Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6 Licealne kluby

Kto by pomyślał, że nadejdzie dzień w którym nie spóźnię się do szkoły. Normalnie brawa dla mnie. Skróciłam dzisiejszą trasę biegu i udało mi się wyrobić na czas. Po za tym, dziś rano wrócili rodzice, więc miałam "ciekawy" poranek.

Mel:- Angel co ty tu robisz ? Pierwsza lekcja się jeszcze nawet nie zaczęła.

- Przyszłam wcześniej, w końcu mamy pierwszą... no tą....

Mel:- Matematykę ?

- Ta no właśnie... . - Melania pokręciła głową i odeszła z masą teczek w rękach. Skorzystam z okazji i pójdę zapalić. W ogrodzie nikogo nie było, usiadłam na ławkę schowaną pośród krzakami róży aby delektować się smakiem nikotyny.

...:- Możesz tu nie palić, to źle wpływa na kwiaty.

Szybko zgasiłam peta wdeptując go z w ziemie. Z szklarni wyszedł zielonowłosy chłopak ubrany w strój ogrodnika. - Sorry, nie wiedziałam że niszczę twoje kwiatki.

...:- To nie moje kwiaty, ogród należy do szkoły.

- Więc co ty tu robisz.

...:- Jestem Jede, lider klubu ogrodników. Dbam o rośliny wokół szkoły.

- Angel... nie pełnie żadnej funkcji w szkole więc no.... . - Jade klękną i zaczął oplatać krzewy słomą, chyba przedawkował pyłek tych kwiatków - Co ty wyprawiasz ?

Jad:- Niedługo zima, trzeba będzie osłonić wszystkie rośliny. Jeśli tego nie zrobimy rośliny obumrą. A sadzenie nowych zajmie dużo...

- Aha. Nie będę ci już przeszkadzała na razie. - Co za sztywniak. Hymn nie wiedziałam że w szkole jest klub miłośników kwiatków ciekawe. Spacerowałam po dziedzińcu kiedy z sali gimnastycznej wyleciała piłka do kosza i wpadła mi prosto w ręce. Zaraz za nią wybiegła grupa chłopaków w strojach sportowych.

...:- Hej mała podaj !

- Mała ? - Zrzuciłam torbę z ramienia i popatrzałam w ich stronę. - Chcesz ją, to mi ją zabierz.- Uśmiechnęłam się złośliwie w stronę chłopaka.

...:- Spoko

Podbiegł do mnie a ja zrobiłam unik w bok. Zaczęłam biec w stronę sali gimnastycznej ciągle kozłując. Chłopak zacięcie biegł za mną, zatrzymałam się w połowie boiska i rzuciłam piłką prosto do kosza. - Ile punktów zdobywam teraz. Pokazałam mu rząd moich białych zębów.

...:- Stary dziewczyna cię ograła.

...:- Frajer.

...:- Cholera, rewanż mała. Tu i teraz.

- Raz dostałeś po dupie i prosisz się o kolejny. - Za kolejnym razem też wygrałam i za jeszcze jednym i następnym. - Masz dość - powiedziałam do zmęczonego bieganiem chłopaka trafiając piłką w kosz który wisiał na ścianie już kolejny raz.

...:- Nie !

Ken:- Angel daj Markowi już spokój, przecież wiesz że z tobą nie wygra.

- Kentin ?! - Podbiegłam do przyjaciela wpadając mu w ramiona, Ken zakręcił nas kilka razy wokół własnej osi i postawił mnie na ziemie. - Ja to wiem ale to twój kumpel jest strasznie zawzięty.

Mark:- Wiedziałeś że z nią nie wygram.

Ken:- Oczywiście. Angel pozwól że ci ich przedstawię, to Wiktor, Dajan i Cole. A ten kretyn którego ograłaś to Mark. Chłopaki to Angel moja....

Wiktor:- Dziewczyna.

Ken:-. . Yyy... Nie. Przyjaciółka z Akademii wojskowej.

Mark:- To chucherko było w wojsku. Ha ha ha dobre sobie. - Zamilkłam i złapałam go za nadgarstek po czym podcięłam mu nogi. Upadł obijając sobie miejsce gdzie plecy tracą swoją szlachetną nazwę. Jego koledzy zaśmiali się głośno.

- I mówi to ktoś kto został ojebany kilka razy w kosza.

Mark:- ......

Ken:- Wybacz mu ma za duże ego by się z tym...

Wiktor:- Skoro Kentin cię nie przywłaszczył może ja mogę spróbować.

Ken:-...pogodzić.

Szatyn podszedł do mnie z znaczącym uśmiechem kładąc rękę na moich biodrach które od razu z siebie ztrzepałam. - Daruj sobie. Nie umawiam się z kobieciarzami.

Wiktor:- Nie nalegam ale jakby co... Ken ma mój numer. - Puścił mi oczko i odszedł w stronę szatni.

Ken:- Nie zwracaj uwagi.

- Nie zamierzam. - Usiedliśmy na trybunach byliśmy sami w sali, bo koledzy Kentina poszli do szatni się przebrać. - Nie mówiłeś że grasz w kosza ?

Ken:- Ostatnio rzadko rozmawiamy nie zauważyłaś ?

- Racja. - Albo chłopaki zapraszają mnie na próby albo idę gdzieś z dziewczynami, nie mam czasu dla innych znajomych. - Przepraszam cię Kentin, ostatnio nie miałam dla nas czasu jeśli chcesz możemy iść gdzieś po szkole.

Ken:- Nie wystawisz mnie w ostatniej chwili ?

- Kentin ! - Usiadłam okrakiem na jego kolana łapiąc i dłońmi szyje chłopaka spojrzałam z powagą w te szmaragdowe oczy. - jeszcze raz usłysze to z twoich ust a obiecuje że skręce ci ten chudy kark.

Ken:- Spokojnie, żartowałem.

- Kretyn z ciebie. To jak gdzie chcesz iść.

Ken:- Muszę się zastanowić, taka okazja więcej się nie przytrafi - Dałam mu kuksańca w ramie na co się zaśmiał. - na razie idziemy na matme.

- Yhym - Przytaknęłam głową. I razem poszliśmy na lekcje. Usiadłam w ławce z Kentinem i wyjęłam zeszyty z torby. Kiedy zaczęła się lekcja do klasy weszła belferka a zaraz za nią jakaś brunetka o zielonych oczach. Nigdy nie widziałam tej dziewczyny, nawet na korytarzu mi się nie przewinęła.

Nau:- Dzień dobry wszystkim. Zanim zaczniemy lekcję chciałabym wam przedstawić Lynn Darcy, od dziś będzie chodzić z wami do klasy.

Ly:- Cześć

Nau:- Dobrze Lynn usiądź. - Zielonooka ścisnęła swój pasek od torebki i niepewnie usiadła w ławce obok Lysandra. Dobrze wiedzieć że nie będę jedyną nową w klasie.

Zajęłam się matematyką zwłaszcza że nie rozumiem trygonometrii i wolała bym cokolwiek wynieść z tej lekcji. Zajęcia się skończyły, spakowałam się i wyszłam z klasy. Strasznie chciało mi się palić. Wiedziałam że jak nie zapale to będę na wkurwię. Wbiegłam na najwyższe piętro licząc że czerwonowłosy ani nikt inny nie zamknął drzwi na dach. Prawie podskoczyłam z radości widząc otwarte drzwi. Weszłam nie oglądając się za bardzo. W tym momencie ktoś płożył mi dłoń na ustach a ramieniem drugiej ręki objął mi gardło i szyje. Szybko wcisnęłam dłonie pomiędzy jego ramie a moją szyję i przerzuciłam napastnika przez swoje ciało. Wylądował na twardym betonie a ja odruchowo wywinęłam mu ręce do tyłu aż nie zorientowałam się kto to.

Kas:- Aaa ał ał ał. Ty to boli.

- Po jakiego chuja mnie straszysz kretynie.

Kas:- Bo mam ochotę....

- Jak ci się chce to idź do burdelu. - Puściłam go. I podałam mu dłoń żeby pomóc wstać.

Kas:- Nie na to. Ale jak chcesz to jestem do twojej dyspozycji.

- Wiesz że jesteś jak komar.

Kas:- Bo bzykam

- Nie, bo wkurwiasz. - Usiadłam na krańcu dachu, tak że zwisały mi nogi, wsadziłam do ust szluga i zaczęłam go palić. Kas stał kilka kroków za mną. - Dalej masz lęk wysokości.

Kas:- .... - wzruszył ramionami podchodząc bliżej.

- To siadaj. - Usiadł po turecku obok mnie. I wyjął mi z ust papierosa. Po czym sam zaczął go palić. - Ty, oddawaj masz swoje. - Zabrałam mu go.

Kas:- No właściwie nie mam.

- To co nic pierdoło nie mówisz. - Wyjęłam z kurtki małą paczkę i rzuciłam mu na kolana.

Kas:- Dzięki.

- Spoko. - Rozglądałam się po dziedzińcu z dachu był widoczny w całości tak jak ogród i boisko szkolne. - Ej dlaczego nikt tu nie przychodzi ?

Kas:- Bo praktycznie nikt nie wie o tym że na dach da się wejść. Zazwyczaj przesiadywałem tu sam teraz to nasze miejsce. Uśmiechnęłam się do niego uroczo co odwzajemnił. Spaliliśmy do końca i zeszliśmy z dachu. Schodząc po schodach natknęliśmy się na rozmowę Lysandra i tej nowej chyba...Lynn ?

Lysander

Chodziłem po szkole szukając Kastiela i Angel a gdzie jedno tam i drugie. Cieszę się że Kastiel nawiązał z nią dobry kontakt. Od czasu Debry był...dosyć cięty na płeć piękną.

...:- LYSANDER !

Odwróciłem się słysząc swoje imię. Lynn biegła w moją stronę. - Tak ?

Ly:- Hu hu hu. Ale się zmachałam. Szukałam cię po całej szkole. To chyba twoje.

Wyciągnęła w moją stronę dłoń w której trzymała mój notatnik. Wziąłem go od niej. - Tak, ale skąd wiedziałaś że to mój. Mam nadzieje że go nie czytałaś ?

Ly:- Oczywiście że nie. Zostawiłeś go w klasie na ławce. Kiedy to zauważyłam od razu postanowiłam ci go oddać.

- Dziękuję, miło z twojej strony. - Schowałem notes do kieszeni płaszcza i w tym samym czasie zadzwonił dzwonek. - Teraz mamy biologie, chcesz iść ze mną.

Ly:- Chętnie. Właściwie i tak nie wiem gdzie to jest.

Uśmiechnęła się zakłopotana - Chętnie ci pokażę - puściłem ją przodem. Hymm wydaje mi się czy miałem coś zrobić ?

Angel

- Lysander ma dziewczynę.

Kas:- Lys i ta nowa ? Pokrętło się oni do siebie nie pasują.

- Oh, ludzie nie muszą do siebie pasować żeby się przyjaźnić albo kochać. Nie wiesz że "przeciwieństwa się przyciągają".

Kas:- Niech ci będzie. A tak z ciekawości, masz kogoś, dziewczyne na przykład ?

- Jestem hetero

Kas:- To nie wyjaśnia dlaczego nie patrzysz na mnie z cielesną fascynacją ?

- Bo jej nie odczuwam.

Przekroczyłam drzwi do klasy biologicznej czerwonowłosy wszedł zaraz za mną pierwsze co moje oczy ujrzały to wkurwiona Delaney.

Del:- No proszę, kto nas zaszczycił swoją obecnością.

- Panią też miło widzieć. - Usiadłam z Arminem który zasłonięty książkami grał na konsoli, zabrałam mu ją i podsunęłam bliżej książki.

Del:- A teraz otwórzcie podręcznik na 69 stronie i wykonajcie to doświadczenie.

Spojrzałam do książki, zadanie było proste, trudne było pilnowanie Armina żeby nie dosypał czegoś do kolby. Albo żeby nie bawił się palnikiem. W międzyczasie kiedy ja wykonywałam doświadczenie ten opowiedział mi historię o tym jak kiedyś z Amber wysadzili klasę. Szkoła musiała być ewakuowana. Od tamtego czasu Delaney nie pozwala im razem pracować. Po lekcjach szybko zaniosłam swoje rzeczy do szafki i pobiegłam do bramy szkolnej gdzie czekał Kentin.

Ken:- Idziemy

- Tak. Jakieś konkretne plany ?

Ken:- Myślałem że pójdziemy na rolki do skate parku a później lody.

- Świetnie - Ustaliliśmy że najlepiej będzie jak spotkamy się przy wejściu do parku. I tak też się stało, po powrocie do domu rzuciłam torbę w kąt przedpokoju i ubrałam na stopy moje fioletowo-czane rolki i ochraniacze. Dojechanie na nich do parku zajęło mi dosłownie kilka minut przy bramie zauważyłam Kentina przyspieszyłam i przeskoczyłam przez próg chodnika wpadając prosto w jego ramiona.

Ken:- Dopiero się widzieliśmy, a ty już się stęskniłaś. - Zaśmiał się pod nosem.

- Może odrobinę - puściłam się go i odjechałam w stronę parku. Spojrzałam za siebie by zobaczyć czy za mną jedzie. Ale nikogo za mną nie było.

Ken:- Mam cię !

Odwróciłam się, i to był błąd, zdążyliśmy się głowami i upadliśmy na beton. Potarłam czoło ktòre mnie bolało. Trzeba było założyć kask. - Aaał

Ken:- Aah... wszystko ok.

- Obiłeś mi pupcie, jak ja będę siedzieć ? - powiedziałam ze sztucznymi łazami w oczach.

Ken:- Hahaha, wybacz to nie było specjalne. Gdybyś się nie odwróciła z pewnością upadła byś na mnie. A wiem jak lubisz na mnie lecieć.

- Taa jesteś taki przystojny że nie mogę przestać wpadać ci w ramiona. - Podniosłam się otrzepując obolałe tyły. Chwyciłam Kentina za przedramię a on chwycił moje podnosząc się.

Ken:- Chodź tam dalej są rampy.

- Ok prowadź. - Złapałam go za dłoń Ken ruszył ciągnąc mnie za sobą. Kiedy dojechaliśmy na rampy puściłam go. Nie byliśmy sami, na placu było kilku skaterów który wyczyniali różne akrobacje na deskorolkach. Jeden szczególne mnie zainteresował. Nosił czarny kask i okulary przeciwsłoneczne.

Ken:- Chodźmy stąd, pojeździmy gdzie indziej.

- Czekaj, chce popatrzeć. - Podjechałam bliżej, i cała czwórka zwróciła na nas uwagę.

...:- Sorry frajerzy ale skatepark zajęty. Zjeżdżajcie stąd, możecie się pobawić się gdzie indziej. Na przykład w piaskownicy. - Niska dziewczyna o fioletowych włosach podeszła do nas i zaczęła wymachiwać rękami.

- W piaskownicy to wylądujesz jak będziesz walić do mnie takimi tekstami.

Mark:- To miała być groźba ? - Jeszcze on tu jest, no zajebiście.

Ken:- Mark ?

- Nie. Ostrzeżenie.

...:- Ostrzeżenie to ja mogę dać tobie, bo jeszcze trochę i nie będziesz miała na czym jeździć.

- Ehh. Mam ciekawsze rzeczy do roboty niż kłócić się z gimnazjalistką.

...:- Chodzę do liceum !

- Naprawdę a zachowujesz się jakbyś była w podstawówce. Radze ci ograniczyć energetyki, bo jesteś za bardzo pobudzona.

...:- TY.. - Podeszła w moja stronę z zamiarem rękoczynów. Już się zastanawiam ktòra rączkę by jej tu złamać kiedy...

Kas:- Zostaw ją Tris.

- Ej ja znam ten głos ? - Pozostała dwójka zeszła z ramp, i podjechała do nas. Gość w okularach przeciwsłonecznych zdjął kask pokazując czerwone włosy a tylko jeden osobnik ma takie. - K-Kastiel ?

Kas:- Nie, duch święty. Co się tak patrzysz, pierwszy raz mnie widzisz.

- Nie wiedziałam że jeździsz ? - ani że w ogóle uprawiasz jakiś sport.

Kas:- Nie wszystko o mnie wiesz.

- Fakt.

...:- Kas stary rusz dupe. Nie będę.... Hej piękna.

- Cześć ?

...:- Ty faktycznie musisz być duchem skoro stoi przede mną anioł. - Chłopak był wysoki, przystojny i dość umięśniony. Jasna karnacja łamała się przy jego czarnych włosach z fioletowym pasemkami które najpewniej ułożył na żel. I czekoladowymi oczami które dogłębnie mi się przyglądały.

Kas:- Nie ośmieszaj się. Ash to jest Angel moja przyjaciółka.

Tris:- Przyjaźnisz się z nią ! Przecież zrzuciła cię z sceny podczas koncertu ! Ludzie się z ciebie śmiali, ośmieszyła cię !

- Sam zleciał. Mówiłam że ma się nie nachylać.

Ash:- To było widowisko. Powtórzcie to za miesiąc.

- Za miesiąc ?

Kas:- Dajemy kolejny koncert.

- Nie wiedziałam.

Kas:- Myślałem że nie chcesz być w zespole.

Tris:- Ona w zespole ! Nie pozwolisz jej na to prawda Kassi. - Dziewczyna przytuliła się do jego ramienia ale Kastiel zaraz ją... odczepił ?

Kas:- I widzisz co ja mam. Jak nie Amber w szkole to takie gówniary na ulicy. I miej tu chwile spokoju. - mina dziewczyny kiedy Kastiel nazwał ją "małą gówniarą" z pewnością zasługiwała by żeby zachować ją na wieki. Takiego kosza to się raczej nie spodziewała.

Ash:- I ty chcesz być gwiazdą rocka. Człowieku wiesz ile będzie cię dziewczyn nachodzić.

Kas:- Nie przeszkadza mi to do póki się mnie nie przyklejają.

- Mówisz ? - Podjechałam do niego i zarzuciłam mu dłonie na ramiona obejmując szyje. Byliśmy tak blisko że mogłam poczuć jego oddech na brodzie. W rolkach jestem jego wzrostu. - I co teraz zrobisz. Naruszyłam właśnie twoja przestrzeń prywatną.

Kas:- Nic. Nie przeszkadza mi to. Ale jeśli tak chcesz to możesz ją naruszyć jeszcze bardziej. - Uśmiechnął się arogancko pokazując przy tym rząd swoich białych zębów, jednocześnie obejmując mnie ramieniem w talii.

- Tak ? . . Mam to zrobić w moim czy twoim łóżku. - Odparłam unosząc brwi. On jest taki przewidywalny

Kas:- Możesz nawet w samochodzie.

- Oj Kastiel, ty się chyba nigdy nie zmienisz.

Kas:- Nie zamierzam, no i teraz bez trudu mogę zabrać ci szlugi. -Puścił mnie i zręcznie wyciągnął z kieszeni mojej kurtki papierosy i poczęstował się jednym.

- Ej ! No dobra, sprytnie muszę to przyznać.

Kas:- Chodź tu - złapał mnie jedną ręką w talii a drugą włożył papierosy do mojej kieszeni. - No to teraz możesz zjeżdżać, nie jesteś mi już potrzebna.

- Wykorzystałeś mnie, a teraz każesz zjeżdżać. Jak możesz. - Odwróciłam się udając obrażoną. Na co zaśmiał się cicho.

Kas:- No dobrze.. przepraszam - Poczułam jego dłoń na moim ramieniu a później usta na policzku. Zachwiałam się i upadłam, kolejny raz Aaał dla moich pośladków. - To było w policzek a ty już straciłaś grunt pod nogami. Boje się pomyśleć co by było gdybym pocałował cię w usta.

- Cóż nigdy się tego nie dowiemy. - Chwyciłam jego przedramię i podniosłam się. Kastiel szybko złapał mnie za talie. Zbliży się a nasze usta dzieliły milimetry Ale puścił mnie gdy Ash zaczął chrząkać w naszą stronę.

Kas:- Nigdy nie mów nigdy. - Założył mi kosmyki włosów za ucho, uśmiechając się uwodzicielsko. Czy mu kiedykolwiek przejdzie ta farsa - Dobra my spadamy,.. . Do jutra dziewczynko.

- Do jutra chłopczyku. - Pomachałam mu na odchodne i podjechałam do krawędzi rampy. Skoczyłam z uskoku przy czym mocno przyspieszyłam później były poręczne i schody i znów rampy. Chciałam zrobić jakąś sztuczkę ale kiedy próbowałam utrzymać się na rękach robiąc gwiazdę nie wytrzymałam i zjechałam w dół po drewnianym panelu.

Ken:- Prawie ci wyszło.

- Prawie ? Nic mi nie wyszło. A dupa to tak mnie boli że jutro nie usiądę.

Ken:- Hahaha, wstawaj.

Kentin znów pomógł mi wstać i dalej jeździliśmy już razem. Przejechaliśmy cały park kilka razy a później odprowadził mnie do domu. Na pożegnanie pocałował mnie w ten sam policzek co Kastiel i odjechał w stronę swojego domu. Wjechałam do przedpokoju i zdjęłam kółka. To był długi dzień... za długi.

Ciąg dalszy nastąpi...

Pamiętaj o ⭐ która motywuje

I komentarzu 💭 co opinie pokazuje

12.08.2019

2635 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro