10
Obudziłam się, a obok mnie nie było chłopaka. Wstałam i poszłam w kierunku kuchni, z której dobiegał zapach kawy.
-Doberek!
-Dobry.
-Zrobiłem jajecznicę, siadaj przy stole.
Usiadłam na krześle i patrzyłam przez okno na panoramę miasta. Blondyn postawił przede mną talerz, a potem sam usiadł do stołu ze swoja porcją.
-Ile masz wolnego?
-Z weekendem cztery dni, o której idziesz do agencji?
-Na 10.00 czyli za godzinę, zjesz śniadanie i polecimy do twojego domu.
-Polecimy? Chyba zapomniałeś, że nie mogę używać daru, a z tobą nie latam.
-Ugh. A więc jak zjesz śniadanie, to PÓJDZIEMY do twojego domu.
Zjedliśmy na spokojnie posiłek, przebrałam się w mundurek UA, tylko że marynarkę zawiązałam sobie w pasie. Zjechaliśmy windą na parter i wyszliśmy z budynku. Szliśmy przez centrum kierując się na obrzeża miasta, przez całą drogę rozmawialiśmy. Co jakiś czas zatrzymywali nas przechodnie prosząc o autografy. W końcu dotarliśmy do mojego domu, który jak zwykle był pusty.
-Przez ten festiwal stałaś się rozpoznawalna, *szeptem* a szczególnie wzbudziłaś zainteresowanie u chłopaków.
-Zazdrościsz?
-Co... nie, niby czemu tak uważasz?
Zanim zdążyłam odpowiedzieć usłyszałam miauczenie mojego kochanego kocura.
-*przykuca* Cześć kurczaczku, chodź do pańci.
Jednak ten parszywy rudzielec mnie ominął i zaczął łasić się do nóg blondyna.
-On mnie kocha bardziej.
-Zdrajca, dziękuję za odprowadzenie kuraku oraz za nocleg. Powinieneś się już zbierać, zostało ci tylko 5 minut.
-Do zobaczenia później.
Skrzydlaty chłopak odleciał, a ja postanowiłam spojrzeć na grupę klasową.
Alien Queen: Kto jest za tym, aby iść na lodowisko?
Taśma: A nie lepiej utworzyć ankietę?
Alien Queen utworzył/a ankietę "Wyjście na lodowisko"
Chętny/a-12 głosów
Nie idę-8 głosów
Alien Queen: Spotkajmy się o 13.40 pod bramą szkoły.
Zostało mi ponad trzy godziny do spotkania, w tym czasie posprzątałam dom i zjadłam obiad. Kilka minut po 13 wyszłam z domu i poszłam w kierunku szkoły. Na miejscu było siedem osób, z którymi się przywitałam. Gdy ostatnia osoba się pojawiła, poszliśmy całą grupką na najbliższe lodowisko. W czasie drogi rozmawiałam z dziewczynami na różne tematy, przez co droga szybko nam zeszła. Kupiliśmy bilety i wypożyczyliśmy łyżwy, które założyliśmy i weszliśmy na lód. przejechałam jedno kółko i zauważyłam Midoriyę, który strasznie się trząsł i mocno trzymał się bandy. Podjechałam w jego stronę.
-Nie umiesz jeździć?
-J-ja po raz pierwszy jestem na lodowisku.
Złapałam chłopaka za jego dłonie i się do niego uśmiechnęłam.
-Nauczę cię, to jest całkiem proste. Najpierw odpychasz się jedną nogą, a następnie drugą i tak cały czas.
Chłopak jeździł ze mną przez chwilę, dopóki się nie wywróciliśmy.
-Przepraszam, przepraszam, przepraszam, to wszystko moja wina.
-To nie twoja wina Midoriya, zawsze się to zdarza za pierwszym razem. A poza tym to moja wina, nie powiedziałam ci, że jak czujesz brak równowagi to musisz kucnąć i wyciągnąć ręce do przodu.
Wstaliśmy i tym razem chłopak jeździł sam, a ja na wszelki wypadek obok. Miło nam się rozmawiało, jednak nasz czas się skończył i rozeszliśmy się do domów. Szłam z zielonowłosym, bo jak się okazało mieszkaliśmy na tym samym osiedlu tylko z dwóch innych stron.
-Naomi, wczoraj głupio się zachowaliśmy...
-Nie Midoriya, to ja zachowałam się głupio, nie powinnam mówić do was tak ozięble. Po prostu moja moc przewidywania przyszłości pojawiła się 8 lat temu, jednak wtedy nie sądziłam, że to może być moja moc.
-To wtedy żona jednego z bohaterów umarła, jednak nie mogę sobie przypomnieć kogo.
-Moja mama, przewidziałam jej śmierć kilka miesięcy wcześniej, jednak ja uważałam, że to tylko moja wyobraźnia. Od tamtego czasu widzę różne rzeczy, np. następne ruchy przeciwnika, jednak każda dalsza wizja dotyczy śmierci. Raz uratowałam chłopaka przed jego śmiercią, a na następny dzień znaleziono go martwego.
-Czyli twoje wizje sprawdzają się zawsze, nawet jeśli ktoś kogoś uratuje ten człowiek i tak musi umrzeć, współczuję.
-A ty jak sobie radzisz z One for all?
-H-huh a-a c-co t-to j-jest?
-Hahah spokojnie wiem od dawna o mocy All Mighta, mój tata był jego pomocnikiem i kiedyś podsłuchałam ich rozmowy na ten temat. Ale mi się wtedy oberwało od ojca. Obiecałam, że nikomu nie powiem, a wujek wszystko mi wyjaśnił. Bardzo zainteresowałam się tym tematem, nawet szukałam informacji o poprzednich użytkownikach.
-Naprawdę?!
-Aha, jestem fanką wujka tak samo jak mój tata. A gdy zobaczyłam ciebie jak używasz swojej mocy, od razu wiedziałam, że to OFA, a poza tym wujek strasznie cię faworyzuje. Nie przytłacza cię to trochę, że jesteś następcą tak wielkiego bohatera?
-Właściwie to ciągle czuję presję, nie potrafię jeszcze kontrolować mojego daru, przez co ciągle łamię swoje kości.
-Masz może kartkę i długopis?
-Tak, proszę.
-Dziękuję. Mamy ze sobą coś wspólnego, ty robisz notatki o bohaterach, a ja o OFA i jej użytkownikach. Masz swoją moc czy byłeś quirkless jak wujek?
-Quirkless.
-Jesteś strasznie spięty, wszystko ok?
-Po prostu to dla mnie ciężki temat.
- Znęcano się nad tobą, prawda? Widać to po twoim notatniku, sama bardzo uważam na notatnik, więc raczej przez przypadek go nie podpaliłeś. To był Bakugou, prawda? Nie musisz odpowiadać, w pierwszy dzień UA patrzył się na ciebie tak jak na złoczyńcę.
-Zanim stwierdzono, że jestem quirkless ja i Kachan byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, potem uważał mnie za kogoś gorszego, ale ja zawsze miałem go za przyjaciela. Powiedziałem mu o OFA.
Stanęliśmy przed moim domem, a ja przytuliłam mocno chłopaka.
- Nie przejmuj się Midoriya, teraz masz nas, do zobaczenia.
-Do zobaczenia i dziękuję, że mnie wysłuchałaś.
-Polecam się na przyszłość.
Weszłam do domu, a w salonie siedział ojciec, łzy same zaczęły spływać mi po policzkach. Mężczyzna wstał z kanapy widząc mnie, a ja rzuciłam się na niego.
-Spokojnie, powiedz co się stało.
-Na festiwalu miałam wizję. Widziałam jak umierasz, ja nie chcę zostać sama.
-Spokojnie, no już nie płacz, poradzimy sobie jakoś, jak zawsze. A teraz idź na górę, odpocznij.
Położyłam się na swoim łóżku i z wyczerpania zasnęłam.
*Sir Nighteye POV*
Zadzwonił dzwonek do drzwi, a gdy je otworzyłem zastałem Hawksa.
-Ooo witaj Sir Nighteye, jest Naomi?
-Śpi.
-No nic, będę się zbierał.
-Czekaj, powiedziała ci o wizji?
Chłopak spoważniał, a na jego twarzy nie było widać rozbawienia.
-Tak.
-Zaopiekuj się nią, gdy mnie nie będzie.
-Mam zostać jej opiekunem?
-Raczej oboje dobrze wiemy kim, widziałem jej przyszłość. Pogodziłem się z tym, jednak jeszcze nie zaakceptowałem tego do końca, więc nie myśl sobie za wiele. Bądź przy niej, będzie tego potrzebować.
-Oczywiście, dziwi mnie tylko, że przyjął pan to tak spokojnie.
-Zawód bohatera jest ryzykowny, w sumie nie sądziłem, że pożyję tak długo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro