Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

<3 Pan Mojego Serca <3

  "Już osiem tygodni odkąd pochowaliśmy króla Władysława. Nasze wspólne jutro było już bardziej niż pewne. Cieszyliśmy się każdą chwilą, która była nam dana. A nasze co nocne rozmowy nie ustawały. Wsuwałem się pod koc i słuchałem opowieści o zielonych Litewskich lasach"

Złapał Litwina i powalił go na ziemię. Wybuchnął śmiechem, widząc jak twarz towarzysza poczerwieniała. Z oczu Torisa biła radość taka jak nigdy wcześniej. Leżał spokojnie, patrząc na Polaka, który zdawałoby się, że czekał na jakieś słowo z jego ust. Lubił, kiedy Litwin nieśmiało prosił o kolejny pocałunek. Położył się na nim i mocno wtulił. Zaszumiał las, a polanę owiał ciepły wiosenny wiatr.
— Mam cię, Lićku... Teraz zasługuję na nagrodę — wyszeptał, czując na plecach dotyk jego dłoni. Feliks zsunął się niżej, na tyle ile potrzebował, by móc słyszeć bicie jego serca. Przymknął oczy i wsłuchiwał się w ten dźwięk, który razem z szumem liści tworzył cudowną melodię.
— Powiedz, że to serce bije tylko dla mnie i dla nikogo innego nigdy bić nie będzie — Podniósł się, opierając ręce na trawie, zaraz nad ramionami Litwy, który teraz przewróciwszy Polskę pod siebie, namiętnie go pocałował. Złożył tym swego rodzaju przysięgę tak, jak rycerz składa damie serca. Chociaż... W tym przypadku Feliks był raczej panem jego serca.

Tymczasem Wawel ponownie był szykowany do ważnej uroczystości. Możni kasztelani i książęta zjeżdżali się na koronację nowego króla. Kazimierz miał już dwadzieścia trzy lata, a przez swoje doświadczenie i przygotowania wydawał się najlepszym (przynajmniej zdaniem większości) kandydatem do tronu. Niestety tego zdania nie podzielała Kunegunda zwana Łokietkówną wraz z synem. Długo trwały spory na zjeździe koronacyjnym, gdzie książę Bolko upierał się, że on lepiej władałby krajem. Miał za sobą z resztą kilka wygranych, był dobrym strategiem, jednak to Kazimierz był zdecydowanym faworytem poprzedniego króla. Feliks stał wtedy i trzymając ucho przy drzwiach, nasłuchiwał. Od tego wydarzenia minęło trochę czasu. Lud się radował. Tak samo, jak oni, wracający na nogach z lasu, mocno trzymający się za dłonie. Nim doszli do miasta, minęła może nawet godzina. Szczęśliwi w końcu czasu nie liczą, czyż nie? Mijali po drodze kilka powozów, zapewne ruszających na zamek. Feliks nagle zapatrzył się na jeden kramów. Złotnik pokazywał swoje wytwory, próbując je sprzedać. Piękne pierścienie... Medaliony... Czego dusza zapragnie. Nagle przerzucił swój wzrok na Litwę
— Liciu daj mi jeszcze buzi! — Uwiesił się na Lićkowym ramieniu, puszczając jego dłoń. Uśmiechnął się w stronę kochanka, zbliżając się w stronę jego twarzy. Ten jednak szybko odsunął się, co spowodowało zawód ze strony Felka. Nadął policzki.
— Liciek, najdroższyyyyyyyy... A ja ci oddałem moje rodzynki, które dostałem od królowej Elżbiety. — Obrócił się do niego plecami, przytupując nogą.
— Nie przy ludziach, Feliksie... — Wyszeptał Toris, łapiąc Felka za ramiona.
— Nie znam cię. —Na targu była masa ludzi, którzy oglądali różnorakie towary, a z karczmy dobiegała znana im melodia "Chmielu, oj chmielu". Oj chmielu chmielu, ty bujne ziele, nie będzie bez ciebie żadne wesele.
— Wstydzisz się mnie. Pf. — Dodał po chwili.
— A jeśli kupię ci jakieś inne bakalie? — Starał się jakoś przekupić Felka, który wbrew pozorom był istotką przekupną. Skierował wzrok na niego, dalej udając obrażonego na cały świat.
— Nie ma buzi, nie ma wybaczenia, panie Torisie.
— Skoro tak, to sobie tu zostań. Ja wracam na Wawel. Z pewnością oczekują tam naszej pomocy — Poszedł przed siebie, westchnąwszy. Wiedział, że Feliks i tak za nim pójdzie.

Drzwi auli znowu się otworzyły. Zapowiedziani zostali pierwsi goście, zaproszeni na jutrzejszą uroczystość. Posłaniec króla Karola, a wraz z nim Elizabeta Héderváry, personifikacja Węgier. Polak natychmiast się rozpromienił, biegnąc w stronę przyjaciółki. Jadwiga zawsze patrzyła na takie sytuacje przychylnie. Feliks nie robił tym jakichś większych szkód. Mocno przytulił Węgierkę. Uśmiechnęła się, głaszcząc Felka po głowie.
— Witaj, Feliksie. Królowa Elżbieta i król Karol przysyłają gorące pozdrowienia i żal, że nie mogą uczestniczyć w tak ważnym dla was dniu — Odsunęła się, by powitać stojących obok Torisa, Annę i Kazimierza. Zrobiła kilka kroków, po czym ukłoniła się, okazując im należny szacunek.
— Mam nadzieję, że królowa cieszy się dobrym zdrowiem — Powiedział Kazimierz, przyglądając się zjawiskowo ubranej węgierskiej personifikacji. Nie było tajemnicą, iż książę wodził wzrokiem za damami, zwłaszcza tak urodziwymi, jak Elizka.
— Owszem, pani węgierska ma się dobrze, królu — Elizabeta nie bardzo wiedziała, co powinna odpowiadać. Po raz pierwszy wysłano ją razem z posłem. Rzadko kiedy opuszczała Budę. Miała tam mnóstwo obowiązków. Anna odsunęła się nieco do tyłu, nie słuchając wymiany zdań między Jadwigą, Kazimierzem a panienką Hedervary, do której znowu przykleiła się personifikacja wieloletniego przyjaciela. Pocałował ją w policzek, a dziewczyna zachichotała. Często zachowywali się w ten sposób, choć zawsze odbierali to w sposób czysto przyjacielski. "Nic poza przyjaźnią"— Obiecali sobie przed laty. Tylko czy inni byli w stanie tak odebrać ich zachowanie? Wielu na dworze mówiło, zakładało, iż kiedyś w końcu dojdzie do Polsko-Węgierskiego małżeństwa. W końcu to polska księżniczka zasiadała na węgierskim tronie.
Resztę dnia spędził z przyjaciółką, która opowiadała jej o sytuacji w Budzie.
— Eliziu... Jeśli możesz mi odpowiedzieć, dlaczego Elżbieta, jakby to delikatnie ująć, hm... ostatnio cały czas zakrywa dłonie? Zauważyłem podczas jej ostatniej wizyty na Wawelu... — Położył głowę na kolanach Węgierki. Uniósł wysoko rękę i spojrzał przez pace na chmury, powoli płynące nad wawelskim dziedzińcem. Elizabeta jakby posmutniała.
— Odkąd na dworze rozeszła się plotka o ciąży Klary z Kazimierzem, ta dziewczyna nie miała życia... Rodzina Zach chciała się zemścić, atakując króla, a w konsekwencji okaleczając moją królową. Biedna Pani Węgierska... Jeśli dałoby się uniknąć wszelkich rozlewu krwi, pomóż nam, Boże... — Powiedziała bardziej do siebie, niż do niego. Było czymś normalnym, że obawiała się tego.
— A jak się miewają księżniczki?
Chłopak zaśmiał się cicho, gdy zeszli na weselszy temat. Od razu zaczął rozwodzić się nad pobożnością Elżbietki.
— Powiedziała królowej Jadwidze, że chce iść do klasztoru, dasz wiarę? — Nie przestawał się uśmiechać. To popołudnie było jednym z weselszych. Aż chciało się żyć.

— Feliksie..? — Toris przysiadł na ławce. Korytarze Wawelu dzisiaj nie zdawały się tak ponure wieczorami. Oświetlało je światło świec, z kuchni aż do tego miejsca niósł się zapach dobrze znanych Feliksowi potraw. Różnego rodzaju mięsiwa, polewek, a nawet wina, które ulało się jakiś czas temu podczaszemu, przenoszącemu je w inne miejsce. Że też żadna służka jeszcze tego nie posprzątała. Litwin przymknął oczy. Zmęczenie powoli brało górę. Cały dzień w końcu był bardzo zajęty. Prócz chwili spędzonej na spacerze z Feliksem, nie miał czasu na odpoczynek. Pomagał w kuchni, omawiał z królem szczegóły jutrzejszej uroczystości, a Feliks? On wolał rozmawiać z Węgrami. Czy ona rzeczywiście była aż tak ważna? N-nie możliwe, by Feliks go w jakikolwiek sposób oszukał. Kochał tylko jego, nie miał powodu do zazdrości. Polak usiadł obok i chwyciwszy dłonie Torisa, spytał:
— Tak, umiłowany?
— Tak właściwie, kim jest dla ciebie panienka Elizabeta..? — Puścił dłonie Polski, słysząc kroki dochodzące z końca korytarza. Dalej przybywali goście. Postać Niemierzy z Gołczy pojawiła się na horyzoncie, zaraz za Jaśkiem z Melsztyna. Zawsze wierni królowi Władysławowi... Felek zawsze podziwiał ich odwagę. Skinął im głową. Kiedy zniknęli, na nowo mocno złapał dłonie Litwina. Uśmiechnął się czule. Przycisnął jedną z dłoni do swojej piersi.
— Liciek, czym się tak frasujesz?
Laurinaitis czuł delikatne ruchy klatki piersiowej unoszącej się przy wdechu, a zaraz potem opadającej znów przy wydechu. Popatrzył na swoje nogi, nie wiedząc kompletnie, co odpowiedzieć. Martwił się wszystkim, aż brzuch zaczął go boleć.
— J-ja nie wiem, Polsko.
— Przecież miłuję tylko ciebie, wiesz o tym — westchnął.
Naprawdę, mógł Litwie tłumaczyć godzinami, a do niego to jakby nie docierało. Puścił jego dłonie, a zamiast tego przyciągnął chłopaka do siebie i mocno przycisnął. Pocałował czubek jego głowy.
— W-widzę jak z nią rozmawiasz. Czy ona nie byłaby lepsza..? Jest kobietą, byłaby szansa, że dałaby ci... — W tym momencie Polak nie wytrzymał. Odsunął Licię od siebie i spojrzał mu w oczy, które zaszły łzami, podobnie jak jego własne, chwilę później.
— Chciałeś powiedzieć syna, prawda!? Dość. Dla mnie posiadanie potomka nie jest ważne, jesteśmy wieczni! Najważniejsze jest, byś mnie miłował. A ja udowodnię, że pragnę tylko ciebie, umiłowany.
— Jestem tylko poganinem z Litwy. Nikt mnie tu nie lubi. Jedyne co, okazują politowanie. Bo przecież nie jestem nawet w połowie tak mądry, jak wy wszyscy tu. Wy i ten wasz lepszy Bóg.
— Toris!- Podniósł głos Feliks — Przestań, bo wcale nie jesteś nikim gorszym.
— Przepraszam... Torisie, to ja jestem powodem waśni między wami, prawda? — Węgry zdawała się słyszeć całą rozmowę. Nie rozumiała zazdrości Litwy, lecz też nie chciała jej powodować.
— Wybacz mi Torisie, będę bardziej uważna w tym, co czynię.
— E-Elka coś ty! Nie!
— Nie, Feliksie. Pójdę już, wygodne łoże wzywa — Poczochrała przyjaciela po włosach, po czym poszła w swoją stronę. Polska popatrzył na Litwę z żalem
— Mógłbyś w końcu zapanować nad sobą — odpowiedział chłodno, po czym wstał. Zaległ chwilę potem w ciepłej sypialni. Zakryty kocem, starał się nie zacząć płakać. Dlaczego Litwa czuł się gorszy? Dlaczego, skoro Feliks robił wszystko, by pokazać, jak jest ważny. Nie potrafił tego docenić? Zamknął oczy, słysząc skrzypienie drzwi. Starał się jak najlepiej udawać, że śpi. Położyła się obok niego znana, drobna sylwetka. Litwin przytulił się do jego pleców, wcześniej wchodząc pod koc. Pocałował go w kark
— *Labankitis, Lenkų...- Wymamrotał. Nie chciał się kłócić. Tak bardzo go kochał. Nie sposób sobie tego wyobrazić. Pan tego litewskiego serca odwrócił się nazajutrz rano w jego stronę i ujmując w dłonie te urocze policzki, delikatnie ucałował.
— Liciu, czas wstawać...

Siedział w pierwszej ławce. Katedra była po brzegi wypełniona gośćmi. Widział wśród nich Spycimira Leliwitę, kasztelankę Cudkę razem z ojcem, a nawet Bolka wraz z Agnieszką, którym towarzyszył sam Roderich Edelstein. Duchowny zaczął całą uroczystą mszę. Toris za to niewiele rozumiał z wygłaszanych przez Bogorię łacińskich formułek. Jarosław nałożył koronę na głowę Kazimierza, a potem na głowę Anny. Udało się przypieczętować ich unię w pełni. Jadwiga pozwoliła na koronację Litwinki. Anna... Anna... Jakoś nie potrafił się przyzwyczaić do tego imienia. Dla niego zawsze będzie Aldoną. Tą Aldoną, którą starał się chronić, gdy w pobliżu nie było Giedymina. Cała uroczystość wyjątkowo mu się podobała, podobnie jak urządzone po niej tańce i uczta. Siedzieli obok swoich rodaków. Feliks obok króla Kazimierza, Toris zaś obok Anny, która widocznie była zadowolona z siebie. Litwin dotknął jej ramienia.
-Królowo, tak się cieszę...- Feliks w tym momencie podniósł się ze swoim kielichem napełnionym miodem
— Za nowego króla Polski! By zapewnił nam dobrobyt i bezpieczeństwo! — Zaraz po tych słowach pozostali unieśli kielichy i upijali mniejsze lub większe łyki wyśmienitego trunku. Nagle Polak poczuł, jak jakaś mała rączka ciągnie go za rękaw. Mała Kundzia zarumieniła się i spytała;
— Z-zatańczy ze mną panicz?- Spojrzała na swoje buciki, a Polska w tym czasie usadził niczego nieświadomą Kunegundę na swoich kolanach. Mała Kazimierzówna ponowiła swoją prośbę.
— Ile razy mam mówić, żeby księżniczka zwracała się do mnie po imieniu? Teraz ładniej poprosisz i idziemy do Cudki, co ty na to?
— Uhm... Więc, Felek, zatańczysz ze mną? — Zeskoczyła mu z kolan, na co ten zaśmiał się cicho i ujmując jej malutką dłoń, ruszył na środek auli. Miał podejście do dzieci, nie ma co. Tańczyli razem, póki Kundzia nie usiadła zmęczona na ławeczce. Teraz przyszła pora na Torisa. Polska wyciągnął dłoń do niego, na co ten wstał. Dla niego Feliks miał o wiele więcej niż jeden taniec. Wczorajsza kłótnia pokazała mu, że powinien w końcu zrobić to, co tak długo odkładał. Nie było sensu czekać na lepszy moment. Wyprowadził Litwę z auli tak, by pozostać niezauważonym. Ulotnili się, wychodząc iście po angielsku, bocznym wejściem. Kazał mu poczekać przed swoją komnatą, by mogli potem razem wyjść na dziedziniec.
— Dziedziniec? Po co? — Zdziwił się, jednak spełnił prośbę Polaka. Oparty o ścianę czekał, aż Feliks w końcu wyjdzie i powie mu, o co chodzi. Drzwi się otworzyły, a wychodzący z niej wsadził coś do sakiewki tak szybko, by Litwin nie widział co to. Wybrali się razem na zewnątrz pustym korytarzem. Wszyscy byli wszak na balu. Wziął Torisa pod rękę i złożył pocałunek na jego policzku. Wyszli w końcu w miejsce wcześniej upatrzone przez Polaka. Stanął naprzeciwko Litwy.
— Liciu... Powinienem ci w końcu pokazać, że jesteś kimś dla mnie najważniejszym. Tak totalnie najważniejszym! — Ciężko było opisać to, jak się denerwował. Jednak po chwili kontynuował.
— Dlatego zdecydowałem się spędzić z tobą resztę mojego życia. Z-zaczynając. Nie potrzebna mi kościelna przysięga, taka w obecności duchownego. Chciałbym wziąć cię z męża tu i teraz... Dlatego... — Wyciągnął z sakwy dwie obrączki zrobione przez krakowskiego złotnika — Dlatego przyrzekam być ci wiernym i miłować cię do końca. Pragnę być przy tobie w chwilach szczęścia i smutku. Zawsze. — Wsunął mu obrączkę na palec. Toris rozpłakał się. Drżącą ręką zrobił to samo, co Polska chwilę wcześniej. Zbliżył się do Feiksa i namiętnie go pocałował.
— Na zawsze będziesz panem mojego serca. Feliksie...  

* Labankitis, Lenku - Dobranoc, Polsko

___________
Więc jest druga część. Pobiłam swój rekord. 2058 słów czystego LietPola XD
Mam nadzieję, że miło się czytało. Chciałabym poznać waszą opinię ^^

(DziewczynaZMarzeniem podjebałam sobie pomysł na zakończenie "Dramatopisarza" onieee XDD)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro