Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 28 Męskość Kastiela

- Kiedy mówiłam że zrobię wszystko co chcesz naprawdę chodziło ci o to !

Kas:- Tak

- Masz chore pomysły Veilmont, mówił ci to ktoś.

- Rodzice, Lysander, Roza, Blondi... ty. Kilka innych osób też by się znalazło.

Właśnie jestem ubrana w czarne body z białym puchatym ogonkiem na tyłku, białych mankietach na nadgarstkach, kołnierzyku z kokardką, białych podkolanówkach, czarnych szpilkach i opasce na głowie z króliczymi uszami farbując Kastielowi włosy. Czy może być większa paranoja ? - w porządku, to raczej całość. Teraz musisz w tym siedzieć 30 minut. - czytałam z ulotki, pierwszy raz mam do czynienia z farbowaniem włosów. - Dlaczego robimy to teraz, od zakładu minęły ponad dwa tygodnie ?

Kas:- Dziś jest sobota wiec to praktycznie. A w poniedziałek wracamy do szkoły, nie chce zawieść mojego fanklubu fatalną fryzurą.

- Twojego fanklubu ? Nie wiedziałam że w ogóle jakiś masz.

Kas:- Najwyraźniej wszystkie koszulki #TeamKastiel zostały już wyprzedane.

- Czyli w poniedziałek będę musiała się zmierzyć z całą sektą. I to jeszcze z Amber na czele. Najważniejsze to pozytywnie zacząć tydzień. To mnie pocieszyłeś.

Kas:- Spokojnie, nie opuszczę Cię cały dzień.

- Martwisz się o mnie ?

Kas:- Nie. O Amber kto wie czy jej nie zabijesz

- Dramatyzujesz, nazwisko Amber zepsułoby prestiż mojego notatnika śmierci. Z czego się śmiejesz !?

Kas:- Nie można cię brać na poważnie w tym stroju. - sam mi go kazał założyć. Ale słowo się rzekło, nie wycofam się z zakładu.

- Idę do kuchni żeby pozbyć się rękawiczek - wrzuciłam jednorazowe rękawiczki i opanowania po farbie. Umyłam też miseczkę i pędzel. A moje przedramiona są czerwone, cudownie wątpię żeby mydło to zmyło. - Kastiel mam farbę na rękach czym to zmyć.... - nie dokończyłam, wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, śmiałam się tak długo że zaczął boleć mnie brzuch. Jeszcze raz spojrzałam na chłopaka który zabijał mnie wzrokiem w błękitnym kwiecistym czepkiem na głowie który miał chronić mu włosy. - Kastiel. Wybacz mi proszę ale nie mogę przegapić takiej okazji. - Szybko złapałam za telefon strzelając mu kilka fotek.

Kas:- Chyba sobie kpisz ! Usuń to !

- Nie ma takiej możliwości. - rzucił się na mnie agresywnie próbując zabrać mi telefon. Ale byłam szybsza i od razu go zablokowałam. - To - wskazałam na jego ozdobę głowy dalej podśmiechując - czy naprawdę nie mogłeś kupić go w innym kolorze ?

Kas:- Nie ! To był jedyny dostępny wzór ! Moja męskość umiera a własna dziewczyna się ze mnie jeszcze nabija ! Nosz kurwa ! - po za tym że był wściekły wydawał się być również smutny. Pewnie wymagało to od niego sporo śmiałości żeby pokazać się przede mną w czymś takim. Mam lekkie poczucie winy. Usiadłam obok niego na sofie i położyłam mu rękę na ramię ale od razu ją zrzucił.

- Kastiel

- . . .

- Kas ?

- . . .

- Kassi ?

- . . .

Nawet na mnie nie spojrzał - Przepraszam za to że się śmiałam. - przełożyłam nogę nad jego i usiadłam mu na kolanach zmierzył mnie na chwilę obojętnym wzrokiem. Objęłam dłońmi jego szyje splatając palce na karku i pocałowałam go czule. - Dla mnie zawsze będziesz bardzo męski. I to nie ma znaczenia czy ubierzesz plastikowy czepek w kwiatki czy ćwiekowaną kurtkę.

Kas:- W tym nie da się czuć męsko.

- Siedzi na tobie dziewczyna w erotycznym stroju króliczka. I ty się czujesz mało męski ? Daj już spokój i przestań się boczyć.

Kas:- Pasuje ci. Możesz go zatrzymać jeśli chcesz.

- Dziękuję. Będę miała co ubrać na Halloween. Muszę zapamiętać żeby nigdy więcej nie składać ci propozycji takiego typu. - próbowałam wstać ale Kas mnie przytrzymał uniemożliwiając mi to. Spojrzałam na niego lekko przygryzając wargę. Chłopak przejechał dłońmi przez moje plecy i wcięcie talii zatrzymując się na biodrach.

Ash:- W co wy się bawicie ? - zdębiałam słysząc męski głos. - pewnie nie powinienem pytać ale wasz wygląd skłania do refleksji.

- Wprowadziłeś się tu ?

Ash:- Tak jakby

Kas:- Szczura jeszcze nie miałem ..po za tym nie je dużo i nie sika na dywan.

Ash:- No naprawdę, bardzo zabawne rudzielcu... przyszedłem tylko po kawę, obściskujcie się dalej - pokazał dłonią znak że mamy kontynuować po czym zniknął w kuchni.

- Pozwalasz mu u siebie mieszkać ? - Zapytałam a Kastiel wzruszył ramionami - oczekiwałam konkretniejszej odpowiedzi. Ale prawda jest taka że kiedy nie chce o czymś mówić nic go do tego nie namówi.

Kas:- Nie przeszkadza mi, nie brudzi no i Demon ma towarzystwo kiedy jestem po za domem.

- Więc nie chodzi do szkoły ?

Kas:- Wątpię żeby to było teraz możliwe. On. Naraził się kilku osobą.

- A tak dokładnie to komu ? - zapytałam z ciekawości. Jest różnica między nadstawieniem się kilku osobą a zagrożeniu życia wystawiając się komuś niebezpiecznemu.

Ash:- Jesteś strasznie ciekawska.

- Raczej zaskoczona łamane na zmartwiona. Komu podpadłeś ?

Ash:- To uroczę że się martwisz ale to ciebie nie dotyczy. Im mniej wiesz tym lepiej śpisz. Ale muszę przyznać że wyglądasz w tym powalająco. Gdyby nie Kas zrobiłbym sobie zdjęcie. Zwijam się na górę, bawcie się dobrze. - pościł nam oczko uśmiechając się. Cierpliwie czekałam aż zamknie się w pokoju który Kastiel mu odstąpił. Spojrzałam w stronę chłopaka z uroczym uśmiechem. Otworzyłam lekko usta żeby coś powiedzieć ale ubiegł mnie.

Kas:- Nic ci nie powiem..

- Chciałam tylko zapytać czy mnie też przygarniesz gdyby co.. - zrobiłam słodkie maślane oczy. Zaskoczony moimi słowami zaczął rozmyślać ale zaraz zaśmiał się a dziki uśmiech przeszył jego twarz.

Kas:- Pewnie. Ale za utrzymanie płacisz w naturze. Przyznaj 3 razy dziennie. - bo uwierzę że tyle wytrzymasz.

- Zdecyduje się na to kiedy będę zdesperowana.

Kas:- Ale dziś zostajesz ?

- Tak. Jednak to dalej nie daje mi spokoju. Komu ten głupek podpadł ?

Kas:- Nie mogę ci powiedzieć.

- A możesz mnie przekonać że ty też jesteś bezpieczny.

Kas:- O czym ty mówisz ?

- Skoro Ash się u ciebie ukrywa to ty też możesz być w niebezpieczeństwie. Zapewnij mnie że tak nie jest. Nie chowałby się tu gdyby to nie było poważne, prawda ? Równie dobrze mógłby wrócić do domu. Jego rodzice pewnie się martwią gdzie jest.

Kas:- Jego matka martwi się tylko o to żeby nie zabrakło jej wódki w butelce. A ojciec tak się nim przejął że spierdolił kiedy miał 4 lata. Nie wszyscy mają normalnych rodziców jak ty.

- Kas ja..

Kas:- Nie wiedziałaś. Tak naprawdę jest tutaj bo jestem jego jednym znajomym.

Ash:- To prawda - jednocześnie spojrzeliśmy w stronę schodów gdzie siedział chłopak.

- Nie poszedłeś sobie ?

Ash:- Kobiety to zbyt ciekawskie stworzenia, wiedziałem że będziesz drążyć temat. Masz rację Kas może oderwać rykoszetem za moje problemy. Prawda jest taka że byłem odpowiedzialny za transport narkotyków z innego kraju ale policja przejęła cały towar. To wszystko było warte kilka tysięcy euro. Cóż mój szef strasznie się wkurwił, musiałem spieprzać bo facet chciał mnie zabić. Mierzył do mnie z broni, powiedziałem że odzyskam towar albo wrócę z kasą. Ale później okazało się że szuka mnie też cała policja okręgowa. Krótko mówiąc mam przejebane. - Lekkość i spokój w jaki się wypowiadał były przerażające.

- A gdybyś poszedł na układ z policją. Wydałbyś im położenia tego całego gangu. Może dostałbyś świadka koronnego.

Ash:- Chyba naoglądałaś się za dużo seriali. Mundurowym nie da się ufać. Zrobią wszystko by cię zniszczyć i dostać awans.

- Ałć. To zabolało.

Kas:- Ona skończyła szkołę wojskową durniu.

Ash:- Co ?! - chłopak zilustrował mnie wymagającym wzrokiem - Ty. byłaś. w. wojsku ? - pytał dalej zaskoczony na co skinęłam głową.

- Cztery lata szkoliłam się na komandosa. Do licencji brakowało mi tak naprawdę tylko pełnoletności.

Ash:- Wkręcacie mnie. Jesteś dziewczyną.

- I co z tego !

Kas:- Radzę ci jej nie wkurwiać. Obiła mnie tak że przez tydzień nie mogłem prosto chodzić.

- Przeprosiłam. To, co teraz planujecie ? Przecież Ash nie może się tu wiecznie ukrywać. Wcześniej czy później sobie o nim przypomną. - zwróciłam się do Kastiela - A wtedy i ty będziesz w niebezpieczeństwie.

Kas:- Ja. Myślałem żeby wziąć te pieniądze od rodziców ale wątpię żeby dali mi 70 000€ nie pytając po co.

- Ile ?!!

Ash:- Nawet jeśli, nie wezmę od ciebie tej kasy. Wiesz jak to mówią, chcesz stracić przyjaciela pożycz od niego pieniądze. Po za tym nigdy bym ci tego nie spłacił.

Kas:- Nie musiałbyś. Moi starzy nawet tego nie odczują

Ash:- My chyba za bardzo się zagadaliśmy. Teraz naprawdę pójdę do siebie. - westchnęłam głęboko i zakryłam oczy przedramieniem kładąc się na całej długości sofy. Kas usiadł obok mnie.

Kas:- Nie myśl o tym. On wychodził już z podobnych kłopotów. - podniosłam się do siadu kładąc dłoń na policzku szarookiego, zaczęłam lekko go skrobnąć.

- Po prostu się martwię. Jeżeli coś ci się stanie będą miała sobie za złe że nie zareagowałam w właściwą porę.

Kas:- To nas nie dotyczy. Zapomnij o tym. - zapomnij o tym, łatwo powiedzieć. Jak mam zapomnieć o czymś takim. Mimo wszystko skinęłam głową na "tak" Kas uśmiechnął się delikatnie całując moje usta.

- Czy mogę już zdjąć ten durny strój ?

Kas:- Nie. Umowa była za nosisz to do 20:00. Jest 16:00 jeszcze 4 godziny.

- Szlag !

Kas:- Albo wiesz co. Możesz go już zdjąć - uśmiechnęłam się szczęśliwa że mogę przestać paradować w tym niezręcznym stroiku - ale musisz to zrobić przy mnie - wyszeptał przygryzając mi płatek ucha. No tak mogłam się domyśleć że on nie odpuścić. Przygryzłam wargę, aby powstrzymać się od wycia. Zamiast tego położyłam ostrożnie głowę na piersi Kastiela, zaciskając dłonie na jego koszulce. Przełknęłam z trudem ślinę zanim wyszeptałam:

- Jesteś okropny

Kas:- Tak, ale ty już to wiesz. - również wyszeptał przeczesując dłonią moje długie blond włosy. - Idę opłukać farbę i pod prysznic. Może przynajmniej zechciałabyś do mnie dołączyć ?

- Nie.

Kas:- Nie daj się prosić. Będzie fajnie.

- Króliki nie lubią wody. - posłałam mu przebiegły uśmiech. - zrobię jakieś przekąski kiedy wrócisz obejrzymy serial - Kas skinął głową i zrezygnowany poszedł w stronę łazienki. Zdjęłam szpilki które były częścią kostiumu i zaczęłam grzebać po szafkach ale jedyne co udało mi się znaleźć to trochę suchego pieczywa, płatki śniadaniowe i chipsy, w lodówce też świeciło pustkami. Wzięłam paczkę paprykowych chipsów i wsypałam je do miski. Wróciłam do salonu odłożyłam miskę na stolik i siadając na sofie nakryłam się kocem. Włączyłam Netflixsa przeglądając seriale. Kastiel zjawił się jakieś 20 minut później z krwistym czerwonym kolorem włosów.

Kas:- I jak ?

- Jestem pod wrażeniem.. - uśmiechnął się szczęśliwy przeczesując dłonią włosy - lepsza ze mnie fryzjerka niż myślałam. - łypnął na mnie zdenerwowanym wzrokiem, odwróciłam głowę w bok maskując uśmiech. - Wiesz że twoja kuchnia świeci pustkami.

Kas:- Ostatnio tylko zamawiamy, nie pomyślałem żeby zrobić zakupy. - usadowił się obok obejmując mnie ramieniem, wtuliłam się w jego klatkę i skupiłam się na pieszczotach jego palców na moim ramieniu i cichym biciu jego serca pod moim uchem - Co oglądamy ?

- Wikingowie Valhalla ?

Kas:- E, nie moje klimaty. Pokaż to: - zabrał mi pilot przeskakując pomiędzy filmami. - Podziemny krąg ? Może być ?

- Oglądałam to raz kilka lat temu. Może być. - Film leciał w najlepsze Kastiel chrupał chipsy a moja głowa zaczęła coraz bardziej opadać, zamknęłam oczy słuchając już tylko dialogów. Położyłam głowie na udach szarookiego i skuliłam się na kanapie. Poczułam jak nakrywa moje ciało czymś miękkim a także ciche "No i padła" doprawione chichotem. Ten związek zaczyna mi się coraz bardziej podobać. Mam wrażenie że odkrywam całkiem nowego Kastiela bardziej uczuciowego ale wciąż dokuczliwego mistrza prowokacji.

Przebudziło mnie uczucie przyjemnego ciepła na szyi. Byłam wpół świadoma a to zaczęło mnie powoli wybudzać. Ciężko uchyliłam powieki próbując się ocknąć. Dotyk stawał się intensywniejszy. Przeciągnęłam się i wymruczałam coś niewyraźnie. "W końcu się obudziłaś" usłyszałam przyjemny szept tuż przy uchu.

- Kastiel - szepnęłam przeciągliwie przecierając oczy - co ty robisz ? - W okolicy obojczyka wyczułam lekką wilgoć i niedługo musiałam się zastanawiać, by zrozumieć że właśnie jestem tam całowana.

Kas:- Próbuje cię obudzić. Ale śpisz jak zabita i nawet nie doceniasz moich czułości. - uśmiechnęłam się kładąc dłoń na policzku szarookiego delikatnie głaszcząc go kciukiem.

- Wręcz przeciwnie. Doceniam tą bardzo przyjemną pobudkę. - podwinęłam jego koszulkę całując kilkukrotnie brzuch chłopaka dalej leżąc na jego kolanach.

Kas:- Zamiast mnie nakręcać lepiej weź się za jedzenie, bo i tak wiem że nic z tego nie będzie.

- Słucham - podniosłam się z jego kolan odgarniając włosy które przykleiły mi się do policzka kiedy on zaczął wyjmować coś w siatki na stoliku, podał mi jeszcze ciepłe kartonowe pudełko. - Kiedy zdążyłeś to zamówić ?

Kas:- Kiedy spałaś - logiczne, otworzyłam poidełko i uśmiechnęłam się widząc wielkiego burgera w środku. Zapach kusił, a mój żołądek dał o sobie znać. - Mam wyczucie.

- Z pewnością. Dziękuję. Ale jest..

Kas:- Wegetariański króliczku. Co ty masz do mięsa ? - pytał z pełnymi ustami.

- Nie podoba mi się to że niektóre zwierzęta traktujemy jak członków rodziny a inne rodzą się z wyrokiem śmierci. Jeszcze inne są cenne tylko dla futra albo robią za rozrywkę w polowaniach. Brzydzi mnie to. - Spojrzałam na Kasa który wpatrywał się w swojego burgera. - Chyba nie obrzydziłam ci kolacji ?

Kas:- Trochę - wydawał się zamyślony ale po chwili znów wgryzł się w kanapkę. - Mimo wszystko nie rezygnuję z tak dobrego żarcia.

- W takim razie smacznego - zrobiłam sobie podparcie z ramienia chłopaka delektując się fast food'em. W międzyczasie rozmawialiśmy o pierdołach śmiejąc się. Udało mi się też poszarpać jego ego. To niesamowite jak dobrze się rozumiemy.

Kastiel przewrócił się na bok, podpierając się na jednym ramieniu, a ja kładę głowę na poduszce. Jego twarz jest teraz nad moją, więc nie mam innego wyjścia, jak spojrzeć mu w oczy

- Jest po 01:00. Chyba pójdę się położyć.

Kas:- Gdzie chcesz spać ? - przyglądał mi się badawczo, jakby chciał czytając mi w myślach poznać odpowiedź.
To nie jest pierwszy raz kiedy tu śpię, a on za każdym razem pyta. A moja odpowiedź za każdym razem jest taka sama. "Z Tobą"

- Słuchaj Kastiel - chwyciłam go delikatnie pod brodę i popatrzyłam mu w oczy. - zostaje tu żeby spać razem z Tobą. Możemy spać w twoim pokoju. Wiem że do niczego nie masz zamiaru mnie zmuszać.

Kas:- Czy ja wiem. Loda to jednak mogłabyś mi zrobić. - zaczepny uśmieszech przeszył jego twarz.

- Jesteś niereformowalny !

Kas:- Taki już mój urok - puścił oczko i pocałował mnie w czoło nim się podniósł. - Chodź, dam ci ręcznik. - kiedy tylko się odwróciłam by sięgnąć po torebkę podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Przez co prawie przywitaliśmy się z podłogą.

- Co ty robisz !

Kas:- Zabieram cię do łóżka

- Uwielbiasz dominować co ?

Kas:- A żebyś wiedziała - nagle poczułam jak Kastiel klepnął mnie w pośladek pisnęłam zaskoczona i wygięłam się lekko bo do delikatnych ten gest nie należał. Mimo tego nie było to nieprzyjemne.

Kas:- Tego jeszcze nie słyszałem - zareagował na mój pisk chichocząc, czułam jak się czerwienie. Chłopak wspiął się po schodach i z impetem rzucił mnie na łóżko. Wszystko co zjadłam przewróciło się mi w żołądku i podeszło go gardła.

- Pogięło cię, nie jestem poduszką !

Kas:- Nie wydaje mi się. - rzucił się na mnie, łóżko które ugięło się pod wpływem ciężaru. Kas objął ramionami moją talię i wtulił twarz w moje piersi. To że dalej nosiłam body z głupiego stroju tylko ułatwiało mu zadanie. - Widzisz idealna z ciebie poduszka. - nie odpowiedziałam tylko położyłam policzek na jego głowie, włosy pachniały mu farbą i odżywką. Dłonie wsunęłam pod jego koszulkę głaskając go po plecach. Od skóry biło ciepło a mięśnie były przyjemne w dotyku. Leżeliśmy tak chwile wtuleni zanim Kas poszedł wziąć prysznic.

Po 15 minutach usłyszałam jak otwierają się drzwi na korytarzu. Kastiel wszedł do sypialni owinięty tylko ręcznikiem w biodrach a woda ściekała mu z mokrych włosów. - Niezły widok - uśmiechnęłam się zawadiacko i powoli ruszyłam w jego stronę, złapał mnie w pasie i przyciągnął prosto w swoje ramiona. Gdyby nie ręcznik byłby cały nagi.

Kas:- Możesz już iść do łazienki. Albo dalej pożeraj mnie wzrokiem. Jak wolisz.

- Czuje się przyłapana - szepnęłam - I pożycz mi ciuchy, nie mam w co się ubrać - podszedł do szafy wyciągając czarną bluzkę z czaszką i swoje bokserki. Obwiniając mnie przy okazji że niedługo nie będzie miał już żadnej koszulki. Podziękowałam i wyszłam z sypialni. Wzięłam dłuższą kąpiel myjąc się jego żelem. Umyłam też włosy jego szamponem.
W końcu założyłam na siebie koszulkę i bokserki. Wyszłam z łazienki i na paluszkach weszłam do sypialni.

Leżałam na boku przytulona do szarookiego jednak nie mogłam się zmusić by zasnąć.
Zdjęłam głowę z jego ramienia i ostrożnie zabrałam jego rękę z mojego brzucha wstając. Spojrzałam ostatni raz na rudego. Spał jak znokautowany a mimo wszystko wyglądał uroczo. Po cichu wyszłam z sypialni i zeszłam do kuchni chcą się czegoś napić.

Ash:- Dlaczego nie śpisz ? - Podskoczyłam lekko wystraszona, nie spodziewałam się tu nikogo o takiej porze. Ash opierał się łokciami o wyspę kuchenną przypatrując się mi.

- E, ciebie mogę zapytać o to samo.

Ash:- Zgłodniałem - postawił przed sobą miskę z zupką błyskawiczną.

- Nie mogę zasnąć.

Ash:- To może przytul się do swojego misiaczka - powiedział przesłodzonym cienkim dziewczęcym głosem. Aż mnie zemdliło. Nigdy nie nazwała bym go w ten sposób.

- Jeszcze słowo a sprawię że to będzie twój ostatni posiłek. - warkłam na chłopaka nalewając do szklanki wody. Od razu wypiłam całą zawartość.

Ash:- Ok, ok wyluzuj. Żartowałem tylko. . . . Ładnie razem wyglądacie. Fajnie że jednak się wam udało.

- E, tak, dzięki za pomoc. Gdyby twój niewyparzony język chyba dalej bym tego nie zauważyła.

Ash:- Zawsze do usług. Ale, opiekuj się tym kretynem, niech ma kogoś komu może zaufać.

- Postaram się. Dobrej nocy Ash. - W czasie gdy wracałam do pokoju w drzwiach natknęłam się na zmęczonego Kastiela. Nic nie mówiąc podszedł do mnie otulając mnie ramionami, wtuliłam się w jego szyje opierając dłonie o nagi tors chłopaka.

Kas:- Nie możesz spać

- Nie za bardzo

Kas:- Chodź - delikatnie ujął moją dłoń prowadząc w stronę łóżka. Położyliśmy się na materacu a Kastiel zawisł nade mną. Rozchylił wargami moje usta i wsunęłam do nich język którym ostrożnie przejechał po moim. Bardziej kierowała nim czułość niż namiętność.

- Nie podniecaj się tak - wyszeptałam w jego usta. Złapał moją dłoń i splótł nasze palce. Otarliśmy się czubkiem nosa, poczuła cholernie znajome łaskotanie jego włosów. Kolejny raz pocałował mnie spokojnie, lekko przygryzając wargę. Nasze pocałunki stały się dłuższe i delikatniejsze. Po jakimś czasie przeturlaliśmy się na bok i przysnęliśmy wtuleni w siebie.



31.03.2022

2890 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro