36
Gdy się obudziłam Charlie jeszcze słodko spał. Odziwno byłam ubrana. Pewnie Charlie mnie ubrał. W trakcie moich przemyśleń charlie sie obudził i powiedział.
- O czym tak myślisz?
- O wszystkim.- Odpowiedziałam.
-Ja i tak wiem że o mnie.- wybuchnełam śmiechem.
-Tak o tobie.- Wtóliłam sie w niego i zaciągnełam się jego perfumami bardzo mocnymi peefumami. Były boskie takie odużające. Tą piękną chwile przerwało nam pukanie do drzwi. Szybko zbiegłam na dół a za mną Charlie. Gdy otworzyłam drzwi nikogo nie było tylko jakieś pudełko. Może to listonosz od teraz tak bedzie roznosić poczte.(xD) Wziełam paczke i postawiłam ją w kuchni na stole. Charlie zaczoł ją odpakowywać. Były jakieś papiery i zdjęcie na którym była nasza Anabeth.
-O nie to od Claris.-Powiedziałam.
-No chyba tak. A co jeśli ona ma Anabeth.-Charlie zaczoł szukać telefonu ze strachem w oczach.
-Misiek spokojnie to są zdjęcia zrobione dobre dwa lata temu.-Uspokoił sie.
-Czego ona chce.
-Ciebie.- Powiedziałam.
-Tyle dobrze że Ana jest bezpieczna. Leo mówił że bedzie sie dobrze nią opiekować a jak tylko zobaczy Clariss to wezwie ochrone.
-To dobrze.- Powiedziałam i zaczełam grzebać w tym pudle.
Wśród zdjęć znalazłam też kartke.
Prosze was nie nienwidźcie mnie. Nie robie tego z własnej woli. Spotkajmy sie dziś o 18 w parku. Nie bujcie sie będe sama.
-Charlie?
-Hmmm?
-Przeczytaj to.-Podałam mu kawałek wydartej kartki z zeszytu.
-Teraz już nic nie rozumiem. Kto kazał by jej to robić?
- Nie wiem, Ale mam już tegocpo dziurki w nosie.-Powiedziałam po czym opadłam na kanape.
-Musimy iść.-Dopowiedziałam.
-Tak. Tylko musimy przyjść po osiemnastej po to aby sie upewnić że jest sama,
Podeszłam do niego i go przytuliłam. Ciesze sie że go mam.
-Kocham cie.-Powiedziałam po czym dałam mu namiętnego buziaka w usta.
-Też cie kocham.Przejdziemy przez to razem. Moja kocico.
Na to ostatnie sie zaśmiałam.
Godziny mijały a 18 coraz bliżej.
CDN
Przepraszam za tak długą przerwe. Jak wiecie jeszcze miesiąc i koniec roku szkolnego. Cały czas sie ucze i poprawiam oceny.
#Bambinoska
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro