Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 33 Zdobyć kilka punktów

Kastiel
 
Kiedy tylko zabrzmiał ostatni dzwonek, w pośpiechu opuściłem tą cholerną szkołę. Postanowiłem że przestanę opuszczać lekcje, i podciągnę oceny. Wcześniej nie przejmowałem się tym aż tak, w końcu na chuj mi szkoła, skoro chce zostać muzykiem. Ale odkąd zacząłem chodzi z Angel, która nie dość że jest cholernie inteligentna, zdolna, to i jeszcze wysportowana. Zaczynałem czuć się głupio, szczególnie że jedynie czym mogę się pochwalić, to teczką uwag która zaczyna się nie domykać.

Stałem przed bramą szkoły, paląc peta. I czasem rzucając jakieś "cześć" do znajomych. Przez brak samochodu, czuję się tak chujowo. Wszędzie trzeba łazić z buta. Co za dno.
Po dłuższym czasie, w końcu się doczekałem.

- Luke ? - zrzuciłem na siebie uwagę brata mojej dziewczynki. Który szedł do samochodu z niewysoką brunetką

Lu:- Siema szwagier. Co tam ?

- Nie jestem twoim szwagrem.

Lu:- Dobra. Co tam bolcu siostry ? - wywróciłem oczami, najgorsze że to nawet sensu nie miało. Nie spałem z Angel. I jakoś mi się do tego nie spieszy. To nie tak, że jej nie pragnę, wręcz przeciwnie. Tylko nie chciałbym tego robić na chama, mamy czas.

- To jeszcze gorsze. - kątem oka spojrzałem na brunetkę. - Angel nie odpisuję mi cały dzień. Wiesz co z nią ?

Lu:- Źle się czuła. Powiedziała że dziś nie idzie do szkoły. Wracam do domu, podwieźć cię ?

- Chętnie. - usiadłem na tylnych siedzeniach jego Volvo. Dziewczyna usiadła z przodu a Luke za kierownicą. 

Lu:- Najpierw odwiozę Ruby. - po usłyszeniu imienia dziewczyny. Skojarzyłem ją. Jest w równoległej klasie. Kiedyś do mnie zarywała, tylko wtedy, była blondynką.  Oni gadali ze sobą na jakieś oklepane tematy. Luke macał ją po nodze, a ta się śmiała. Ja zająłem się telefonem. Napisałem Angel wiadomość, czekając aż odpiszę. Po dźwięku wiadomości, szybko spojrzałem na ekran. Była tam jedna wiadomość

Twoje zajęcia się skończyły ? Przyjechać po ciebie ?

Zignorowałem to. Tak jak każda inną wiadomość od niej.
Luke się zatrzymał, dziewczyny pożegnała się z nim pocałunkiem i wysiadła. Od razu przesiadłem się na siedzenie pasażera, siedzenie z tyłu mi nie leży.

- Spotykasz się z Shaps ?

Lu:- Wątpię czy można to nazwać spotykaniem. A co ?

- Po za tym że ta laska, jest płytka jak woda w kałuży to nic.

Lu:- I mówi to facet, który zaliczył  ⅔  lasek z szkoły. - prychnąłem rozbawiony. Ciężko mi uwierzyć. Że ta plotka się dalej trzyma. - No co ?

- Nie marnuj na nią czasu. Serio, jedynie co ją interesuje. To to ile dasz radę na nią wydać.

Lu:- Za to mnie interesuje, w co pogrywasz z moją siostrą. - warknął wkurzony. - Nie mieszam się w jej życie. Ale jak ją zranisz, to cię zabije. - zagroził z szatańskim uśmiechem.

- Zluzuj. W nic w nią nie pogrywam. Po za tym, ona zabiłaby mnie pierwsza. - to że jest taką agresywną wojowniczką, kurewsko mnie w niej podnieca. Chociaż jej delikatna strona, która ostatnio poznałem. Też jest niezła, taka urocza. - Zależy mi na Angel. Nie zranię jej. A przynajmniej, spróbuję.

Lu:- Po tym co o tobie słyszałem... ciężko mi w to uwierzyć. - Ciężko mi było się nie zaśmiać.  - Co cię bawi.

- To że w to wierzysz. Nawet gdybym chciał, nie wyruchałbym ⅔ dziewczyn ze szkoły. Rozumiem że martwisz się o siostrę. Sam ją mam, dlatego coś ci powiem. Moja pierwsza dziewczyna mnie zdradziła i odeszła. Z drugą, byłem niespełna miesiąc, ciężko się z niektórymi dogadać.

Lu:- Kastiel ?

- Co ?

Lu:- Co czujesz do Angel ? - spojrzałem na niego zdziwiony.

- Co ja, baba, że będę z tobą o takich rzeczach gadać ? - podniosłem głowę z oparcia fotela.

Lu:- Chcę tylko wiedzieć, czy nie jest kolejną twoją zabawką. I czy przypadkiem nie będę musiał cię ukrywać przed rodzicami. - uśmiechnął się. Co czuję do Angel ?

- Nie wiem. - odpowiedziałem szczerze. - Na pewno nie jest zabawką. Jest zbyt ważna dla mnie. Nie chciałbym widzieć jej w złym stanie. - zapanowała cisza.

Lu:- Kochasz ją. - odezwał się i zatrzymał pojazd - Tylko sam jeszcze o tym nie wiesz. - uśmiechnął się. - Chodź. - spojrzałem za szybę.

- Supermarket ? A tu na chuj ?

Lu:- Pomogę ci zdobyć kilka punktów u twojej dziewczyny.  - zaskoczył mnie. Z samej ciekawości za nim poszedłem. Weszliśmy do sklepu, Luke zatrzymał się na dziale z słodyczami.  Wziął z półki dwa pudełka i wcisnął mi je w ręce. Zerknąłem na opakowania. Ciastka zbożowe z owocami i jakieś batoniki z słonecznikiem i innymi ziarnami.

- A na chuj jej....-  Aaaa. Więc o to chodziło, kiedy powiedział że źle się czuje.  - Czy ona nie może jeść czekolady jak każda inna dziewczyna ?

Lu:- Ona nie lubi czekolady. W ogóle nie przepada za słodkim. Weź jeszcze krakersy. To akurat może jeść w kilogramach. - coraz bardziej mnie zadziwiasz dziewczynko. Kolejny raz się przekonuje, że jesteś jedyna w swoim rodzaju. Mój "szwagier" jak to się Luke określił. Kazał mi wziąć jeszcze lemoniadę grejpfrutową.  Poszliśmy do kasy. Zapłaciłem za wszystko i wziąłem sobie jeszcze fajki, które były na wykończeniu. 

W drodze do ich domu, trochę pogadaliśmy. A w jego progu, przywitał mnie ich ojciec. Jakbym nie mógł trafić na matkę. Ona jest dużo milsza.

- Angel dziś źle się czuje. - spojrzałem porozumiewawczo na mężczyznę. Ostatnio był milszy, ale i tak mnie nie trawi. Trudno nie on jeden.

- Wiem. Przyniosłem jej leki. - unosząc torbę z przekąskami spojrzałem w stronę schodów. - Mam też dla niej notatki z szkoły. - westchnął cierpiętniczo, odpuszczając. Uśmiechając się zwycięsko, poszedłem schodami na piętrzyło. Doskonale wiedziałem który to jej pokój. Mimo wszystko wolałem zapukać.

An:- MÓWIŁEM ŻE CHCE, ŚWIĘTY SPOKÓJ ! ODCZEPCIE SIĘ  !!!

Wow, płuca to ona ma niezłe. Nawet mnie trochę wystraszyła. A chuj tam, zaryzykuję. Od razu ustaliłem też plan działania, więcej czułości mniej dupka. Chce pożyć jeszcze kilka lat. Uchylając powoli drzwi, wszedłem do jej pokoju.

An:- CO MÓWIŁAM ! ODCZEPCIE SIE ! - Wynurzając głów spod kołdry, spojrzałam na mnie morderczym wzrokiem. Ale zaskakująco szybko, się uspokoiła. Nie dało się nie zauważyć, że jej włosy były rozczochrane na wszystkie strony. A oczy czerwone. W ogóle jakaś zmarnowana była.

- Cześć dziewczynko. To jak ? Mam zostać czy się wynieść ?

An:- Cześć. . . . Jak chcesz, to zostań. Ale nie nadaje się dziś do niczego.

- Spoko. Kapuje. - zrzuciłem kurtkę. Odkładając ją na krzesło przy biurku. Od razu było widać że jest z nią źle. Pamiętam jak Debra miała okres, ale było źle aż do tego stopnia. Pewnie każda przeżywa to inaczej.

An:- Nie siadaj tu ! - wydarła się kiedy próbowałem usiąść na łóżku. - Znaczy, usiądź z drugiej strony.

- Dlaczego ?

An:- . . .rano trochę pobrudziłam prześcieradło.  - nic nie mówiąc, usiadłem po drugiej stronie łóżku, a ona od razu się odsunęłam. Potrafię zrozumieć że pewnie napierdala ją brzuch, że ma te swoje nastroje. Ale dlaczego od razu mnie unika.

- Pisałem do ciebie. Masz rozładowany telefon ?

An:- Nie. - odgarnęła włosy z twarzy, przytulając mniejszą poduszkę.  - po prostu, on jest na biurku, a ja się nie mogę ruszać.

Chujowy argument, ale dziś wyjątkowo nie będę jej wkurwiać - Spoko - siadając bliżej, próbowałem ją pocałować, ale znów się odsunęła. - Zrobiłem coś ? Dlaczego się odsuwasz ?

An:- Jestem rozczochrana, spocona i nie myłam dziś zębów. Więc gdybyś.. - korzystając z jej chwili nieuwagi, kiedy była zajęta paplaniną. Nachyliłem się szybko, intensywnie ją całując, uśmiechnąłem się do siebie, czując że oddaje pocałunek. Wsunęła mi rękę za ucho, we włosy. Opierając swoją obok jej biodra, pogłębiłem pieszczotę muskając jej język swoim. Oderwaliśmy się, po kilku długich muśnięciach.

- Z tego co wiem, to nie jest to zaraźliwe. A cała reszta mnie nie obchodzi, więc wyluzuj. - uśmiechnęła się krótko, by zaraz znów skrzywić się w bólu. - To chyba nie powinno tak boleć ?

An:- A ty co ? Ginekolog ?

- Ja ogarniam tylko penetracje. I to gdzie jest najfajniej. Nic po za tym. Ale masz czerwone oczy, wiec pewnie płakałaś. Wiec to chyba nie powinno tak boleć ? Brałaś jakieś prochy ?

An:- Przeciwbólowe, ale nie działają. A napierdala bo. . . odstawiłam antykoncepcyjne. - nie wiedziałem że je bierze, więc będę musiał pamiętać o gumkach, spoko. - Podobno ma to wszystko ze mnie zejść. Czy coś.

- Pomóc ci ?

An:- Niby jak ? Masz nadzwyczajne zdolności i zabierasz ból ?

- Dokładnie - wytrzeszczyła oczy, patrząc na mnie niezrozumiałym wzrokiem. Siadając na krawędzi łóżka, odrzuciłem kołdrę. Złapałem ją za kostki, i pociągnąłem je do siebie przez co zamiast siedzieć, teraz leżała.  Nachyliłem się nad jej ciałem, tak że jej biodra były pomiędzy moimi nogami. 

An:- Co ty odstawiasz ?

- Wszystko byś chciała od razu wiedzieć. -  lekko musiałem jej policzek i żuchwę, by za chwilę zrobić to samo w ustami. Oddała mi pocałunek, poczułem jej palce na karku. Drapała mnie paznokciami przy linii włosów co było zajebistym uczuciem. Oparłem zgięty łokieć obok jej głowy, wsuwając dłoń pod koszulkę powoli głaskałam jej brzuch. Chyba nawet tego nie zauważyła. Była zbyt pochłonięta, całowaniem mnie. Po za tym, zajebiście jej to wychodziło. Przejechałem językiem po jej podniebieniu, i przygryzłem dolną wargę odsuwając się.  Patrzała mi w oczy, swoimi przeszywającymi niebieskimi. Zagryzłem wargę, co jak co, ale te tęczówki ma piękne.

Dźwięk wiadomości wyrwał mnie z tego letargu. Fuck co tym razem.

An:- Nie sprawdzisz kto to ? - westchnąłem, wyciągając telefon z tylnej kieszeni.


Miałeś wrócić do domu, od razu po zajęciach.
Gdzie ty jesteś ?

 
 
Zignorowałem to, tak jak poprzednią wiadomość, wyłączając telefon.  - Nic ważnego.  - zachichotała słodko. Zniżyłem się do zagłębienia jej szyi, całując czule jej ciepłą skórę.

An:- Na pewno ?  Zrozumiem jak musisz iść.

- Nie muszę. Przeciwnie, mogę zostać nawet całą noc. Musisz mnie tylko kryć, przed swoim ojcem. - całowałem jej szyje, wyznaczając sobie ścieżkę w bok, do jej  gardła a następnie drugiej strony szyi. Mruczała zadowolona, co tylko poprawiało mi humor. Zwilżyłem usta językiem, tym razem obcałowując jej obojczyki kierując się niżej na dekolt. Nie miała stanika, co tylko jeszcze bardziej mnie podniecało.

An:- To koniec.. ? - powiedziała kiedy się odsunąłem.  Jej zawiedzenia były słodkie i podniecające jednocześnie.

- A kto powiedział że skończyłem ? - podwinąłem jej koszulkę do piersi, odsłaniając brzuch. - ponownie zwilżając usta językiem, pocałowałem ją pod nimi. Żebra i talia były następnie. Jej skóra była gorącą i pachniała czymś słodkim cholernie słodkim. - Co to za płyn ? Pachniesz jak cukiernia.

An:- Płyn ? . . . Aaa, używam pianki pod prysznic, o zapachu waty cukrowej. To pewnie to.

- No tak. Bo bez waty cukrowej, jesteś za mało słodka. - powiedziałem nie zdając sobie sprawy, z tego co mówię. Nie żeby to było obraźliwe. Ale ja nie rzucam takich lukrowanych tekstów.

An:- Powtórz ?

- Chciałabyś. - musiałem językiem jej pępek na co jęknęła. To co wyrwało jej się z ust, pieściło moje uszy. Chciałem usłyszeć to jeszcze raz. Zaciskając place na jej biodrach, zacząłem bardziej intensywnie całować dół jej brzucha, przejechałem językiem po kości biodra co musiało się jej spodobać, bo znów jęknęła, tym razem, bardziej przeciągająco. Odsunąłem materiał jej dresów, na co złapała mnie za rękę. - No co ?

An:- Tam nie wolno.

- Tylko trochę.

An:- Nie wolno ! - pacła mnie po głowie, cała radość człowiekowi z życia zabierze. Złapałem jej rękę, przytwierdzając ją do materaca nad jej głową, pochyliłem się nad twarzą dziewczyny. Miała rozszerzone źrenice i rumieniec na policzkach. Była podniecona. Wyglądała kurwesko uroczo.  - Co z tobą ?

O co jej chodzi ? - To znaczy ?

An:- Jesteś tu od 15 minut, a jeszcze nie słyszałam żadnego głupiej, dwuznacznej zaczepki.

- Wiesz, umiem się czasami powstrzymać.

An:- Nie, nie umiesz. Gadaj o co ci chodzi. Czego chcesz. Albo coś zrobiłeś. - Jak można mieć takie bezczelne podejrzenia, wobec własnego faceta.

- Jak raz cię wkurwiłem, chodziłem przez tydzień obolały. Wkurwienie cię, gdy masz okres, to samobójstwo. - zachichotała dziewczęco uśmiechając się subtelne.

An:- I dobrze.

- Dobrze ?

An:- Facet powinien się bać kobiety. - uśmiechnęła się rozbawiona by za chwilę znów się skrzywić i nakryć po szyje kocem. Durne stwierdzenie.

Gdy rozmawialiśmy, ktoś mocno i szybko zapukał w drzwi. Po sekundzie otworzyły się, a w progu pokoju, stanął ojciec dziewczyny. Łypnął na mnie wrogo. Dokładnie tak jakbyś chował za plecami nóż, i tylko czekał na idealny moment żeby go użyć.

- Wszystko w porządku Angel ? Nie jesteś za bardzo zmęczona na gości ?

An:- Nie. I przestań warować mi pod drzwiami. Gadamy sobie, nic więcej. - warkła zła, nawet nie patrząc na swojego ojca. Po prostu podłożyła sobie dodatkową, mniejszą poduszkę pod głowę. - Zatrzaśnij dokładne, kiedy będziesz wychodził. - Mężczyzna tym znów spojrzał na mnie jak na robaka. Jakby domagał się odpowiedzi i ode mnie.

- Miałem właśnie... poczytać jej książkę - złapałem książkę która leżała na stoliku nocnym. - 50. . .twarzy Greya. - wyjąkałem zaskoczony. Wiedziałem o czym jest ta książka, dlatego ugryzłem się w język tłumiąc śmiech.

Jej tata zamknął za sobą drzwi. A ja w końcu dałem sobie upustu, parsknąłem. Przykładając rękę do czoła. Angel zakryła twarz poduszką i też zaczęła się śmiać, tylko znacznie ciszej.

- Co ty do diabła za kicz czytasz. - odrzuciłem erotyk na półkę. Nawet gdyby mieli mi zapłacić, nie czytałbym tego.

An:- To nie moje. To Rozy - skłamała uśmiechając się. Naprawdę musiałeś wziąć tą książkę ? Tam leży chyba z 10 innych, bardziej przyzwoitych.

- Brałem co było pod ręką. Nie czepiaj się. I nie mów że tego nie czytasz. Na twojej półce, widziałem kilka hentai 'ów. Jak masz problemy... mogę je rozwiać.

An:- To nie moje. To Armina. I nie mam żadnych problemów. Jednak doceniam, że tak bardzo troszczysz się o moje libido. - Podniosła się lekko, kładąc głowę na moich kolanach. Poduszkę, przycisnęła rękami do brzucha. I uśmiechnęła się, znam ten podły uśmieszek aż za dobrze. - A jak tam z twoim ? Nic nie opada ? Nie kończy po dwóch minutach ?

- Jak cię zaraz zrzucę z okna. Będziesz opadać szybciej niż dwie minuty. - zagroziłem, znalazła sobie temat do drwin. Zobaczymy które z nas będzie miało dość. 

An:- Obejrzymy jakiś film ? Może to być nawet horror, byle nie o opuszczonych szpitalach psychiatrycznych. Dalej się nie pozbierałam, po ostatnim maratonie filmowym.

- Oglądałaś RRRrrr ?  - zaproponowałam wiedząc że nie za bardzo gustuje w horrorach. A komedia kryminalna może jej się spodobać.

An:- Co oglądałam ?

- Taki głupi film. Kiedyś oglądałem go z Lysem. Akcja rozgrywa się w prehistorii. Można powiedzieć że to film o pierwszym morderstwie. I jednocześnie wynalezieniu szamponu.

An:- Czemu nie, co mam do stracenia włącz. Czuję że nieźle się uśmieje. - Podszedłem do biurka i otworzyłem klapę laptopa. Był naładowany, więc ładowarka była niepotrzebna. Zabrałem laptop, z powrotem siadając przy blondynce. Najwyraźniej jej humorki się uspokoiły, albo miała ochotę się poprzytulać, bo położyła głowę na moim ramieniu, jednocześnie obejmując mnie w pasie. Włączyłem film, odkładając komputer na bok i podałem jej siatkę z zakupami. Spojrzała na mnie zaskoczona, sprawdzając zawartość.

- Podobno, dziewczyny są spokojniejsze podczas okresu, gdy mają co jeść.

An:- Krakersy ? Batony zbożowe ? Pamiętałeś że nie przepadam za czekoladą.

- Właśnie to. . . - nim zdążyłem dokończyć, i wytłumaczyć jej że to pomysł Luka. Zatkała mi usta pocałunkiem. Czyli jednak rzeczywiście uda mi się zdobyć kilka punktów. Naparłem na jej usta, wsuwając dłoń we włosy dziewczyny. Po kilku lekkich pocałunkach, chętnie rozchyliła wargi. Musnąłem jej język swoim, drugą rękę kładąc jej na plecy. Poczułem jej delikatne palce na karku, i już nie chciałem by je zabierała. Lekkie drapanie jej paznokci, wywołało u mnie dreszcz. Wziąłem krótki oddech, przechylając głowę. I znów żarliwie dopadłem się do jej warg. Nie wiem ile to trwało. Dwie, pięć, siedem minut ? W każdym razie, było cholernie satysfakcjonujące.

Musiałem cofnąć film do początku, gdyż przegapiliśmy kilka kilka początkowych scen. Angel wysypała zawartość zakupów na pościel.

An:- Toffifee ?

- To akurat moje. - zobaczyłem w jej oczach, coś pomiędzy rozbawieniem a zdziwieniem. - Nie patrz się tak. Ja też lubię słodycze. To nic dziwnego.

An:- Sorki. - otworzyłem opakowanie czekoladek. Od razu wpychając sobie dwie do ust. Angel podkradła mi jedną, nadgryzając ją do połowy.

- Myślałem że nie lubisz ?

An:- Nie lubię czekolady. To w większości toffi. Chcesz orzeszka ?

- Nie dzięki - zaśmiałem się mając wrażenie, że gdybym powiedział tak. Wyplułaby go.

An:- Nie jem za dużo słodyczy, bo muszę trzymać dietę, jeść odpowiednią ilość kalorii.

- Nie przeginają z tą dietą. Nie chce żebyś wyglądała, jak wychudzona szkapa.

- Dzięki. Taki ust. . znaczy, taki komplement z twoich ust. W każdym razie nie wyobrażasz sobie jak mi miło.

Kas:- Mam cię znów pocałować ? - pełen złośliwości uśmiech, sam wdarł mi się na usta. Gdy zobaczyłem jak kolor przypominający moje włosy, ogarnął jej policzki.

- Chętnie. Ale to po filmie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro