Rozdział 25 Bal
Czwartek - kolejny dzień tygodnia. Chcesz odpocząć, po szkole ale jest tyle do zrobienia. Jednym z tych zajęć jest wyjście z przyjaciółmi. Zakupy... tak fajnie to brzmi. Takie tam wejście do sklepu, zobaczenie tego jedynego stroju, kupienie go i powrót do domu. Hmm... wracajmy do przykrej rzeczywistości.
- Roza nie założę tego.
Ro:- A właśnie że tak, odmówiłaś poprzednie razy, teraz ci nie odpuszczę. Nie możesz iść na Bal w spodniach.
- Ale nie złożę tych falbanek.
Ro:- Albo ją ubierzesz. Albo wrócimy jeszcze raz do wszystkich sklepów i tam coś sobie wybierzesz. NO JUŻ ! - krzyknęła i wepchnęła mnie do przymierzalni barykadując drzwi. Jeszcze raz spojrzałam na sukienkę, długi błękitny materiał i kilka warstw tiulu, odkryte ramiona z dekoltem w kształcie serca. Za jakie grzechy Bóg się tak na mnie mści. - Przebrałaś się już ?!
- No
Ro:- To pokaż się nam ! - wbiła do kabiny i uśmiechnęła się szeroko. - Wiedziałam że będzie pasować, wyglądasz pięknie.
Al:- Pokaż się, też chce zobaczyć. - odezwał się niebiesko włosy a za nim, chórem Priya, Iris i Kim. Jedyna Violetta siedziała cicho.
- Ani mi się śni. Przez ten tiul wyglądam jak beza.
Ro:- Głupia jesteś. - siłą wciągnęła mnie z tej małej kabiny i postawiła przed resztą. Nie wiedziałam że ma tyle siły. I chyba nigdy nie czułam się tak zawstydzona. Usłyszałam pochwały a Alex klaskał w dłonie. Fakt, suknia nie była brzydka, ale w ogóle do mnie nie pasowała.
Kas:- Co to, spod ołtarza uciekłaś. - zaśmiał się cynicznie sprawiając że moje zażenowanie sięgnęło zenitu.
- Mieliście być w sklepie muzycznym. - odezwałam się cicho odwracając głowę.
Kas:- Byliśmy, dopóki pewien kopciuszek nie rzucił nam się w oczy.
Pri:- Kastiel przestań być...
Kas:- Takim dupkiem ? sorry mała nie da się ?
Pri:- Miałam na myśli sobą. Urazisz ją.
Lys:- Moim zdaniem wyglądasz bardzo uroczo. Ten błękit pasuje ci do oczu.
- Miło to słyszeć Lysander ale ten muchomor ma rację. Po za tym i tak idę sama, po cholere mi się stroić. - Zdjęłam ciuch i przebrana w swoje ubrania, oddałam wieszak z sukienką białowłosej. - To co wracamy ?
Koniec końców i tak musiałam wybrać jakiś strój.
NASTĘPNEGO DNIA
Nie wiem kto wymyślił wszystkie imprezy szkolne, ale z pewnością nie jestem ich zwolenniczką. Teraz nawet żałuję że wkopałam też chłopców w to bagno.
Zmusiłam się do ubrania sukni, którą kupiłam razem z Rozalią. Perłowy kolor materiału i asymetryczny krój w delikatne wzory na ramionach i dekolcie, jakby wyszywane srebrem, na dole sukienki były podobne tylko mniej widoczne. Talia była przewiązana szerokim skórzanym paskiem z srebrną klamrą z księżycem w kształcie sierpa. Zaufałam białowłosej wierząc w jej wyczucie gustu i mody oraz w to że nie będę żałować. Niczego prócz wydania sporej sumy pieniędzy.
Włosy które zazwyczaj upinałam w wysoki kucyk i grzywkę która zasłaniała mi prawą połowę twarzy. Zmieniłam na lekkie rozpuszczone loki które opadały na lewe ramię. Kiedy skończyłam nakładać makijaż ktoś bezczelnie wszedł do pokoju z trzaskiem zamykając za sobą drzwi. Niestety będąc w łazience nie miałam jak zobaczyć intruza, obstawiłam więc najprawdopodobniejszą opcję. - Luke ile razy mam kurwa powtarzać żebyś pukał. Ja do twojego pokoju nie wchodzę ! Kiedyś ci za tą samowolkę tak przyjebie że rodzice cię nie poznają.
Kas:- To chyba dobrze że nim nie jestem.
- Co ty tu robisz... jak wszedłeś ? Luke cię wpuścił ?
Kas:- Zawsze jesteś taka gościnna. Nieważne. Do tej lipnej "imprezy" jeszcze prawie godzina. To przyszedłem cię trochę po wkurwiać.
- Po prostu nudziło ci się w domu
Kas:- A mówią że uroda i inteligencja nie idą w parze.
- Mówisz tak bo jestem blondynką ?
Kas:- Raczej dlatego że wyglądasz powalająco w tej sukience.
- Dziękuję. - może i nie patrzył na mnie mówiąc to ale i tak jestem zaskoczona że stać go na taki banalny komplement. - Również pięknie wyglądasz - miał na sobie szarą koszule z odpiętymi dwoma guzikami od szyi. Oraz czarną marynarkę i tego samego koloru spodnie. Strój był idealnie dopasowany, pewnie szyty na miarę, zapewne mając tyle pieniędzy może sobie na to pozwolić. - tylko zgubiłeś krawat.
Kas:- Nie specjalnie mam ochotę na duszenie się przez kilka godzin. Po za tym wyglądał bym jak ten lizus.
Lu:- Ej Angel jak nie chcesz iść pieszo to rusz dupe do samochodu. Nie będę specjalnie na ciebie czekać.
Kas:- Spoko, zabiorę ją swoim. - Powiedział przyciągając mnie do siebie zanim zdążyłam sama odpowiedzieć. W jednej chwili poczułam jego perfumy które mimo mocnego zapachu dało się poczuć jedynie stojąc dość blisko oraz ciepło ciała w którym miałam mimowolną ochotę się wtulić.
Lu:- Nawet lepiej, mam ją z głowy... Chociaż nie, stop, czy puszczanie młodszej siostry z jakimś obcym facetem jest rozsądne ?
- Co ?
Lu:- On już się do Ciebie dobiera.
Spojrzałam w stronę brata a później na Kastiela który wzruszył ramionami i przycisnął mnie bliżej siebie. Ani myślał mnie puścić. Twarz zasłaniały mu czerwone kosmyki co wyglądało dość słodko. Uniosłam lekko jego włosy na co szerzej otworzył oczy. - Masz przydługą grzywkę opada ci na oczy.
Kas:- Może trochę - zarumienił się delikatnie co niezwykle mi się spodobało. Powinnam go częściej zawstydzać. Dotknęłam lekko zaróżowiałej skóry jego policzka - co robisz ? - pytał jednocześnie kładąc dłoń na mojej.
- Jesteś nienaturalne czerwony. Sprawdzałam czy nie masz gorączki.
Kas:- Nie. A co ? Martwisz się o mnie dziewczynko.
- Jak cię poskłada to ja znów będę musiała wejść w role opiekunki i wysłuchiwać twojej agonii.
Kas:- Nie prosiłem Cię o opiekę, sama wyszłaś z inicjatywą. Chodź w roli pielęgniarki byłaś całkiem niezła.
- Rodzice nauczyli mnie okazywać współczucie zwierzętom. Nawet pasożytom. Twoja niemoralna wyobraźnia to osobna rzecz.
Kas:- Haha. Zadziorna jesteś.
- I to cię we mnie kreci - Kastiel zaśmiał się i pocałował mnie w skroń, zastygłam na ułamek sekundy.
Kas:- Nawet nie wiesz jak bardzo - wyszeptał mi przy uchu i odsunął się ze swoim przenikliwym uśmiechem. Serce wali mi jak perkusja, boli mnie brzuch a teraz na dodatek jeszcze swędzi ucho, gdyby jego oddech nie był tak ciepły...agh !!... jak tak dalej będzie to chyba zwariuje.
Lu:- Ej ! Ja tu wciąż jestem !
I nie dobrze mi się robi, kiedy tak na was patrzę.
Zignorowałam go i odsunęłam się od Kastiela. Zakładając szpilki które miały pasować do sukienki. Skrzywiłam się na myśl że muszę w nich chodzić cały wieczór.
Kas:- Nie rozumiem cię. Po co nosisz coś, w czym jest ci nie wygodnie ?
- Dla elegancji ?
Kas:- Raczej odcisków. Nogi będą cię boleć.
- Najwyżej będziesz mnie nosił. - zarzuciłam ironicznie zakładając na siebie płaszcz i małą torebkę na ramię. Jednak w tej samej chwili poczułam jak tracę kontakt z podłogą. Instynktem złapałam się jego koszuli . Szarooki trzymał dłoń na moich plecach a drugą podtrzymywał mnie w zgięciu ud. - Przecież ja żartowałam ! Postaw mnie ale już !
Kas:- Ale wiesz że złość piękności szkodzi ?
- Jak ja ci zaraz zaszkodzę ! - postanowiłam jednak nie reagować i pozwoliłam żeby mnie niósł. Gdybym podjęła jakaś inicjatywę on nakręcił by się jeszcze bardziej. Zamknął mieszkanie używając mojego klucza. Patrząc teraz na to ile napadało śniegu. Cieszę się że nie muszę iść po nim w szpilkach. Cóż, przynajmniej święta będą białe. - Czy rodzice przypadkiem nie zabronili ci nim jeździć ? - skomentowała widząc żółty sportowy i zapewne cholernie drogi samochód.
Kas:- Wolałabyś limuzynę ?
- Może od razu szarpnął byś się na karoce ?
Kas:- Nie wystarczy ci że masz księcia ?
- Z tym księciem to bym nie szalała. Z wyglądu może się zaliczasz. Ale z charakteru to bliżej ci do Lucyfera.
Kas:- Kluczyki są w tylnej kieszeni, podasz ?
- Te spodnie nie mają tylnych kieszeni. A ja nie będę macać cię po tyłku. - zaśmiał się z mojej odpowiedzi odstawiając mnie weście na ziemię. Jeden minus był taki że teraz było mi zimniej. Usiadłam na miejscu pasażera zapinając pas. Kastiel zagazował i ruszył z piskiem opon ale też zaraz zwolnił, cieszyłam się że jedzie bezpiecznie a nie na pokaz. Włączyliśmy muzykę z telefonu.
- Zdecydowałeś się już co do naszego zakładu ?
Kas:- Twoja oferta jest jednorazowa, więcej takich nie będzie. Muszę to dobrze rozplanować.
- Mógłbyś też mi odpuścić.
Kas:- I stracić jedyną w życiu okazje, nigdy. Myślałem też że lubisz wyzwania.
- Okazje na co ?
Kas:- Dowiesz się w swoimi czasie.
- . . . tylko nie przeginaj za bardzo.
Kas:- Nic nie obiecuje. - Zatrzymał się za szkołą na parkingu. Już chciałam wysiąść kiedy Kas złapał mnie za rękę. - Zaczekaj - chłopak westchnął i wysiadł z luksusowego samochodu. Obszedł go i otworzył mi drzwi.
- Coraz bardziej mnie zaskakujesz
Kas:- Wysiadasz czy nie. - Złapałam go za dłoń którą wystawił w moją stronę wstając. Kilku uczniów również stojących na zewnątrz przyglądało nam się z ciekawością a niektóre dziewczyny rzucały mi wrogie spojrzenie, w tym nasza znajoma blondynka.
- Ilu odmówiłeś ?
Kas:- He ?
- Ilu dziewczyną książę odmówił ? - Od początku naszej znajomości wiedziałam że Kastiel jest popularny i ma wiele adoratorek. Nie dziwię się, jest przystojny a jego buntowniczy styl i ostrość są dość i pociągające jest też inteligentny, czego nie pokazują niestety jego średnie oceny. No i ma pieniądze, co dla niektórych przypadków jest najważniejsze. Niejednokrotnie byłam też świadkiem jak każe jakiejś dziewczynie spadać i nie zawracać mu dupy.
Kas:- A co, chcesz wiedzieć jaką masz konkurencję.
- Nie. . . ale - wciąż się zastanawiam - dlaczego właściwie ja ?
Kas:- Nie wiem, po prostu jesteś inna. - Inna ? Co to za odpowiedź ?
- Z tego co mówisz, mogłeś mieć każdą. Po cholerę więc, fatygowałeś się ze mną.
Kas:- W przeciwieństwie do większości ludzi, ciebie akurat lubię. I znudziło mnie coś, co mogę mieć bez wysiłku. Większość dziewczyn była prosta, ty byłaś wyzwaniem, nie mogłem cię przejrzeć, uwieść, nigdy nie potrafiłem odgadnąć co myślisz. Fascynowało mnie że jesteś inna, zależna od siebie że masz w dupie zdanie innych i. . . .
- I co ? - pochylił mi się nad uchem..
Kas:- Pociągasz mnie. - wyszeptał gryząc je zaczepnie, jego język i zęby bawiły się nim. Wiedział doskonale że to na mnie działa, dreszcze przechodziły całe moje ciało. Ale nie dam mu tej satysfakcji.
- Przestań mnie zaczepiać. - odsunęłam go od siebie czując jednocześnie jak bardzo się zgrzałam. Sięgnęłam po torebkę i papierosy. Otwierając nowe pudełko włożyłam jednego do ust i spojrzałam na nastolatka, zabrał mi kartonik i zapalniczkę podpalając papierosa.
Z lekko uchylonymi ustami wypuścił chmurę dymu, ponownie przykładając filtr złażącego się papierosa. To zwykła czynność którą widziałam u niego dziesiątki razy, a mimo to teraz jakby robił to inaczej, bardziej pociągająco. Przeszła mnie brudna myśl że jego zęby zamiast na filtrze fajki dalej zaciskają się na moim uchu a ciepły oddech wraz z ustami muska mi szyje i....
Kas:- Angel słuchasz mnie !
- Nie. Przepraszam, zamyśliłam się. Co mówiłeś ?
Kas:- Pytałem czy... chcesz może iść tam razem ? - delikatnie zaczerwieniony Wpatrywał się we mnie gryząc filtr papierosa.
Zaproszenie od niego to ostatnia rzecz jakiej mogłabym się dziś spodziewać. - Nie, nie musimy - Właściwie to nawet nie wiemy na czym stoimy. Mogłoy zrobić się dziwnie..
Ar:- Cześć. Wam też się nie śpieszy na tę imprezę ?
Kas:- Gdybym nie miał z tego korzyści, nie wysiliłbym się na to.
Ar:- Jakiej znów korzyści ?
- Obiecałam że zrobię co tylko będzie chciał, jeśli zgodzi się dzisiaj zagrać.
Ar:- Ja nie dostałem takiej oferty. Tylko chamsko kazałaś mi się tu stawić.
- Jesteś łatwiejszy w negocjacjach. Po za tym mam wrażenie że bardzo tego pożałuje.
Kas:- Nawet nie wiesz jak bardzo. - powiedział kładąc dłoń na moim biodrze. Ostrożnie zdjęłam z siebie jego rękę unikając dłuższego dotyku. Nie ma po między nami nic konkretnego to chyba nie powinniśmy się afiszować.
Ar:- Spoko, wiem że kręcicie ze sobą. - razem z Kastielem wymieniliśmy zdezorientowane spojrzenia które zaraz przeniosły się na Armina który z kolei zwijał się ze śmiechu.
- Słucham ?!
Kas:- . . .
Ar:- Ze dwa dni temu widziałem jak miziacie się na korytarzu. Zostałem wtedy po lekcjach bo ta zołza od matmy zabrałam mi PSP. - Armin usiadł na masce samochodu kładąc nagi na koło. - Długo zajęło wam spiknięcie się. Chodź dobrze że Kastiel przestał byś takim tchórzem, niby z ciebie taki podrywacz a jak ma dojść co do czego to gębyAAAAgrh ! - krzyknął kiedy mała kulka śniegu uderzyła go między oczy. Szarooki uśmiechał się złośliwie. A ja przekonałam się w fakcie że chłopcy jednak nie dorastają
Zostawiłam ich samych sobie robiąc angielskie wyjście. I podeszłam do Rozalii która była w towarzystwie Iris i Priji, dziewczyna wołała mnie machając.
Kastiel
Ar:- Za co to !
- Za niewyparzoną jadaczkę debilu. Nic jej nie powiedziałem - obserwowałem kątem oka jak mój aniołek gada z dziewczynami z klasy. Śmiały się, pewnie z jakiejś głupoty jak to baby.
Ar:- I myślałeś że kiedy odjebiesz się jak na pogrzeb to ci coś pomoże ? Albo nie jesteś przyzwyczajony do myślenia mózgiem zamiast chujem.
- Stul kurwa pysk.
Ar:- Trudniej zapytać o chodzenie niż o przespanie się. Myślałem że w tym akurat masz wprawę. - miał racje, ale chęć zaciągnięcia jej do łóżka schodziła na inny plan. Teraz chciałem żeby po prostu była moja. I nie mogłem tego za nic spierdolić robiąc z niej przysłowiową "zabawkę".
- Armin zaraz ci przyjebie. Przestań mnie kurwa prowokować.
Pri:- Część chłopaki.
- Hej
Ar:- Siema Priya, niezła kiecka, pasuje ci.
Pri:- Dzięki Armin. Wiesz może to trochę późno ale,.. czy nie chciałbyś być dziś moim partnerem ? Oczywiście jeśli nikt cię wcześniej nie zaprosił. - nie wiem co było w tej chwili zabawniejsze, czerwona jak cegła twarz zawsze asertywnej Priyi, czy zaskoczoną gęba tego kretyna który prowokował mnie od kilku minut.
- Zostawię was gołąbeczki. Bo zaczynam robić za trzecie koło. - klepnąłem kumpla w ramie pobudzająco bo dalej stał jak słup. - Popisz się Romeo.
Wszedłem na sale gimnastyczną, po drodze rzucając przelotne cześć kilku osobą. Owe miejsce zostało przyozdobione balonami i serpentyną, na środku powiesili kule lustrzaną. Bajkowy klimacik do tańca. Na który mi akurat chce się zwracać.
Prowizoryczne podium które wyciągają na różne apele teraz miało służyć nam za scenę. Angel siedziała na jej brzegu ze zwisającymi nogami strojąca swoją gitarę basową, a jasne długie włosy opadały jej na twarz. Zdecydowanie chciałbym widzieć ją częściej w sukienkach. Wyglądała w niej jak księżniczka.
Angel
Niezdarnie podwinęłam kieckę by wejść na podwyższenie. O ile Lysander radził sobie z podłączeniem mikrofonów to jego brat już niekoniecznie. - Leo zostaw to już i idź do Rozalii.
Le:- Dziękuję, mam wrażenie że im dłużej nad tym siedzę tym bardziej nie wiem co robić.
Lys:- Dobrze że już jesteś Kastiel przywiózł . . . - urwał mierząc mnie wzrokiem od góry w dół. - wyglądasz przepięknie.
- Dziękuję
Lys:- Przywiózł wszystko ale gdzieś zniknął godzinę temu. Telefonu też nie odbiera. I jeszcze dyrektorka pyta co chwile kiedy zaczniemy.
- Nie denerwuj się już. Kas i Armin są na zewnątrz, pewnie zaraz przyjdą. Nastroję jeszcze gitarę i możemy zaczynać.
Kas:- Aniołek ma racje. Nie masz się co spinać - wszedł na scenę i łapiąc za gryf czerwonej gitary przerzucić pasek przez ramię. - Kurwa, nie wygodnie mi... - zdjął marynarkę i podwinął rękawy szarej koszuli, odpinając guziki przy szyi.
Lysander westchnął i rozwiązał chustę z pod szyi, również odpinając dwa pierwsze guziki. Odkładając marynarkę smokingu na bok.
- Koniec striptizu, jaka szkoda.
Kas:- Jak jesteś taka chętna to możemy później się zabawić.
- Kusząca propozycja, ale chyba podziękuje.
Arm:- Zaczynamy ? Chce jak najszybciej wrócić do domu.
Lys:- Dlaczego masz czerwony policzek ?
Arm:- Wypiłem o drinka za dużo ! Ok ! Nie czepiajcie się ! - wykrzyczał siadając na taborecie za perkusją.
- Drinka ?
Kas:- Myślałaś że będą pili tu sok w kartoniku ? - zamachał mi przed oczyma metalową piersiówką którą chował w kiszeni marynarki. - chcesz ? Na odwagę ?
- Skoro częstujesz. - przechyliłam piersiówkę i upiłam łyk. Alkohol był słodki. - To...malinówka ?
Kas:- No przecież nie będę pił czystej.
Lysander poszedł dać znać dyrektorce że możemy zaczynać. Po czym, po sali rozniósł się jego niesamowity głos naraz z perkusją, zaraz potem dołączyliśmy z gitarami. Z początku większość osób po prostu słuchało muzyki obserwując scenę, dopiero później kilka dziewczyn i Alex zaczęli tańczyć a reszta uczniów zaskakująco szybko poszła w ich ślady. Lysander zaśpiewał dwie piosenki a dwa kolejne kawałki były instrumentalne ( bez wokalu) . Po tym czasie robiliśmy przerwę. Tak by Lys nie przeciążył gardła. I w sumie przeciągnęło się nam o pół godziny, ale chłopcy jakoś nie narzekali. Zwłaszcza że mieli coraz większe grono fanek pod sceną.
Roz:- Widzę że koncert się udał.
- Chyba aż za bardzo. Ale Farazowskiego w roli D-J to się nie spodziewałam. Najgorsze jest to że nieźle mu idzie. - Rozalia zaciągnęła mnie na parkiet, przetańczyłyśmy dwie piosenki idąc następnie po sok do którego Alex nalał nam wódki.
Nat:- Cześć Angel...
- Cześć Nat, nie widziałam Cię przez cały wieczór.
Nat:- Jestem jednym z organizatorów, pani dyrektor ciągle przydzielała mi jakieś zadania. Ale mam już wolne. I zastanawiałem się czy nie chcesz zatańczyć ?
- Ale teraz grają balladę.
Nat:- Przeszkadza ci to ?
- Niby nie ale...
Al:- Nie pierdol tylko idź - Alexy popchnął mnie w przód przez co prawie zderzyłam się z blondynem. Szybko jeszcze spojrzałam w stronę Kastiela który uśmiechając się zalotnie dawał prywatny koncert grupie pierwszoklasistek. Wygląda na to że jest zajęty.
- Dlaczego w sumie nie - poczułam ciepły uścisk na dłoni, Nataniel prowadząc mnie za rękę przeszedł się na środek sali. Jego dłonie szybko znalazły mi się na biodrach a moje na jego ramionach. - Nataniel, wróć tą ręką wyżej albo przez przypadek nadepnę ci szpilką na nogę.
Nat:- Tak, przepraszam... Pewnie słyszysz to cały wieczór, ale wyglądasz pięknie w tej sukience. Powinnaś częściej się tak ubierać.
- Dzięki, chętnie odpowiedziała bym tym samym, ale akurat codziennie widzę cię w koszuli i pod krawatem. Wiec mój komplement nie miałby sensu. A jak nasz występ ?
Nat:- Wszyscy byli zadowoleni.
- Szkoda tylko że to ja poniosę tego konsekwencje.
Nat:- Co ?!
- Pod wpływem chwili powiedziałam Kastielowi ze zrobię co tylko będzie chciał, jeżeli zgodzi się dziś zagrać.
Nat:- Za bardzo na nim polegasz.
- On sam układa muzykę do wszystkich kawałków. Tak jak Lysander piosenki. Trzeba na to poświęcić dużo czasu i kreatywność. Ja dostaje od niego tylko nuty i gotowy utwór. Po za tym, przyjaźnimy się, to normalne że na sobie polegamy.
Nat:- W takim razie czego on chce.
- Jeszcze tego nie wiem.
Kas:- Angel pozwól na momencik. - Przeprosiłam blondyna idąc za Kastielem prosto do męskiej szatni. Ledwo przekroczyłam jej drzwi a już zostałam przyciśnięta do szafek. Jedną rękę oparł o szafkę tuż przy moim policzku a druga położył mi na pasie. Spojrzałam w parę srebrnych tęczówek znajdujących się naprzeciw mnie.
- Powiesz o co chodzi czy dalej tak będziesz mordował mnie wzrokiem ?
Kas:- O co chodzi ? . . . Zostawiam cię kurwa na 10 minut, a ty już dajesz się obmacywać temu cholernemu przychlastowi.
- Poprosił mnie do tańca, co miałam według ciebie zrobić ?
Kas:- No nie wiem. Może kazać mu spierdalać !
- Nie drzyj się tak. - zakryłam mu usta dłonią - Ktoś może cię usłyszeć.
Kas:- Jakoś mnie to kurwa teraz nie obchodzi.
- Oboje musimy się przyzwyczaić do nowej sytuacji.
Kas:- To że ten skurwiel się do ciebie przystawia, to akurat nic nowego. I z czego się śmiejesz - Jest zazdrosny ? Wolną dłonią złapałam go za kark i złączyłam nasze usta w długim pocałunku który odwzajemnił. Nie spieszyliśmy się, będąc sami w ciemnym pomieszczeniu chcieliśmy wykorzystać moment przyjemności. Ssąc jego wargę poczułam smak alkoholu, a następnie ciepły język pieszczący moje podniebienie, uległam dając się ponieść jego doświadczeniu. Zataczałam kciukiem kółka na jego szyi gdy on bawił się moimi włosami które opadały na plecy.
- Nie jestem zainteresowana Natanielem głupku.
Kas:- Jakbym nie wiedział. - wróciliśmy na sale gimnastyczną było tu jeszcze większe zamieszanie niż wcześniej. Wszystko z powodu Melanii stojącej na scenie. - Pijesz ? - Zapytał szeptem wyciągając w moją stronę piersiówkę.
- A ty przypadkiem nie prowadzisz ?
Kas:- Przenocujesz mnie. Do siebie mam za daleko.
- Spoko, w salonie jest wolna kanapa, dam ci jakiś koc.
Kas:- Wydaje mi się że twoje łóżko będzie odpowiedniejsze. - pochylony delikatnie posłał mi uwodzicielskie spojrzenie jego usta przeszył dziki uśmiech przy którym zagryzał wargę. Poczułam jak łapie mnie w wcięciu talii. A później ucisk w podbrzuszu. - Mam racje ?
- Aha, to już wiem w jaki sposób podrywasz dziewczyny...
Mel:- No dobrze podliczyliśmy głosy, i czas już ogłosić kto zostanie królem i królową balu . - widać było że dziewczyna niezbyt pewnie czuję się na scenie obserwowana przez całą szkołę. - tak więc królową tegorocznego balu została.. Rozalia Allister ! - głośny pisk rozniósł się po sali kątem oka widziałam jak Rozalia poprawia włosy i z uniesioną piersią wchodzi na scenę. Nataniel założył jej błękitną szarfę a na głowę plastikową tiarę i wręczył bukiet róż. Dziewczyna wydawała się być w siódmym niebie. - A królem tegorocznego balu został... Kastiel Veilmont ??!
Kas:- Co kurwa !
Zakryłam usta dłonią żeby nie parsknąć śmiechem. Nie wiem kto go zgłosił do tego konkursu, ale na wieki zyskał moją sympatię.
Mel:- Kastiel, zapraszamy po koronne.
Kas:- Bawi cię to !
- Bardzo. No idź bo korona ci przepadnie. - Pchnęłam go w stronę sceny. Czerwonowłosy łypnął mnie zdenerwowanym wzrokiem i wdrapał się na nią cały w nerwach że wypadło na niego. Widząc jak Nataniel "koronuje" Kastiela już drugi raz tego dnia próbowałam się nie po pluć ze śmiechu. Również dostał szarfę i plastikową złotą koronę.
Mel:- A teraz poprosimy królewską parę o wspólne zdjęcie do księgi pamiątkowej. - stanęli do siebie tyłem opierając się o siebie plecami i skrzyżowali ramiona. Przy drugiej pozie Kastiel wziął białowłosą na ręce w stylu panny młodej. Mimo że był na początku wkurzony, teraz śmiał się jak dziecko.
Al:- Za rok to my wygramy - Alex objął mnie ramieniem.
- Oczywiście. Ale teraz muszę się przewietrzyć, tu jest jak w saunie. Pójdziesz ze mną ?
Al:- Pewnie - przeszliśmy się po dziedzińcu, gdzie mogłam spokojnie zapalić a później po korytarzu szkoły, siadając na schodach w jego dalszej części. Opierałam głowę o jego ramie, kiedy opowiadał mi o jednej ze swoich randek z portali internetowych. - ...był tak nudny że po pół godzinie sam zapłaciłem za wszystko i wróciłem do domu.
- Mogłeś przynajmniej pociągnąć tę randkę do rana.
Al:- Nie miałem zamiaru.
- Ale ty, chyba nie... masz już jakieś doświadczenie. Prawda ?
Al:- Nic konkretnego. - Speszył się, rumieniąc lekko.
- To nic złego, czekać z miłością na odpowiednią osobę. I pamiętaj że nikt nie może cię do niczego zmusić.
Al:- A jak było z Tobą ?
- E, no, byliśmy w związku cztery miesiące, nie szykowałam się na to jakoś specjalnie. Ale miałam sporo obaw. I samo jakoś tak się zadziało, poniosło nas. Ale nie żałuję że to Zack był moim pierwszym.
Al:- A teraz,.. jest ktoś nowy ? - Chłopak sugestywnie poruszał brwiami uśmiechając się podle.
- Roza ? . . . zabije.
Al:- No dalej, zdradź jakieś pikantne szczegóły.
- Nie ma żadnych pikantnych szczegółów. A nawet gdyby, to ty masz tak samo niewyparzony język jak ona.
Al:- Ale to niewiarygodne, Odgrywa niedostępnego przy wszystkich, a tobie jednak udało się do niego zbliżyć !
- Wygląda na to że tak. Ale to nic konkretnego. Tym bardziej nie chce żeby rozniosły się jakieś głupie plotki. Rozumiesz.
Al:- Milczę jak trup. - Wróciliśmy do sali gdzie dalej trwały tańce. - to moja ulubiona piosenka musisz ze mną zatańczyć. - nawet nie zapytał, złapał mnie za nadgarstek i wyciągnął na środek sali. Ułożył dłoń na mojej tali a drugą chwycił w swoją dłoń, złapałam się jego ramienia a Alex zaczął skakać i wirować do około trzymając mnie w ramionach, śmialiśmy się jak dzieci dostając zawrotów głowy. Po czwartej piosence miałam dość. Wróciliśmy do okrągłego stolika, nasi przyjaciele nieźle się rozkręcili. Rozalia siedząc na kolanach Leo chwiała się lekko. Armin obejmował ramieniem Priye która trzymała głowę na jego torsie. Lysander opierał opadającą już głowę o rękę i rozmawiał z rozłożonym na krześle Kastielem.
- Chyba dobrze się bawiliście.
Kas:- Gdzie byłaś ?
- Poszłam na lewo z Alexym. - odparłam ironicznie dostawiając sobie krzesło i nalewając drinka którego wypiłam na raz. Od tych tańców zachciało mi się pić. - Ta farsa niedługo się skończy. Będę się zbierać.
Kas:- Odwiozę cię.
- Nie ma mowy. Jesteś po kilku drinkach. Zadzwonię po Luke. - odeszłam kawałek żeby na spokojnie zadzwonić. Nie widział problemu i dodał że będzie za kilka minut. Wróciłam do przyjaciół.
Ar:- My też już pójdziemy. Priya, odwieźć cię ?
Pri:- Tak, dziękuję.
- Armin.. - złapałam chłopaka za kołnierz koszuli przyciągając go bliżej. - Skrzywdzisz ją, zabije.
Ar:- Jesteśmy razem w zespole.
- Gówno mnie to obchodzi. - Wzdrygnęłam się, kiedy gwałtownie łypnęłam na niego zdenerwowanym wzrokiem.
Pri:- Odpuść mu już Angel. - wzięła Armina pod ramie ciągnąć go w stronę wyjścia. Alexy pożegnał się ze mną buziakiem w policzek i pobiegł za nimi.
- Też wracam. Luke pewnie już czeka.
Kas:- Idę z tobą. - Podszedł do mnie, i obejmując mnie ramieniem prowadził w kierunku szatni, zabraliśmy kurtki idąc do wyjścia na parking. Gdy wyszliśmy z ciepłej sali przeszedł mnie okropny dreszcz; mocniej otuliłam się płaszczem czując jak bardzo jest zimno.
Kas:- Zimno ci ? - wyczułam nutę troski w jego głosie. Kastiel schował paczkę papierosów z powrotem do kieszeni i przytulił mnie od tyłu, obejmując szczelnym uściskiem talie i opierając brodę o moje ramię. Faktycznie zrobiło mi się trochę cieplej.
- Dziękuję. - nie wiem czy to działa czy po prostu mam złudne odczucie, ale jest bardzo przyjemne. - Luke się spóźnia, zadzwonię jeszcze raz. - już miałam wybrać numer kiedy Kas zabrał mi telefon.
Kas:- Aż tak ci przeszkadza to że jesteśmy sami ? - zapytał cicho z seksowną chrypką w głosie, wprost w moje ucho. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz a na usta wdarł mi się mały uśmiech czego czerwonowłosy nie mógł zobaczyć.
- To jakaś sugestia ?
Kas:- Naprawdę, wszystko mam robić sam. - mruknął, i odwrócił mnie w swoją stronę delikatnie całując. Przytuliłam się do niego oddając subtelne pocałunki którymi atakował moje usta. Cóż, dopóki Luke nie dorwał się do klaksonu w samochodzie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro