Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7 Impas

Żyć czy się zabić, uciekać czy zostać, tak takie pytania zadaję sobie samej będąc szóstą godzinę z Rozalią na zakupach. Oj Lysiu masz u mnie wielki dług. Tak bo to właśnie Lysander wrobił mnie w te zakupy z pretekstem że mają próbę do koncertu i nie może iść z Rozą. Gad podsunął jej pomysł żeby poszła ze mną. - Nie mogę uwierzyć że byliśmy w tylu sklepach a ty dalej nie możesz znaleźć odpowiedniej sukienki.

Roz:- Najlepsze zostawiłam na koniec. Patrz !

- No i ?

Roz:- To butik brata Lysandra i mojego chłopaka.

- Super w końcu go poznam. Tyle się już o nim od ciebie nasłuchałam. - Weszliśmy do środka sklepu od razu podszedł do nas czarnowłosy chłopak niewiele starszy od nas.

Leo:- Witaj Rozalio

Roz:- Leo ! - Roza rzuciła mu się na szyje całując.

Leo:- Miło cię znowu widzieć.

Roz:- Ciebie też skarbie. A to jest..

- Angel - Wystawiłam dłoń w geście przywitania, chłopak ją chwycił i delikatnie pocałował. Co mnie nieżle zaskoczyło.

Leo:- Witaj jestem Leonard ale proszę mów mi Leo.

- Jasne, a więc to ty jesteś bratem Lysandra.

Leo:- Tak, znasz mojego brata?

- Tak. Chodźmy razem do klasy i czasami przesiaduje na ich próbach do koncertów.

Roz:- A co do koncertu, potrzebujemy mega wystrzałowych sukienek.

Leo:- Chodźcie pokaże wam nawą kolekcję.

- Idźcie sami ja zaraz dołączę muszę zapalić - Szybko wyszłam z butiku. Uff nareszcie chwila spokoju to ciągłe gadanie Rozalii przysparza mnie o ból głowy. Wyciągnęłam z kieszeni paczkę fajek i zapaliłam jedną. Po wypaleniu papierosa spryskałam się perfumami i zjadłam gumę do życia po czym wróciłam do sklepu. Rozalia przeglądała się przed lustrem podeszłam do niej.

Roz:- No i jak wyglądam? - Odwróciła się w moją stronę.

- Nieźle pasuje ci. Dorzuć jej jeszcze kurtkę, czarną najlepiej. - Zwróciłam się do Leo a on położył jej na ramie czarną ramoneskę. - Świetnie.

Leo:- To prawda wyglądasz piękne kochanie !

Roz:- Naprawdę, dziękuję. No a teraz zajmiemy się sukieneczką dla ciebie.

- Tak jasne jak tam chcecie... zaraz że co, nie ma mowy nie będę nosić żadnych koronkowych słodkich sukieneczek. Złoże spodnie i glany i będzie git.

Roz:- To się jeszcze okaże. -Rozalia i Leo pokazali mi chyba z 50 kiecek ale żadna mi się nie podobała. Niestety ta dwójka się nie poddała.

- Skończyliście już. - Zapytam znudzona.

Leo:- Mam jeszcze jedną, co prawda właśnie ją skończyłem i nie jest z żadnej kolekcji. Ale możliwe że ci się spodoba.

- Ok pokazuj, chce już wrócić do domu. - Leo poszedł do pracowni i wrócił z czarną skórzaną sukienką, jej góra wyglądała trochę jak kamizelka. Naprawdę mi się spodobała.

- No niezła, trafiłeś w mój gust Leosiu. A nie każdemu to się udaje. Weszłam do przymierzalni i włożyłam sukienkę. Była w moim rozmiarze i sięgała mi do połowy uda.

Roz:- Wow wyglądasz...

Leo:- Ostro

Roz:- Dokładnie, chłopaki padną jak cię zobaczą.

Przebrałyśmy się w swoje ciuchy i zapłaciliśmy Leo za sukienki, wyszliśmy z sklepu. Odprowadziłam Rozalie pod jej mieszkanie a na pożegnanie przytuliłam przyjaciółkę i ruszyłam w stronę domu. Po kilku minutach byłam pod domem otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Szybko zjadłam kolację i ogarnęłam się w łazience. Po tym shoppingu z Rozalią nie mam na nic siły, byłam taka zmęczona że nawet nie wiem kiedy odpłynęłam. Obudziła mnie najbardziej wkurwiająca rzecz na świecie. Dzwonek telefonu, szybko chwyciłam do ręki telefon i odebrałam nie patrząc kto się dobija.

***
- Czego !

Ken:- Oj ktoś chyba dostał okresu.

- Oj ktoś ci zaraz przywali.

Ken:- Dobra przepraszam wiem jaka jesteś wrażliwa na te sprawy.

- Dzwonisz do mnie o 6:00 rano żeby pogadać o moim okresie którego nie mam. Człowieku jest sobota daj normalnym ludziom pospać.

Ken:- Chciałem zapytać czy nie chcesz pobiegać w parku. Dawno razem nie ćwiczyliśmy. Ale nie będę namawiać nara.

- Nie czekaj, chętnie dołączę. Po tym co wczoraj przeżyłam dobrze mi to zrobi.

Ken:- Super spotkajmy się o 6:30 przy moście.

- O 7:00 muszę się podnieść z łóżka a to trochę zajmie.

Ken:- W Akademii byś sobie nie pospała.

- Tak tylko już nie jestem w Akademii. Idę się przygotować do zobaczenia.

***

Rozłączyłam się i poszłam do łazienki prysznic, włosy, zęby, makijaż codzienna rutyna nic ciekawego. Ubrałam leginsy i sportowy top a na niego bluzę. Wygrzebałam z szafy buty do biegania i zbiegłam do kuchni. Zjadłam śniadanie i wyszłam z domu. Ruszyłam sprintem do parku. Kentin stał na moście z ... psem ? Szybko do niego podbiegłam.

Ken:- Cześć

- Hej - przytuliłam go na powitanie. - Od kiedy masz psa ?

Ken:- Cookiego, od 2 dni.

- Imię tak słodkie jak jego właściciel - podeszłam do zwierzaka i pogłaskałam go po głowie.

Ken:- Dzięki

- Nie mówiłam o tobie ciołku.

Ken:- Domyślam się. Nie przeszkadza ci że wziąłem go ze sobą.

- Oczywiście że nie. Owczarki Niemieckie to bardzo żywiołowe psy muszą się wyszaleć. Tak jak ja, ustaliłeś trasę.

Ken:- Tak chodź pokaże ci. Tylko nadążaj - Biegaliśmy po parku ponad godzinę. Postanowiliśmy zrobić sobie przerwę i usiąść pod drzewem w cieniu.

Ken:- Zmęczona ?

- Nie, mogła bym tak cały dzień. Powiem ci więcej dziś naprawdę tego potrzebowałam.

Ken:- To lepsze niż .... ej gdzie jest Cookie ?

- Eee myślałam że jest koło ciebie.

Ken:- Nie nie ma go, COOKIE !

- Na pewno nie odszedł daleko.

Ken:- Mam nadzieję COOKIE !

- Ciastek ! Cookie ! Ej Kentin tam jest , bawi się z innym psem.

Ken:- Co z jakim psem ?

- Takim czarnym patrz tam.

Ken:- O nie nie nie !

Kentin pobiegł do zwierzaków nic nie mówiąc pobiegłam za nim. - Ken czekaj !

Ken:- Cookie chodź tu. Nic ci nie zrobił jesteś cały. - Zaczął sprawdzać czy psiak nie ma żadnych ran czy zadrapań.

- Kentin daj spokój one się tylko bawiły.

Kas:- To prawda gdyby miały się pozagryzać z tej kulki sierści by nic nie zostało. - Za drzewa wyszedł Kastiel i podszedł do nas. A czarny pies usiadł mu obok nogi. - Cześć dziewczynko.

- Cześć chłopczyku. - położyłam dłonie na biodrach. - Ty też masz dziś ze sobą pupilka.

Kas:- To jest Demon i nie nazywaj go pupilkiem.

- Dlaczego wygląda tak slotkooo.

Kas:- Pff... Co tu robisz ... z nim ?

- A od kiedy życie innych cię interesuje ? Byłam pewna że książę ciemności ma na wszystko i wszystkich wyjebane po całości. Czyżbym się jednak myliła.

Kas:- W nielicznych przypadkach interesuję.

- A ten przypadek to ja czy Kentin ?

Kas:- Jeżeli powiem że ty to dostanę odpowiedź.

- Możeee.

Ken:- Będę wracał , Cookie miał na dzisiaj wystarczająco dużo wrażeń.

- Iść z tobą ?

Ken:- Nie trzeba wiesz mieszkam nie daleko , do zobaczenia. - Przytuliłam Kentina zanim odszedł , zostałam sama z czerwonym kretynem i jego zacieszem na gębie.

- Wy się chyba nie lubicie ?

Kas:- Nie specjalnie.

- Nie szykujesz się do koncertu ? Myślałam że chcesz olśnić swoje wierne fanki.

Kas:- Mam jeszcze kilka godzi. A co do "fanek" są wnerwiające.

- Co masz na myśli ? Czy to znaczy że mam wyrzucić moją koszulkę z napisem "KASTIEL LOVE"

Kas:- Serio masz taką koszulkę ? - Zaśmiał się - Wiesz lubię grać na scenie. Ale masa dziewczyn krzycząca moje imię... Zresztą dzisiaj sama zobaczysz.

- A kto ci powiedział że przyjdę. Znam wszystkie piosenki na pamięć widziałam wasze próby po kilka razy.

Kas:- Ja to mówię.

- Skoro Ty to mówisz to się zastanowię. - Co ja kurwa robię ! flirtuje z nim ? Dziewczyno ogarnij się !

Kas:- Dobra powiem to inaczej, przyjdź bo osobiście po ciebie przyjadę i postawie obok mnie przykutą do sceny.

- Tak to dobry powód ale co powiesz na impas. Ja przyjdę ale ty zaśpiewasz na scenie. - Wiedziałam od Lysandra że ma niezły głos. Ale Kastiel nie lubi śpiewać, szczególnie przed innymi.

Kas:- Stoi - Co ?! Od tak się zgodził. Przecież on nie znosi śpiewać przed publicznością. Ale się wkopałam. Wyciągnął rękę w moją stronę, chwyciłam ją a Kastiel przyciągnął mnie do siebie. - Ale ty ze mną - Nic więcej nie dodając pościł mnie odwrócił się i zaczął iść w swoją stronę. I tak miałam tam iść a jeżeli udało mi się go trochę wykorzystać. Tylko co miał na myśli ze ja razem z nim ? Pewnie dowiem się wieczorem.
Reszta dnia minęła spokojnie o 18:00 wpadła Rozalia i zaczęliśmy się szykować na koncert.

Roz:- Hejjj ! Gotowa zrobić się na bóstwo.

- Chyba tak zależy co masz na myśli. - Zaprosiłam Rozalie do środka.

Roz:- Ładny wystrój, twoi rodzice sami wszystko dekorowali.

- Nie, nie sądzę że by im się chciało, pewne wynajęli dekoratorów wnętrz. Chodź do mojego pokoju. - Weszliśmy na górę i otworzyłam drzwi do pokoju.

Roz:- Jezu dlaczego tu jest tak ciemno !? Czuję się jakbym była w krypcie.

Nie przesadzaj aż tak ciemno nie jest. - Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Ciepła woda spływająca wzdłuż mojego ciała odprężała mi wszystkie mięśnie. Użyłam moich ulubionych kosmetyków żelu pod prysznic o zapachu jaśminu i różanego szamponu do włosów.

Roz:- Ej Angel wszystko w porządku siedzisz tam 25 minut.

- Tak, zaraz wyjdę. - Wzięłam głęboki oddech i spłukałam piane z ciała, wyszłam z łazienki owinięta ręcznikiem. Rozalia w tym czasie szperała w mojej szafie.

Roz:- A co to jest ? Jakie to brzydkie.

- To jest mundur, nosiłam go jak chodziłam do szkoły wojskowej.

Roz:- No dobra tylko czemu jest taki brzydki. Moro już od dawna nie jest w modzie. - Przewróciłam oczami i zabrałam strój przyjaciółce po czym odwiesiłam do szafy.

Roz:- No co mam rację!

- Nie będę się z tobą kłócić w sprawach mody Rozo. Siadaj - Posadziłam ją przed toaletką i zaczęłam przeczesywać jej włosy. - masz delikatną sukienkę więc z fryzurą nie będziemy szaleć.

Roz:- Uczeszesz mnie ?

- Co taka zdziwiona, myślisz że nie potrafię. Dobra co powiesz na warkoczę z tej strony a od góry falowane pasemka.

Roz:- Brzmi świetnie.

Zakryłam lustro bluzą żeby Roza mogła zobaczyć co robię tylko efekt końcowy. Czesanie jej zajęło mi kilka minut ale byłam zadowolona z efektów. - Włala !

Roz:- Wow kto cię tego nauczył. Ta fryzurka jest boska !

- Bra... to znaczy czy to ważne, załóż sukienkę a ja się uczeszę. - Roza poszła do łazienki a ja zaczęłam się czesać pod koniec wyszło coś takiego. Myślę że nada się na koncert rockowy.

Nawet nieźle brakuje tylko biżuterii. Otworzyłam szufladę i wyjęłam z niej pudełeczko W środku były kolczyki w kształcie krzyża i pasujący do nich naszyjnik.

Roz:- I jak wyglądam.

- Świetnie ci pasuje do fryzury.

Roz:- Dziękuję a twoja też jest cudowna dlaczego nie czeszesz się tak do szkoły.

- Dobre rzeczy są wtedy gdy zdarzają się rzadko.

Roz:- Więc teraz ja będę dobra i cię pomaluję. - Roza sięgnęła do swojej kosmetyczki i zaczęła malować mi oko. Później drugie rzęsy szminka itd. Uwinęła się w niecałe 10 minut.

Roz:- Gotowe. Mogłybyśmy otworzyć salon piękności ty byś była fryzjerką a jak kosmetyczką.

- Dam ci znać jak mnie na studia nie przyjmą. A tak w ogóle którą godzina.

Roz:- Czekaj jest, 20:29 ! Zaczynają o 21:00 musimy się pospieszyć.

Szybko ubrałam się w sukienkę wzięłam małą torebkę i wrzuciłam do niej telefon, kasę i fajki. Później szybko założyliśmy buty i wyszliśmy z domu. Rozalia zadzwoniła do Alexa i powiedziała żeby po nas przyjechał był po kilku minutach.

Roz:- Dzięki Alexy że po nas przyjechałeś.

- Tak, w ogóle świetnie wyglądasz.

Al:- Dzięki wy też dziewczyny.

- To gdzie jest ten ich koncert ?

Al:- Tam gdzie ostatnio. W klubie "Moonlight".

Dojechanie zajęło nam pięć minut wysiedliśmy z samochodu Alex'ego i poszliśmy w stronę wejścia ale zatrzymał nas ochroniarz.

Ochr:- Musicie pokazać dowód małolaty.

Al:- Dobra masz, zadowolony

Roz:- Proszę

Nie skończyłam 18-stki. No Zajebiście i co ja teraz zrobię. Podeszłam do ochroniarza mając nadzieję że mnie wpuści. - Słuchaj zostawiłam go w domu. Więc może mnie wpuścisz a ja pokaże ci go następnym razem. - Mówiłam pewnie, jedno zająknięcie i przegrałabym.

Ochr:- Nie wpuszczamy dzieciaków, przyjdź jak podrośniesz. Odeszłam od niego i chciałam zapalić ale podeszła do mnie Roza.

Roz:- Angel wchodzisz czy nie ?

- Nie mam dowodu 18 kończę z 2 miesiące, zakuty łeb, nie wpuści mnie.

Roz:- Kurczę słabo. Pójdę po Kasa on coś załatwi czekaj tu na mnie.

Muszę go przekonać żeby pozwolił mi wejść. Ponownie podeszłam do ochroniarza. - Hej...

Ochr:- Boże znowu ty. Czego chcesz.

- Tak, znów ja. Słuchaj, zapomniałeś już jak to jest być nastolatkiem ? Chce zobaczyć ten zespół.

Ochr:- Słodka jesteś ale już dawno po dobranocce zmykaj do domu.

- Słodkość jest względna, spójrz na mnie wyglądam "słodko" czy raczej na taką co skopie ci dupsko.

Ochr:- Ha ha Dobra mała jesteś twarda łapie. Ale w środku nie ochronie takiej dziewczynki. Słuchaj mój szef decyduje kto wchodzi jasne.

- Jebać te jego zasady !

Ochr:- Nie przyjmujesz odmowy Co?

- Jak widzisz, nie.

Ochr:- Serio myślisz że dałabyś mi radę.

- Tak

Ochr:- A gdybym miał nóż ?

- Żaden problem

Ochr:- Pistolet ?

- Mam to gdzieś

Ochr:- A gdybym miał....

- Mógłbyś mieć miotacz ognia, armia robotów ninja i pieprzonego smoka na smyczy a i tak nakopała bym ci do dupy !

Ochr:- Ha ha ha Poddaję się, jesteś spoko wbijaj.

Z uśmiechem na twarzy ominęłam go i weszłam do środka. Gdzie było masę ludzi kompletnie nie wiedziałam w którą stronę pójść. Wtedy poczułam jak ktoś chwyta mnie za nadgarstek. Odwróciłam się i zobaczyłam Kastiela który prowadzi mnie za scenę byli tam wszyscy nasi znajomi.

Kas:- Co to było. - Zaśmiał się.

- Ale o czym ty mówisz ?

Kas:- Nie udawaj że nic się nie stało. Wszystko widziałem.

- I co wywnioskowałeś ? - Kastiel pochylił się na de mną i zaczął szeptać przez co tylko my słyszeliśmy co mówił.

Kas:- Byłaś zajebista dziewczynko.

- Dzięki - Zrobiłam krok w tył żeby nie stać tak blisko niego. Ale po chwili dołączyli do nas Lysander i Lynn.

Lys:- Kastiel musimy już iść.

Ly:- Powodzenia. - Dziewczyna stanęła na palcach i pocałowała białowłosego w policzek. Po czym się oddaliła.

Kas:- Jasne........

Ciąg dalszy nastąpi...

Pamiętaj o ⭐ która motywuje

I komentarzu 💭 co opinie pokazuje

29.08.2019

2443 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro