i tak była tym wszystkim okropnie wzruszona. Wiedziała, ile musiała dla nich znaczyć czarnoskóra Kapitan Ameryka, jak długo czekali na taką postać. 

To właśnie dla nich nią została. 

Kiedy rozmawiała z Torresem, który zafascynowany opowiadał o naprawie jej starych skrzydeł i wypytywał ją o wiele rzeczy z nimi związanymi, zerknęła na Sarah rozmawiającą z Buckym. Na jego metalowej ręce uwieszeni byli AJ i jakaś dziewczynka, którą kojarzyła z jego szkoły. Twarz mężczyzny wydawała się taka zrelaksowana, taka spokojna. Jego śmiech ją koił. Wiedziała, że jeszcze minie parę lat, zanim będzie z nim zupełne w porządku. Ale chciała mu towarzyszyć podczas każdej minuty, podczas każdego koszmaru. 

Była w nim tak beznadziejnie zakochana

***

Bucky, w XX wieku, lubił tego typu imprezy i nikt nie musiał go do nich zmuszać. Lubił się dobrze bawić, lubił patrzeć, jak ludzie dobrze się bawią. Przez wojsko nie miał na nie wiele czasu, ale korzystał z każdej możliwej okazji. 

Kiedy Wakanda go uleczyła, zdał sobie sprawę, że nienawidzi takich większych spotkań towarzyskich. Źle czuł się w tłumach, szczególnie, kiedy było wokół niego dużo dzieci. Zawsze się bał, że kogoś skrzywdzi. No i serum nie pozwalało mu się porządnie upić, co też przeszkadzało w dobrej zabawie. 

Dlatego, kiedy Sam oznajmiła mu, że miasteczko urządza małe przyjęcie, patrzył na to bardzo sceptycznie. Niby małe, ale jednak przyjęcie. Widział po kobiecie, że też ma średnio na nie ochotę, ale była zdeterminowana w nim uczestniczyć. Więc postanowił pójść dla niej. 

Tyle rzeczy mógł dla niej zrobić.

Nie było źle. Żadnych osądzających spojrzeń, wszyscy byli tacy mili. Dzieciaki były urocze, zafascynowane jego metalowym ramieniem, a on nie umiał ich odgonić, tylko pozwalał im się na nim bawić. 

Rozmawiając z Sarah, która między zwykłą rozmową wygłaszała mu także typowe ''jesteś ok, ale zrób coś tylko mojej młodszej siostrze...'' zerknął na Samanthe, z zainteresowaniem słuchającej Torresa. Nie mógł zatrzymać lekko nieprzyjemnego uczucia w klatce piersiowej, podobnego do tego, które czuł, kiedy dziewczyna musiała się trzymać w Madripoor blisko Zemo. Szybko się z tego otrząsnął. Byli przyjaciółmi, nic więcej. 

Pod wieczór udało im się znaleźć trochę czasu dla siebie. Kiedy pilotka stała na molo, mężczyzna podszedł do niej i złapał ją za rękę. Ta przysunęła się bliżej niego, aby mógł objąć ją ramieniem. Sam zerknęła w tył, gdzie parę ludzi tańczyło do nieco wolniejszej muzyki. 

- Jesteś ostatnią osobą, którą bym posądził, że lubi takie rzeczy - zaśmiał się Barnes, a ta przewróciła oczami, po czym pociągnęła go tam. 

Jedną ręką objął ją w talii, a drugą złapał za rękę i trzymał na wysokości ramienia. Sunęli w rytm powolnej muzyki, podobnie jak inni. 

- Dobrze się bawisz? - zapytała Samantha - Wiem, że pewnie nie przepadasz za takimi...

- Nie jestem starym zgredem - oburzył się Bucky i roześmiał - Jest dobrze. Jest miło. 

- Wszyscy cię lubią - zauważyła Sam - Pytają, czy zostaniesz tu na dłużej.

- Coś obiecałem. I zamierzam tego dotrzymać. Świat się póki co nie wali, więc czemu by nie - oświadczył brunet - Poza tym, lepiej się tu czuję, niż w zatłoczonym mieście. Mam tu lepsze widoki.

- No cóż, muszę się zgodzić. Od pewnego czasu widoki tutaj zrobiły się o wiele, wiele lepsze - roześmiała się Sam i przechyliła głowę - Kocham cię. 

- Ja ciebie też - powiedział, zbliżając się do niej i delikatnie muskając jej usta swoimi. 

Był w niej tak beznadziejnie zakochany. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro