Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 27 Sylwester

Westchnęłam cicho, wsadzając surową breje w foremkach do piekarnika, po czym, szybko wróciłam do krojenia warzyw. Nie często imam się gotowania, i też nie za bardzo to lubię, jednak dziś, spędziłam z Rozalią pół dnia w kuchni, szykując jedzenie na jej imprezę sylwestrową.

Roz:- Jestem wdzięczna, że mi pomagasz - uśmiechnęła się do mnie przyjacielsko - jak widzisz, na chłopców nie można zbytnio liczyć.

- Nie ma problemu. Gdyby nie twoja inicjatywa, spędziła bym nowy rok z rodzicami.

Roz:- Albo z kimś bliższym. - puściła mi oczko, na co szturchnęłam ją ramieniem. Na znak, że ma siedzieć cicho. - Nic nie można od ciebie wyciągnąć, podzieliła byś się jakimiś plotkami.

- Nie ma żadnych plotek, nic się nie dzieje. - jednak białowłosa nie odpuszczała.

Roz:- Ale nic, nic zero ?

- Zabrał mnie do kina na randkę.

Roz:- Czyli jednak coś się dzieje, jak było ?

- Przerażająco. Maraton horrorów o nawiedzonych psychiatriach, to nie jest moja wymarzona randka.

Roz:- Typowa męska zagrywka "przytul się do mnie, to będziesz się mniej bać" Oni korzystają a my nie możemy spać. Głupota. Coś jeszcze ?

- Zostałam u nie go na noc. Oczywiście nic się nie wydarzyło. Rozmawialiśmy, wypiliśmy wino, może trochę się przytulaliśmy. Tak naprawdę było całkiem miło. - wyciągnęłam babeczki z piekarnika i zabrałam się za robienie kremu.

Roz:- Wdrażacie się. Co nie jest takie złe, możesz na spokojnie badać sytuację. Wiedziałam, że coś z was będzie. Waszą dwójkę, za bardzo do siebie ciągnęło.

- Co ty nie powiesz ? Spróbuj tego, dla mnie jest ok ale może za mało słodki. - przysunęłam jej miskę z kremem.

Roz:- Nie jest pyszny i trochę ostry. Co ty tam dodałaś ?

- Rum. Dałam go też do ciasta na babeczki. - Dziewczyna rzuciła się na ciastka, i szybko wgryzła się w jedno z nich po czym westchnęła.

- Ale pyszne... Leo musisz tego spróbować !

Al:- Wywołałaś u niej orgazm smakowy ? Czym ty ją nakarmiłaś ? - bez słowa, podsunęłam chłopakowi talerz. . . Pycha. Nie wiedziałem, że z ciebie taka świetna kuchareczka, Kastiel będzie miał z Tobą raj.. - nie dokończył bo zanurzyłam rękę w kremie i wysmarowałam mu twarz. - Dobra, zrozumiałem, aluzje. Już się zamykam.

W tym samym czasie dostałam sms. Umyłam rękę zanim sięgnęłam po telefon.

   
Kastiel
Będzie ci pasować jak przyjadę po Ciebie o 19 ?

Nie musisz. Jestem już u Rozalii dobre dwie godziny.

Kastiel
Po co poszłaś tak wcześnie. Myślałem że idziemy razem.

Poprosiła mnie o pomoc w kuchni. Miałam odmówić ? Jeśli chcesz możesz przyjechać teraz. Alexy, Leo i Lys też są.

Kastiel
Nie. Przyjadę wieczorem. Do zobaczenia dziewczynko ♡
   
  

Serduszko ? W sms od Kastiela, on wysłał mi serduszko. Jak odpisze, to też powinnam odesłać mu serduszko. To chyba nie jest konieczne ale pewnie wypada. A jeśli coś sobie pomyśli, jeśli weźmie to za sugestie ? To właściwie symbol pary. Z drugiej strony, jak nie odpisze może pomyśleć że go olewam, albo że nie chce mieć go w sercu, albo że nie jest dla mnie na tyle ważny, żeby dostać serduszko w sms. Może po prostu odeśle uśmieszek, to da mu do zrozumienia że się cieszę ale nie przesadnie.
Nim się zorientowałam Rozalia trzymała w rękach mój telefon odpisując na wiadomość. - Zwariowałaś ? - wyrwałam białowłosej telefon. I przeczytałam to co wysłała

Już nie mogę się doczekać żeby Cię zobaczyć. Tęsknie gdy nie widzimy się przez cały dzień. Czekam niecierpliwie z serią pocałunków ♡:*♡:*♡


Roz:- Wyglądałaś jakby całe twoje żyć zależało od tej wiadomości.

- Za to ty czujesz się za swobodnie ruszając czyjeś rzeczy !

Roz:- Przepraszam. Nie gniewaj się,. chciałam po prostu coś, zainicjować.

- Ja sama nie wiem czy mam coś inicjować. Nie potrzebuje jeszcze do tego twojej pomocy Roza ! . . . . Przepraszam cię,  nie chciałam krzyczeć. Ale ta sytuacja jest dla mnie całkiem pogmatwana, nie wiem jak się zachowywać.

Roz:- Przecież jesteście razem.

- No właśnie nie jesteśmy. To coś innego, jesteśmy blisko ale nie w  związku. A ty, wysyłasz jeszcze jakieś przesłodzone wiadomości. - w tym samym czasie0 usłyszeliśmy dźwięk przechodzącej wiadomości. - zobaczysz, pewnie mnie wyśmiał.

 
Kastiel0
Też tęsknię dziewczynko. Nie mogę się doczekać żeby wziąć cię w ramiona
  

Roz:- Nooo, naprawdę cię wyśmiał. Aż się zarumieniłaś z wrażenia.

- No naprawdę bardzo zabawne. - wpatrywałam się w ekran telefonu z lekko otwartymi ustami, musiałam przeczytać wiadomość kilka razy, żeby się upewnić że napisał ją Kas. W końcu odpuściłam. - Dobra, nie ważne. Skończmy przygotowywać jedzenie bo trzeba się jeszcze umyć i przebrać.

  
CZTERY GODZINY PÓŹNIEJ:

Wzięłam prysznic w łazience Rozalii i przebrałam się w przygotowane wcześniej ubrania. Był to czarny top bez ramion za to wiązany na szyi i złota ołówkowa spódnica z cekinami. Na dłoń założyłam jeszcze złotą bransoletkę i kolczyki w gwiazdki.
Makijaż był ciemniejszy ale delikatny użyłam tylko czarnych cieni i tuszu do rzęs. Kiedy się już wystroiłam zeszłam na parter, Rozalia witała gości w drzwiach. Zaprosiła większość osób z klasy i jakiś dwóch znajomych Leo. Ci jednak trzymali się z boku w swoim towarzystwie.

Nat:- Cześć Angel, pięknie wyglądasz ? - odwróciłam się do blondyna który trzymał w dłoni piwo.

- Dzięki starałam się. Długo tu jesteś ? - usiedliśmy na sofie, Nataniel rozłożył się wygodnie..

Nat:- Może jakieś 10 minut. Rozalia wszystkich odsyła do razu do kuchni do barku. Przynieść Ci coś ?

- Nie dzięki, później skorzystam. Dalej trenujesz. Niektórzy opuszczają po miesiącu.

Nat:- Nie, nie odpuszczam. Chodzę na siłownie trzy razy w tygodniu, nie chce się przeforsować. Może pójdziesz ze mną następny raz. Zmierzymy się.

- Dawno cię nie skopałam ? Jesteś masochistą ?

Nat:- Przy tobie mógłbym być nawet masochistą. - położył mi dłoń na udzie ściskając lekko. Spojrzałam zdziwiona na blondyna, on za to patrzył na moje usta.

- Jednak napiłabym się drinka

Nat:- Zaraz ci przyniosę, whisky czy wódka.

- Whisky - uśmiechnęłam się niewinnie i odetchnęłam z ulgą kiedy Nataniel zniknął w innej części domu - o cholera, było za blisko.

Kas:- Co było blisko ?

- Nic, mówiłam do siebie.

Kas:- Wariujesz ? - usiadł obok mnie wkładając mi do ręki szklankę wypełnioną w ⅓ whisky.

- Oczywiście. Na twoim punkcie - puściłam mu oczko uśmiechając się zalotnie. W tej chwili całkowicie zapomniałam o Natanielu.

Kas:- Poprawna odpowiedź. - położył rękę za mną na oparcie kanapy i pochylił się. Przechyliłam głowę, wymieniliśmy czuły pocałunek przy którym mogłam poczuć smak alkoholu. - Ładnie wyglądasz, złoto ci pasuje.

- Dziękuję, ty też nie odstajesz. Nowa fryzura ? - większość włosów z góry miał zapięte w kucyk, po bokach i z tyłu jednak swobodnie mu one opadały. - Podoba mi się, wyglądasz dojrzalej.

Kas:- Pokażę ci coś lepszego - zaczął szperać w telefonie w tym czasie wzięłam łyk drinka. - zapisałem się na tatuaż za dwa tygodnie  mam pierwszą sesje. Co myślisz ? - podał mi swój telefon było w nim zdjęcie rysunku z wzorem tatuażu.

- Stylowy i trochę mroczny. Będzie ci pasować. Więc robisz cały rękaw, na ile sesji cię zapisali ?

Kas:- Siedem, stwierdzili że nie wysiedzę dłużej niż dwie godziny.

- Nie wysiedzisz, tyłek ci zdrętwieje po za tym smagali cię kiedyś igłą. Po jakimś czasie boli jak cholera. Wiem co mówię, mam jeden na plecach.

Kas:- Warto dla takiego efektu.

Podciągnęłam nogi na sofę siadając bokiem, Kastiel położył dłoń na moim biodrze ale przeniosłam ją na udo. Rozmawialiśmy siedząc w tej pozycji prawie godzinę. Nikt nie zwracał na nas uwagi więc mieliśmy spokój. Ale wypite drinki w końcu dały o sobie znak. - Trzymaj mi miejsce, idę do łazienki. - zdjęłam dłoń chłopaka z swojego uda biegnąc na piętro. Ogarnęłam się szybko a przed drzewami łazienki wpadłam na kogoś.

Ar:- Nic ci nie jest ?

- To ja na Ciebie wpadłam Armin.

Ar:- To nie odpowiada na moje pytanie.

- U mnie ok.

Ar:- U mnie też. Widziałaś Alexego, szukam go od jakiegoś czasu.

- Nie, ostatni raz kiedy go widziałam był w kuchni. A sprawdzałeś w pokoju Rozalii ?

Ar:- Nie, ale zajrzę tam. - Weszliśmy z czarnowłosym do pokoju Rozalii. Dziewczyna siedziała na łóżku a obok był Alexy bez koszulki za to dość wściekły.

Al:- I gdzieś ty tak długo był !

Ar:- Zgubiłem się w twojej garderobie. Masz i ubieraj się. - rzucił mu białą koszulkę z jakimś nadrukiem i dżinsową kurtkę.

- Co się stało ?

Al:- Nataniel oblał mnie drinkiem. Cała marynarka śmierdzi alkoholem.

Roz:- Uspokój się, twoje ciuchy już się piorą.

- Specjalnie ?

Al:- Nie, wkurzył się na coś i mnie nie zauważył. Wracamy na dół trzeba rozkręcić tą imprezę.

Zeszliśmy na parter. Alexy od razu dorwał się do głośników podkręcając głośność muzyki. Zaczął tańczyć nie zwracają uwagi na innych ludzi. Co całkiem dobrze mu wychodziło. Armin i Rozalia śmiali się razem ze mną obserwując jego popisy. Roza szybko do niego dołączyła a zaraz za nią kilka innych osób.

- Twój brat wie jak rozkręcić imprezę.

Ar:- Aha. Chodź wycofamy się w jakieś spokojniejsze miejsce. - wycofaliśmy się do kuchni. Armin podał mi drinka a sam pił sok.

- Nie pijesz ?

Ar:- Prowadzę. Tak naprawdę w ogóle nie chciałem tu przychodzić. Gdyby nie "nagłe wezwanie" Alexego zostałbym u siebie i grał w Tomb Raider. A teraz moje nowiutkie PlayStation 5 się kurzy.

- Rozalia ma spory telewizor.

Ar:- Do czego bijesz ?

- Wątpię by miała coś przeciw małemu turniejowi.

Ar:- Jesteś genialna

- To wiemy już od dawna. - wybieg w podskokach ciesząc się jak dziecko. Korzystają z chwili że mam trochę świętego spokoju i całą kuchnie dla siebie, nałożyłam do miski trochę sałatki siadając na parapecie.

Kastiel

An:- Trzymaj mi miejsce, idę do łazienki. - zdjęła moją dłoń ze swojego uda idąc na piętro. Odprowadzałem ją wzrokiem i może trochę patrzyłem się na jej tyłek. Cholernie mnie kręci jest diabelsko piękna i ma zajebisty charakter. Jeśli jeszcze będzie dobra w łóżku....

Lys:- Zdradzisz co wprawiło cię w tak dobry nastrój. Zazwyczaj nie uśmiechasz się sam do siebie ?

- Chodź, pogadamy na zewnątrz, muszę zapalić. - poklepałem przyjaciela po ramieniu dając mu sygnał żeby się ruszył.  Wyszliśmy przed dom. Zapiąłem kurtkę pod szyje wyciągając z kieszeni papierosy.  Przyłożyłem używkę do ust zaciągając się. Lys zabrał mi paczkę na co nie zareagowałem. Poczęstował się jednym oddając mi resztę.

Lys:- A więc co się wydarzyło ?

- Angel.

Lys:- Angel ? A Co ona zrobiła. . . Zaraz.. chyba z nią nie spałeś.

- Nie. Jeszcze nie, ale w końcu zaczęła brać mnie na poważnie i pozwala się do siebie zbliżyć.

Lys:- Twoje teksty na podryw jej nie urzekły, jak to możliwe ? - zapytał sarkastycznie uśmiechając się podle.

- No naprawdę bardzo śmieszne. Chyba myślała, że się wygłupiam. Teraz bierze mnie bardziej na serio.

Lys:- Wiec przyznasz w końcu że się zakochałeś.

- Nie. Podoba mi się, jest pociągająca
ale nie jestem przekonany czy powinniśmy się wiązać. Wiesz przecież jaką mam reputację.

Lys:- Kastiel. Wiem że to wszystko co się o tobie mówi to plotki, wiem że od czasu Debry spotkałeś się może z dwiema kobietami ale teraz to naprawdę mówisz jak skończony . . .

- Sukinsyn ?  - no tak szlachetny Lysander nie szpeci języka przekleństwami.

Lys:- Dokładnie. Do tego socjopata. Jeśli nie chcesz się z nią spotykać to przestań się nią bawić. Bo nie pozwolę ci traktować w ten sposób mojej przyjaciółki.

- Nie bawię się nią. Lubię Angel, też jest dla mnie przyjaciółką.

Lys:- Dlatego starasz się ją zranić. Pamiętaj że uczucia to delikatna rzecz. Są cienkie jak nici. A z tego co widzę ona coś do ciebie czuje.

- Co ty pieprzysz. Przecież... - Ale też nie jesteś mi obojętny Kastiel.  Przypomniałem sobie to co powiedziała mi na strychu w szkole. Ona mówiła o miłości. Debil, jak mogłem nie zauważyć. Debil, debil, debil. - ... kurwa, ty masz racje. Myślałem że. . . . ona brała to na poważnie. - przywaliłem ręką w czoło załamując się z własnej głupoty.

Lys:- No brawo Sherlocku gratuluję dedukcji.

- Skończ z tym sarkazmem. Bo to moja specjalność. Po za tym wkurwiasz i mam chęć ci przywalić.

Lys:- Skoro już to sobie wyjaśniliśmy to idź naprostować sytuacje. - wyrzuciłem końcówkę papierosa i przebiegłem kilka kroków w stronę drzwi. Ale ta sytuacja wydała mi się podejrzana.

- Ty wiedziałeś - Lysander uśmiechał się delikatnie i kiwnął głową - ale skąd kurwa. Nic ci nie mówiłem.

Lys:- Trochę od Rozy, trochę podsłuchałem i trochę za bardzo cię znam przyjacielu. Po za tym ktoś musi za ciebie myśleć.

- Czasem się zastanawiam który z nas jest ten gorszy - zostawiłem go wchodząc do domu, wcześniej jednak usłyszałam jego krótki śmiech. Zacząłem się rozglądać. W salonie jej nie było, skręciłem do kuchni i trafiłem na blondynkę. Oczywiście musiał być tu też ten przeklęty gospodarzyk. Siedzieli na parapecie zawzięcie o czymś gadając, trochę się wkurzyłem widząc że ten idiota znów się do niej podwala.

Nat:- ..czy to nie była by dobra alternatywa ?

- Nie wiem., nie słyszałam o takiej metodzie.

Nat:- Chcę ją przećwiczyć, chodź ze mną to się przekonasz. - jego ręka wylądowała na jej udzie, Nataniel odgarnął dziewczynie włosy z twarzy przysuwając się. Poczułem ból w klatce widząc ich tak blisko. Dlaczego on zawsze musi wpierdalać mi się w życie. Angel odchyliła głowę odsuwając się.

- Możesz przestać, pozwalać się kurwa do mojej dziewczyny.  - cholera chyba przez ten cały czas byłem dla nich niewidzialny. Opanowałem się mimo chęci wpierdolenia mu. To nie było dobre miejsce ani czas. Po za tym nie sądzę żeby Angel tego chciała.

Nat:- Dziewczyny ? - zapytał z niedowierzaniem, patrząc raz na mnie raz na aniołka. Angel zamrugała zaskoczona, kilkukrotne przymierzając się do odpowiedzi.

- Zaklepałem, polizałem jest moja. Co jeszcze chcesz, certyfikat ślubny ?

Nat:- Przecież...

- Chodź idziemy pogadać - złapałem ją za rękę ciągnąc za sobą. Weszliśmy na piętro i do jakiegoś pokoju. Szybko zakluczyłem drzwi. Angel objęła się ramionami i unikała mojego wzroku. - Co jest ?

An:- No. Dlaczego nazwałeś mnie swoją dziewczyną ?

- Przecież że jesteśmy razem.  - od mniej więcej 2 minut ale tego nie musisz wiedzieć.

An:- Nie myślałam, że traktujesz to poważnie. Wyglądałeś jakbyś wolał luźniejszą relacje.

- Fakt powinienem się wyrażać bardziej konkretne. Pociągasz mnie i najchętniej rzuciłbym cię na te łóżko, ale jest też coś więcej, coś czego nie chciałbym kończyć po jednej nocy,  i wkurwia mnie to, że jakiś facet się do Ciebie przystawia.

An:- Jesteś zazdrosny ?

- Zirytowany. W każdym razie, uznajmy że mimo wszystko jestem też w tobie zakochany. I że jesteśmy razem. Powinienem ci powiedzieć to wtedy w szkole.

An:- A może ja wcale, nie chce pomyślałeś o tym.

- To masz problem bo ja chcę  - rzuciłem i objąłem dłońmi jej twarz. Wbiłem się w jej usta, które były słodkie jaki i chłodne. Przygryzłem jej dolną wargę i prawie na siłę wypchnąłem język do jej ust. Ale odepchnęła mnie.

An:- Kas cholera uspokój się.

- No co ?!

An:- Ty myślisz że to takie proste

- To zawsze jest proste tylko wy kobiety zawsze wszystko utrudniacie. - złapałem ją w talii przyciągając do siebie, położyła zaciśnięte w pięści dłonie na moim torsie. - Traktujesz mnie poważne, ja ciebie też. Jesteśmy razem wiec dajesz mi się całować. Prościej ci tego nie wytłumaczę dziewczynko. - obserwowała mnie zdziwiona aby zaraz wybuchnąć salwą śmiechu.

An:- Jesteś bardziej stuknięty niż myślałam - objęła ramionami moją szyje zanim mnie pocałowała.

W tej samej chwili usłyszeliśmy głośne wybuchy petard i fajerwerki. Mimo tego nie przerwaliśmy głębokiego pocałunku. Wsunąłem dłoń w jej włosy, ostrożnie pociągająca za rozmierzwione kosmyki. Tak naprawdę puściłem ją dopiero kiedy oddychanie przez nos stało się męczące. - To było bezczelne i perfidne z twojej strony ale urzekło mnie, tak że aż ciężko ci teraz odmówić. - pocałowała mnie w policzek zanim wtuliła się w mój tors objąłem ją opierając policzek o jej głowę - wszystko najlepszego w Nowym roku.

- Wszystkiego najlepszego dziewczynko. - nawet nie zauważyłem że było po północy. 

Stanęliśmy w oknie słysząc głośne krzyki. Wyjrzałem przez szybę. Wszyscy składali sobie życzenia przytulając się  i otwierali szampana. - nie mam ochoty tam teraz iść.

An:- Aha. Wiem co masz na myśli. Za bardzo rozemocjonowane te towarzystwo. Chodź położymy się na łóżku. - miała racje, to był lepszy pomysł. Położyliśmy się na środku wielkiego łóżka, Angel przytuliła się do mnie, objąłem jej wąską talię całując szyje dziewczyny miała ciepłą skórę ale inaczej pachniała.

- Zmieniłaś perfumy ?

An:- Pożyczyłam od Rozy.

- Wolałem tamte. - Zazwyczaj pachniała słodko, lubiłem ten zapach wanilii, pomarańczy i jaśminu pasowały do niej.  - mogę to zsunąć - jej bluzka zasłaniała dekolt, obojczyki i większość szyi utrudniając mi dostęp. Blondynka rozsupłała wstążkę na karku zsuwając materiał do biustu. Przejechałem językiem po jej skórze i musnąłem wargami jej obojczyk, zadrżała kiedy go przygryzłem. Wbiła palce w moje plecy wyciągając się pode mną. Ssałem całowałem i gryzłem jej skórę zostawiając głębsze ślady na dekolcie, słysząc przy tym jej słodkie pojękiwanie. Wsunąłem dłonie pod jej koszulkę sunąc po talii w górę, czułem jej żebra i materiał opinający biust którego nie ruszyłem. Teraz i tak była moja, nie mam się co spieszyć i wywierać na nią presje, w końcu i tak mi da.

Roz:- Zamierzacie zejść na dół ! - Krzyknęła przez zamknięte drzwi dobijając się do nich.

An:- Idziemy ? - zapytała poprawiając włosy. Skinąłem głową niechętnie się zgadzając. Kiedy otworzyłem drzwi szybkim szarpnięciem do środka wpadły Rozalia, Priya, Violetta i Kim był z nimi też Alexy.

- Pojebało was ? - zaśmiałem się widząc ten obrazek. Tym to się nudzi.

An:- Nic się nie wydarzyło, podsłuchiwanie było bezcelowe.

Roz:- I bardzo dobrze to pokój moich rodziców. Nie mam ochoty sprzątać waszych materiałów genetycznych.

Olałem ich schodząc do kuchni. Nalałem sobie drinka i wypiłem go na jeden raz czując przy tym przyjemne pieczenie w gardle. Dolałem sobie whisky opierając się biodrem o stół. To będzie długa noc, i raczej na trzeźwo jej nie przetrwam. 
  
  
  
18.03.2022

2762 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro